Christian Jacq – „Sen Kleopatry” – recenzja i ocena
Kleopatra inspirowała wielu, zaczynając od Boccaccia, a kończąc na twórcach epickiego już filmu z Elizabeth Taylor w roli głównej. W zależności od aktualnych potrzeb, tęsknot i pragnień przedstawiano ją na wiele sposobów, często posuwając się do absurdu, śmieszności czy surrealistycznego banału. Christian Jacq tworzy starożytny Egipt niejako na nowo łącząc powieściowo-przygodową formułę z faktami historycznymi. Istny miszmasz. Rzecz nieczęsto spotykana, oryginalna i bardzo odważna, bo w końcu co innego pisać o czasach odległych choćby o dwieście czy trzysta lat, kiedy to mamy w zanadrzu dobre, wiarygodne źródła, a co innego szczegółowo odwzorować w powieści realia sprzed dwóch tysięcy lat.
Przeczytaj też:
Obserwujemy więc wojnę aleksandryjską, rozgrywająca się w latach 48–47 p.n.e. Jesteśmy w centrum sporu dynastycznego królewskiej rodziny Lagidów: młodociany Ptolemeusz XIII, posuwając się do haniebnego spisku, odsunął od władzy swoją siostrę, a jednocześnie małżonkę – współrządzącą Kleopatrę. Kobieta o tak wielkich ambicjach nie może poddać się bez walki, co staje się punktem wyjścia dla opowieści Jacqa.
Książka odpowiada typowym standardom przygodowych tworów tego typu. Garstka oddanych pomocników królowej walczy ze zdolnymi posunąć się do wszystkiego przeciwnikami – w tej roli poddani stojący po przeciwnej stronie barykady, na czele z uzależnionym od słodyczy Ptolemeuszem XIII. Tłem całej tej historii jest oczywiście gorące i namiętne uczucie łączące Kleopatrę i przystojnego Juliusza Cezara.
Jacq tworzy tylko na pozór świat rzeczywiście prawdopodobny. Dostarcza czytelnikowi własnych wyobrażeń i próbuje tę elastyczną historię przekazać w możliwie najprostszy sposób. Ciągle igra, zmierzając w swej kreacji ikony starożytnej półbogini do granic gatunkowego dowcipu. Balansując, w końcu upada, a książka staje się komiczna. Ptolemeusz XIII to rozpieszczony cukrzyk, Kleopatra to dziwaczka klękająca przed nieznajomymi magami, a Juliusz Cezar jest prymitywnym zboczeńcem, który rzuca się na nią już w czasie pierwszego spotkania. Na deser serwowany jest nam wszechwiedzący osioł „Wiatr Północy”, który – podnosząc naprzemiennie prawe bądź lewe ucho – decyduje o dalszych losach wyprawy. Wszystko to okraszone magią i dziwnymi zbiegami okoliczności. Egipskie umami. Smacznego!
Zobacz koniecznie:
Spod tej średniej jakości powłoki czasem mimo wszystko wyłania się mit o zdolnej i dzielnej władczyni, o kobiecie, która namieszała w świecie wojowników i męskich rozgrywek o władzę, sama stając się pierwszoligowym graczem. Jacq kiepskimi, wołającymi o pomstę do nieba dialogami oraz sztampowymi postaciami maskuje kamień węgielny „Snu Kleopatry”. Jest nim bogata faktografia, dzięki której możemy dowiedzieć się wiele o starożytnym Egipcie w I wieku p.n.e. i poznać tę starożytną divę jako bystrą poliglotkę, posługującą się kilkoma językami (w tym egipskim) oraz sprawną i wytrwale dążącą do celu kobietę, o której pamięć przetrwała ponad dwa tysiące lat i żyje do dnia dzisiejszego.
Efekt końcowy to nierówna, niejednoznaczna, momentami sięgająca do dziwnych konwencji opowieść, która zapewne spełni oczekiwania mniej wymagających czytelników. Jej prosty i przystępny język może zostać uznany za zaletę, tak samo jak długość książki oraz jej fabularny charakter. „Sen Kleopatry” to w mojej opinii interpretacja drażniąco zahaczająca o fantastykę bardzo niskich lotów. Jeżeli macie ochotę na idealistyczne, mało realistyczne marzenie, czytajcie. Ja zostanę przy piosence Jacka Kaczmarskiego: Blask państwa piramid/ Zgasiły fale./ Resztki floty twej/ Kołyszą się wolno/ Nad sławą/ Kobiety.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska