Działania polskiej dyplomacji od stycznia 1934 do marca 1939 roku
Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasze pokolenie, które wykrwawiło się w kilku wojnach, na pewno zasługuje na okres pokoju. Ale pokój, jak prawie wszystko na tym świecie, ma swoją cenę, wysoką, lecz określoną. My w Polsce nie uznajemy koncepcji „pokoju za wszelką cenę”. W życiu ludzi i państw istnieje tylko jedna rzecz bezcenna – a jest nią honor .
Komu zależy na pokoju, ten zawsze cofnie się przed gwałtem. Wygra, kto się nie boi wojen...
Wybuch wojny, nieunikniony ze względu na plany i ambicje nazistowskiej Rzeszy, był poprzedzony długimi przygotowaniami. Niemcy, aby nadrobić straty spowodowane porażką w wielkiej wojnie, zmuszeni byli dokonać odbudowy gospodarczej państwa, remilitaryzacji społeczeństwa, a także podważyć ład, który został ustanowiony na konferencji wersalskiej. Od czasu dojścia Hitlera do władzy w 1933 roku Berlin prowadził skomplikowaną rozgrywkę polityczną, która za pomocą kombinacji bluffów, faktów dokonanych oraz gry na interesach i obawach poszczególnych państw miała przygotować grunt pod militarną ekspansję. Tymczasem Warszawa, wierna spuściźnie zmarłego w 1935 roku marszałka Piłsudskiego, podjęła trudną grę o zachowanie niepodległości, niezależności oraz wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej. Zanim wybuchła II wojna światowa, przez kilka lat ważyły się losy tego, kto po czyjej stronie i za jaką cenę weźmie udział w zbliżającym się konflikcie. W niniejszym szkicu po krótce przedstawiam najważniejsze działania polskiej i europejskiej dyplomacji, mające na celu uniknięcie wojny czy też wyciągnięcie z niej jak największych korzyści, od 1934 roku (gdy Polska i Niemcy podpisały pakt o nieagresji) do marca 1939 roku, kiedy odrzucenie niemieckich żądań przesądziło o wybuchu wojny.
Spuścizna Józefa Piłsudskiego
W Polsce od maja 1926 roku rządził obóz zwolenników Józefa Piłsudskiego. Śmierć Marszałka, która nastąpiła 12 maja 1935 roku, nie doprowadziła do istotnej zmiany kierunku w polityce zagranicznej. Stało się tak, gdyż stery nad Wisłą zostały przejęte przez trzy osoby, które były blisko związane z Piłsudskim. Prezydentem, o dosyć szerokich uprawnieniach, był Ignacy Mościcki, zawdzięczający swój urząd Marszałkowi. Naczelnym Wodzem, odpowiedzialnym jedynie przed Prezydentem, był bliski współpracownik Piłsudskiego – Edward Śmigły-Rydz. Natomiast szefem MSZ – pułkownik Józef Beck, który pełnił tę funkcję już od listopada 1932 r. i przed trzy lata realizował wytyczne Marszałka. Piłsudski był biegłym intrygantem politycznym, co znacznie pomogło Polsce w odzyskaniu i utrzymaniu niepodległości po I wojnie światowej. Na czym opierała się wizja polityki zagranicznej Piłsudskiego?
Był on tradycyjnie niechętny Francji, nie wierzył w skuteczność realizowanej przez to państwo polityki. Ponadto, mając w pamięci doświadczenia z walki o niepodległość oraz wojny 1920 roku, bał się Rosji i to na wschodzie wypatrywał największego zagrożenia dla Rzeczypospolitej. Jednakże pewne ustępstwa w relacjach z Moskwą były konieczne. Podpisanie w 1932 roku paktu o nieagresji z Rosją, a dwa lata później z Niemcami, to najlepsza charakterystyka działań dyplomatycznych Piłsudskiego w latach 30. Związanie się z jednym wielkim sąsiadem przeciwko drugiemu czyniło Polskę słabszym ogniwem sojuszu i uzależniało ją od działań i warunków, jakie postawi Berlin czy Moskwa. Dlatego szansą na utrzymanie z trudem i poświęceniem wywalczonej niezależności było według niego umiejętne lawirowanie między sąsiadami.
Pakty o nieagresji dawały szansę na to, że większe konflikty będą najpierw rozwiązywane na drodze dyplomatycznej, nim dojdzie do wojny. Dawało to czas, by w sytuacji kryzysowej szantażować agresywnego sąsiada groźbą współpracy z drugim. Napięcia ideologiczne między nazistami i komunistami oraz fakt, że przyłączenie się Warszawy do któregoś z obozów znacznie zmienia układ sił w rejonie na jego korzyść, dawały szanse na skuteczność takiej polityki. Wymagała ona jednak konsekwencji i wielkiego wyczucia.
Rzeczywiste przyłączenie się do któregoś z obozów groziło uczynieniem z Polski marionetki, a zbyt harde stawianie warunków – katastrofalną sytuacją, gdy Rzeczpospolita zostanie osamotniona w obliczu silniejszego wroga. W oparciu o stary sojusz polsko-francuski z 1921 roku Piłsudski, a następnie Beck próbują jednocześnie zagwarantować Polsce wsparcie z zagranicy (niezbędne by wzmocnić polską dyplomację potencjałem militarnym i przemysłowym sojuszników) i uniknąć wciągnięcia kraju w system zbiorowego bezpieczeństwa, grożący uzależnieniem losów Polski od interesów mocarstw.
Sojusz polsko-francuski oraz pakt wschodni – paryskie próby zbudowania systemu bezpieczeństwa zbiorowego
Jak wspomniałem, filarem polskiej dyplomacji w okresie międzywojennym był sojusz militarny z Francją. Zakładał on, że w wypadku zaatakowania jednego z sygnatariuszy druga strona natychmiast przyjdzie mu z pomocą. Rzut oka na mapę wystarczy, by dostrzec, że sojusz ten wymierzony był przeciwko Niemcom. Warto już na wstępie zwrócić uwagę, że jest to przymierze jedynie o charakterze obronnym (zmiana tego warunku będzie przedmiotem licznych negocjacji w latach 30.), a ponadto w wypadku napaści na Polskę przez inne państwo wroga postawa Niemiec znacznie utrudnia przesłanie nad Wisłę jakiejkolwiek realnej pomocy: czy to wojskowej, czy materialnej. Zgodnie z intencjami Paryża sojusz miał gwarantować, że jakakolwiek agresja wobec Francji ze strony Niemiec zaowocuje walką napastnika na dwóch frontach, co znacznie utrudni mu zwycięstwo. Analogicznie dla Warszawy była to gwarancja, że w wypadku niemieckiej napaści, Francja otworzy drugi front i pokona agresora, związanego większością sił w Polsce.
Na kilkunastoletniej współpracy pojawiło się jednak kilka rys, które w latach 30. kazały Paryżowi szukać pozorów w celu zakwestionowania własnych zobowiązań, a Warszawie – oparcia w polityce równowagi sił, licząc się z ryzykiem, że Francja umyje ręce i nie uzna grożącej agresji za casus foederis, zobowiązujący do podjęcia wojny.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Pierwszą rysą było podpisanie traktatu reńskiego (w 1925 roku w Locarno). Francja zobowiązywała się w nim, razem ze Zjednoczonym Królestwem, Belgią, Niemcami i Włochami, do uznania zachodniej granicy Niemiec oraz rozwiązywania sporów w tej kwestii jedynie na drodze dyplomatycznej. Było to niepokojące dla Warszawy, gdyż mimo zapewnień Francji o priorytecie sojuszu z Polską nad układami z Locarno umożliwiało to jednak stronie francuskiej kwestionowanie zobowiązań w krytycznym momencie, Niemcom zaś, gwarantując stałość granicy zachodniej, otwierało drogę do rewizji tych na wschodzie. Polska otrzymała wyraźny sygnał, że Zachód nie ma zamiaru poświęcać pokoju i stabilizacji nad Renem, by powstrzymać niemieckie ambicje na Pomorzu czy Śląsku.
Przełomowy dla stosunków Paryża i Warszawy okazał się jednak rok 1934. We Francji był to okres braku stabilizacji. W styczniu upadł rząd C. Chautempsa, w lutym miały miejsce rozruchy, które doprowadziły do upadku kolejnego premiera – socjalisty E. Daladiera. Napięcia między skrajnymi ugrupowaniami politycznymi oraz skutki kryzysu ekonomicznego uniemożliwiały sformowanie stabilnego rządu, a Quai d'Orsay (francuskie ministerstwo spraw zagranicznych) nie było w stanie prowadzić konsekwentnej polityki. Tymczasem 26 stycznia podpisano polsko-niemiecki pakt o nieagresji. Mimo zagwarantowania przez Warszawę honorowania sojuszu z 1921 roku, zbliżenie Polski z Niemcami było dla Francji bardzo przykrym ciosem, który groził jej osamotnieniem w ewentualnym konflikcie z Niemcami. Była to ewentualność, której nad Sekwaną obawiano się najbardziej.
Gdy opanowano kryzys rządowy w Paryżu, na czele Quai d'Orsay stanął Louis Barthou, weteran francuskiej polityki, 72-latek o ponad czterdziestoletnim doświadczeniu politycznym. Jego odpowiedzią na polsko-niemieckie porozumienie był projekt tzw. paktu wschodniego. Ponieważ nie udało się Paryżowi wysondować, jak daleko sięga ocieplenie stosunków między Warszawą a Berlinem, podejrzewano, że sama Polska może się okazać zawodnym sojusznikiem. Dodatkowo, agresywne, rewizjonistyczne hasła, z jakimi do władzy w Niemczech doszli naziści, zaniepokoiły Francję. Rozwiązaniem było poszerzenie grona francuskich sprzymierzeńców, a w najlepszym wypadku stworzenie międzynarodowego paktu antyniemieckiego. Jeśli wzięłaby w nim udział Rosja, izolacja Niemiec byłaby zupełna, a Paryż zabezpieczony. Tak narodził się na Quai d'Orsay plan paktu wschodniego.
Moskwa gotowa była wziąć udział w ogólnoeuropejskim pakcie obronnym. Największym wyzwaniem dla francuskiej dyplomacji było jednak przekonać Warszawę i Pragę do współpracy z nowym radzieckim przyjacielem. Jednakże przystąpienie do antyniemieckiego sojuszu z udziałem ZSRR było sprzeczne z kierunkiem polskiej polityki. Po pierwsze łamało koncepcję równowagi, a ponadto psuło świeżo naprawione stosunki z Niemcami. Dlatego Beck konsekwentnie odmawiał włączenia Polski do takiego sojuszu. Spotkało się to jednak z ostrą krytyką Francji. Ambasador francuski w rozmowie z wiceministrem spraw zagranicznych, Janem Szembekiem dał jasno do zrozumienia, jak jest to postrzegane nad Sekwaną: W tej kwestii idziecie ręka w rękę z Niemcami . Polityka budowy dobrych stosunków z Niemcami jako swoisty straszak, motywujący Francję do zwiększenia troski o wschodniego sojusznika, groził tym, że Zachód uzna Polskę za stronnika Niemiec i zacznie szukać porozumienia z Rosją.
Beck jednak liczył, że tak się nie stanie. Miał w zanadrzu jeden silny argument – podpisane przez Francję sojusze z Rosją i Czechosłowacją w maju 1935 roku były tylko pozornym sukcesem idei paktu wschodniego. Praga od lat była oddanym, lecz zbyt słabym sojusznikiem Francji – jedynie zgoda Polski na udział w pakcie (i przemarsz Armii Czerwonej przez jej terytorium) czyniła porozumienie z Moskwą efektywnym antidotum na zagrożenie niemieckie. Dlatego weto Warszawy okazało się skuteczne. Jedynym sukcesem Barthou i Litwinowa (komisarza spraw zagranicznych Rosji) stało się przyjęcie ZSRR do Ligi Narodów we wrześniu 1935 roku.
Spór o pakt wschodni jasno pokazał, że skuteczność sojuszu polsko-francuskiego jest ograniczana przez różne cele, jakie Paryż i Warszawa chciały osiągnąć. Dla Francji liczyło się jedynie zagrożenie ze strony niemieckiej, Polska obawiała się przede wszystkim Związku Radzieckiego oraz konieczności podporządkowania swojej polityki interesom silniejszego mocarstwa.
Remilitaryzacja Nadrenii
7 marca 1936 roku armia niemiecka wkroczyła na teren Nadrenii. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego miał to być rejon okupowany przez wojska francuskie, a później zdemilitaryzowany. Decyzja taka była zupełnie zrozumiała z punktu widzenia Francji. Rejon ten był przede wszystkim bardzo silnie uprzemysłowiony, więc możliwość szachowania Niemiec jego szybkim zajęciem w razie konfliktu była bardzo dogodna dla Paryża. Ponadto była to niejako furtka do właściwych Niemiec. Niemieckie wojska naprzeciw linii Maginota, okopane na brzegu Renu, były trudnym przeciwnikiem. Zagwarantowanie sobie łatwego przekroczenia rzeki umożliwiało armii francuskiej podjęcie szybkiego ataku w głąb Rzeszy. Na tym opierały się także nadzieje Polski – w wypadku ataku Niemców, wojska francuskie przeprawią się ze Strasbourga do Nadrenii i szybką ofensywą pokonają wroga, nim ten upora się z broniącymi się Polakami.
Oficjalnym powodem remilitaryzacji Nadrenii, podanym przez Auswärtiges Amt (Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec), było złamanie traktatu reńskiego przez Francję, podpisującą jawnie antyniemiecki sojusz z ZSRS. Był to jednak tylko pretekst, a ślady niemieckich przygotowań dało się zauważyć już w 1935 roku. Hitler chciał wykorzystać słabość Francji, niechętnej do samodzielnego podejmowania trudnych decyzji, do zabezpieczenia granicy zachodniej. Generalicja zniechęcała go do tego kroku, było bowiem jasne, że świeżo odbudowywana armia niemiecka w 1936 roku nie mogła powstrzymać wojsk francuskich. Ewentualna interwencja zbrojna gwarantowała klęskę Niemiec. Hitler wierzył jednak, że do niczego takiego nie dojdzie.
Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.3”:
Przełom 1935 i 1936 roku w relacjach polsko-francuskich został zdominowany przez próby przekonania Warszawy, że wspólna deklaracja podjęcia działań przeciw Niemcom, w razie spodziewanej remilitaryzacji Nadrenii, jest konieczna. Casus foederis według Becka zachodził jedynie w przypadku napaści Niemiec na Polskę lub Francję – wtedy bezwarunkowo sojusznicy mieli przyjść sobie z pomocą. Jednakże Beck nie chciał psuć stosunków z Berlinem jawną deklaracją poparcia francuskich planów wystąpienia przeciw Niemcom:
Nieuniknioną reakcją Polski było usztywnienie przez Becka warunków sojuszu. Sytuacja rysowała się następująco: gdyby wybuchła wojna lub gdyby to Francja przejęła inicjatywę, mogła liczyć na Polskę, ale w tym samym czasie Polska nie miała ochoty psuć dobrych relacji z Niemcami tylko po to, by ulżyć naciskowi na Francję .
Jak wspomniano wyżej, głównym filarem polityki zagranicznej Becka było dążenie do zachowania niezależności. Temu służył też sojusz z 1921 roku: był znakomitym wzmocnieniem polskiej siły negocjacyjnej względem Niemiec. Jednakże rozszerzenie kompetencji tego sojuszu głównie w interesie Francji nie pasowało do tej koncepcji. Ówczesną politykę Becka doskonale rozszyfrował ambasador amerykański w Warszawie, John Cudahy:
W przekonaniu ambasady amerykańskiej czynione będą wszelkie wysiłki celem osiągnięcia wszelkich narodowych korzyści i zdobycia najwyższego prestiżu poprzez deklarowanie sojuszu z Francją w nadziei, że nie zostanie postawione żądanie wywiązania się ze zobowiązań objętych sojuszem .
Czy więc polityka Becka podczas remilitaryzacji to celowy partykularyzm, który działał jedynie na korzyść Hitlera? Niekoniecznie, Warszawa najwyraźniej zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Najprawdopodobniej Beck odziedziczył po Piłsudskim brak zaufania do Paryża – jego działania świadczą nie tyle o przyzwoleniu na aktywność Berlina, ile na brak wiary w zdecydowaną akcję wojsk francuskich. Nie należy też zapominać, że wciąż obowiązywał pakt o nieagresji z Niemcami. Rozszerzenie sojuszu z Francją o przypadek ofensywny byłby zaprzepaszczeniem ocieplenia, jakie miało miejsce w stosunkach Berlin-Warszawa w ciągu ostatnich dwóch lat. Niemniej jednak Polska wielokrotnie zapewniała Quai d'Orsay, że w wypadku agresji niemieckiej bez najmniejszego wahania zrealizuje postanowienia sojuszu wojskowego. Ponadto przewaga materiałowa, jaką dysponowała Francja, w zupełności wystarczała do podjęcia samodzielnej interwencji.
Uzależnienie stanowiska od działań podejmowanych przez Warszawę było objawem charakterystycznej w latach 30. dla Francji niechęci do samodzielnego podejmowania decyzji. Dlatego od 1936 roku widać wyraźne podporządkowanie się Paryża dyplomacji brytyjskiej. Dla Polski miało to niepożądane skutki, gdyż Londyn przez długi czas działał na korzyść Berlina, gotów uznawać niemieckie żądania wobec korytarza czy Gdańska za słuszne. O tym nurcie w polityce kolejnych rządów JKM świadczyć może deklaracja sir Nevile'a Hendersona, który w kwietniu 1937 roku został akredytowany jako ambasador w Berlinie:
Niemcy pod władzą Hitlera podejmują na nowo politykę Bismarcka, który dążył do aneksji wszystkich zamieszkałych przez ludność pochodzenia niemieckiego krajów europejskich, jak Austria, Czechosłowacja i inne kraje... Niemcy muszą objąć zwierzchnictwo nad strefą Dunaju i Bałkanów, a to oznacza dominację Niemiec w Europie. Anglia wraz ze swym imperium i wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi będzie panowała na morzu. Anglia i Niemcy powinny nawiązać ścisłe stosunki w dziedzinie gospodarczej i politycznej i decydować o losach świata. Francja już się przeżyła i nie warto jej podtrzymywać .
Odtąd stery w polityce Zachodu wobec Niemiec objęła Wielka Brytania. Jej kierunek będzie się wahał od prób załagodzenia do przeciwstawienia się dominacji Niemiec w Europie Środkowej, Wschodniej i na Bałkanach.
Appeasement : do kryzysu monachijskiego
Lata 1937–38 są najczęściej przedstawiane jako czas próby zaspokojenia ambicji Hitlera tak, by nie naruszyć najważniejszych interesów Francji i Wielkiej Brytanii. Rezultatem takiej polityki był smutny koniec najwierniejszego sojusznika Francji na Wschodzie – Czechosłowacji, a także czas, który Zachód zmarnował, pozwalając Rzeszy na intensywne zbrojenia. Osobą odpowiedzialną za tę politykę był sir Neville Chamberlain, premier rządu JKM.
Niemcy wykorzystały dwa lata ugodowej polityki Zachodu. W Nadrenii powstawały umocnienia linii Zygfryda, zabezpieczenie przed francuskim atakiem zza Renu. Faszystowskie Włochy wchodziły w strefę wpływów niemieckich. 12 marca 1938 r. nastąpił anszlus Austrii. Wielka Brytania już w 1937 roku dawała wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie ingerować w zmiany terytorialne w Europie Środkowej, jeśli tylko będą one przeprowadzane pokojowo. Mając przyzwolenie ze strony Zachodu, Hitler rozpoczął budowę koalicji, która miała pozwolić mu na zneutralizowanie przewagi Francji i Wielkiej Brytanii.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Jakie miejsce w planach Hitlera zajmowała Polska? Niebagatelne, jako największy kraj rejonu, wobec którego najpierw miała skierować się niemiecka ekspansja. Polska znajdowała się między Niemcami a Związkiem Radzieckim, a dzięki pozytywnym relacjom na linii Warszawa-Berlin, o jakie dbał Beck, Hitler mógł się spodziewać, że uda mu się wciągnąć ją do sojuszu przeciw Związkowi Radzieckiemu. Wystarczyła w zasadzie życzliwa neutralność oraz rozlokowanie polskich dywizji na granicy z ZSRR, aby Niemcy miały dostatecznie dużo czasu, by pokonać Francję. Wojny na dwa fronty, której Niemcy bały się od czasów klęski w I wojnie światowej, można by w ten sposób łatwo uniknąć. Jednocześnie włączenie do Niemiec Austrii, sudeckiej części Czechosłowacji, uzależnienie Węgier, Włoch i Rumunii pozwalało Niemcom uzyskać dostęp do potrzebnych surowców oraz zrównoważyć przewagę potencjału przemysłowego, jaką dysponowały Francja i Wielka Brytania. Polska – w planach Hitlera nie niepokojona gdzieś do 1943 roku – ma stanowić bufor uniemożliwiający włączenie się ZSRR do wojny z Niemcami.
W styczniu 1938 roku Beck złożył wizytę w Berlinie. W rozmowach z Göringiem wyraził brak zainteresowania sprawą wcielenia Austrii do Rzeszy. Zgodnie z planami Becka ekspansja niemiecka zdawała się skręcać na południowy-wschód, omijając Polskę. Jednocześnie, naśladując niemiecką politykę, Beck uciekł się do ultimatum wobec władz litewskich (17 III 1938), żądając nawiązania stosunków dyplomatycznych. Ponieważ żądanie nie było duże, a Litwa nie mogła liczyć na poparcie żadnego liczącego się kraju, Warszawa zwyciężyła, narzucając sąsiadowi swoją wolę. Był to kolejny wyraz „niezależności” w polityce Becka, niemniej jednak ujemną stroną całego przedsięwzięcia było rosnące na Zachodzie przekonanie, że Polska działa w porozumieniu z Niemcami. Beck był jednak pewny, że utrzymywanie iluzji współpracy z Niemcami może działać na korzyść Warszawy. Kontynuował tę politykę w czasie kryzysu czechosłowackiego, wywołując kolejne kontrowersje i posądzenia o udział w rozbiorze tego kraju, jednak w marcu 1939 roku mógł zebrać owoce swoich działań.
21 września Polska wystosowała do Czechosłowacji oficjalne pismo, w którym zażądała zwrotu Śląska Cieszyńskiego. Beck, wiedząc o niemieckich roszczeniach wobec Pragi, uznał, że Polska może wyciągnąć korzyści z klęski państwa, w którego trwałość ani on, ani Piłsudski nie wierzyli. Jednocześnie w związku z żądaniami Budapesztu pojawiła się możliwość utworzenia wspólnej granicy polsko-węgierskiej. Biorąc pod uwagę tradycyjnie przyjacielskie relacje obu krajów, Polska stała się rzecznikiem przyznania Węgrom Rusi Zakarpackiej.
29 i 30 września w Monachium los Czechosłowacji został przesądzony. Wymuszono na Pradze przyjęcie żądań niemieckich, jednocześnie rozstrzygnięcie spraw polskich i węgierskich zostało w traktacie pominięte. Ponadto Polska nie wzięła czynnego udziału w rozmowach, co oznaczało, że ani Francja, ani Niemcy nie uznawały jej roli w kształtowaniu polityki w regionie. Ustalenia monachijskie były niewątpliwie ciosem dla koncepcji Becka. Chcąc zachować twarz, Polska decyduje się na kolejny krok: 30 IX wystosowane zostaje 12-godzinne ultimatum wobec Pragi, zawierające żądanie zwrotu Cieszyna. Jednocześnie na granicy zmobilizowano znaczne siły wojskowe, mające zająć sporne terytorium siłą w razie odmowy. Praga, nie mogąc liczyć na żadnego sprzymierzeńca, ugina się pod presją.
Jednak polityka oscylowania między Niemcami a Zachodem zdaje się nie odnosić skutku – Polsce grozi osamotnienie w konfrontacji z Niemcami. Zachód nie jest pewien, czy może liczyć na poparcie Polski. Ambasador francuski w Warszawie, Leon Nöel sugeruje wręcz Quai d'Orsay wycofanie się z sojuszu wojskowego z Polską.
Niemieckie żądania i konieczność rewizji polskiej polityki: październik 1938 – marzec 1939 roku
Beck szukał szansy na pogodzenie polityki równowagi i niezależności z nową, groźną sytuacją międzynarodową, próbując stanąć na czele sojuszu z Węgrami i Rumunią.
Polska ponadto miała nadzieję na oddzielenie od Czechosłowacji Rusi Zakarpackiej i wcielenia jej do Węgier. Forsując tę politykę, Polacy przeoczyli niemieckie wpływy polityczne i ekonomiczne w tym rejonie. Beck w dalszym ciągu wierzył, że Polska posiada w tej części Europy znaczenie, które zmotywuje rządy Węgier i Rumunii do podporządkowania się polskiemu przewodnictwu i usunie niemieckie zastrzeżenia dla planów Warszawy .
Niestety, przyznanie Węgrom Rusi Zakarpackiej leżało już raczej w gestii Berlina, a Rumunia znajdowała się wówczas pod silnym wpływem Niemiec. Ponadto niecały miesiąc po ultimatum wobec Czechosłowacji relacje Berlina i Warszawy wkroczyły w decydującą fazę. Jak dotąd, zarówno w sprawie Nadrenii, jak i anszlusu, Auswärtiges Amt nie poruszało spornych kwestii Gdańska oraz korytarza łączącego Brandenburgię i Prusy Wschodnie. 24 X 1938 roku ambasador polski w Berlinie, Józef Lipski spotkał się w Berchtesgaden z Joachimem von Ribbentropem, który zastąpił von Neuratha na stanowisku szefa niemieckiej dyplomacji. Ta rozmowa miała przygotować spotkania ministrów obu krajów w celu rozwiązania ewentualnych konfliktów. Lipski podniósł kwestię Rusi Zakarpackiej, Ribbentrop natomiast przedstawił plan całościowego rozwiązania kwestii spornych. Było to osiem punktów, które de facto precyzowały niemieckie żądania wobec Polski. Najważniejsze były te dotyczące Gdańska i korytarza, a także przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Dla polityki Becka był to zasadniczy cios. Polski dyplomata stanął przed trudnym wyborem – odrzucenie żądań mogło doprowadzić do samotnej konfrontacji Polski i Niemiec, ich zaakceptowanie – do podporządkowania się polityce Niemiec i jawnej klęski koncepcji równowagi sił. Beck słusznie przewidział, że ekspansja Niemiec skieruje się głównie na Bałkany, przeoczył jednak moment, kiedy skręciła na północ. Wtedy – jak sugeruje Leszek Moczulski – minister w zasadzie powinien był się podać do dymisji. Miał tylko jedną alternatywę – spróbować zmienić kształt polskiej polityki, zaryzykować i wyprowadzić kraj z trudnej sytuacji. Beck podjął tę grę.
19 września Polska odrzuciła żądania Niemiec. Aneksja Wolnego Miasta Gdańska przez Rzeszę nie mogła pozostać bez odpowiedzi ze strony Warszawy, a szef polskiej dyplomacji postanowił wykorzystać jeszcze jednego gracza na europejskiej arenie – Moskwę. Wykorzystać choćby bez jej zgody. Tymczasem, chcąc móc zagrać kartą współpracy z Niemcami, nie podał żądań Ribbentropa do publicznej wiadomości.
Stosunki Polski ze Związkiem Radzieckim były chłodne, choć pakt o nieagresji z 1932 roku gwarantował, że nie popsują się zbyt gwałtownie. Jesienią 1938 roku, rozumiejąc, że głównym wrogiem Hitlera jest nie Polska, a Rosja, Beck postanowił znacznie ocieplić stosunki ze wschodnim sąsiadem, jednocześnie nie podejmując w stosunku do niego żadnych ważnych zobowiązań. W listopadzie podpisano wstępne porozumienie potwierdzające pakt o nieagresji i będące wstępem do rozmów handlowych. W lutym 1939 r. – kolejne, owocujące szerzej zakrojoną współpracą.
Beck nie ogranicza gry do rosyjskiej karty. Podejmuje trudną rozgrywkę, mającą na celu zmontowanie koalicji, która nolens volens zmusi Niemcy do złagodzenia stanowiska. Nie ujawniając żądań Ribbentropa, potęguje zaniepokojenie Londynu – silne już po ultimatum wobec Czechosłowacji – że Polska może stać się niemieckim satelitą i poważnie naruszyć korzystną dla Zjednoczonego Królestwa równowagę sił. Ponadto Włochy, które ciążą ku współpracy z Niemcami, nie są jeszcze gotowe do wojny – naciski Mussoliniego na Hitlera, aby zaczekać z eskalacją konfliktu, mogą dać potrzebny Beckowi czas.
Lipski, doręczając Ribbentropowi polską odpowiedź na jego żądania, również próbuje grać na czas. Kwestię gdańską Warszawa jest skłonna negocjować, natomiast najważniejszy punkt – o przystąpieniu do paktu antykominternowskiego – nie zostaje nawet poruszony.
Reakcją Hitlera na pozorne zbliżenie Polski i ZSRR jest zdecydowane odrzucenie polskich planów dotyczących Rusi Zakarpackiej. Nieoficjalnie wydaje on także rozkaz przygotowania kolejnego „faktu dokonanego” – zbrojnego zajęcia Wolnego Miasta Gdańska.
W trakcie powrotu z wakacji na południu Francji w styczniu 1939 roku Beck nieoficjalnie spotkał się w Berchtesgaden z Hitlerem oraz Ribbentropem. Ten ostatni udał się 25 stycznia z oficjalną wizytą do Warszawy. W Paryżu – gdzie nie zdawano sobie sprawy z tego, jak daleko zaszły sprawy i spodziewano się raczej zacieśnienia współpracy Berlina i Warszawy – obie te wizyty wzbudziły głęboki niepokój. Spotkania te utrzymane w pozornie ciepłej atmosferze nie doprowadziły do uładzenia sporów. Polscy wojskowi znacznie przyspieszyli prace nad strategicznym planem obrony przed niemiecką inwazją.
Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.2”:
Idy marcowe
Pozorny spokój trwał do marca 1939 roku. Londyn, korzystając z czasu, który zyskał dzięki polityce appeasementu kontynuuje gwałtowne zbrojenia. Jednocześnie rośnie obawa, że pozornie dobre relacje Rzeczypospolitej i Rzeszy doprowadzą do tak upragnionej przez Hendersona dominacji Niemiec na kontynencie. Po Monachium jednak taka wizja nie budziła już w Foreign Office (brytyjskim ministerstwie spraw zagranicznych) żadnego entuzjazmu. Chamberlain, oskarżany wielokrotnie o nieudolność, był politykiem na tyle trzeźwym, by wykorzystać czas, jaki Niemcy zużyły na zabezpieczanie swoich tyłów.
Polityka brytyjska była tradycyjnie proniemiecka. Już podczas wersalskich negocjacji polska delegacja brutalnie przekonała się o gotowości przyznania Niemcom szerokich profitów w Europie Środkowej, aby uczynić je skuteczną przeciwwagą dla Francji. Niestety, po traktacie monachijskim jasne było, że nie Paryż, a Berlin dąży do zaburzenia równowagi w Europie. Utraciwszy Austrię i wierną Francji Czechosłowację Londyn nie pragnął, aby i Polska znalazła się w strefie wpływów Niemiec. Ponadto niepokojące było dla Londynu zainteresowanie, z jakim Berlin spoglądał na Rumunię i jej złoża ropy naftowej.
Katalizatorem brytyjskich działań jest interwencja zbrojna Niemiec w kadłubowej już Czechosłowacji. 9 marca Czesi zajmują Bratysławę, kończąc wewnętrzny konflikt ze Słowakami. Berlin uznaje to za dobry pretekst i Wehrmacht wkracza do Czechosłowacji. 10 marca 1939 r. w przemówieniu w Moskwie Stalin dystansuje się od wszelkiej współpracy z Francją i Wielką Brytanią przeciw Niemcom. Polityka Hitlera, zmierzająca do uniknięcia wojny na dwa fronty, zdaje się przynosić efekty. 17 marca Chamberlain zdecydowanie potępił niemieckie działania i obiecał stanowczo się im przeciwstawić. Wielka Brytania postanowiła uformować koalicję antyniemiecką, w skład której weszłyby obok niej Francja, Polska i ZSRR. Jednocześnie rozpoczęto sondowanie Moskwy i Warszawy, czy gotowe są dać gwarancje Rumunii. Motywy odmowy w przypadku Związku Radzieckiego są jasne – Stalin zamierzał wyciągnąć jak największe korzyści z wojny, w której nie miał zamiaru brać udziału. Beck również odmówił, podejmując pewne ryzyko.
21 marca 1938 r. Ribbentrop wezwał polskiego ambasadora i zażądał natychmiastowej odpowiedzi na październikowe żądania. Mimo to Beck odrzucał brytyjskie propozycje układów obronnych z udziałem Związku Radzieckiego. Ryzykując zupełne osamotnienie, Beck próbował uzyskać od Brytyjczyków daleko idące poparcie. 23 marca Niemcy decydują się na kolejny fakt dokonany – wymuszenie na Litwie wyrzeczenia się Memla (Kłajpedy). Tego samego dnia Rumunia ulega żądaniom Berlina, uzależniając krajowy przemysł od Niemiec.
Wtedy Beck przedstawia swoje propozycje. Raczyński – ambasador Polski w Londynie – spotyka się z lordem Halifaxem, szefem Foreign Office i proponuje tajną umowę, rozszerzającą polsko-francuski sojusz z 1920 roku do trójporozumienia z Brytyjczykami. 26 marca Lipski przekazuje odpowiedź na niemieckie żądania – choć przyjazna w tonie, jest de facto odmową na wszystkie postawione warunki. Jednocześnie Polska zaznacza, że zbrojna interwencja w Gdańsku zostanie uznana za casus belli. W dalszym ciągu niemieckie żądania nie zostają podane do publicznej wiadomości.
Napięcia, które spowodowały działania polskiego ministra na tle kolejnych szaleńczych posunięć Hitlera, zaowocowały. Zaniepokojony, że w ślady Litwy i Rumunii pójdzie Warszawa, Chamberlain przekonuje gabinet do zadeklarowania daleko idącej pomocy Polsce, dopóki nie zostanie podpisane porozumienie, regulujące wspólną politykę obronną w Europie. Choć to sprzeczne z zasadami brytyjskiej dyplomacji, Foreign Office decyduje się na podpisanie zobowiązań in blanco – cokolwiek Polska uzna za stosowne, Wielka Brytania okaże jej w tym pełne poparcie:
W wypadku jakiejkolwiek akcji, która by wyraźnie zagrażała niepodległości Polski i której rząd polski uznałby za konieczne przeciwstawić się swymi narodowymi siłami – rząd JKM będzie uważał, że jest zobowiązany do niezwłocznego okazania rządowi polskiemu całkowitego poparcia, jakiego będzie w stanie mu udzielić .
Deklarację brytyjską natychmiast potwierdziło Quai d'Orsay, oddając kierownictwo w polityce zagranicznej Wielkiej Brytanii. Gwarancje, jakich Chamberlain udzielił Polsce 31 III 1939 roku to największy sukces dyplomacji Becka. 5 V 1939 roku Beck mógł spokojnie ujawnić niemieckie żądania w słynnym przemówieniu w Sejmie.
Epilog – podsumowanie polityki Becka i prolog wrześniowej burzy
Sukces dyplomacji Becka wydaje się oczywisty. Zaangażowanie dwóch najsilniejszych państw Zachodu do obrony Rzeczypospolitej przed Niemcami powinno zniechęcić potencjalnego agresora. A jeśli nie – doprowadzić do jego pokonania.
Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego tak daleko posunięte deklaracje nie zapobiegły wybuchowi wojny? Czy w ówczesnej sytuacji Beck miał dostateczne pole manewru, aby ocalić Polskę?
Przyjęcie niemieckich żądań, czy to w 1938 r., czy też rok później, nie było dobrym wyjściem dla Polski. Krytykując błędy Becka, należy zwrócić uwagę, że nigdy nie brał on takiej ewentualności pod uwagę. Być może sanacyjna władza przeceniała siłę dyplomatyczną i militarną II RP, jednak w kołach rządzących dominował pogląd o unikaniu zależności od Berlina. Hitler nie potrzebował walczyć z Polską przed pokonaniem Zachodu – zdecydował się na ten krok, dopiero gdy przekonał się, że bez tego nie uniknie wojny na dwa fronty. Okres od marca do września 1939 roku to nieudane próby odizolowania Polski i przekonania Zachodu, że nie warto wywiązywać się z podjętych zobowiązań.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Rząd JKM za pośrednictwem bardzo przyjaznego Niemcom ambasadora Hendersona słał komunikaty o pełnej gotowości do współpracy z Niemcami, lecz podkreślając jednocześnie konieczność wyrzeczenia się agresji militarnej i pokojowego rozwiązania kwestii granic i Gdańska, dawał do zrozumienia, że do takiej izolacji nie dopuści. W sierpniu 1939 roku Hitler zagrał więc kartą, której nikt się w jego talii nie spodziewał – porozumieniem z ZSRR, które zaowocowało wizytą Joachima von Ribbentropa w Moskwie 23 sierpnia 1939 roku.
Niewątpliwie słuszne argumenty przywołuje Anita Prażmowska, podkreślając, że gwarancje brytyjskie z marca 1939 roku nie były celem samym w sobie. Beck nie spodziewał się, że Londyn zakończy za niego negocjacje. Liczył, że datę wybuchu wojny da się przesunąć, dając Polsce czas na zrealizowanie zagranicznych kredytów wojskowych i uruchamianie kolejnych zakładów zbrojeniowych:
Z perspektywy czasu trudno ocenić, w jakim stopniu Polacy w dalszym ciągu wierzyli, że mają pole manewru. Kurczowo trzymali się myśli, że nawet jeśli nie można uniknąć ostatecznego niemieckiego ataku, można odwlekać go w czasie.
Dlatego zgodnie z intencją polskiego ministra otrzymanie gwarancji brytyjskich było przede wszystkim wzmocnieniem pozycji negocjacyjnej Polski, które umożliwiało zyskanie niezbędnego czasu. Historia pokazała, że nieprawdopodobne porozumienie nazistów i komunistów udaremniło plany Becka. Ponadto do końca lata obie strony piętrzyły trudności przy opracowaniu wspólnego planu działań i określeniu materialnej pomocy Zachodu dla Polski. Nic nie zmieni też faktu, że ustalona przez sojuszników kontrofensywa francuska w drugim tygodniu wojny nie nastąpiła. Po marcu 1939 roku decydujący głos w sprawie przyszłości Europy miały Niemcy i ZSRR. Związkowi Radzieckiemu zależało na wykrwawieniu się przeciwników, więc skutecznie torpedował antyniemieckie koalicje. Jednak próbom ocalenia Polski przed niemieckim i sowieckim zagrożeniem nie można odmówić ani determinacji, ani pomysłowości, ani głębokiego patriotyzmu i odwagi.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Bibliografia
W opisie wydarzeń do 1938 r. podstawową lekturą była dla mnie pozycja Jana Karskiego, na której opieram też informacje faktograficzne. Daty wydarzeń X'38–III'39 opieram na badaniach Leszka Moczulskiego.
- Batowski Henryk, Między dwiema wojnami: 1919–39. Zarys historii dyplomatycznej, Kraków 2001.
- Churchill Winston, Memoirs of the Second World War. Book I: Milestones to Disaster, Boston 1987.
- Karski Jan, Wielkie mocarstwa wobec Polski, 1919–1945, Warszawa 1992.
- Moczulski Leszek, Wojna polska, Warszawa 1990.
- Prażmowska Anita, Poland's Foreign Policy: September 1938 – September 1939, „The Historical Journal”, vol. 29, nr 4 (grudzień 1986), str. 853–873.
- Sakwa George, The Franco-Polish Alliance and the Remilitarization of the Rhineland, „The Historical Journal”, vol. 16, nr 1 (marzec, 1973), s. 125–146.
Za pomoc w poszukiwaniach bibliograficznych autor dziękuje p. Adamowi Błaszczykowi.
Tekst zredagowała: Bożena Pierga