Egon Flaig – „Zrytualizowana polityka. Znaki, gesty i władza w starożytnym Rzymie” – recenzja i ocena
Książka Flaiga jest bowiem nastawiona na rewizję części tez panujących głównie wśród niemieckich starożytników, prezentuje też bardzo konkretne stanowisko metodologiczne: jak autor daje wyraźnie do zrozumienia, jest to próba opisania gramatyki gestów i rytuałów politycznych w duchu strukturalistycznym. Dla czytelników zainteresowanych choćby jedną z tych debat – nawet jeśli w którymś miejscu zechcą się nie zgodzić z autorem – lektura książki będzie zdecydowanie owocna. Osoby, które spodziewają się dokładnej analizy źródeł i wyciągania wniosków „krok po kroku”, mogą jednak być zawiedzione: książka wymaga dużej znajomości źródeł i sporego rozeznania w literaturze, aby móc nie tylko podjąć polemikę z tezami autora, ale właściwie ocenić ich doniosłość i w pełni je zrozumieć.
Czym jest gramatyka dla historyka?
Celem, jaki stawia sobie Flaig, jest skonstruowanie gramatyki, czyli zestawu reguł kierujących używaniem i interpretowaniem znaków, w tym przypadku: akcji i gestów politycznych w Rzymie republikańskim, zahaczając też o epokę wczesnego Cesarstwa. Według strukturalistów znak zawdzięcza swoje znaczenie jedynie temu, że należy do szerszego systemu, stąd rozumienie gestów i rytuałów jako znaków wymaga wypracowania podłoża interpretacji. Ta perspektywa każe autorowi szukać wyjaśnienia nie tylko tego, jakie intencje przyświecały autorom poszczególnych działań, ale także tego, jak mogły one zostać odczytane. Ponadto perspektywa semiotyki (teorii znaczenia) i komunikacji ułatwia zaakcentowanie trzeciego pola badawczego: jakiej interpretacji swoich gestów i działań mógł się spodziewać ich autor? Czy były one zgodne z tym, jak zostały one faktycznie zrozumiane? Czy z tego, co wiemy o reakcji innych podmiotów (pozostałych polityków czy plebsu), można wnioskować o tym, jak rozumieli oni poszczególne działania? W tej perspektywie widać wpływy nie tylko semiotyków ze szkoły strukturalizmu, lecz także historyków takich jak Paul Veyne, do prac którego Flaig odwołuje się po wielokroć.
Postawienie problematyki ujętej w trzecim polu w centrum zainteresowania skłania autora do przyjęcia założenia, że relacje społeczne w Rzymie porządkowane były przez system znaków i gestów, które wymagają uzgodnionej (choćby implicite i [tacite]), wspólnej interpretacji. Opierała się ona na odniesieniu do systemu wartości oraz wizji historii Rzymu, jaką wytworzyła warstwa senatorska. Zdaniem Flaiga specyfika Rzymu, choćby względem Grecji, polega na głębokim zretoryzowaniu historii, której głównym celem było dostarczenie przykładów sprawdzonych rozwiązań umacniających właściwy porządek rzeczy ([exemplów], wykorzystywanych później w praktyce politycznej), a nie zrozumienie przeszłości i jej mechanizmów (s. 91). Aby to było możliwe, rozumuje autor, potrzebne jest, aby zarówno nadawcy, jak i odbiorcy gestów politycznych rozumieli pewne aluzje i znaki w ten sam sposób, zwłaszcza że politykę rzymską rozumie jako politykę skoncentrowaną na porozumieniu: najpierw między nobilami, a później między nobilami i ludem – a jak podkreśla Flaig: „Polityka kompromisu potrzebuje wielu bezspornych i wiążących punktów odniesienia” (s. 77). Praktyka polityczna i pamięć zbiorowa, wzmocnione przez historiografię, są podstawą dla stworzenia takiego systemu punktów odniesienia. Flaig jako przykład takiego działania pamięci zbiorowej wskazuje odniesienia do exemplów w mowach przed zgromadzeniem oraz kult przodków skoncentrowany na podkreślaniu ich zasług dla republiki, mający dać potomkom wybitnych postaci mandat do sprawowania władzy.
Analizowane zjawiska
Gesty, które bierze pod uwagę autor „Zrytualizowanej polityki”, są dwojakiego rodzaju. Jako że nie sposób omówić ich wszystkich, przedstawię w obu kategoriach te, przy których autor prezentuje moim zdaniem najbardziej interesujące wnioski. Jedną grupę stanowią wydarzenia, które choć same nie służą przeforsowaniu jakiejś decyzji, to pomagają w budowaniu politycznego kapitału i prestiżu, m.in. wspomnianego mandatu. Kluczowym spostrzeżeniem, jakie leży u podstaw tej perspektywy, jest dla Flaiga odkrycie napięcia między personalnym charakterem władzy w Rzymie a tym, że konkretni politycy najczęściej prezentowali raczej stronnictwa i rodowe sojusze, niż konkretne programy. Z jednej strony zdaniem Flaiga Rzymianie traktowali polityków nie jako przedstawicieli abstrakcyjnej władzy, ale kapitał polityczny każdego z nich opierał się na indywidualnym prestiżu, mocno osadzonym w prestiżu rodu, z którego pochodził. Z drugiej strony jednak, z perspektywy plebejuszów głosujących nad wyborem urzędników i przyjęciem uchwał przez nich przedkładanych, różnice pomiędzy kandydatami, konsekwencje dla ważnych dla plebejuszów spraw, jakie wiązały się z wyborem jednego raczej niż innego kandydata, były trudne do odróżnienia i osądzenia (wyjąwszy sprawy bezpośrednio godzące w interesy plebejuszów, jak na przykład ustawy agrarne, albo te związane ze sprawami sądowymi o naruszenie porządku moralnego lub religijnego). Porządek ten dobrze odpowiadał systemowi klientalnemu, gdzie głosujący kierowali się celami swoich patronów, a dla patronów wybór urzędników miał pierwszorzędne znaczenie, bo dotyczył osób z ich grona i decydował o rozwoju ich własnej kariery. Flaig twierdzi jednak, że w dojrzałej i późnej republice system kilentalny znalazł się w kryzysie – stąd patrycjusze wykorzystali wiele środków, które miały budować ich prestiż, który znów miał przekuć się na poparcie w czasie komicjów. Dwa obszerne zjawiska, które w tym kontekście analizuje Flaig, to triumfy oraz pompa funebris, czyli procesja pogrzebowe, w czasie której uroczyście przeprowadzano przez miasto maski zasłużonych przodków. Maski, które przypominały najwybitniejsze postaci, których czyny (bądź lepiej: pamięć o nich) z jednej strony cementowały wspólnotę, z drugiej – mogły stanowić kapitał prestiżowy, który w momencie wahania wśród ludu pomoże zrealizować potomkowi tak wspaniałych ludzi cele, które proponuje.
Drugiego rodzaju gestami są gesty polityczne w wąskim sensie, czyli dotyczące konkretnych decyzji. Najciekawszym wynikiem ich analizy jest podważenie tezy o roli zgromadzenia ([comitia]) jako ciała mającego decydować o przyjęciu lub odrzuceniu wniosków przedkładanych przez nobilów. Zdaniem Flaiga komicja takiej roli nie miały, ich zadaniem było aprobowanie i ceremonialne wyrażanie jedności wszystkich obywateli, zgody na linii arystokracja – zgromadzenie ludowe. Głównym argumentem na rzecz tej tezy jest mała liczba zachowanych wzmianek o wnioskach odrzucanych na zgromadzeniu: tylko dziesięć przypadków. Celebrowanie głosowania na komicjach było jego zdaniem elementem budowania ceremoniału wspólnoty, podkreślenia faktu, że celem działalności publicznej jest budowanie porozumienia ludu i arystokracji. Aż dziw, że autor nie odwołuje się tutaj do znaczenia, jakie Rzymianie przywiązywali do concordii, zgody powszechnej.
Flaig uważa, że aby uniknąć tarć na zgromadzeniu (znanym przykładom odrzucania wniosków senatu towarzyszyło wielkie poruszenie, czasem nawet senatorowie przerywali głosowanie i nakłaniali plebejuszów do przemyślenia swojego postępowania, jak np. w przypadku wniosku z roku 200 o wypowiedzenie wojny Macedonii), właściwe negocjacje polityczne toczyły się najpierw wewnątrz nobilitas, a gdy ona wypracowała wspólne stanowisko, na contiones, czyli wiecach, podczas których proponent danej uchwały przedstawiał ją ludowi. Lud nie posiadał jednak na contio żadnej oficjalnej drogi wyrażenia opinii – w tym miejscu również odnosił się do systemu znaków i aluzji, za pomocą których dawano senatorom do zrozumienia, jakie są nastroje społeczne i co pozwalało autorowi uchwały zdecydować, czy wniosek cieszy się silną aprobatą, czy może lepiej nie ryzykować kompromitacji spowodowanej zaburzeniem jedności senatu i ludu podczas głosowania na komicjach i wycofać go (wycofywanie zdarzało się o wiele częściej, niż odrzucanie wniosku w głosowaniu).
Ocena
„Zrytualizowana polityka” ma charakter, który znacznie utrudnia analizę i ocenę poszczególnych kroków rozumowania autora – prezentuje się tu raczej podejście „odgórne”, niż „oddolne”. Flaig wychodzi nie od analizy źródeł, które czytelnik ogląda in extenso i razem z autorem śledzi kolejne kroki rozumowania. Przedstawiony jest raczej całościowy model, który należy poddać ocenie na końcu, a kryterium tej oceny jest to, czy satysfakcjonująco wyjaśnia dostatecznie wiele zjawisk znanych ze źródeł. Autor zaznacza, że „książka ta jest w dużo większym stopniu poświęcona rozważaniom teoretycznym niż inne opracowania z tej dziedziny nauki” (s. 11). Dlatego autor nie czuje się w obowiązku wyjaśnić czytelnikowi, skąd bierze stawiane hipotezy – jego jedynym celem jest pokazanie, że przyjęcie danej interpretacji pozwala wskazać prawidłowości wśród zjawisk opisanych w źródłach. Reguły gramatyczne nie służą do wyjaśniania z perspektywy czasu – dają zdolność przewidywania. Stąd reguły, które formułuje Flaig, i modele, jakie konstruuje, często wychodzą poza materiał poświadczony w źródłach. Niektórych historyków irytować może wręcz to, jak często w książce pojawiają się stwierdzenia, że choć w źródłach nie jest poświadczone to zjawisko, założenie, że miało ono miejsce, pozwala wiele wyjaśnić.
Niektóre szczegółowe konkluzje, których używa Flaig, by pokazać, że prezentowany model pasuje do źródeł, wydają mi się zbyt ogólne (bądź wnioski wyciągane są na podstawie generalizacji rysowanych grubą kreską). Przykładem niech będzie twierdzenie, że wspomniane głosowanie przeciwko wojnie z Macedonią w 200 r. zostało wymazane ze zbiorowej pamięci i nie stanowiło punktu odniesienia dla późniejszej praktyki, nie odwoływano się do niego zarówno w charakterze exemplum, jak i antyprzykładu (s. 188). Flaig opiera ten wniosek na argumencie ex silentio : w senatorskiej historiografii nie pojawiają się wspomnienia na temat tego, że plebs wówczas wyłamał się spod władzy senatu i zademonstrował samodzielność woli; nikt nie odniósł się później do przykładu roku 200, by publicznie za czymś argumentować. Czy jednak brak wzmianek o takim „rozpamiętywaniu” owego głosowania w zdominowanej – jak twierdzi sam Flaig – przez nobilów historiografii służącej budowaniu idei zgodnego społeczeństwa jest wystarczającym argumentem na rzecz tego, że wśród plebejuszów tego nie pamiętano? Czytelnicy przekonani do tego, że polityka rzymska nie osadzała się na konflikcie, a na dążeniu do kompromisu, zaakceptują i ten wniosek, nieprzekonani będą mieli kolejny powód, by pozostać przy swoim stanowisku.
Ostatnie słowo należy się sprawom bardziej technicznym. Niestety, oprócz wielu wartościowych rzeczy, jakie autor zapożyczył z tradycji semiotycznej, zechciał przyjąć także właściwy jej skomplikowany żargon. Dzięki temu książka, choć napisana z eseistycznym polotem, pełna jest potworów stylistycznych, takich jak: „szlachetnie urodzona córka pełniła funkcję wektora” (s. 66), czy też: „problem leżał w tym, aby podczas każdego natężenia walk stanowych porządkować na nowo istniejący zbiór [zawierający exempla – B.C.], semantyzować go i ogłaszać za powszechnie obowiązujący” (s. 87). Nagromadzenie terminów technicznych często niczego nie wnosi i myśli te można ująć znacznie prościej. Tłumaczom należy oddać honor za wysiłki włożone w przejrzystość tekstu; trudna i żargonowa terminologia, na ile to możliwe, znajdowała zgrabne polskie odpowiedniki. Cieszą starania korekty i redakcji, coraz niestety rzadsze w książkowych nowościach, dzięki którym właściwie nie ma literówek i błędów interpunkcyjnych. Słabe wykonanie książki (klejenie i miękka oprawa) jest rekompensowane przez rozsądną cenę.
Czy warto polecić „Zrytualizowaną politykę”? Zdecydowanie tak, osoby zainteresowane Rzymem znajdą tam wiele inspiracji do własnych badań czy budowania swojego wyobrażenia o funkcjonowaniu nadtybrzańskiej republiki. Osoby bez większego zaplecza merytorycznego powinny jednak sięgnąć w pierwszej kolejności do innych, mniej teoretycznych prac, by skonfrontować się z książką Flaiga, będąc już zdolnymi do samodzielnej oceny źródeł i omawianych zjawisk. Jeśli czytelnika nie zniechęci żargon strukturalistyczny, powinien mieć z lektury tej książki wiele przyjemności.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska