Chłopi w powstaniu styczniowym: różne oblicza jednego stanu
Powstanie styczniowe, czyli najdłużej trwający zryw narodowy w polskiej historii do dziś prowokuje historyków do dyskusji na temat szans i sensu walki narodowowyzwoleńczej. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów związanym z tymi wydarzeniami jest udział w nich chłopów – najliczniejszej grupy spośród mieszkańców ziem polskich w tamtych czasach.
Kolaboranci i rabusie
Już w Manifeście Tymczasowego Rządu Narodowego z 22 stycznia 1863 r. zapowiadano uwłaszczenie chłopów, którzy zdecydują się chwycić za broń przeciwko zaborcy. Powstańczemu rządowi brakowało jednak realnych możliwości wprowadzenia tego postanowienia w życie. W Królestwie Polskim, czyli na części ziem polskich, najważniejszych z punktu widzenia opisywanych wydarzeń, ambiwalencja postaw chłopów uwydatniła się w największym stopniu. Część z nich rzeczywiście, jak Kuba z „Chłopów” Reymonta, poszła ze swoimi panami do lasu „gdzie nie jednego burka zakatrupili”. Tak było choćby w przypadku bitwy obronnej w Staninie 14 marca 1863 r., gdzie uzbrojeni w widły i drągi włościanie wyparli Rosjan ze wsi. Jednak zdecydowana większość – przynajmniej na początku powstania – wykazała się wobec feudałów niechęcią lub jawną wrogością. Bolesław Anc, uczestnik potyczki pod Cieplinami (10 luty 1863 r.), wracając ranny nocą po bitwie, natknął się na grupę chłopów przebywających w pobliżu pobojowiska. Mężczyźni, najpewniej szabrujący ciała trupów z kosztowności, zatrzymali go ze słowami: „Dajcie spokój, panie, my wam nic nie zrobimy, tylko was zwiążemy i Moskalom oddamy!”.
Te słowa wywołały u Bolesława Anca szok. Choć powstaniec miał później wybaczyć swoim oprawcom i uratować ich od stryczka, to w tym momencie „krew ścięła się w żyłach młodzieńca, wykarmionego poezją naszych wieszczów, wiarą Mierosławskiego w patriotyzm i niezwyciężoną potęgę ludu polskiego!”.
W wiosce, do której dotarł po niefortunnym spotkaniu z rabusiami również nie spotkało go życzliwe przyjęcie: na widok zakrwawionej postaci wieśniaczka poproszona o wodę uciekła z krzykiem, a zemdlałego ocucili pozostali chłopi szydząc z niego:
- A! To się wam panie szlachcicu powstania zachciało, do pańszczyzny wrócić chcecie! Toć my ciebie powrozem zwiążemy i do Włocławka dostawimy!
Włościanie nie spełnili jednak swoich gróźb pozwalając rannemu bezpiecznie się oddalić. W rezultacie błąkający się, obrabowany i ranny powstaniec musiał szukać schronienia w domach osób równych mu statusem, choć i tu przyjmowano go na krótko, w obawie przed rewizjami carskich żołnierzy. Od jednej z gospodyń usłyszał:
Ja co nigdy rózgą dotknięta nie byłam, ja się boję, drżę na samą myśl kozackich knutów! Panie! Ojczyznę kocham, powstaniu sprzyjam, ale niech pan jedzie gdzie indziej!
Z tego powodu, w ciągu 10 dni od bitwy „zwiedził” sześć schronień, aż powoli doszedł do siebie, aby kontynuować swoją powstańczą epopeję.
Milczące wsparcie
O opisanej wyżej postawie chłopów informowała prasa – za złapanych powstańców Rosjanie mieli płacić kilka rubli od głowy. Dziennikarze przyznawali jednocześnie, że większość włościan przybrało postawę wyczekującą, a w każdej partii powstańczej znajdują się złożone z nich oddziały.
W tym czasie chłopi, jeśli nawet nie brali masowo czynnego udziału w walkach, wspierali powstańców na inne sposoby: wielu opiekowało się rannymi, ukrywało ich przed carskimi żołdakami i dzieliło się żywnością z walczącymi. Bolesław Anc w taki sposób opisywał obóz powstańczy w lesie pod Cieplinami: „tu znowu wozów pełno, z odzieżą, prowiantami, a wyrzucane z nich kosy, wydawały dźwięk stali właściwy”. Kosy następnie przekuwano w polowej kuźni. A zaciekawieni włościanie mieli okazję przyjrzeć się obozowemu urządzeniu:
Natomiast pełno wieśniaków młodych i starych z wielką ciekawością przypatrywało się musztrze, kociołkom i kuźni, a niektórzy z ciekawszych nie wahali się nawet wsadzać głowy do lichego szałasu, skleconego z gałęzi, który służył za schronienie dla sztabu.
Rabunki, rekwizycje i okrucieństwa dokonywane przez rosyjskich żołnierzy nie przysparzały im popularności wśród ludu wiejskiego. Z czasem między chłopstwem a powstańcami pojawiła się życzliwość, podobna do opisanej przez Bolesława Anca, a więc wyrażająca się pomocą w aprowizacji oddziałów. Powstańcze partie przynajmniej nie rabowały ani nie podpalały chłopskich chat. Podstawową zasadą wojny partyzanckiej jest bowiem wsparcie – lub życzliwa neutralność – ze strony ludności lokalnej, o którą musieli zabiegać powstańcy. Pomimo przypadków współpracy z zaborcą, taka milcząca aprobata cechowała większość chłopów z Królestwa. W innym wypadku powstanie wypaliłoby się znacznie szybciej.
Polecamy e-book Sebastiana Adamkiewicza „Zrozumieć Polskę szlachecką”
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Chłopi gorliwsi od zaborcy
Działania wojenne w czasie powstania ograniczyły się do ziem zaboru rosyjskiego, jednak z Galicji za kordon graniczny udawali się ochotnicy, przemycano uzbrojenie i zaopatrzenie, przyjmowano również rannych i zbiegów z ogarniętych insurekcją ziem. Mimo to chłopi w zaborze austriackim, tradycyjnie lojalni wobec „cysorza”, który w 1848 r. nadał im ziemię na własność, pozostali niechętni wobec szlacheckiego w ich mniemaniu zrywu. Nie wahali się oddawać w ręce wojska zbiegłych powstańców przekraczających granicę Kongresówki. Mając w pamięci tragiczny rok 1846 i nagrody, jakie zaborca wypłacał za zabitych bądź pojmanych szlachciców – na pewno i teraz liczono na jakieś wynagrodzenie ze strony Austriaków. Romuald Wilusz, jeden z młodych uczestników powstania (w 1863 r. miał 23 lata), wspominał po latach swój powrót w granice zaboru austriackiego po bitwie pod Miechowem, do której doszło 17 lutego:
W nocy przeszliśmy granice i przybyliśmy do Czerny pod Krzeszowicami. Tu przyjęci niechętnie i nieżyczliwie przez chłopów, zdradzeni przez nich, bo na własnych naszych koniach pognali w nocy do Krzeszowic, wojsko sprowadzili [austriackie – przyp. aut.], zostaliśmy osaczeni i schwytani.
Choć władze naddunajskiej monarchii dyskretnie popierały polską insurekcję w nadziei, że osłabi ona Rosję (sam Wilusz został wkrótce uniewinniony i ponownie wziął udział w walkach i los taki spotkał wielu spośród mniej znaczących powstańców), włościanie nie rozumieli meandrów wielkiej polityki, kierując się zamiast tego swoimi antyszlacheckimi animozjami. Zorganizowano owiane złą sławą warty chłopskie, które najczęściej przeczesywały przygraniczne tereny w poszukiwaniu ochotników chcących dołączyć do walczących rodaków w Królestwie. Pomagały również austriackim funkcjonariuszom w wyłapywaniu podejrzanych o chęć wzięcia udziału w powstaniu. Oczywiście najczęściej wśród nich znajdowali się przedstawiciele galicyjskiego ziemiaństwa. To wraz z pogarszającą się sytuacją powstańców skutecznie zniechęciło mieszkańców zaboru austriackiego do dalszych prób wspierania zrywu.
Kto wygrał walkę o „rząd dusz” chłopów?
Powstańcze władze, zwłaszcza po objęciu dyktatury przez Romualda Traugutta jesienią 1863 r., zdawały sobie sprawę z postaw chłopów. Wiedziały również, że bez ich masowego udziału w insurekcji zryw skazany był na przegraną. Generał Marian Langiewicz w swoim liście z kwietnia 1863 r. zapisał, że Rząd Narodowy: „dekretując podział całej własności szlacheckiej pomiędzy włościan, byłby pozyskał dwa miliony żołnierzy materialnie związanych ze sprawą powstańczą”. Świadomi tego byli jednak nie tylko powstańcy. Na łamach krakowskiego, konserwatywnego pisma „Czas” z 31 stycznia 1863 r. pojawił się artykuł, którego autor upatrywał niechęci chłopów do większego zaangażowania w zrywie w ich braku świadomości narodowej i niedostatecznym przygotowaniu procesu uwłaszczenia przez rząd powstańczy:
Nie powiedziano, gdy szło o równouprawnienie chłopów [uwłaszczenie – przyp. aut.], iż muszą oni naprzód poświęcić się, czuć się Polakami, przebrać się w odzież szlachecką; dotąd jeszcze nie masz zdania ustalonego, czy dwór ma się połączyć z gminą wiejską
Pomimo przyspieszenia działań mających na celu przeprowadzenie reformy, podziemna administracja Rządu Narodowego nie miała szans na wcielenie ich w życie. Mając świadomość, o jaką stawkę toczy się gra, inicjatywę przejął car Aleksander II, ogłaszając 2 marca 1864 r. dekret uwłaszczeniowy w Królestwie. W efekcie to on, a nie patrioci z Rządu Narodowego, stał się w oczach dużej części ludu wyzwolicielem polskich chłopów. Po tej decyzji powstanie wypalało się coraz bardziej: choć ostatnie oddziały ks. Brzóski na Podlasiu (notabene złożone głównie z chłopów) stawiały opór do wiosny 1865 r., to pojmanie Traugutta w kwietniu i jego egzekucja w sierpniu 1864 r. oznaczały rzeczywisty kres powstańczych nadziei. Po tej klęsce Królestwo i Litwa pogrążyły się w żałobie i marazmie…
Chłopi przyjęli rozmaite postawy wobec walczących powstańców. Jedni dostrzegali w nich obrońców skostniałego porządku społecznego, kojarzącego się im z całkowitym podporządkowaniem dworowi i wiążącymi się z tym obciążeniami. Inni zachowali dystans wobec dziejowej zawieruchy, wspomagając powstańców (mniej lub bardziej chętnie), którzy mimo wszystko byli bliżsi od obcych, rosyjskich żołdaków, nie wahających się plądrować wsi podejrzanych o ukrywanie lub wspieranie partii powstańczych. Jeszcze inni znaleźli się wraz ze swoimi panami w szeregach partyzanckich oddziałów. O wszystkich z nich zabiegały obie walczące strony, ale ostatecznie to zaborca miał niezbędny do przeprowadzenia uwłaszczenia aparat państwowy, poza tym rozdawał nie swoją ziemię, lecz własność i tak zbuntowanej, znienawidzonej polskiej szlachty. W efekcie to car, a nie Traugutt czy inni działacze Rządu Narodowego, stał się symbolem wyzwolenia chłopów z okowów pańszczyzny. Na polskich patriotów czekała zaś ciężka praca u podstaw, zmierzająca do unarodowienia chłopów i uczynienia z nich „dwóch milionów” ofiarnych obywateli.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Bibliografia
Źródła
- Anc Bolesław , Anc Józefa, Z lat nadziei i walki 1861–1864, Brody 1907.
- „Czas”, 31.01.1863 r.
- Langiewicz Marian , Relacye z kampanii własnej 1863 r., Lwów 1905.
- Reymont Władysław, Chłopi, Kraków 2000.
- Wilusz Romuald, Wspomnienia z powstania r. 1863 i z niewoli, [b.m.] 1913, rps, sygn. BJ Rkp. 9762 II.
Opracowania
- Chwalba Andrzej, Historia Polski (1795–1918), Kraków 2000.
- Kieniewicz Stanisław, Powstanie styczniowe, Warszawa 1987.
- Pachowicz Anna, Wspieranie Powstania Styczniowego (1863−1864) przez mieszkańców ziemi tarnowskiej. Wybrane zagadnienia, [w:] Powstanie styczniowe. Kraj i Litwa pogrążyły się w żałobie narodowej, pod red. B. Michalec i T. Skoczek, Warszawa 2022, s. 35–62.
Redakcja: Natalia Stawarz