Carmen Laforet – „Za żelazną kurtyną. Podróż do Polski w 1967 roku” – recenzja i ocena
Oczywiście są od tej reguły wyjątki, teksty piękne i przejmujące jak reportaże Ksawerego Pruszyńskiego z wojny domowej w Hiszpanii. Niewielki tomik zawierający relacje pisarki i dziennikarki Carmen Laforet z komunistycznej Polski z pewnością do nich nie należy. Nie znaczy to jednak, że pozbawiony jest uroku i jeśli ktoś bardzo lubi czytać o tym, jak to nas widzą obcokrajowcy, może być usatysfakcjonowany.
W książeczce znajduje się pięć reportaży prasowych autorki z podróży, jaką odbyła razem ze swoją polską przyjaciółką, Karoliną Babecką, żyjącą od lat w Hiszpanii. Chyba najciekawsze, zarówno w reportażach, jak i w krótkim eseju dyplomaty Javiera Rupereza, dołączonym do nich, jest zdziwienie Hiszpanów biedą panującą w PRL. Podróż Laforet miała miejsce w 1967 roku i autorka co raz dziwi się niemożnością dokonania zwyczajnych zakupów, czy to odzieżowych, czy spożywczych.
Polacy nie umierają z głodu, ale nigdy nie jedzą tego, o czym zamarzyli, chyba że przy wyjątkowych okazjach.
Przypomnieć należy, że Hiszpania i Polska startowały z podobnego poziomu. Przed wojną oba kraje były zdecydowanie rolnicze, industrializacja dotknęła tylko wybrane regiony, a reforma rolna należała do ważnych zagadnień politycznych. Potem przyszły katastrofy wojenne – chociaż zniszczeniom spowodowanym przez wojnę domową daleko było do tych, jakie stały się udziałem Polski, i tak uznać je należy za znaczące. Życie straciło ponad 300 tysięcy ludzi, drugie tyle zmarło z głodu i niedożywienia, Hiszpania straciła do 7 procent majątku narodowego. Po wojnie panował głód, połowa zgonów z powodu niedożywienia miała miejsce po 1939 roku. Wacław A. Zbyszewski, zwiedzając Półwysep Iberyjski w 1947 roku, pisał:
Po raz pierwszy od ośmiu lat, odkąd wyjechałem z Polski, spotkałem w Toledo prawdziwe ubóstwo, nędzę, o której się zapomniało, odkąd się opuściło nasze miasteczka. Madryt i San Sebastian mają dość wysoki standard życiowy – Toledo zastygło w biedzie.
Prawdopodobnie odbudowa zniszczeń wojennych przebiegała początkowo szybciej w Polsce niż w Hiszpanii, jednak po zliberalizowaniu przez Franco gospodarki w 1959 roku zostaliśmy daleko w tyle. Jak bardzo, świadczą właśnie uwagi Hiszpanów odwiedzających PRL tylko dekadę później.
Chociaż wydawca zastrzega się, iż nie pretenduje do naukowego opracowania tekstów Larofet, przypisy są bardzo obszerne. Można się nawet zastanowić, czy rzeczywiście zasadne było identyfikowanie wszystkich przewijających się przez reportaże postaci, skoro duża część z nich to po prostu krewni Karoliny Babeckiej. Znajomość ich tożsamości ma niewielki wpływ na poziom zrozumienia źródła – podobnie jak niewiele wnosi lokalizowanie poszczególnych mieszkań odwiedzanych przez przyjaciółki. Natomiast niewątpliwym atutem tomiku są teksty dodatkowe – mowa tu o esejach wspomnianego Javiera Rupereza i Jana Kieniewicza, niekwestionowanego nestora polskich iberystów, i przedstawiającym Laforet i Babecką wstępie autorstwa Cristiny Gonzalez Caizan. Kieniewicz i Ruperez wspominają, jak oni zapoznawali się z rzeczywistością panującą w Polsce i Hiszpanii, które to państwa do drugiej połowy lat 60. pozostawały dla siebie nawzajem ziemią nieznaną.
Książeczka jest też świetnym świadectwem owego poczucia egzotyki i – no cóż – ignorancji, jakie zawierają się we wzajemnej recepcji Polaków i Hiszpanów. Mimo kilku ciekawych obserwacji i całkiem lekkiemu pióru autorki, zbiorek reportaży uznać należy za co najwyżej ciekawostkę. W dodatku ciekawostkę stosunkowo kosztowną, bo za 170 stron trzeba zapłacić 35 złotych.
Zobacz też:
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska