Elisabeth Åsbrink – „1947. Świat zaczyna się teraz” – recenzja i ocena
Elisabeth Åsbrink nie jest zupełnie obca polskiemu czytelnikowi. To szwedzka pisarka, dziennikarka radiowa i telewizyjna, dramatopisarka. W 2011 r. zdobyła Nagrodę Augusta za książkę W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa. Rok 2014 przyniósł jej Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za tą samą pracę. Również w 2014 r. ukazało się polskie wydanie książki Czuły punkt. Teatr, naziści i zbrodnia. Obecnie w Serii Reporterskiej Wydawnictwa Poznańskiego ukazał się jej trzeci reportaż 1947. Świat zaczyna się teraz.
Autorka próbuje znaleźć cezurę czasową, która zrujnowanej i wygłodzonej Europie przyniosła prawdziwy pokój. Pokazuje świat, w którym zaczyna kształtować się zupełnie na nowo, gdzie narody opłakały już swoich zmarłych i z hasłem „Nigdy więcej” próbują się odbudować. Kluczem do pokazania tego czasu służą jej wydarzenia, które na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Ot, zestawienie, które miały miejsce w różnych częściach świata w poszczególnych miesiącach 1947 r. Bo co może wyjść z mieszaniny informacji o debiucie Christiana Diora, podpisaniu układu pokojowego w Paryżu, odrodzeniu ruchu nazistowskiego czy feministycznej biblii Druga płeć ?
Książka Åsbrink to jedna z tych pozycji, które zawierają drugie dno. A właściwie jeszcze trzecie i czwarte. Z jednej strony obserwujemy zdarzenia, które ukształtowały świat jaki znamy. Z drugiej jednak, wśród wszystkich tych faktów, jest jeden bardzo smutny: pod egidą Per Engdahla w Szwecji nazizm ma się bardzo dobrze. Obok ruin, głodu i masowych grobów powoli tworzona jest siatka łącząca wyznawców ludobójczej ideologii. Starzy towarzysze broni pomagają sobie wzajemnie. Powoli powracający ład sprawia, że nie muszą już nerwowo uciekać. A gdzieś tam, w Ameryce Rafał Lemkin śledzi proces norymberski drugiego stopnia poświęcony zbrodniom Einsatzgruppen. To człowiek, który poświęcił zdrowie i życie dla stworzenia i upowszechnienia systemu prawnego pomagającego nazywać i karać popełnione w okupowanej Europie zbrodnie. Imperia obracają się w gruzy, idee tworzą się i upadają.
Åsbrink ma talent do budowania subtelnej, wciągającej narracji. Choć czyta się ją lekko, to jednak nie jest to lektura do przysłowiowego kotleta. Rzucane tu i ówdzie, niby mimochodem komentarze do przedstawianych zdarzeń, idealnie trafiają w sedno problemu oraz pobudzają do refleksji. Nie tylko nad dziejami świata, ale również losami jednostek, które za jakiś czas staną się tymi, które go ukształtowały. Lemkin (teraz czczony jako ojciec semantyczno-prawnego ujęcia ludobójstwa), Orwell (znany przede wszystkim jako ten, który przewidział daleko idącą kontrolę jednostki), Celan, lord Mountbatten (który niezbyt chlubnie zapisał się w historii nie tylko Wspólnoty Brytyjskiej, ale przede wszystkich historii Indii i Pakistanu), a także dziadek autorki György Fenyö, cudem ocalały węgierski Żyd – dzięki nim znana nam rzeczywistość, jest taka, jaka jest.
1947. Świat zaczyna się teraz to nie tylko ciekawie skonstruowany reportaż historyczny. Choć może wydawać się, że wydarzenia w nim zawarte wybrano przypadkowo, to jednak całość tworzy porywającą opowieść o tworzeniu się nowego świata. Czytelnik, który po nią sięgnie na pewno na długo nie przestanie myśleć o magii niepozornego roku 1947.