„Dym. Powszechna historia palenia” – recenzja i ocena
Wbrew dość wymownej okładce, „Dym” nie jest historią papierosów czy ich konkretnych marek. Nie ogranicza się też jedynie ani do palenia tytoniu ani do ujęcia stricte historycznego. To raczej zbiór 34 esejów, każdy innego autorstwa, opisujących formy i praktyki palenia chyba wszystkiego, co spalić można, na szeroko rozumianym podłożu kulturowym, z naciskiem na stulecia XIX i XX oraz czasy współczesne. Bardziej właściwe byłoby więc, jak sądzę, zaliczenie tej książki do literatury kulturoznawczej, niż historycznej. Mamy w niej bowiem szczegółowe opisy kultury palenia w Japonii, Afryce, Iranie czy Kazachstanie, filmoznawcze analizy zastosowania papierosa jako rekwizytu czy też psychologiczne uwarunkowania palenia. Na całej tej płaszczyźnie historia została potraktowana dość marginalnie, raczej jako wstęp, niż treść rozważań. Nie stanowi to oczywiście wady książki i nie umniejsza jej wartości jako publikacji polularnonaukowej, aczkolwiek obawiam się, że czytelnicy kupujący tę książkę po przeczytaniu opisu z tyłu okładki albo, co gorsza, znając sam tytuł („powszechna HISTORIA palenia”) mogą się czuć nieco rozczarowani. Na szczęście eseje w przeważającej większości się bronią i stanowią pasjonującą lekturę.
Z czego ten dym?
Równie zdawkowo autorzy potraktowali kwestię samych papierosów. Praktycznie żaden z esejów w całości nie mówi tylko o nich, a ich historię trzeba wyłapywać po zdaniu z każdej z prac, by samodzielnie ułożyć zagadnienie choć trochę chronologicznie. I mimo że po lekturze potrafimy wymienić firmy produkujące cygara na świecie czy marki współczesnych kazachstańskich papierosów, i mimo że wiemy już, co to kiseru czy kreteki, to chyba podstawową wiedzę typu: Pall Mall to pierwsza marka papierosów, która wprowadziła filtr w swoich produktach w 1940 roku, musimy raczej zdobywać pokątnymi metodami, niż z pracy redagowanej przez S. L. Gilmana i Z. Xun.
Autorzy skupili się w większości na bardzo wąskich zagadnieniach w ramach swoich specjalizacji. Wśród nich, prócz historyków, znaleźli się antropolodzy, psycholodzy, profesorowie literatury czy nawet „zwyczajni” pasjonaci palenia. To grono sprawia, że eseje zachwycają swoją różnorodnością, dotykają setek płaszczyzn, i choć wiele informacji dubluje się (trzy pozornie odrębne eseje o Japonii, i we wszystkich trzech omawiane kiseru – charakterystyczna fajka), to zebranie ich w jedną publikację pozwala zapoznać się z bardzo obszerną tematyką, do której przeciętnemu człowiekowi ciężko byłoby dotrzeć samodzielnie. Można więc „Dym” potraktować jako wstępną pożywkę dla zainteresowań badawczych, i chociaż bibliografia to tylko wybór i chociaż tylko anglojęzyczna, wydaje mi się, że książka ta bardzo poszerza horyzonty myślowe i płaszczyznę potencjalnych zainteresowań. Stanowi niejako kompendium wiedzy niezbyt powszechnej (jak np. fakt, że kokaina przez minimum dwadzieścia lat do 1903 r. stanowiła podstawowy składnik Coca-Coli), przy okazji prostujące wiele z mitów krążących wśród palaczy (jak np. ten o papierosach Lucky Strike: plotka głosi, że ich nazwa jest związana z wojną w Wietnamie, podczas której żołnierze palili papierosy tej marki, a jeden na kilkadziesiąc/kilkaset zawierał zamiast tytoniu marihuanę; tymczasem Wstęp autorstwa Gilmana mówi o Lucky Strike jako papierosach z lat 30. XX wieku lansowanych jako „damskie” – ich kampania reklamowa miała zachęcić kobiety do palenia). I chociaż wąskie zagadnienia tematyczne typu: Medycyna ajurwedyjska w Indiach (polegająca na leczeniu dymem), Uprzedmiotowienie Afroamerykanów w XIX-wiecznej sztuce tytoniowej (esej prezentujący i omawiający rysunki Murzynów na etykietach cygar) czy Palenie w operze, nie zawsze są równie zajmującą lekturą (kwestia osobistych zainteresowań), jednakże ich raczej mała objętość i bardzo przystępny język (w żadnym wypadku hermetyczny, raczej popularyzatorski) sprawiają, że eseje bardziej się chłonie, niż omija.
Od lekarstwa po truciznę...
Olbrzymim plusem „Dymu” jest fakt, że zarówno autorom, jak i redakcji, udało się zachować obiektywność względem palenia – bądź co bądź nałogu, od kilkunastu lat dość intensywnie piętnowanego społecznie (choć już w XIX wieku zakładano ligii antynikotynowe). Żaden z esejów ani nie wychwala, ani nie neguje palenia – brak tendencyjności godny podziwu. I chociaż niemal w każdym z nich znajdują się uwagi na temat obecnej wiedzy medycznej i jej ewolucji – od palenie jako lekarstwo na tysiące dolegliwości do palenie szkodzi zdrowiu – autorzy stoją na stanowisku skrajnego obiektywizmu.
Palić gdzie, co i jak? Kilka słów o strukturze treści
Wypada wspomnieć także w kilku słowach o układzie książki. Otóż, jest on dość... niezrozumiały. Cztery duże działy (Palenie w historii i kulturze, Palenie w literaturze i sztuce, Palenie, płeć i etniczność oraz Palenie: „palący temat”), z których każdy zakończony jest wkładką z fotografiami powiązanymi tematycznie (Palenie a życie towarzyskie, Palenie a sztuka, Narodowość i płeć oraz Palenie i reklama). Wspomniane trzy eseje o Japonii poprzedzielane rozprawkami o Chinach i o paleniu opium, ciąg esejów o paleniu w poszczególnych rejonach świata przerywany rozprawkami o paleniu w kulturze jazzu czy paleniu w życiu towarzyskim – tego typu układ wydaje się nie być zbyt trafionym. W pewnym momencie nasuwa się więc myśl, czy redaktorzy nie zebrali po prostu razem istniejących prac z danej tematyki, układając i komponując je ze sobą wręcz „na siłę”.
Imponująca natomiast liczba fotografii i reprodukcji – ponad 300 na 360 stronach – sprawiają, że „Dym” przybiera postać mini albumu. Dodatkowo duży format zbliżony do A4, twarda oprawa, obwoluta i kredowy papier powodują, że jest to potencjalnie idealny prezent dla palacza-intelektualisty. Za takie ładne wydania jednak i ładnie się płaci – 76 zł to mimo wszystko dość drogo za książkę, którą czyta się z zapartym tchem kilka wieczorów, a potem już tylko sięga wybiórczo do kilku esejów. Chociaż... ten czarny grzbiet na półce z książkami wygląda dość intrygująco.
Myślę że „Dym”, choć z założenia kierowany do szerokiego grona odbiorców, nikomu nie przypadnie do gustu tak bardzo, jak właśnie palaczom. Chyba nikt, kto nigdy nie miał do czynienia z tą używką nie zrozumie, jak można z palenia uczynić styl życia, jak można opiewać je w literaturze (Lady Nikotyna) i sztuce, wreszcie, jak można palić wiedząc, jakie to ryzykowne. Po prostu, obawiam się, że niektóre treści mogą wydać się niezbyt zrozumiałe, a język zbyt patetyczny. Mnie osobiście, gorliwą palaczkę, książka zafascynowała. Innym proponuję zaryzykować.
Zredagował: Kamil Janicki