Eric Hobsbawm – „Wiek kapitału 1848-1875” – recenzja i ocena
Długo zastanawiałem się jak przystąpić do pisania o książce Erica Hobsbawma. Drugie ogniwo jego historii dziewiętnastego stulecia, podobnie jak cały cykl, zdążyło już zyskać sławę jednej z najważniejszych książek historycznych XX w. Niall Ferguson w poświęconym Hobsbawmowi wspomnieniu na łamach „The Guardian” napisał:
„Czytelników «Guardiana» może zdziwić, że Eric Hobsbawm i ja byliśmy przyjaciółmi. Byliśmy oczywiście krańcowo różni politycznie. (…) Jednak jego poglądy polityczne nie przeszkodziły mu być świetnym historykiem. Wciąż twierdzę, że jego tetralogia Wiek rewolucji (1962), Wiek przemysłu (1975), Wiek imperium (1987) i Wiek ekstremów (1994) pozostaje najlepszym anglojęzycznym wprowadzeniem do historii nowożytnej świata”.
Między Odrą a Bugiem twórczość Hobsbawma, zdeklarowanego marksisty, jest mniej znana, choć wydano już po polsku kilka jego prac. Co ciekawe serię tę zapoczątkował w 1999 r. najsłabszy w dorobku brytyjskiego historyka Wiek ekstremów. Jego twórczość ustępuje jednak, pod względem popularności, miejsca dziełom Fernanda Braudela. Dobrze zatem, że nadrabiamy tę lukę wydając klasyczne, bądź co bądź, dzieło zachodniej historiografii.
Wiek kapitału jest próbą spojrzenia na świat, przez pryzmat rozwijającego się dynamicznie kapitalizmu oraz modernizacji społecznej, mentalnej (nacjonalizm) i politycznej (demokratyzacja). Punktem wyjścia jest dla autora Wiosna Ludów. Była to – jak twierdzi – ostatnia rewolucja ogarniająca cały niemal kontynent. Wygenerowała zmiany, które skutkowały przekształceniem większości społeczeństw europejskich. W jej wyniku – sympatyzująca dotychczas z niższymi warstwami – burżuazja przeraziła się ich radykalizmu. To zaś skutkowało zawarciem kompromisu ze szlachtą i arystokracją, podziałem władzy oraz szybkim rozwojem Europy. Hobsbawm nie ukrywa, że sympatyzuje z niższymi warstwami społecznymi, jest wszak marksistą. Wskazuje jednak na wyraźną rolę modernizacyjną burżuazji.
Wieku kapitału nie jest prostą analizą wydarzeń politycznych. Tych jest tu zdecydowanie mniej. Część poświęcona wydarzeniom międzynarodowym jest najkrótsza (zaledwie 12 stron). Temat ujęto problemowo koncentrując się na kwestiach gospodarczych i społecznych. Wiek kapitału to przede wszystkim swobodnie wędrujący przez ćwierćwiecze, wpisujący się w tradycję angielskiej narrative, esej.
Brytyjski historyk nieco kokietuje czytelnika stwierdzając, że bez odrobiny wiedzy historycznej trudno będzie mu zrozumieć tekst. Wiedzy tej potrzeba znacznie więcej. Niejednokrotnie przyda się wręcz swobodnie poruszać się po dziejach XIX w. Należy też pamiętać, iż jest to książka pisana przede wszystkim dla zachodniego czytelnika. Nie wszystko zatem co dlań zrozumiałe, będzie klarowne dla odbiorcy środkowo- i wschodnioeuropejskiego. I tak wiedzy o kryzysach gospodarczych Zachodu przeciętny czytelnik ze szkoły, a czasem i ze studiów nie wyniesie.
Z Hobsbawmem można się nie zgadzać. Podobnie jak z pracami Rankego czy historyków Szkoły „Annales”. Nie da się jednak przecenić jego wagi dla historiografii zachodniej. Wiek kapitału ukazuje inne oblicze metodologii marksistowskiej. Nie jest to jednak lektura dla każdego. Niewprawnemu czytelnikowi może sprawiać trudność. Radziłbym zacząć od Historii gospodarczej świata… Rondo Camerona i Larry’ego Neala. Nie zaszkodzi też zapoznać się wcześniej z klasycznymi pozycjami Mieczysława Żywczyńskiego, Janusza Pajewskiego czy Ludwika Bazylowa, aby lepiej orientować się w wywodach Brytyjczyka.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej postarało się. Książka ukazuje się w sztywnej oprawie. Tłumaczenie jest zadowalające, a redakcja spisała się bardzo dobrze, rozwijając niektóre myśli lub korygując błędy autora. Jeśli można coś zarzucić, to rzecz, którą podkreślałem już w innych recenzjach. Stosowanie w przypisie skróconej wersji tytułu razem z dz. cyt. (Eric Hobsbawm, Wiek rewolucji…, dz. cyt.) to niczym nie uzasadniona tautologia. Niestety choroba ta coraz częściej dotyka wydawnictwa naukowe. Niebawem i na karcie tytułowej znajdzie się dz. cyt. Lepiej byłoby również, gdyby informacje o ilustracjach znalazły się na stronie redakcyjnej obok ich źródła zamiast mikroskopijnego napisu na tylnej stronie okładki. Poza tym ilustracja na okładce (Wypłukiwanie złota w Kalifornii) jest myląca. Przeważająca część monografii dotyczy jednak Europy.
Książka Hobsbawma ukazała się pierwszy raz w latach 70. XX w. Nie wszystkie zawarte w niej tezy będą zatem zgodne ze stanem naszej wiedzy historycznej, socjologicznej czy ekonomicznej. Zwolennicy innego spojrzenia na przeszłość mogą zapewne kręcić nosem. Nie chodzi jednak o to, aby przyjmować Hobsbawma bezkrytycznie, lecz o spojrzenie na przeszłość w inny sposób. Taki, który skłoni nas do refleksji. Jej rezultaty, nawet odmienne od tych formułowanych w Wieku kapitału, są zaś sukcesem Hobsbawma, który skłonił nas do myślenia.