Dziwadła Hobarta w Normandii: czołgi na każdą okazję (cz. 2)

opublikowano: 2014-07-11, 14:37
wolna licencja
6 czerwca 1944 roku do wybrzeży Francji zbliżyła się potężna armada. W awangardzie znajdowały czołgi pływające, gotowe do przeprowadzenia pierwszego uderzenia. Nadeszła godzina próby dla dziwadeł Hobarta.
reklama

Przeczytaj pierwszą część artykułu.

Plan natarcia był bardzo prosty. Czołgi DD, przybywając na brzeg przed barkami, miały stłumić ogień niemieckich stanowisk. Za nimi miały przybyć barki z czołgami saperskimi, których zadaniem było oczyszczenie bezpiecznej drogi z plaży. W ten sposób zadanie piechoty byłoby znacznie ułatwione. Niestety, nie na wszystkich plażach można było zrealizować ten schemat. Na przeszkodzie stanęła polityka, pogoda i przeciwnik.

Amerykanie i AVRE

Gdy przygotowywano plan inwazji, zakładano, że pojazdy AVRE znajdą się w składzie sił szturmujących każdą z plaż. Zapewniłoby to równe szanse wszystkim jednostkom desantowym. Niestety, Amerykanie zdecydowali się nie korzystać z tych brytyjskich pojazdów.

Czołgi M4 Sherman wyposażone w zestawy do brodzenia, Kompania A 741 Batalionu Pancernego (fot. U.S. Army Signal Corps, domena publiczna)

Pojawiło się kilka teorii mających wyjaśnić tę dosyć dziwną, z czysto wojskowego punktu widzenia, decyzję. Pierwsza z nich zakłada, że Amerykanie chcieli wykorzystać te pojazdy, jednak było ich zbyt mało, by zaspokoić równocześnie potrzeby Brytyjczyków, Kanadyjczyków i Amerykanów. Słabym punktem tego twierdzenia jest fakt wyprodukowania ponad tysiąca zestawów pozwalających na konwersję dowolnego Churchilla na wersję inżynieryjną. Wykorzystanie wszystkich z nich zapewniłoby wystarczający zapas AVRE dla wszystkich zainteresowanych. Wystarczy przypomnieć, że na trzech plażach (Gold, Juno, Sword) użyto zaledwie 121 AVRE z około 180 pojazdów tego typu istniejących w tym czasie. Teza ta nie broni się więc w świetle faktów.

Przeczytaj też:

Kolejnym wytłumaczeniem miała być amerykańska niechęć do włączania do swojego łańcucha logistycznego pojazdów o obcej konstrukcji, wymagających innych części zamiennych czy smarów niż pojazdy używane do tej pory przez armię amerykańską. To wytłumaczenie również ma słaby punkt. Od lutego 1944 roku toczono prace nad zainstalowaniem bombardy Blackera na czołgach typu Sherman. Prace nie zakończyły się sukcesem nie dlatego, że takie połączenie było niemożliwe technicznie, lecz z braku woli decydentów. Gdyby Amerykanie wyrazili taką wolę, mogli dysponować w Normandii Shermanami uzbrojonymi w Bombardy albo Petardy.

reklama
Czołgi DD z 70 Batalionu Pancernego na plaży Utah (fot. domena publiczna)

Jak wiemy, Amerykanie nie skorzystali z żadnej z opcji. Niektórzy autorzy twierdzą, iż stało się tak z powodu zgłaszania różnych wymagań przez siły pancerne, saperów, wydział uzbrojenia etc., co w rezultacie doprowadziło do niemożności ustalenia jednolitego stanowiska w tej sprawie i, co za tym idzie, wyboru nowego sprzętu. Niezależnie od przyczyn powyższego stanu rzeczy, rezultatem okazał się brak AVRE (w tej czy innej postaci) w składzie amerykańskich sił desantowych w Normandii.

Desant

Pierwszym elementem operacji Overlord było zrzucenie amerykańskich przewodników (Pathfinders) nad półwyspem Cotentin, dziesięć minut po północy 6 czerwca 1944 roku. Od tego momentu zatrzymanie inwazji bez poniesienia strat było już niemożliwe. W przeciągu dalszych godzin na Normandię zrzucono trzy dywizje powietrzno-desantowe mające za zadanie izolację terenu głównego lądowania i uniemożliwienie Niemcom dostarczenia posiłków. Los spadochroniarzy zależał jednak od powodzenia desantu morskiego.

Piechota ląduje na plaży Sword. W tle widać czołgi DD z 13/18 Royal Hussars (fot. J.L. Evans, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

O godzinie 05.10 krążownik Orion rozpoczął ostrzał celów na plaży Gold. Dwadzieścia minut później rozpoczęło się przygotowanie ogniowe przed lądowaniem w sektorze brytyjsko-kanadyjskim, a po upływie kolejnych dwudziestu minut pierwsze pociski spadły na plaże w sektorze amerykańskim. Równocześnie z ostrzałem z morza rozpoczęło się bombardowanie lotnicze. Niestety, duża część alianckich pocisków spadła zbyt daleko od swoich celów, co sprawiło, że na lądujące oddziały miał spaść grad kul z niezniszczonych niemieckich stanowisk.

Polecamy również:

reklama

W pierwszej fali natarcia miały znajdować się czołgi DD. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Do dnia dzisiejszego wozy te kojarzone są z tragiczną w skutkach akcją 741 Batalionu Pancernego, desantującego się na odcinku 1 Dywizji Piechoty na plaży Omaha. Prawie wszystkie czołgi DD z tej jednostki poszły na dno, co przyczyniło sie do powstania mitu o nieskuteczności tych pojazdów jako takich. Warto więc, moim zdaniem, poświęcić kilka słów tej jednostce i jej udziałowi w operacji Overlord.

Wozy z 13/18 Royal Hussars (fot. G. Laws, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

Strenue et Audactor - Mozolnie i Dzielnie

741 Batalion wystawił dwie kompanie czołgów pływających: kompanię B, mająca dotrzeć na plażę Easy Red, i kompanię C, która miała lądować na odcinku Fox Green. Łącznie były to 32 (inne źródła – 34) czołgi DD. Plan zakładał zjazd czołgów z pojazdów desantowych do wody w odległości 4572 metrów od plaży. Morze było bardzo wzburzone, lecz mimo to podjęto decyzję o wodowaniu. Dowódcy kompanii uznali, że efekt pojawienia się czołgów na plaży prosto z morza jest wart ryzyka. Z niewiadomych powodów (nieprawidłowa ocena odległości na skutek zasłonięcia brzegu przez eksplozje?), czołgi wysłano do akcji w odległości 5486 metrów od brzegu, czyli prawie kilometr przed wybranym punktem rozpoczęcia „mokrej” części podróży. Co więcej, niektóre LCT nie zajęły odpowiednich pozycji przed opuszczeniem ramp. Zmusiło to czołgi DD do manewrowania i wystawienia swych burt na wysokie fale, do czego nie były przystosowane . Niestety, po raz kolejny w tym dniu 741 Batalion opuściło szczęście.

Na wschód od plaży Omaha, w pobliżu Arromanches-Les-Bains i Asnelles, znajdują się tzw. skały Calvados. Od czasu do czasu, przy odpowiedniej kombinacji wiatru i przypływu, skały te doprowadzały do powstania krótkich i wysokich fal. Na nieszczęście dla członków kompanii B i C z 741 Batalionu, takie warunki zaistniały 6 czerwca 1944 roku. Jak określono to w oficjalnym raporcie, „warunki wodne w rejonie OMAHA były cięższe niż jakiekolwiek inne, w których użyto czołgów DD”.

reklama
Brytyjski Sherman DD bez ekranów. Wyraźnie widać modyfikacje kadłuba odróżniające wozy DD od zwykłych Shermanów (fot. Laing, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

Zwodowane zbyt daleko od brzegu i w złym miejscu, załogi musiały zmagać się z niespodziewanie wysokimi falami. Fartuchy nie wytrzymywały naporu wody, co prowadziło do zalania silników. Do brzegu dotarły zaledwie dwie maszyny, kierowane przez ludzi z pewnym doświadczeniem morskim. Reszta, z wyjątkiem trzech czołgów wysadzonych bezpośrednio na plaży, zatonęła. Wszystkie ocalałe pojazdy pochodziły z kompanii B. Większość pancerniaków z zatopionych pojazdów uratowała się dzięki kamizelkom ratunkowym.

Jak wskazały powojenne badania, a także oficjalne raporty, nie wszystkie czołgi poszły na dno od razu po zjechaniu do wody. Niektóre dotarły na odległość kilometra od brzegu. Co więcej, załogi części wozów zdążyły nadać przez radio informację o warunkach panujących na morzu i ich wpływie na czołgi DD. Być może, gdyby maszyny zwodowano w planowanej odległości i zakładanym miejscu, niektóre z nich dopłynęłyby do brzegu mimo niesprzyjających warunków. Niezależnie jednak od tych domniemań wypada stwierdzić, że za zagładę dwóch kompanii 741 Batalionu Pancernego odpowiadały błędy ludzkie i pech, a nie wadliwość czołgów DD czy stan morza jako taki.

reklama
Zniszczony DD na złomowisku (fot. Wilkes, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Jak radziły sobie inne jednostki?

Na plaży Sword na 32 zwodowane wozy z 13/18 Queen Mary's Own Hussars, do brzegu dotarło aż 29, jednak przybyły na plażę 10 minut po AVRE i innych pojazdach dostarczonych w konwencjonalny sposób. Co ciekawe, wodowanie rozpoczęto z przewidzianej w planach odległości. 5 czołgów wysadzono bezpośrednio na brzeg, a jeden nie zdołał zjechać z LCT ze względu na uszkodzenie rampy i wrócił do Wielkiej Brytanii. Rejs Shermanów z tej jednostki, rozpoczęty praktycznie w podręcznikowy sposób, może być przykładem prawidłowego wykorzystania czołgów DD w Normandii. Nie obyło się przy tym bez utrudnień. Z powodu silnych fal, czołgi poruszały się zbyt wolno, przed co dogoniły je barki desantowe. W powstałym zamieszaniu jeden z DD został staranowany przez jeden z LCT (wiozący inne pojazdy na plażę) i zatopiony. Kiedy pancerniacy dopływali już do brzegu, spadł na nich grad rakiet wystrzelonych z barek LCT (Rocket). Na szczęście obyło się bez ofiar i czołgi DD mogły bez dalszych utrudnień ze strony aliantów przystąpić do walki na brzegu.

Sherman Crab przystosowany do brodzenia (fot. J. Mapham, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

1st Hussars (6 Pułk Pancerny) zwodował 30 czołgów kilometr od brzegu (5 zatonęło), a 10 wyładował bezpośrednio na plażę Juno. Ostatnią jednostką, która wysłała swe czołgi do wody, był 70 Batalion Pancerny, szturmujący plażę Utah. Na 32 czołgi DD zabrane w podróż, zwodowano 28 pojazdów w odległości 274 metrów od wybrzeża Normandii. Do celu dotarło aż 27 z nich, jednak spóźniły się o 20 minut w stosunku do harmonogramu. Pozostałe 4 poszły na dno, kiedy przewożąca je barka wpadła na minę. Resztę czołgów DD należących do innych jednostek (łącznie 152 maszyny) wyładowano bezpośrednio na plaży. Patrząc na ilość zwodowanych pojazdów wypada stwierdzić, że bojowy debiut czołgów „Duplex Drive” nie wypadł zbyt imponująco.

reklama
Efekt pozostawienia Shermana na kilka dni w normandzkim piasku (fot. domena publiczna)

AVRE w Normandii

W operacji Overlord wzięło udział łącznie 121 pojazdów AVRE. 88 z nich wyposażono w różnorodne akcesoria mające pomóc w przedarciu się przez niemieckie linie.

W tym:

19 sztuk Small Box Girder - czołgowego mostu szturmowego

24 sztuki Faszyny - Wiązki drewna do zasypywania rowów

11 sztuk Log Carpet - „Dywanu” z połączonych pni, przewożonycg na ramie znajdującej się nad pojazdem

24 sztuki Bobbin - Rolki z matą

10 sztuk Bullshorn Plow - Pługa przeciwminowego

Łączne straty AVRE w tej operacji wyniosły 15 maszyn zniszczonych i 9 uszkodzonych. Tak niski stosunek strat do liczby użytych pojazdów można wytłumaczyć stosunkowo dużą odpornością Churchilli na ostrzał, jak również przybyciem na brzeg wraz z głównymi siłami, przez co Churchille mogły ukryć się w „tłumie” innych pojazdów.

AVRE na plaży (fot. J. Mapham, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

AVRE oddały w wielu miejscach duże usługi, pomagając w zmniejszeniu poziomu strat piechoty, jak również przyczyniając się do szybszego otwarcia dróg w głąb lądu. Pewnym problemem okazało się przy tym niezrozumienie roli AVRE przez miejscowych dowódców. Niektórzy z nich traktowali te specjalistyczne pojazdy jak zwykłe czołgi, żądając od nich wsparcia artyleryjskiego. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że AVRE były zaledwie elementem wielkiej zmechanizowanej układanki, złożonej z czołgów trałujących, opancerzonych spychaczy, czołgów DD jak i zwykłych Shermanów, wyposażonych w zestawy pozwalające na brodzenie w wodzie.

Kiedy zabrakło dla nich zadań na plaży, AVRE ruszyły wgłąb lądu (fot. J. Mapham, ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

Podsumowanie

Operacja lądowania w Normandii zakończyła się, jak wszyscy wiemy, powodzeniem. Był to sukces odniesiony dzięki odwadze i pomysłowości wielu żołnierzy. Gdyby nie ich determinacja, desant zakończyłby się porażką nawet przy użyciu tak dużej ilości wyspecjalizowanych pojazdów. Z perspektywy lat widać, że część przygotowań powziętych przez Aliantów przed lądowaniem z Normandii poszła na marne. Wał Atlantycki w Normandii był po prostu zbyt słaby, słabszy niż niemieckie pozycje pod Dieppe, by wszystkie alianckie wynalazki mogły w pełni wykazać swą przydatność. Dziwadła Hobarta przyczyniły się jednak do ocalenia wielu alianckich żołnierzy, co – jak myślę – uzasadnia ich powstanie i użycie w tym „Najdłuższym Dniu”.

Zatłoczona plaża Juno. W tle widać most SBG (fot. ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)
POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7
reklama
Komentarze
o autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone