Edward Stachura – „Dzienniki. Zeszyty podróżne 2” – recenzja i ocena
Postaci Steda – autora wierszy, powieści oraz felietonów nie trzeba nikomu przedstawiać. Wokół jego życia i śmierci urósł mit, Stachura był uważany za poetę przeklętego. Zapiski z dziennika nie pozwalają z pewnością na wydawanie jednoznacznych opinii, gdyż uzyskujemy złożony, barwny oraz zajmujący opis życia człowieka niezwykłego. Dowiadujemy się, z kim spędzał czas, dokąd podróżował, co czytał, jakie zobaczył filmy, a nawet: co jadł. Właściwość ta może być uważana za zaletę, gdyż z kart dziennika wyłania się wielowymiarowy portret jego twórcy. Należy jednak zaznaczyć, że bardzo trudno analizować tak nieregularnie sporządzane notatki przybierające różne formy. W „Dziennikach” sąsiadują ze sobą listy zakupów, niepublikowane nigdzie wersje wierszy czy króciutkie recenzje filmów.
Czytelnik dziennika Stachury musi zmierzyć się z pokusą interpretowania tego nietypowego dokumentu jako szczerego wyznania nie będącego literacką kreacją. Do takiego odczytania może zachęcać wysoki stopień zgodności faktów i dat, które zawierają zapiski z biografią Edwarda Stachury. Szybko jednak okazuje się, że taki sposób lektury prowadzi na manowce, gdyż jak wspomina wydawca - autor modyfikował swoje wcześniejsze zapiski. Poza tym, podmiotem wydarzeń, które rozegrały się w 1975 staje się Michał Kątny (jest to imię i nazwisko jednego z bohaterów dzieł Stachury). Zapoznając się z dziennikami warto też mieć w pamięci, że ich część ukazała się pod tytułem „Pogodzić się ze światem”. To wszystko sprawia, że nie należy zastanawiać się, które z opisanych wydarzeń przydarzyły się żywemu człowiekowi - Edwardowi Stachurze.
W jaki sposób w takim razie odczytywać te różnorodne zapiski? Ich wielka wartość polega na tym, że pozwalają inaczej spojrzeć na twórczość poety oraz porównywać ostateczne wersje wierszy z tymi nieopublikowanymi. Mogą również stanowić fascynujący kontekst interpretacyjny, rzucając światło na genezę i proces tworzenia dzieł, jak w przypadku „Wszystko jest poezją”.
Przyjmując ten punkt widzenia, docenić należy również zdjęcia zamieszczone w recenzowanym wydaniu „Dzienników”. Przedstawiają one rękopisy notek oraz utworów, a szczególnie cenny jest schemat utworu „Missa Pagana”, w którym poszczególne wiersze przypisane są odpowiednim częściom Mszy. Czytelnik ma okazję zobaczyć również zdjęcia samego Stachury czy telegram, który informował o jego śmierci.
Doceniwszy interesujące fotografie, należy zauważyć jednak dość istotną wadę wydania: opracowanie nie jest konsekwentne. Niektóre aluzje do dzieł Stachury zostały objaśnione, inne natomiast nie zostały opatrzone komentarzem. Posłowie zawiera co prawda wyjaśnienie, że nie tłumaczono większości takich odwołań, trudno jednak powiedzieć, dlaczego wydawca zdecydował się zrobić to w tych konkretnych miejscach.
Moim zdaniem, „Dzienniki. Zeszyty podróżne” Stachury są lekturą godną polecenia. Jak już wspominałam, wzbogaci ona spojrzenia literaturoznawcy na twórczość autora „Fabula rasa”. Dziennik artysty, którego życie było tak barwne, zainteresuje z pewnością również tych, którzy chcą skonfrontować swoją wiedzę i wyobrażenia związane ze Stedem z opisem wydarzeń ukazanym przez pryzmat literackiej wrażliwości poety. Warto podkreślić również, że „Dzienniki” zawierają bardzo interesujące oraz odkrywcze myśli Stachury o życiu czy o poszukiwaniu w nim sensu. Aby podsumować moją recenzję i udowodnić to twierdzenie, oddam głos samemu Stachurze: To, co jest bardzo dziwne, to, że ludzie wiedzą, co jest dobro, i tak rzadko go czynią, i wiedzą, co jest zło, i tak często je czynią. (...) Moim zdaniem nie ma wrodzonego zła, a zatem wrodzone jest dobro. (...) Jakże zahartowany w swej biedzie jest człowiek. Posiada świadomość i słowa, przy pomocy których nie może się porozumieć z przyrodą ani ze światem nadprzyrodzonym (...).
Zobacz też:
Redakcja: Michał Przeperski