„Diabeł wybrał się do Georgii” czyli Marsz Shermana do Morza

opublikowano: 2014-11-15, 13:00 — aktualizowano: 2020-11-15, 11:38
wolna licencja
W 1863 r. podczas obiadu dla wyższych oficerów federalnych, pewna lojalistka z Tennessee zapytała, czy wojna musi być taka okropna. Jeden z jej gości, rudowłosy miłośnik cygar, odpowiedział: „Droga Pani, wojna jest okrucieństwem. Ale im jest okrutniejsza, tym szybciej się skończy”.
reklama

Czytaj także drugą część artykułu

Był to gen. mjr William Tecumseh Sherman. W ciągu roku udowodnił, że nie rzucał słów na wiatr, o czym może świadczyć jego kampania grudniowa z 1864 r. w Georgii. Przejdzie ona do historii jako Marsz Shermana do Morza – symbol narodzin wojny totalnej. Ale czy słusznie?...

Chłopcy przynieście starą dobrą sygnałówkę, zaśpiewamy jeszcze jedną piosenkę…

(William Tecumseh Sherman, 1865 r.) William Tecumseh Sherman, 1865 r. (fot. Mathew Brady, obecnie w zbiorach National Archives)

2 września 1864 r. oddziały federalne wkroczyły do pospiesznie ewakuowanej przez konfederatów Atlanty. Długa kampania, która rozpoczęła się cztery miesiące wcześniej na północy Georgii, wreszcie się zakończyła i to w dodatku sukcesem. Jednak Sherman nie zrealizował podstawowego zadania – nie zniszczył konfederackiej Armii Tennessee. Jej dowódca, gen. por. John Bell Hood wyprowadził z rejonu miasta 31 tys. poturbowanych i zmęczonych żołnierzy, jednak dzięki powrotowi do służby chorych i rannych oraz ściągnięcia uzupełnień miał do dyspozycji ponad czterdzieści cztery tysiące wojaków.

A byli oni nie lada zagrożeniem. Choć okulałe szare zastępy wycofały się, aby lizać rany, to tak naprawdę przyczaiły się do nowego skoku. Koncepcja Hooda miała polegać na uderzeniu w kierunku północnym w Tennessee, przecięciu linii komunikacyjnych Shermana, zajęciu federalnych magazynów, odbudowie wojska o rekrutów z Tennessee i Kentucky następnie na zwrocie na wschód. Nowa Armia Tennessee miała na końcu pomóc rozstrzygnąć impas

w jaki wpadły oddziały Roberta Lee i Ulyssesa Granta w Wirginii.

Stali czytelnicy Histmaga pewnie pamiętają, że ten ambitny plan zakończył się katastrofą. Jednak jesienią 1864 r. wydawało się, że wojska Shermana będą miały duży problem

z doścignięciem konfederatów i zmuszeniem ich do bitwy. Dlatego też federalny dowódca musiał obmyślić inny plan – co też zrobił. Ale jego pomysł zaskoczył wszystkich – łącznie

z Grantem, nie wspominając już o prezydencie Abrahamie Lincolnie.

…Zróbmy to jak wtedy gdy, śpiewaliśmy ją na pięćdziesiąt tysięcy gardeł!...

Sherman spokojnie ocenił zagrożenie, jakie stwarzał Hood. Odesłał część wojsk na północ, żeby wzmocnić pilnującą tyłów Armię Cumberlandu George’a Thomasa. W połowie października rudowłosy Jankes był już zmęczony ciągłą zabawą w kotka i myszkę z Południowcami. Na wieść o marszu Hooda na północ stwierdził, że w razie czego dostarczę mu zaopatrzenia. (…) Pozwólmy mu iść na północ. Ja mam sprawy do załatwienia na Południu.

reklama

Czytaj także:

Jak stary Hood z jedną nogą pomaszerował do Tennessee

Wraz z nim sprawy do załatwienia na Południu miało ponad 60 tys. żołnierzy. Zadanie, jakie przed nimi stało, było niezwykłe – ich celem było dokonanie dewastacji Georgii, ale bardziej w sensie mentalnym niż dosłownym. Chodziło o złamanie morale mieszkańców Południa poprzez pokazanie im czym jest wojna – a ta zdaniem Shermana była „piekłem”. Zaś samo przejście unionistów przez Georgię miało zadać:

skuteczniejszy cios szansie na niepodległość Południa. Mogą znieść [tj. konfederaci – M.S.] utratę Richmond ale nie całej Georgii. Jeśli będziesz w stanie pobić Lee, a ja będę mógł dojść do Atlantyku, to myślę, że Wujek Abe da nam 20 dni urlopu, żebyśmy zobaczyli nasze dzieciaki.

Sposób zadania tego ciosu Sherman określił 9 XI 1864 r. Specjalnym Rozkazem Polowym

nr 120:

Kwatera Główna Wojskowego Okręgu Missisipi

W polu, Kingston, Georgia 1. W celu prowadzenia działań wojennych ta armia będzie podzielona na dwa skrzydła tj. Prawe Skrzydło pod dowództwem gen. mjr. O.O Howarda [Armia Rzeki Tennessee gen. mjr Olivera Ottisa Howarda – M.S.] składające się z korpusów armijnych XV i XVII oraz Lewe Skrzydło pod dowództwem gen. mjr. H.W. Slocuma [Armia Georgii gen. mjr. Henry’ego Warnera Slocuma – M.S.] składające się

z korpusów armijnych XIV i XX. 2. Jeśli będzie to możliwe, standardowo marsz będzie odbywał się czterema, równoległymi jak tylko to możliwe, drogami zbiegającymi się w punktach od tej chwili określanych w rozkazach. Kawaleria pod dowództwem gen. bryg. Kilpatricka [Dywizja Kawalerii gen. bryg. Hugh Judsona Kilpatricka – M.S.] będzie otrzymywać od głównodowodzącego specjalne rozkazy. 3. Nie będzie żadnych taborów armijnych, ale każdy korpus będzie posiadał własną kolumnę amunicyjną i zaopatrzeniową zorganizowaną w następujący sposób: każdy pułk powinien mieć jeden wóz i jeden ambulans, każda brygada, w zależności od ilości amunicji, odpowiednią liczbę wozów, w tym zaopatrzeniowych, i ambulansów. W razie niebezpieczeństwa każdy dowódca korpusu musi zmienić porządek marszowy swoich oddziałów, tak aby odciążyć swoje czołowe i tylnie brygady od wozów. Poszczególne kolumny będą rozpoczynać marsz standardowo o godz. 7 rano, przechodząc w ciągu dnia 15 mil [ok. 24-25 km – M.S.], chyba że zostaną wydane inne rozkazy. 4. Armia w czasie marszu będzie zbierać furaż na zajętym terenie. W tym celu każdy dowódca brygady ma zorganizować odpowiednio dużą grupę zaopatrzeniową pod dowództwem zaufanego oficera, która będzie zbierać w niewielkiej odległości od trasy przemarszu zboże wszelkiego rodzaju, mięso wszelkiego rodzaju, warzywa, mąkę i wszystko, co dowódca uzna za potrzebne, dbając przy tym o to, by w taborach znajdowały się zapasy na co najmniej dziesięć dni. Żołnierzom nie wolno wchodzić do budynków mieszkalnych ani przechodzić przez tereny posiadłości, ale podczas postoju lub biwakowania mają prawo zbierać rzepę, ziemniaki i inne warzywa oraz spędzać do obozu zwierzęta rzeźne. Regularne pododdziały furażujące winny być poinstruowane, że mogą zbierać zaopatrzenie w dowolnej odległości od trasy przemarszu. 5. Tylko dowódcy korpusów armijnych mogą decydować o niszczeniu młynów, odziarniarek bawełny, domów mieszkalnych, innych tego typu budowli, przy czym winni trzymać się generalnej zasady: w okolicach, gdzie armia nie jest niepokojona, zniszczenia takie nie powinny mieć miejsca; ale tam, gdzie partyzanci będą przeszkadzać nam w marszu, lub gdzie mieszkańcy będą palić mosty, rujnować drogi, lub w jakikolwiek inny sposób objawiać swoją wrogość, dowódcy winni nakazywać, a następnie dopilnowywać wykonania zniszczeń o wielkości i zasięgu

reklama

w stopniu proporcjonalnym do tych aktów wrogości. 6. Jeśli chodzi o konie, muły oraz wozy należące do mieszkańców, kawaleria i artyleria mogą zabierać bez ograniczeń, ale czyniąc różnicę pomiędzy bogatymi, którzy są zazwyczaj nastawieni do nas wrogo i biedakami (w tym robotnikami), którzy są wobec nas neutralni lub przyjaźni. Grupy furażujące również mogą zabierać muły

i konie w celu wymiany wyeksploatowanych zwierząt w zaprzęgach, lub w celu użycia ich jako zwierzęta juczne na użytek brygad i pułków. W każdym wypadku, grupy furażujące winny wystrzegać się używania pogróżek i grubiaństwa i mogą – jeśli oficer dowodzący uzna to za stosowne – wystawiać potwierdzenia faktu zajęcia na piśmie (lecz nie w formie pokwitowania), przy czym powinni zostawić każdej rodzinie konieczne do utrzymania środki. 7. Krzepkich Murzynów nadających się do prac pomocniczych w kolumnach można przyjmować, ale dowódca musi pamiętać o tym, że jego najważniejszym obowiązkiem jest dbać o ludzi pod bronią.

Ten krótki dokument na pierwszy rzut oka nie wydaje się być zapowiedzią brutalnego marszu przez zbuntowany stan, a raczej planem organizacyjnym przejścia z punktu A (Atlanta) do punktu B (bliżej nieokreślonego). Rozkaz był też swego rodzaju zabezpieczeniem przed zarzutami wobec okrucieństwa jego żołnierzy. To czy Południowcy w jakikolwiek inny sposób objawiali swoją wrogość zależało tak naprawdę od interpretacji federalnych. Zresztą Sherman sam stwierdził, że jeśli:

reklama

Nieprzyjaciel będzie palił furaż i kukurydzę na naszej drodze, domy, stodoły i odziarniarki do bawełny powinny dotrzymywać im towarzystwa.

(Ulysses Grant, 1855–1865) Ulysses Grant, 1855–1865 (fot. ze zbiorów Biblioteki Kongresu USA)

Na uwagę zasługuję pewność, z jaką Sherman rezygnował z obciążenia w postaci taborów oraz dotychczasowego „krwiobiegu” swych wojsk czyli linii zaopatrzeniowych. W gruncie rzeczy nie miał wielkiego wyboru. 9 października poinformował Granta, że:

nie da się chronić dróg w momencie jak Hood, Forrest [gen. mjr Nathan Bedford Forrest – M.S.] i Wheeler [gen. mjr Joseph Wheeler] są spuszczeni ze smyczy. (…) Próbując utrzymać drogi będziemy tracić tysiąc żołnierzy na miesiąc, nic na tym nie zyskując

Co prawda we wcześniejszych meldunkach Sherman podkreślał, że wojska federalne w Georgii nie mogą trwać w defensywie. Rudowłosy generał zdawał sobie z tego sprawę już na początku Kampanii Atlanckiej, gdy na pytanie o cel odpowiedział (strząsając popiół z nieodłącznego cygara) Słona woda. Dlatego zamówił z Departamentu Skarbu mapy podatkowe, na których były najaktualniejsze szacunki zasobności poszczególnych hrabstw Georgii pod względem produktów żywnościowych. Wiedząc z grubsza, którędy maszerować, oraz że nie zabraknie mu zapasów, postanowił odkryć swoje zamiary Grantowi:

Proponuję odciąć się od kolei w Chattanoodze [główny węzeł kolejowy i miejsce magazynów zaopatrzeniowych wojsk Shermana – M.S.] i wyruszyć razem z wozami

w stronę Milledgeville, Millen i Savannah. Dopóki możemy z powrotem zasiedlać Georgię, nie ma sensu jej okupować, ale kompletne zniszczenie jej dróg, domów i społeczeństwa zniszczy jej zasoby militarne.

Kończąc te przemyślenia „Wujaszek Billy” (tak go nazywali żołnierze), zapewnił głównodowodzącego wojskami Unii, że jest w stanie przeprowadzić ten marsz i zmusić Georgię do wycia!

Czytaj także:

Ulysses S. Grant - żołnierz, który ocalił Unię

Ulysses S. Grant - narodziny bohatera

Zbrodnia czy kara? Masakra w Forcie Pillow oczyma Nathana Bedforda Forresta

Tak pokrótce wyglądały założenia Shermana. Zamierzał wraz z nieobciążoną taborami armią przemaszerować przez Brzoskwiniowy Stan, niszcząc jego infrastrukturę i w miarę możliwości oszczędzić mieszkańcom cierpień. W gruncie rzeczy szanse na humanitarne działania były znikome, zważywszy na fakt, że mająca prowadzić rozpoznanie i część furażowania kawaleria została oddana pod dowództwo 28-letniego gen. Hugh Kilpatricka.

reklama

Nazywany przez swoich żołnierzy z racji nieliczenia się z terenem czy siłą przeciwnika „Mordercą kawalerii” (Kill-cavalry) Kilpatrick właśnie z racji na swoją bojowość oraz niszczycielską działalność otrzymał dowództwo kawalerii u zazwyczaj mocno wymagającego wobec podkomendnych Shermana. Ten ostatni sam po latach otwarcie przyznał, że wiedział iż Kilpatrick to kawał cholernego głupca, ale właśnie takiego dowódcy potrzebowałem dla swojej kawalerii w czasie tej ekspedycji.

(James Birdseye McPherson 1862–1864 r.) James Birdseye McPherson, 1862–1864 r. (fot. Mathew Brady, obecnie w zbiorach Biblioteki Kongresu)

Pozostali dowódcy – Oliver Howard i Henry Slocum – służyli na zachodzie od ponad roku. Początkowo dowodzili (odpowiednio) XI i XII korpusami armijnymi i większość wojny przesłużyli w Armii Potomaku, dopóki nie ściągnięto ich pod kierunkiem gen. Josepha Hookera z Wirginii do Tennessee jesienią 1863 r. Kiedy obie jednostki połączono w nowy XX Korpus Armijny, ich drogi rozdzieliły się – Howard został dowódcą IV Korpusu w Armii Cumberlandu, zaś Slocum – nie chcąc służyć pod komendą Hookera – kierował wpierw Dystryktem Vicksburga, a później XVII Korpusem w Armii Rzeki Tennessee. Do wysokich stanowisk dopuściła ich śmierć dowódcy tego ostatniego związku gen. Jamesa McPhersona – to właśnie wtedy Slocum objął XVII Korpus, zaś Howard (kosztem nielubianego przez Shermana Hookera) został dowódcą armii. Na pierwszy rzut oka nie wydawało się, że obaj dowódcy niezbyt nadają się do dowodzenia związkami operacyjnymi, zwłaszcza w tak nieszablonowej operacji.

34-letni Howard był z pewnością odważnym, pełnym poświęcenia (stracił prawą dłoń w bitwie pod Seven Pines) i wartości (usiłował zwalczyć pijaństwo, nie rozstawał się z Biblią, przez co nazywano go „Chrześcijańskim Generałem”) żołnierzem. Nie wykazywał jednak większych zdolności, prócz umiejętności dawania się zaskakiwać i oskrzydlać w najmniej odpowiednim momencie (przykłady – bitwy pod Chancellorsville i Gettysburgiem) – stąd inny jego przydomek Oh-Oh Howard. Z tego powodu jego podkomendni z XI Korpusu nie mieli wysokich notowań w Armii Potomaku – tym bardziej, że wspomniany związek składał emigrantów z krajów niemieckich, niezbyt lubianych w oddziałach federalnych na wschodzie.

reklama

Slocum z kolei miał zszarganą opinię po bitwie gettysburskiej. Generalnie był to dobry dowódca, jednak z racji powolnego marszu jego żołnierzy 1 sierpnia 1863 r. w czasie Kampanii Pensylwańskiej nazywano go złośliwie „Nadchodzący Wolno” (Slow-come). Umiał spokojnie i metodycznie przygotować operację i ją konsekwentnie przeprowadzić. Był mimo wszystko bardziej wykonawcą niż samodzielnym dowódcą. Może właśnie kogoś takiego Sherman potrzebował...?

Korpus wyższych oficerów uzupełniali sprawdzeni dywizjonerzy, który walczyli od blisko

4 lat, nabywając niezbędnej praktyki, wiedzy i doświadczenia. Dzięki nim oraz około sześćdziesięciu tysiącom żądnych kolejnych sukcesów weteranom Sherman mógł z optymizmem patrzeć w przyszłość.

…Maszerując przez Georgię!

Jechaliśmy z Atlanty na Decatur drogą zapchaną maszerującą piechotą i taborami XIV Korpusu; gdy dojechaliśmy do wzgórza tuż obok starych umocnień rebeliantów, naturalnie zatrzymaliśmy się, by popatrzeć wstecz i obejrzeć miejsce naszych niedawnych bojów. Staliśmy dokładnie w tym miejscu, w którym 22 lipca toczyła się krwawa bitwa i widzieliśmy zagajnik, w którym padł McPherson. Za nami leżała Atlanta, czarny dym unosił się w powietrzu i wisiał niby całun nad zrujnowanym miastem. W oddali na drodze do McDonough widać było koniec kolumny Howarda, lufy dział połyskujące w słońcu i biało kryte wozy zdążające na południe; a tuż przed nami XIV Korpus, maszerujący szybko i równo... Któraś z orkiestr zagrała nagle ‘Dusza Johna Browna wciąż maszeruje!’, co żołnierze zaraz podchwycili, i mogę powiedzieć, że nigdy przedtem nie słyszałem refrenu „Glory, glory, hallelujah!” zaśpiewanego tak dobrze i z taką werwą.

Tak właśnie zapamiętał wymarsz wojsk Wojskowego Okręgu Missisipi z Atlanty jego dowódca. On sam jechał z cygarem w zębach, w otoczeniu sztabowej kompanii kawalerii z 1. Pułku Kawalerii z Alabamy (złożonego z południowych lojalistów). Wydaje się, że jest to niemal sielski obrazek. Nic bardziej mylnego…

Przed wymarszem nakazał mieszkańcom opuścić miasto, a je samo podpalić. Kiedy burmistrz Atlanty James Calhoun zaprotestował, podkreślając, że to nie przysporzy Shermanowi sympatii, ten stwierdził, że Wojna jest wojną, a nie konkursem popularności. O godzinie 7 rano 15 listopada 1864 r. w tle płonących budynków pięćdziesiąt pięć tysięcy piechurów, pięć tysięcy kawalerzystów oraz dwa tysiące artylerzystów z 64 działami, mający 40 naboi na karabin, 100 kul na armatę oraz suchy prowiant na 5 dni wyruszyło w nieznane. Cel znał tylko ich ukochany dowódca.

reklama
Obrotnica w Atlancie, zniszczona podczas marszu Shermana (fot. George N. Barnard , domena publiczna)

Prawe Skrzydło prowadzone przez kawalerię Kilpatricka maszerowało na południe wzdłuż linii kolejowej do Lovejoy’s Station, Południowcy byli święcie przekonani, że jego celem jest Macon. Następnie po kilku drobnych potyczkach unioniści poszli przez Jonesboro do Gordon, a następnie odbili na wschód na południe od stolicy stanu Milledgeville. Z kolei Lewe Skrzydło, któremu towarzyszył Sherman, ruszyło prosto na Milledgeville. Tu po raz pierwszy zademonstrowali co czeka zbuntowany region.

Czytaj także:

Wojna secesyjna: menuet wokół Atlanty

22 listopada czołówki oddziałów Slocuma weszły do miasta. Żołnierze natychmiast zaczęli stosować się do Specjalnego Rozkazu Polowego nr 120 – bardzo swobodnie zresztą. Na przykład jeden z żołnierzy zastrzelił pudla, tłumacząc się poleceniem zabijania wszystkich psów tropiących niewolników. Co prawda pudel jako taki nie przypominał zakazanego gatunku, ale dzielny wojak stwierdził, że nie wiadomo co z niego wyrośnie.

Przykład dawali sami oficerowie, których zdaniem Shermana ogarnął nastrój swobody, Grupa oficerów z XV Korpusu zebrała się na kapitolu stanowym i po wesołej debacie odwołała akt secesji Georgii. Były jednak wyjątki od takiego zachowania – jeden ze sztabowców z XV Korpusu natychmiast powstrzymał wyrzucanie książek i dokumentów przez okna, co później wytłumaczył następująco:

Nie sprzeciwiam się kradzieży koni, mułów, czarnuchów i innych takich drobiazgów, ale nie wezmę udziału w plądrowaniu i niszczeniu bibliotek publicznych.

Kiedy Slocum opuścił już Milledgeville, wyruszył na wschód. Jego lewe skrzydło szło wzdłuż rzeki Savannah, zaś prawe wzdłuż rzeki Ogeechee. Była to linia rozdzielająca strefy działania Armii Georgii i Armii Rzeki Tennessee. Generalnie oba związki operacyjne, idąc blisko 100-kilometrową ławą, starały się w międzyczasie spełnić postawione przed nimi wymagania. A szło im to sprawnie. Ich szlak znaczyły Krawaty Shermana czyli rozgrzane szyny kolejowe owijane wokół słupów telegraficznych oraz drzew. Wojska federalne pozostawiały po sobie specyficzne „posterunki” – ceglane i kamienne kominy spalonych drewnianych domostw, które wkrótce ochrzczono Wartownikami Shermana.

Czytaj także:

Urodziny z pompą: zdobycie Murfreesboro (13 lipca 1862)

reklama

Jak znalezione przez naszych komisarzy indyki gulgotały… Jak nawet słodkie ziemniaki same wyskakiwały z ziemi…

Żołnierze powtarzali sobie radę Shermana – Żywić się swobodnie zasobami z kraju. Nie wiadomo czy generał rzeczywiście takowej udzielił, ale wojsko było święcie przekonane, że to prawda. Zresztą w jego mniemaniu należało ukarać społeczeństwo Południa za podsycanie gorączki wojennej. Pewien pułkownik z Ohio ujął to następująco w rozmowie z narzekającą na rabunki damą:

Wysyłacie młodych mężczyzn na pole bitw, gdzie giną tysiącami, a wy zostajecie w domu

i śpiewacie sobie ‘Piękny Niebieski Sztandar’ (Bonnie Blue Flag, patriotyczna pieśń konfederacka z początków wojny – M.S.], ale wyjecie kiedy widzicie tutaj Jankesów zabierających wasze kurczaki. Wielu z waszych młodzieńców powiedziało nam, że mają dość tej wojny i odpuściłoby ją sobie, ale wy, kobiety, zawstydzacie ich i karzecie wracać

z powrotem.

Żołnierze dość swobodnie traktowali kwestie furażowania. Dla nich był to bowiem świetny pretekst do rabunku – wystarczyło odpowiednio wyinterpretować zachowanie mieszkańców Brzoskwiniowego Stanu. Pojawiła się dzięki temu nowa kategoria żołnierzy – Sherman’s Bummers co można tłumaczyć jako „Maruderzy Shermana”, choć lepiej brzmi „Łazęgi Shermana”.

Działalność tych zuchów wspominał jeden z oficerów federalnych:

To było zabawne, widzieć grupę tych rudobrodych, bosych weteranów dźgających nieskalaną ziemię, w jak się wydawało kretyński, ale z pewnością najsilniejszy sposób. Stojąca na ganku kobieta, obserwując te poczynania, natychmiast stawała się obiektem podejrzenia i obserwowano ją dopóki jakikolwiek jej ruch zdradził miejsce schowka. Wykopana świeża ziemia, klomb kwiatków świeżo posadzony, jakakolwiek zmiana mimiki czy postawy, wszystko to przyciągało uwagę tych wojennych rolników. Jeśli „natrafili na żyłę”, natychmiast wbijano szpadel i ukryty majątek pospiesznie odkopywano. To były łupy wojenne, a ich poszukiwanie było jedną z ciekawszych rozrywek tego marszu”.

Z tego wszystkiego zdawał sobie sprawę Sherman, który po latach stwierdził, że te grupy furażowe popełniły wiele aktów plądrowania, rabunków i przemocy. Wspomniał również o biżuterii zabieranej kobietom i o zabraniu wielu artykułów, które nigdy nie dotarły do naszych komisarzy choć stał na stanowisku, że były to wydarzenia wyjątkowe i incydentalne. Chyba miał rację jeden z żołnierzy Howarda, określając całą operację jako najprawdopodobniej największą pełną przyjemności wyprawę jaką kiedykolwiek zaplanowano aczkolwiek w każdej beczce miodu można znaleźć łyżkę dziegciu.

Czytaj także drugą część artykułu

Bibliografia

Źródła i wydawnictwa źródłowe:

  • Marching with Sherman: Passages from Letters and Campaign Diaries of Henry Hitchock, New Heaven 1927,
  • Memoirs of General William T. Sherman, New York 1886,
  • My dear Nellie: The Civil War letters of William L. Nugent to Eleanor Smith Nugent, University Press of Mississippi 1977,
  • The War of the Rebellion: a Compilation of the Official Records of the Union and Confederate Armies, Washington 1881-1901, vol. XLIV,
  • Upson T. F., With Sherman to the Sea;: The Civil War Letters, Diaries and Reminiscences of Theodore F. Upson, Bloomington 1958.

Opracowania:

  • Churchill E., Betrayal at Ebenezer Creek, w: Civil War Times (October 1998),
  • Eicher D. J., The Longest Night: A Military History of the Civil War. New York 2001,
  • Foote Sh., The Civil War : A Narrative. Red River to Appomattox, New York 1986,
  • Kennett L. Marching through Georgia: The Story of Soldiers and Civilians During Sherman's Campaign, New York 1995
  • McDonough J.L., Jones J.P., War so Terrible: Sherman and Atlanta, New York 1987,
  • McPherson J. M., Battle Cry of Freedom. The American Civil War, Penguin Books 1988,
  • Miles J., To The Sea, Cumberland House Publishing, 2002

redakcja: Przemysław Mrówka

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone