Czy bunt w PRL miał płeć?
Na te pytania próbowali odpowiedzieć redaktorzy książki Płeć buntu. Kobiety w oporze społecznym i opozycji w Polsce w latach 1944-1989 na tle porównawczym dr Natalia Jarska i Jan Olaszek. 8 października w Domu Spotkań z Historią w Warszawie odbyła się dyskusja na temat tej publikacji, w której udział wzięli także dr Joanna Wawrzyniak i dr Adam Leszczyński. Książka jest zbiorem dwudziestu tekstów o różnych okresach i krajach. Łączy je jedno – wszystkie pokazują jaką rolę w oporze społecznym i opozycji pełniły kobiety. Są opracowania o więźniarkach okresu stalinowskiego w Polsce, Rumunii i Czechosłowacji. Jest dział pod nazwą opór ekonomiczny, w którym zamieszczono prace o kobiecych strajkach robotniczych w Polsce, tam też znajduje się artykuł o oporze kobiet przeciwko kolektywizacji. W innej części poruszone są konteksty religijne, z których dowiemy się na przykład o walce kobiet o budowę kościołów w PRL. Książkę, oprócz perspektywy porównawczej, kończą teksty dotyczące opozycjonistek politycznych oraz Solidarności. Jak podkreśla współredaktor publikacji Jan Olaszek: W tym tomie znajdziemy teksty nie tylko historyków. Są w nim też prace socjologiczne i politologiczne. Ich autorzy mają bardzo różne podejście i różne zdania co do niektórych tematów.
Zobacz też:
Już sam tytuł obiecuje perspektywę porównawczą. W książce co prawda znajdziemy dwa teksty, które się do tego odnoszą, jednak według Joanny Wawrzyniak zabrakło przysłowiowej kropki nad „i”: nie wiemy, czy kobiety w Polsce walczyły w podobny sposób do kobiet z innych krajów, czy ich opór był specyficzny i czy posiadał jakieś charakterystyczne cechy. Jak przyznali sami redaktorzy: Problem ten w największym stopniu dotyczy badań nad historią opozycji. Niektórzy znawcy tego tematu nie chcieli spojrzeć na niego z perspektywy roli kobiet. Trudno było o perspektywę porównawczą, dlatego wypadła ona słabiej niż sobie wymarzyliśmy. Są też problemy natury historycznej w porównywaniu np. czeskiej opozycji do polskiej – różniła je przede wszystkim skala.
Dyskusję na temat książki prowadził Marek Zając. Na samym początku przyznał, że czytając tę publikację ma wrażenie, że otwiera ona oczy na pewne teksty najnowszej historii Polski – takie, których nikt wcześniej tak szczegółowo nie opisał i nie analizował. Pokazane zostały bohaterki, które umieszczone były do tej pory w cieniu. To dopiero początek takich badań, jeszcze wiele jest do odkrycia. Teksty będące pokłosiem konferencji zorganizowanej przez Biuro Edukacji Publicznej IPN w kwietniu 2011 roku stanowią jednak krok do poznania nowych faktów.
Niektóre prace zaskoczyły samych redaktorów. Jak przyznał Jan Olaszek: – Mnie najbardziej zaskoczył tekst o zakonnicach. Książek o Kościele w PRL jest bardzo dużo, natomiast prawie nikt nie przyglądał się historii zakonów kobiecych. Starały się one prowadzić swoją misje wbrew temu, jakie były okoliczności. Miało to istotne znaczenie polityczne. Państwo komunistyczne dążyło do likwidacji zakonów żeńskich. Władzy totalitarnej się to jednak nie udało. Siostra Małgorzata Krupecka opisuje w jaki sposób zakonnice się przed tym obroniły. Gdy siostry zostały pozbawione wykonywania pracy zgodnej z ich kwalifikacjami, szukały nowych możliwości działalności: tworzyły małe wspólnoty i angażowały się w pracę duszpasterską przy parafiach. Co ważne, miały one oparcie w zgromadzeniach, co dawało im większą odporność na próby zastraszania represjami. Ufała im lokalna społeczność, miały także wsparcie prymasa Wyszyńskiego.
Natalia Jarska wskazała na pracę dr Anny Muller o tożsamości płciowej więźniarek jako sposobie na przetrwanie. – Jest to świetny tekst, który pokazuje jak w ekstremalnej sytuacji kobiecość pomagała paradoksalnie zachować swoją tożsamość. W więzieniu kobiety nie mogły się umyć, pomalować, wystroić. One z tym heroicznie walczyły na różne sposoby co pozwalało im zachować pewną autonomię. To jest tekst, który pokazuje jak tożsamość płciowa pomaga się odnaleźć w pewnych sytuacjach. W więzieniach kobiety próbowały wykreować namiastkę normalności. Widoczny był pogarszający się stopniowo wygląd zewnętrzny: szara cera, brak czystości, wycieńczenie, brudne ubrania. Cytując fragment tekstu Anny Muller: Jednym z najbardziej powszechnych sposobów dbania o ciało były ćwiczenia. (…) Do podobnych wysiłków należy zaliczyć starania o skórę, włosy, a także ubrania. Masło, używane do natłuszczania twarzy, pełniło funkcję niedostępnych kremów. Rycyna, remedium na problemy żołądkowe, miała sprzyjać też intensywnemu wzrostowi rzęs. Niektóre z kobiet czerniły brwi kawałkami węgla znalezionymi podczas spaceru. Paznokcie obcinano za pomocą ostrzejszego kawałka tynku ze ściany.
W książce znajduje się także tekst Katarzyny Florczyk o praktykach oporu kobiet w Polsce w latach 1948-56. – Historyczka ta koncentruje się na oporności kobiet, czyli takim oporze w sferze prywatnej, w sferze wychowania dzieci, w sferze wartości, w sferze uczenia ich pewnych ideałów alternatywnych do systemu komunistycznego. To spojrzenie można odnieść także do mężczyzn, do polityczności sfery domowej. To jak ludzie zachowywali się w domu, jak wychowywali swoje dzieci, też miało swoje polityczne znaczenie – mówi Jan Olaszek.
Najwięcej prac jest poświęconych Solidarności. To pierwsza próba naukowego spojrzenia na kobiety w tym związku zawodowym. Jak podczas dyskusji wyjaśniał Jan Olaszek – Jesteśmy na początku badań. Czy Solidarność – mówiąc metaforycznie – była kobietą czy mężczyzną? Czy kobiety nie chciały pełnić w niej ważnych funkcji? Odpowiedzi na te pytania jeszcze nie znamy, ale mam nadzieje że wkrótce się tego dowiemy. Zarówno Jan Olaszek, jak i Natalia Jarska są autorami tekstów właśnie w bloku poświęconym Solidarności.
Podczas dyskusji wiele czasu poświęcono strajkom włókniarek w Żyrardowie w 1951 i 1981 roku. Autorem jednego z nich jest Adam Leszczyński. Jak sam twierdzi: – Strajków górników władza się bała, a strajków włókniarek nie. Władza je bardzo długo ignorowała z przeświadczeniem, że nie są one groźne. Kobiety są bardziej bojaźliwe, nie chcą się buntować. Walczą o takie cele jak wolność, ale także walczą np. o jedzenie. Strajk w Żyrardowie jest tego przykładem. Kobiety zbuntowały się kiedy w sklepach nie było już nic. To właśnie kobiety po długiej pracy musiały jechać do Warszawy po artykuły spożywcze. W nocy stały w kolejkach, a rano wracały do zakładu.
Przeczytaj także:
- Ostatni wielki zryw Solidarności. 31 sierpnia 1982 roku na łamach prasy rządowej
- Bitwa wokół „białego krzyża”. Manifestacja pod katedrą w Gorzowie Wielkopolskim 31 sierpnia 1982 r.
Czy można więc mówić o specyfice kobiecych protestów? Według Natali Jarskiej – Siła kobiecego protestu wynikała z płci. Kobiety nie rozmawiały z władzą jak to robią mężczyźni. One używały całkiem innych metod, a faceci nie wiedzieli co z tym zrobić. Podczas spotkania dyskutowano także na sporny temat „dobrowolnej abdykacji”. Trudno mówić czy kobiety nie dążyły do karier w Solidarności czy też miały do nich utrudniony dostęp – Rzeczywiście w Komisji Krajowej była tylko 1 czy 2 kobiety, nie było kobiety na czele żadnego z regionalnych struktur związku. Tutaj na pewno działały bariery kulturowe mówiące, że sprawy publiczne są dla mężczyzn, a sprawy domowe są bardziej kobiece. Wydaje mi się, że wprowadzenie stanu wojennego i konieczność organizowania tego związku od nowa sprawiło, że te bariery przestały mieć znaczenie. Chętnych do działania było na tyle niewielu, że dobrze postrzegano aktywność wszystkich osób – komentował Jan Olaszek.
Adam Leszczyński podkreślał, że słowo „abdykacja” nie jest dobre, bo daje opis sytuacji który nie jest prawdziwy, a Joanna Wawrzyniak dodała, że nie można patrzeć na tamten świat z dzisiejszej perspektywy – trzeba przyjąć perspektywę tamtym aktorów. Jest więc wiele niewiadomych i nie można ani niczego oceniać, ani wartościować. Według Jana Olaszka, nie jest do końca tak, że działalność kobiet została zapomniana. – Nie mamy pełnej biografii naukowej Lecha Wałęsy, mamy Anny Walentynowicz. Nie mamy biografii Bronisława Geremka, mamy zaś Henryki Krzywonos. Nie mamy biografii Bogdana Borusewicza, a mamy jego żony Aliny Pieńkowskiej. Jakby policzyć biografie działaczy i działaczek to biografii działaczek jest więcej. Wrażenie, że kobiety w opozycji były mniej doceniane może sprawiać także to, że często patrzymy na liderów. To oni są w centrum uwagi, a nie ludzie którzy działali na dole. Jest tak niezależnie od tego jakiej byli płci.
Czy badania takie jak te mogą zmienić nasze postrzeganie historii PRL? – Chciałabym, żeby czytelnik poszerzył swoją wiedzę o oporze i opozycji. Trochę może skomplikował obraz, który ma wyniesiony z publicznego mówienia o tym temacie czy z podręcznika szkolnego. Żeby na przykład zobaczył ten ciekawy wątek oporu przed kolektywizacją, o którym w ogóle mało się mówi. – podsumowuje Natalia Jarska. A Jan Olaszek dodaje: – Mam nadzieję, że czytelnik tej książki będzie nie tylko bardziej dostrzegał kobiety, które działały w opozycji ale także przestanie postrzegać „Solidarność” wyłącznie przez pryzmat jej najbardziej znanych liderów i uzmysłowi sobie rolę osób pełniących „na dole” tego ruchu bardzo ważne funkcje, jak redaktorzy, drukarze czy kolporterzy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz