Dlaczego Niemcy nie mogły wygrać z ZSRR?
Kiedy 10 maja 1940 roku Wehrmacht rozpoczynał ofensywę na Zachodzie, nie istniała ani strategia blitzkriegu ani nawet jej operacyjny wariant. Koncepcja blitzkriegu, w takich ramach jak ten obserwowany na Bałkanach a potem w ZSRR, była efektem tamtego zwycięstwa a nie jego przyczyną. Odrzucając wszelkie racjonalne przesłanki, 22 czerwca 1941 roku rozpoczęła się inwazja na Związek Radziecki, która prawie cztery lata później zakończyła się bezwarunkową kapitulacją w zniszczonym Berlinie. Gdy Niemcy zaatakowały Francję, dokonały wielkiego skoku jakościowego, licząc od momentu pokonania Polski. Czas dziewięciu miesięcy tzw. dziwnej wojny został wykorzystany bardzo dobrze. Wielki sukces Fall Gelb zaciemnił znacznie szerszy obraz i pchnął Berlin do wojny, której III Rzesza nie mogła wygrać. Biorąc pod uwagę potencjał gospodarczy ZSRR, nawet najlepsze rozwiązania operacyjne, na których Führer i jego dowódcy skupili się w przygotowaniach, nie były w stanie przechylić szali zwycięstwa na ich stronę. Tak jak 80 lat wcześniej znacznie lepsze militarnie stany Południa uległy potężniejszej gospodarczo Północy podczas wojny secesyjnej, tak i tu Niemcy musieli uznać wyższość Sowietów. W tym ujęciu blitzkrieg, z całą swoją tajemniczością, grozą i nowoczesnością był – jak dobrze to ujął Karl-Heinz Frieser – niczym więcej niż anachronizmem.
Jak to się stało, że wizji tej uległo tak wielu znakomitych dowódców polowych i sztabowych? Dlaczego w odróżnieniu od przygotowań do walki z Francją, nikt nie próbował zniechęcić Hitlera do tego ataku? W jaki sposób wytłumaczyć tę zbiorową utratę racjonalnego spojrzenia?
Mit Sedanu
Kładący podwaliny pod pierwsze sukcesy Wehrmachtu, organizujący Reichswehrę generał Hans von Seeckt twierdził, że nie ma większego przekleństwa w niemieckiej wojskowości niż Kanny. Przywiązanie do znakomitej wiktorii Hannibala podczas drugiej wojny punickiej i usilne przeszczepienie jej na łono armii niemieckiej, było jego zdaniem przyczyną niepowodzenia podczas I wojny światowej i przygotowań do niej. Frieser słusznie skonstatował, iż zwycięstwo pod Kannami tak zaślepiło niemieckich sztabowców, że tracili z oczu cały rezultat wojen Kartaginy z Rzymem. A ten jak wiadomo korzystny był dla Cesarstwa, spychając ostatecznie Kartagińczyków w historyczny niebyt.
Dla planistów pracujących przy operacji „Barbarossa” takim magicznym słowem był Sedan. Miejsce wiktorii sztuki operacyjnej z roku 1870 i 70 lat później. Ignorując przesłania Clausewitza, który ostrzegał przed szukaniem rozstrzygnięć w jednej, walnej bitwie, szykowali oni coś na kształt kanneńskiej wiktorii, tyle że powiększonej do monstrualnych rozmiarów. Zaraz po pierwszych sukcesach operacji „Barbarossa”, Hitler snuł wizję potężnego ataku, który przez Rosję, Turcję i Afrykę Północną miał zmiażdżyć serce brytyjskiego Imperium. Po trupie Związku Radzieckiego zamierzał wkroczyć do Persji i Indii. Z perspektywy czasu widać totalne oderwanie od rzeczywistości tych śmiałych planów. Przywódca III Rzeszy doszedł po wiosennych sukcesach z 1940 roku do wniosku, iż radziecki kolos ma gliniane nogi i legnie pod naporem Wehrmachtu w trzy do czterech miesięcy. Swoją wiarę przejawiał również w początku roku 1942 szykując ofensywę na południu ZSRR. Uważał, podobnie jak Stalin, że właśnie tam wojna miała się rozstrzygnąć i tegoż samego roku zakończyć.
Szybkie pokonanie Francji było nie tylko szokiem dla aliantów, ale również swoistym narkotykiem dla najwyższego dowództwa wojsk niemieckich. Gdy weźmie się pod lupę spory i wynikające z nich okrojenie koncepcji Mansteina (więcej na ten temat przeczytasz tu) w czasie przygotowań do ataku na Francję, planowanie starcia ze Związkiem Radzieckim wydaje się szaleństwem tworzonym przez Oberkommando des Heeres (OKH) w stanie totalnego odurzenia. Wspomniany Frieser słusznie zauważył, że we Francji blitzkrieg wykluł się za sprawą improwizacji. Sowietów chciano pokonać planując przeciwko nim Blitz od samego początku. Gdy po pokonaniu Polski niemieccy dowódcy zniechęcali Hitlera do ataku na zachodzie i snuli pesymistyczne wizje, po pobiciu Francji nagle uwierzyli, że Sowietów da się pokonać znacznie łatwiej. Podobnie jak zwolennicy planu Schlieffena ignorowali ostateczny wpływ bitwy pod Kannami na wynik całej wojny, tak i oni zupełnie pominęli trudy realizacji drugiej części planu pokonania Francuzów, czyli Fall Rot. Tam bijący się dzielnie Francuzi, zadawali Niemcom bardzo wysokie straty. Gdyby Niemcy, począwszy od 1939 roku, szykowaliby się do walki ze sprzymierzonymi licząc na szybkie zwycięstwo, nie starczyłoby im sił oraz środków na złamanie oporu przeciwników do końca.
Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
W drugiej części kampanii francuskiej, alianci wiedzieli już jak atakują Niemcy i jak należy z nimi walczyć. Przygotowanie do długotrwałej wojny niezwykle blisko własnego zaplecza logistycznego, pozwoliło przechylić szalę zwycięstwa na stronę Niemiec, nawet gdy alianci dostosowali się do odrodzonego po I wojnie światowej działania manewrowego przeciwników.
O krok od strategii blitzkriegu
Związek Radziecki mógł być przykładem zastosowania strategii blitzkriegu, gdyby takowa istniała. Został totalnie wyizolowany na arenie międzynarodowej. Społeczeństwo i gospodarka Niemiec przestawiły się na tory zbrojeń. Euforia sukcesu udzielała się większości narodu niemieckiego. Początkowe sukcesy militarne Wehrmachtu na froncie wschodnim przechodziły najśmielsze oczekiwania. Zabrakło jednak zgromadzenia wystarczającego potencjału pierwszego uderzenia. Niemcy dały sobie zbyt mało czasu, by przygotować odpowiednio potężne uderzenie, a zamiecione pod dywan problemy i rażące kwestie, na które przymykano oko podczas wcześniejszych kampanii, zaczęły dawać o sobie znać.
Kampanie zaplanowano na około 10 tygodni. Nie przewidziano walk późną jesienią i zimą. Logistyka sprawiała Niemcom trudności już podczas Fall Weiss i Fall Gelb, gdzie odległości od granic Rzeszy były niewielkie. Niezmierzone przestrzenie Związku Radzieckiego były trudne do wyobrażenia dla planistów, których zgodnie z niemiecką doktryną uczono prowadzić wojny krótkie i żwawe. Nawet w domenie wojsk pancernych, które w pierwszych latach wojny święciły największe triumfy, dysproporcja sił była uderzająca. 3500 niemieckich czołgów na 26 000 radzieckich. Takiej różnicy nie mogło zniwelować najlepsze wyszkolenie i najbardziej doskonałe wozy bojowe. Ten drugi aspekt zresztą nie zaistniał – radzieckie czołgi niejednokrotnie przewyższały siłą ognia czy pancerzem tanki niemieckie, podobnie jak wcześniej miało to miejsce z konstrukcjami francuskimi. Sprzymierzeni w 1940 roku mieli jednak mniej więcej tyle samo sił pancernych co Niemcy. Sowieci w momencie ataku, mieli ich ośmiokrotnie więcej! Mimo że III Rzesza skupiła się głównie na produkcji wozów pancernych, kosztem innych rodzajów broni, to ze względu na możliwości gospodarcze wyprodukowała przez cały okres wojny 25 000 czołgów. USA, Wielka Brytania i ZSRR w tym samym czasie wypuściły z hal produkcyjnych trudną do wyobrażenia liczbę ponad 200 000 tanków. Wehrmacht mógł zwyciężać bitwy, jednak przygotowany tak a nie inaczej, nie miał prawa wygrać tej wojny.
Tylko częściowo może tłumaczyć tą euforię prosta kalkulacja z poprzedniej wojny, gdzie udało się zmusić do pokoju Rosję (jednak nie podbić!), ale nie pokonano przedstawicieli zachodniej Ententy. Gdy Francja legła u stóp Hitlera, ten spodziewał się, że z ZSRR pójdzie równie łatwo. Niepowodzenia Sowietów w Finlandii również przyczyniały się do utrwalenia tego obrazu. Potem w przypływie szaleństwa, wśród wyjących tłumów, Führer wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym. W ten sposób ustawił Niemcy w jednoczesnym starciu z trzema najpotężniejszymi mocarstwami ówczesnego świata. Być może walcząc tylko z jednym z nich, po kilku latach przechylenie szali zwycięstwa na korzyść nazistów byłoby możliwe. Stanięcie w szranki z całą trójką naraz, stawiało III Rzeszę w niezwykle trudnym położeniu.
Stracona szansa?
W literaturze przedmiotu dotyczącej frontu wschodniego, wiele uwagi poświęca się absolutnie spektakularnym zwycięstwom oręża niemieckiego w pierwszej fazie operacji i snuje się rozważania, jak bardzo zwrot na południe, doprowadzający do największej w historii Niemiec zwycięskiej bitwy (kocioł pod Kijowem), zniweczył szanse na zdobycie Moskwy. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że już w sierpniu tego roku cała operacja zaczęła się sypać. Linie zaopatrzeniowe, rozciągnięto do granic możliwości. Czołówki pancerne znajdowały się 600-700 kilometrów od pozycji wyjściowych. Stan dróg i torów ZSRR niezwykle utrudniał pracę niemieckich logistyków. Nie doszacowano siły przeciwnika, myląc się w ocenie o... 160 dywizji! Niemcy nie prowadzili wojny z carską Rosją, gdzie niezadowolenie społeczne mogło przekształcić się w rewolucję. Nie prowadzili też wojny z państwem demokratycznym, które zagrożone zniszczeniem mienia i życia obywateli wywiesiłoby białą flagę. Prowadziło wojnę z bezwzględnym aparatem totalitarnym, który wymordował i uwięził przed agresją niemiecką miliony własnych obywateli. Cóż zmieniłoby zdobycie nawet tak prestiżowego celu jak Moskwa? Cóż dałaby śmierć samego Stalina?
Polecamy e-book Darii Czarneckiej – „Przewodnik po Polskim Państwie Podziemnym 1939-45”
Związek Radziecki był państwem równie wielkim co zindustrializowanym. Sprawność w przenosinach fabryk i zakładów za Ural była tego najlepszym dowodem. Sowieci mogli się cofać i cofać, jednak cały czas posiadali niezwykły atut w postaci bliskości własnego zaplecza logistycznego i produkcyjnego, a także nieprzebrane i niewyobrażalne z niemieckiego punktu widzenia zasoby ludzkie. Aparat partyjny i państwowy był tak ogromny i miał tak potężny wpływ na każdy aspekt życia swoich obywateli, iż odsunięcie od władzy Stalina niewiele by zmieniło. Partia nie oddałaby władzy, kontynuując walkę do Uralu, a nawet dalej. Niemcy natomiast nie mieliby łatwej możliwości skorzystania z potencjału zdobytych ziem. Potrzeba byłoby zapewne kilku lat, by zdyskontować te zdobycze, walcząc cały czas z ZSRR, Wielką Brytanią, a od grudnia również Stanami Zjednoczonymi.
Wnioski końcowe
Spoglądając z innej perspektywy wojna między komunizmem a faszyzmem była nieunikniona, podobnie jak konflikt z Imperium Brytyjskim a ostatecznie także z USA. Kiedy państwa te związały się w koalicji, planując doprowadzić ostatecznie do bezwarunkowej kapitulacji, Niemcy tym bardziej skupiały się na planowaniu i realizacji poszczególnych, coraz to mniejszych, choć nadal imponujących operacji.
Tak bardzo skoncentrowali się na walce operacyjnej, że kompletnie nie radzili sobie w ujęciu strategicznym. Kiedy atakowali Polskę po trzech dniach znaleźli się w stanie wojny z największymi potęgami kolonialnymi świata. Kiedy podbili Danię, Norwegię, Belgię, Holandię i Francję nie mieli żadnego pomysłu, jak skutecznie wyeliminować lub spacyfikować Wielką Brytanię. Kiedy ruszali na ZSRR nie zadawali sobie pytania o przyszłość. Jaki był plan po zdobyciu Moskwy, Leningradu czy Kijowa jeżeli przeciwnik nadal (podobnie jak Brytyjczycy) będzie kontynuował walkę? Największy atut Wehrmachtu, z całą jego tradycją i listą sukcesów, był zarazem jego przekleństwem. Niemcy „zawojowali się na śmierć”, która swój pocałunek złożyła razem z laurem zwycięstwa na polach Francji w roku 1940.
Zdaniem R. Citino, jednego ze znawców niemieckiej doktryny prowadzenia działań wojennych, nawet po niepowodzeniach na przedpolu Moskwy, na koniec 1941 roku Niemcy mieli jeszcze szansę na zmianę sytuacji strategicznej. Rozwój broni podwodnej mogącej realnie zagrozić łańcuchowi dostaw, mógł doprowadzić do zagłodzenia Wielkiej Brytanii, a także niezwykle utrudnić wsparcie USA. Zwiększenie produkcji broni przeciwlotniczej i nowych myśliwców mogłyby zniweczyć szansę na bombową ofensywę sprzymierzonych w latach późniejszych. Większy nacisk na konstrukcje umożliwiające bombardowania strategiczne, stworzyłby szansę na rażenie nawet mocno oddalonych ośrodków produkcyjnych za Uralem, a potencjalnie mógłby zagrozić także USA (rozważane przez Niemców zajęcie Azorów i Madery). Wzmożone prace nad bronią jądrową również mogły wyeliminować przynajmniej jednego z przeciwników, w sytuacji gdyby Londyn, czy któreś z amerykańskich miast legło w gruzach za sprawą jej użycia. Jednak wszystkie te działania wymagały czasu, obarczone były ryzykiem niepowodzenia i zakładały odebranie palmy pierwszeństwa wojskom lądowym. Po sukcesie we Francji i początkowym powodzeniu w ZSRR było to jednak niewyobrażalne.
Na polach Francji doszło do jednego z najbardziej spektakularnych zwycięstw w historii wojen. Również tam powstała legenda niezwyciężonego Wehrmachtu, w którą najbardziej uwierzyli sami Niemcy. Legenda ta omotała niemieckich przywódców, którzy ewidentnie nie docenili potencjału przyszłej ofiary. To zaburzenie percepcji miało ogromny wpływ na planowanie agresji i doprowadziło ostatecznie Wehrmacht do śmiertelnej zadyszki.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Bibliografia
Beevor A., Druga Wojna Światowa, Znak Horyzont, Kraków 2013.
Citino R.M., Zagłada Wehrmachtu. Kampanie 1942 roku, Napoleon V, Oświęcim 2014.
Citino R.M., Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 roku, Napoleon V, Oświęcim 2014.
Forczyk R., Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020.
Forczyk R., Fall Rot, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2022.
Frieser K., Legenda blitzkriegu, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2013.
redakcja: Jakub Jagodziński