Empire: Total War (gra komputerowa) – recenzja i ocena gry

opublikowano: 2009-05-29, 18:58
wolna licencja
Total War to jedna z czołowych serii gier strategicznych. Jej kolejne odsłony goszczą na ekranach monitorów już od dziewięciu lat, co w branży elektronicznej rozrywki jest niemałym sukcesem. Niedawno doczekaliśmy się jej piątej odsłony. Empire: Total War przenosi nas tym razem do osiemnastego wieku – czasu wielkich przemian społecznych, przełomowych odkryć i militarnych potęg.
reklama
cena:
99,90 zł
Wydawca:
SEGA

Jako zapalony gracz i fan strategii do wiadomości o wydaniu kolejnej Wojny Totalnej podszedłem z obawą. Zastanawiałem się, czy Creative Assembly może jeszcze czymś zaskoczyć. W końcu seria była eksploatowana przez prawie dekadę i każda jej kolejna odsłona wprowadzała coraz mniej zmian w stosunku do swoich poprzedników. Owszem, zmieniał się okres historyczny, modyfikacjom ulegał silnik graficzny, dalej grało się doskonale, ale rewolucji nie było.

Kolejna moja obawa dotyczyła proponowanego przez twórców okresu. Osiemnaste stulecie obfitowało w znaczące dla całej ludzkości wydarzenia. Rozkwitały kolonie, królował absolutyzm oświecony, a coraz więcej armii zaczęło stosować na masową skalę broń palną, co znacząco wpłynęło na sposób prowadzenia wojen. Nie da się ukryć, że opakowanie bogactwa oświecenia mechaniką stosowaną w serii Total War było dla autorów Empire wyzwaniem ambitnym. Jak sobie z nim poradzili?

Trudny start

Nie mogę tego pominąć i muszę na początku trochę ponarzekać. Instalacja najnowszej Wojny Totalnej może wytrącić z równowagi nawet najbardziej cierpliwego człowieka. Wszystko za sprawą systemu Steam. Otóż do instalacji gry potrzebne jest konto w wyżej wspomnianym. Nie należy on do najbardziej stabilnych i potrafi zawiesić się w najmniej oczekiwanym momencie, co w moim przypadku skutkowało kilkoma podejściami do samego procesu zgrywania płyt na dysk. Gdy już udało mi się po paru godzinach szczęśliwie zainstalować Empire pojawił się następny problem. Otóż przed pierwszym uruchomieniem zaczęły mi się pobierać najświeższe aktualizacje. W porządku, nie mam nic przeciwko bo lubię grać w jak najlepiej dopracowane produkty. Ale co z tego, że trwało to kolejne kilkadziesiąt minut… Na szczęście dalej było już tylko lepiej.

Pierwsze kroki

Po uruchomieniu gry pojawia się sprawnie zrobione, przyjemne dla oka intro, które wprowadza nas w klimat gry. Po jego obejrzeniu przechodzimy do głównego menu, gdzie już mamy do czynienia z pierwszymi nowościami.

Oprócz standardowej, wielkiej kampanii i samouczka bitewnego mamy do wyboru Drogę ku niepodległości. Cztery akty wchodzące w skład tej mini kampanii przedstawiają dojście do władzy George`a Washingtona oraz narodziny Stanów Zjednoczonych. Można ją potraktować jako bardziej zaawansowany tutorial. Ukłon w stronę graczy, którzy do tej pory nie mieli nic wspólnego z żadną odsłoną serii. Stanowi jednak doskonałe wprowadzenie do mechaniki rozgrywki i z pewnością nie jednego opornego zachęci do podejmowania dalszych wyzwań na mapie Wielkiej Kampanii.

reklama

Swoje następne kroki skierowałem właśnie ku niej. Z pośród 12 dostępnych w grze nacji wybrałem oczywiście Rzeczpospolitą Obojga Narodów rządzoną wówczas przez Augusta II Mocnego. Możliwość zmiany biegu historii, rozprawienie się z przyszłymi zaborcami i zrobienie z naszej ojczyzny potężnego mocarstwa stało się moim głównym celem. Podejrzewam, że nie jestem jedynym polskim graczem, który zabawę zaczął właśnie od Rzeczpospolitej. Któż mógłby się oprzeć zobaczeniu w akcji szarży husarii?

Jak zauważyłem na samym początku, granice wytyczone na mapie taktycznej są raczej umowne i nie do końca odpowiadają prawdzie historycznej. Ale też Empire nie aspiruje do wiernego odwzorowywania podręczników. W końcu to jak potoczą się losy wybranego przez nas państwa zależy tylko i wyłącznie od naszych posunięć.

Totalna rewolucja

Rozgrywka jak to miało miejsce w poprzednich częściach podzielona jest na część turową, rozgrywaną na mapie strategicznej i potyczki, które odbywają się w czasie rzeczywistym. Jednak sama mechanika została mocno przebudowana. Każda z posiadanych przez nas prowincji, oprócz miasta centralnego ma teraz na swoim terenie również inne struktury, które możemy rozwijać, a w razie ataku musimy zadbać o ich obronę. W zależności od lokalizacji danej prowincji, każda z nich ma inny profil gospodarczy, od ściśle przemysłowego po rolniczy, np. tartaki znajdziemy tylko w Galicji.

Z kolejną nowinką zapoznałem się zaglądając do Krakowa. Otóż w Empire poza poszerzonymi opcjami gospodarczymi pojawiła się również możliwość prowadzenia badań naukowych. Te pokazane są w formie czytelnych drzewek rozwoju. Od nas zależy czy zaczniemy rozwijać rolnictwo, gospodarkę, czy też weźmiemy udział w wyścigu zbrojeń. W badaniach pomocni są dżentelmeni – zgodnie z realiami epoki są to zarówno wolnomyśliciele, naturaliści jak i empiryści.

Obecność któregoś z nich w danym ośrodku naukowym może przyspieszyć dane badanie nawet o kilka tur. Dżentelmeni pomocni są również w usuwaniu konkurencji biorąc udział w honorowych pojedynkach. Oprócz nich w całej grze mamy do czynienia z rozmaitymi hulakami, sabotażystami, kaznodziejami i zabójcami. To z czyich usług będziemy korzystać częściej zależy wyłącznie od naszej taktyki.

reklama

Gra jest naprawdę potężnych rozmiarów. Polityka, dyplomacja, wpływ postępu na ruchy społeczne, handel… Wszystkich opcji i możliwości nie sposób opisać. Trzeba po prostu zagrać i wybrać taki styl, który nam najbardziej odpowiada. Ja w swojej rozgrywce zdecydowałem się na stosowanie zasady - najlepszą obroną jest atak. Rozwój prowincji pozostawiłem Sztucznej Inteligencji, a sam zająłem się rozbudową armii. Jeżeli mogę mieć tutaj jakiś zarzut to jakichś większych problemów z podporządkowaniem sobie niepokornych sąsiadów nie miałem. Prusy udało mi się rozgromić już po 5 latach. Jest po prostu za łatwo! Zauważy to nawet osoba, która ze strategiami nie miała wcześniej styczności. Ponoć balans rozgrywki poprawiła najnowsza łatka, ale nie miałem niestety okazji tego przetestować. Pozostaje wierzyć twórcom na słowo.

Bagnet na broń!

Tym za co cała seria jest uwielbiana są rozgrywane w czasie rzeczywistym, trójwymiarowe bitwy. Przeniesienie rozgrywki do osiemnastego wieku spowodowało, że musiały one zmienić charakter. Do tej pory mieliśmy do czynienia głównie z bronią białą i artylerią. W Empire zaś podstawą każdej armii jest uzbrojona w muszkiety piechota. Nie znaczy to, że nie możemy przeprowadzić szarży husarią i nadziać wrogich oddziałów na kopie.

Do każdego starcia trzeba jednak podchodzić z rozwagą, korzystać z wsparcia artylerii i wiedzieć w którym momencie rozwinąć szyk i rozpocząć wymianę ognia. Inteligencja komputerowego przeciwnika może i nie jest najwyższych lotów, ale jeśli dobrze nie zaplanujemy naszych ruchów może się okazać, ze nasze jednostki zostały oskrzydlone, a w chwilę później wybite do nogi. Gorzej sprawa wygląda z oblężeniem. Zdarzyło mi się nie raz, że komputer biernie czekał aż moja artyleria dokona wyłomu bądź moi piechociarze złamią pierwszą linię obrony.

Bandera na maszt!

reklama

Prawdziwą perełką i wyzwaniem są jednak bitwy morskie. Przygotowane iście z epickim rozmachem są prawdziwą rewolucją. Czegoś takiego jeszcze nie było w żadnej grze. Jest na co popatrzeć, ale żeby w pełni nacieszyć oko trzeba dysponować potężnym sprzętem. Co więcej jest to też najbardziej newralgiczna część całej gry. Nie raz byłem zmuszony do ponownego uruchamiania gry z powodu jej samoczynnego powrotu do pulpitu. Ale mimo wszystko warto.

Do naszej dyspozycji zostały oddane potężne, wręcz majestatyczne okręty liniowe i zwinne, lecz mniej uzbrojone fregaty. Każdy statek jest pełen detali - na pokładach widać ruchy załogi, żagle nabierają wiatru, a po oddanej salwie burty spowijają kłęby prochowego dymu. Autorzy nie zapomnieli też, że w ówczesnych czasach istniały różne rodzaje amunicji. Wrogie okręty możemy więc ostrzelać najpierw kulami łańcuchowymi i zniszczyć olinowanie, następnie poszatkować załogę przy pomocy kartaczy a dzieło zniszczenia przypieczętować salwą burtową, korzystając z zwykłych kul armatnich, które przebiją kadłub. A na deser dokonać abordażu i przejąć okręt jako pryz, który później możemy sprzedać bądź włączyć do naszej floty.

Piękno wojny

Gra od strony graficznej prezentuje się niezwykle okazale. Obiekty na mapie strategicznej są przedstawione pieczołowicie, powiewają flagi, szumią lasy, pomiędzy miastami kursują wozy z towarami. Podobnie wygląda strona wizualna bitew. Oddziały są zróżnicowane, po każdym wystrzale widać chmurę dymu, w powietrzu latają kule. Widać troskę o każdy, nawet najmniejszy detal oddający klimat epoki. Jednym słowem Creative Assembly odwaliło kawał dobrej roboty. Minusem jest to, że aby w pełni cieszyć się oprawą graficzną trzeba posiadać naprawdę potężny komputer. Mnie udało się uruchomić Empire w „zaledwie” średnich detalach, ale i tak wszystko wyglądało imponująco.

Wszystkie wspomniane wyżej elementy stanowią składniki najbardziej rozbudowanej części całej serii. Empire: Total War to gra którą można cieszyć się przez długie tygodnie. Rozbudowane opcje strategiczne i epickie bitwy sprawiły, że twórcom udało się stworzyć naprawdę wielką grę. Żaden fan serii nie przejdzie obok niej obojętny, a Ci którzy jej jeszcze nie znają z miejsca zostaną pochłonięci przez Totalną Wojnę. Mimo paru minusów bez wahania daję jej ósemkę z plusem i mam nadzieję, że następną część uda mi się ocenić jeszcze wyżej.

Gorąco polecam i wracam podbijać Szwecję. Ku chwale Rzeczpospolitej!

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Machura
Absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone