Dariusz Domagalski – „Piraci Północy” – recenzja i ocena
Fani wydawnictwa „Fabryka Słów” z pewnością znają autora powieści. W jego dorobku można znaleźć sfabularyzowaną (z raczej zbędnymi elementami fantastyki) wizję wielkiej wojny polsko-krzyżackiej z lat 1409–1411. Tym razem Domagalski wyrusza jeszcze dalej na północ i umoczywszy pióro w siwych falach Bałtyku, ukazuje czytelnikom historię słynnych średniowiecznych zbójów morskich.
Każda powieść musi mieć bohatera, wokół którego zawiązuje się akcja. W Piratach Północy jest to Klaus Störtebeker, uchodzący wraz z Godeke Michelsem za ojców założycieli chyba najbardziej demokratycznego związku przestępczego w historii – tzw. Likedeelers, znanych jako Bracia Witalijscy. To miano zyskali dzięki przewożeniu zaopatrzenia do oblężonego Sztokholmu w czasie wojny Małgorzaty Duńskiej z Albrechtem Meklemburskim.
Zobacz też:
Tak naprawdę niewiele wiadomo o samym Störtebekerze, co pozostawia czytelnikowi pole do domysłów. Domagalski przedstawia nam zatem młodego, szalenie inteligentnego wojownika, o swoistym poczuciu sprawiedliwości, a także specyficznym poczuciu humoru. Jest to jednak wojak wybiegający mocno w przyszłość, nie dający sobie zasłonić widoku na las zwykłym drzewem. I to właśnie on stanie się pomysłodawcą nowej organizacji morskiej na Bałtyku. Już samo jej założenie oznacza wyzwanie rzucone nie byle komu, bo potężnemu Związkowi Hanzeatyckiemu, wpływowej konfederacji miast czerpiących ogromne zyski z handlu na Bałtyku. Hanza ma własną flotę, swoje wojsko i zarabia ogromne pieniądze zarówno na handlu, jak i na pośrednictwie. Oczywiście, jak to bywa w kapitalizmie, większość zysków zostaje w przepastnych kieszeniach i solidnych kufrach najbogatszych osób – rządzącej elity. Dla pozostałych przeznacza się ochłapy, co oczywiście wywołuje ich niezadowolenie. Gdyby tylko znalazł się ktoś, umiejący pokierować tymi skrytymi buntownikami…
W wizji Domagalskiego właśnie to zapewnia Störtebekerowi pożądany sukces. To – oraz niesamowity zbieg okoliczności. Tak się jakoś dziwnie składa, że mniej więcej w tym samym czasie na licznych okrętach pływających po Bałtyku dochodzi do buntów zdesperowanych załóg. Ponieważ Hanza nie toleruje też na swoich wodach piractwa, buntownicy łączą siły.
Warto przeczytać:
Domagalski interesująco powiązał te okoliczności z sytuacją polityczną nadbałtyckiej Europy. Dzięki temu śledzimy nie tylko rozwój rozbójnictwa morskiego, ale także bolesne narodziny unii kalmarskiej i rywalizację polsko-krzyżacką zapowiadającą Wielką Wojnę z Zakonem. Innymi słowy obserwujemy świat wielkiej polityki przełomu XIV i XV wieku.
Oczywiście nie jest to powieść na miarę Trylogii czy twórczości Bernarda Cornwella. Pamiętajmy jednak, że to dopiero pierwszy tom. Świetna narracja i dynamiczna akcja pozwolą przeczytać książkę nawet w jedno popołudnie. Jednak, ponieważ lektura ma nie tylko dokształcać, ale również – jak przed wiekami w czasach bez kina, telewizji czy Internetu (czy wyobrażacie sobie takie czasy, drodzy Czytelnicy?) – ma bawić, miło mi poinformować odbiorców, że powieść Piraci Północy. Bractwo spełnia ten cel. Wystarczy zatem czekać na kolejny wolumin.
Redakcja i korekta: Katarzyna Grabarczyk