Cabeza 1937 – straszna zbrodnia dąbrowszczaków, której… nie było
Jeżeli komuś wpadł w ręce numer miesięcznika „Uważam Rze. Historia” z sierpnia 2017 r., mógł się w nim natknąć na artykuł autorstwa Leszka Szymowskiego pt. Pomocnicy spod czerwonej gwiazdy, który, jak głosi słowo wstępne, poświęcony jest odkłamywaniu propagandowych mitów na temat udziału Polaków w hiszpańskiej wojnie domowej w latach 1936–1939.
Chodzi oczywiście o tzw. dąbrowszczaków, czyli ok. 5 tys. ochotników walczących po stronie Republiki Hiszpańskiej przeciwko puczystom generała Franco. Już pierwsze zdania artykułu Leszka Szymowskiego są, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne. Autor zapewnia bowiem, że „szlak bojowy dąbrowszczaków to tysiące gwałtów, rabunków i bestialskich zbrodni. To teza bardzo odważna, zważywszy, że jak dotąd historycy nie byli w stanie wskazać ani jednego przypadku zbrodni popełnionej przez polskich ochotników podczas hiszpańskiej wojny domowej. Lektura dalszej części artykułu nie pozostawia już złudzeń co do obiektywizmu i rzetelności autora. Autor z perwersyjną fascynacją opisuje ekscesy, do jakich dochodziło podczas hiszpańskiej wojny domowej, skupiając się jednak tylko i wyłącznie na grzechach jednej strony konfliktu, a mianowicie na republikanach. Tak zwany „czerwony terror” miał oczywiście miejsce. Według różnych szacunków, doprowadził do śmierci od 38 do 85 tys. ofiar. Znane są przypadki okrutnych tortur, a także zabójstw księży i zakonnic. Jednak, jak już wyżej zaznaczyłem, z ani jednym przypadkiem „czerwonego terroru” źródła historyczne nie wiążą dąbrowszczaków.
Kwestia udziału polskich ochotników w hiszpańskiej wojnie domowej jest ostatnio żywo dyskutowana w mediach z uwagi na proces tzw. „dekomunizacji” i włączenie ich przez Instytut Pamięci Narodowej na listę patronów propagujących rzekomo ustrój totalitarny. Dąbrowszczakom stawia się szereg zarzutów, począwszy od komunistycznych poglądów po ich zaangażowanie w aparat represji w czasach Polski Ludowej. Zarzuty te spotykają się ze stanowczą krytyką zarówno niektórych historyków, jak i środowisk zaangażowanych w kultywowanie pamięci o dąbrowszczakach. Wskazuje się choćby, że pośród polskich ochotników znajdowali się nie tylko komuniści, ale też socjaliści, związkowcy czy przedstawiciele organizacji żydowskich. Piętnuje się też stosowanie przez IPN odpowiedzialności zbiorowej, gdyż zarzut uczestnictwa w komunistycznym aparacie represji postawić można ledwie kilku procentom dąbrowszczaków.
Przeciwnikom dąbrowszczaków postanowił najwyraźniej przyjść z pomocą Leszek Szymowski. Jego artykuł jest jednym wielkim aktem oskarżenia, świetnie wpisującym się w retorykę środowisk dekomunizacyjnych. Mało w nim konkretów, za to regularnie powtarzana jest fraza o krwawym szlaku dąbrowszczaków, który „znaczyły gwałty i grabieże na ludności cywilnej”.
Cabeza 1937 – zbrodnia dąbrowszczaków w klasztorze
Jeden konkret jednak pada, a jest nim oskarżenie o udział w rzezi w sanktuarium Nuestra Senora de la Cabeza w Andaluzji. Pozwolę sobie zacytować w całości odpowiedni fragment artykułu:
Miejscem wyjątkowo dotkniętym przez komunistyczny terror była prowincja Jaen w Andaluzji. Już na początku wojny kilka tysięcy mieszkańców (głównie okolicznych rolników) schroniło się w sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza w Sierra Morena. W sierpniu 1936 r. pod murami klasztoru pojawili się republikanie. Rozpoczął się szturm, w którym niechlubną rolę odegrali komuniści przybyli znad Wisły. 30-letni kapitan Santiago Cortez stanął na czele obrony klasztoru. Miał jednak pod swoim dowództwem zaledwie 165 członków gwardii cywilnej i 50 żołnierzy. Obległa ich armia licząca łącznie 20 tysięcy ludzi i dysponująca 15 czołgami, bronią maszynową i granatami. Garstka obrońców ze skąpymi racjami żywnościowymi odpierała ataki nieprzerwanie od sierpnia do końca kwietnia następnego roku. 1 maja 1937 r., gdy zabrakło amunicji, na wyczerpanych obrońców klasztoru ruszyło natarcie republikanów. Gdy byli już pod murami, ktoś z mieszkańców klasztoru ukrył cudowny wizerunek Maki Boskiej (nie znaleziono go do dziś). W ostatnim starciu garstka obrońców walczyła na bagnety i wręcz. Polegli wszyscy, a kapitan Cortez, wierny do ostatniej chwili, został śmiertelnie ranny i zmarł następnego dnia. Napastnicy wdarli się do klasztoru i rozpoczęli rzeź. Wymordowali tych, którzy przez wiele miesięcy ukrywali się w murach klasztoru, wśród nich starców, kobiety i dzieci. Komuniści szczególnie pastwili się nad duchownymi i zakonnicami (te przed śmiercią brutalnie zgwałcono), potem splądrowali klasztor, zniszczyli drogocenne przedmioty, sprofanowali pobliskie groby i wyrzucili z nich ludzkie zwłoki. Niektórzy robili sobie przy tym pamiątkowe zdjęcia zagrabionymi aparatami fotograficznymi (wiele zdjęć zachowało się do dziś). W tej bestialskiej zbrodni wzięli udział, niestety, dąbrowszczacy.
Już sam styl pisarski Leszka Szymowskiego powinien zapalać ostrzegawczą lampkę w umysłach Czytelników. Zwrócę tu uwagę na jeden szczegół. Autor podkreśla świetne wyposażenie wojsk Republiki, ale zaraz potem sugeruje, że by udokumentować swoje zbrodnie, zwycięzcy musieli najpierw zagrabić aparaty fotograficzne obrońcom sanktuarium. Ale dość złośliwości. Przejdźmy do faktów i do tego, jak naprawdę wyglądała mniemana „rzeź” sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza.
Oblężenie klasztoru
Sanktuarium Nuestra Senora de la Cabeza to średniowieczna bazylika znajdująca się w Andaluzji, 32 kilometry na północ od miasta Andujar, w miejscu suchym, bezdrzewnym i dość odludnym. Jak głosi legenda, postawiono ją dokładnie tam, gdzie doszło do cudownego objawienia się Matki Boskiej. Nim rozpętała się hiszpańska wojna domowa, słynęła głównie z przechowywanego w murach świątyni obrazu Chrystusowej rodzicielki.
Latem 1936 r. region ten opowiedział się w większości po stronie Republiki, przeciwko puczystom generała Franco. Choć byli tam oczywiście przeciwnicy rządu, to jednak zbyt małymi siłami dysponowali, by zdecydować się na otwarte wystąpienie. Jednym z ognisk oporu, tlącego się przeciwko Republice, była część żołnierzy Guardia Civil – Straży Obywatelskiej, formacji mającej w ówczesnej Hiszpanii charakter policyjny. Wpływ na usztywnienie się ich postawy bez wątpienia miała spontaniczna fala rewolucyjnego terroru, która przeszła przez tereny wierne rządowi.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Napięta sytuacja w regionie sprawiła w końcu, że przeciwni Republice żołnierze Guardia Civil zajęli sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza, a także oddalone o niecałe 4 kilometry Lugar Nuevo. Przez jakiś czas trwały negocjacje z przedstawicielami rządu, ale 14 września 1936 roku zostały przerwane i rozpoczęło się wielomiesięczne oblężenie, a przywódcą buntowników został w wyniku wewnętrznego przewrotu kapitan Santiago Cortes. Na terenie sanktuarium znajdowało się wówczas 668 osób, w większości cywilów, a pośród nich 129 gwardzistów Straży Obywatelskiej i 72 ochotników. W pobliskim Lugar Nuevo obok 201 cywilów okopało się 40 gwardzistów i ochotników.
Oblężenie trwało długie i dramatyczne 229 dni. Warto podkreślić heroizm gwardzistów, którzy stawiali opór wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi. Już na samym początku naprzeciw 241 obrońcom sanktuarium stanęło aż 1600 żołnierzy rządu republikańskiego. Nie decydowano się jednak na frontalny szturm, ale ograniczano się do ostrzału artyleryjskiego. Nie złamało to jednak determinacji obrońców, wspomaganych przez zrzuty zaopatrzeniowe wykonywane przez lotnictwo frankistów. Ducha oporu wśród cywilów podtrzymywano zapewnianiem ich, że w wypadku poddania twierdzy spotka ich okrutna śmierć ze strony żołnierzy Republiki. Pierwsze, niemrawe próby zdobycia sanktuarium republikanie podjęli dopiero w listopadzie. Bezskutecznie ponawiane były one w kolejnych miesiącach. Odwołując się do tradycji napoleońskiej Gwardii Cesarskiej, Cortes rozgłaszać miał wtedy, że „gwardia umiera, ale się nie poddaje”.
Odizolowana twierdza nie mogła jednak bronić się w nieskończoność. Szczególnie że w kwietniu 1937 r. naprzeciw niej stanęły już oddziały czterech brygad armii Republiki, łącznie kilkanaście tysięcy żołnierzy, wspieranych przez czołgi. 12 kwietnia żołnierze Guardia Civil ewakuować musieli placówkę w Lugar Nuevo i skupić wszystkie siły na obronie samego sanktuarium.
Finalny szturm rozpoczął się 1 maja 1937 r. o godzinie 6 rano. Kapitan Cortes, sam ciężko ranny, nie był w stanie kontynuować oporu. O czwartej po południu bitwa była skończona. Sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza znalazło się w rękach republikanów.
Masakra czy manipulacja?
Artykuł zamieszczony na łamach „Uważam Rze. Historia” zapewnia nas, że doszło tam teraz do krwawej orgii i bezlitosnej masakry obrońców twierdzy. Jest to kompletna bzdura.
Podczas finałowego szturmu poległo 26 obrońców sanktuarium. Łączna liczba ofiar 8-miesięcznego oblężenia wyniosła 159 osób, w tym 55 cywili oraz 104 gwardzistów i ochotników. Leszek Szymowski zapewnia, że zachowały się zdjęcia z tego dnia, dokumentujące okrutną rzeź dokonaną przez republikanów. Nieszczęśliwie dla niego zdjęcia z tego dnia rzeczywiście się zachowały, lecz dokumentują coś dokładnie przeciwnego. Oto na jednym z nich żołnierz republikański z zatroskaną miną pomaga wiekowej staruszce opuścić mury sanktuarium. Na kolejnym wyczerpany mężczyzna schodzi w dół zbocza z dwójką malutkich dzieci, które również musiały znosić trudy wielomiesięcznego oblężenia. Inne zdjęcia pokazują kobiety i dzieci, które wbrew twierdzeniom Leszka Szymowskiego nie wyglądają ani na zamordowane, ani na zgwałcone. Co najwyżej na okrutnie zmęczone.
Wbrew twierdzeniom autora tekstu w „Uważam Rze. Historia” w sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza nie doszło bowiem do żadnej masakry. Nawet sam dowódca obrony twierdzy, ciężko ranny kapitan Cortes, został przez zwycięskich republikanów natychmiast zabrany do szpitala, gdzie jednak mimo wielogodzinnej walki o życie nie udało się go już uratować. Jak pisze amerykański historyk Herbert Southworth, obrońcy sanktuarium zostali potraktowani wręcz z „łaskawością rzadką podczas hiszpańskiej wojny domowej” (H. Southworth, Guernica, Guernica..., s. 475). Donosiła zresztą o tym również ówczesna prasa, także nad Wisłą. Polska opinia publiczna już 4 maja przeczytać mogła w „Robotniku”, że „oddziały rządowe, które zajęły klasztor w Cabeza otoczyły opieką znajdujących się tam powstańców. Kapitan Cortes, dowódca powstańców, raniony kulą karabinową w czasie wkraczania oddziałów rządowych, został oddany natychmiast pod opiekę lekarzy przybyłych z Andujar. Szczególnie troskliwie zaopiekowano się kobietami i dziećmi. Jeńcy i ich rodziny skierowani zostali do Andujar”. Można szukać i szukać, ale w żadnym źródle historycznym nie znajdzie się potwierdzenia perwersyjnych fantazji Leszka Szymowskiego o mordowanych dzieciach, gwałconych zakonnicach, zwłokach wyrzucanych z trumien ani o kradzionych aparatach fotograficznych.
A to nie koniec absurdów, jakie znalazły się w artykule zamieszczonym w „Uważam Rze Historia”. Sam nie wiem, co jest bardziej kuriozalne – czy to, że nic takiego, jak rzeź sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza nie miała miejsca, czy może to, że dąbrowszczacy... w ogóle nie brali udziału w walkach na tym odcinku?
Gdzie byli dąbrowszczacy?
Ani ja, ani Leszek Szymowski, nie posądzamy chyba dąbrowszczaków o zawładnięcie mocą bilokacji. 28 kwietnia 1937 roku Batalion im. Jarosława Dąbrowskiego wycofany został bowiem z frontu i wysłany na kwatery do podmadryckiego miasteczka Cabanillas del Campo. Wystarczy spojrzeć na mapę, by odkryć, że Cabanillas del Campo dzieli od sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza... jakieś 340 kilometrów.
Jeszcze raz zacytujmy Leszka Szymowskiego: „1 maja 1937 r. w Międzynarodowe Święto Pracy, gdy szturm się skończył, umilkły krzyki mordowanych ludzi, a nad klasztorem unosiła się łuna pożaru, w odwiedziny do dąbrowszczaków przyjechał Gustaw Reicher, przedstawiciel Komunistycznej Partii Polski. (...) Po rzezi w klasztorze dąbrowszczacy ruszyli wraz z wojskami republikańskimi w stronę Madrytu”. W tekście Szymowskiego jedyną prawdziwą informacją jest to, że 1 maja 1937 roku rzeczywiście odwiedził dąbrowszczaków przedstawiciel KPP. Tyle że miało to miejsce pod Madrytem, setki kilometrów od zdobywanego tego dnia przez republikanów sanktuarium. Dla ścisłości dodam, że w działaniach pod Cabezą brały udziały jednostki 16, 18, 75 i 91 brygady wojsk hiszpańskich. Batalion Dąbrowskiego był tymczasem częścią brygady numer 12.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Literacka przesada
Nieprawdopodobna manipulacja zawarta w treści artykułu Leszka Szymowskiego nie wzięła się jednak znikąd. Mit „rzezi” sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza przewija się czasami w dyskusjach o hiszpańskiej wojnie domowej. By znaleźć źródła tego mitu, cofnąć się musimy o lat kilkadziesiąt, do prac brytyjskiego historyka Hugh Thomasa i kanadyjskiego historyka Briana Croziera. Najpierw Thomas w wydanej w roku 1961 książce The Spanish Civil War nazbyt poetycko opisał szturm na sanktuarium, nazywając go „całkowitą rzezią” (H. Thomas, The Spanish Civil War, s. 423). Na dodatek z niewiadomych powodów błędnie podał, że wzięły w nim udział nie tylko jednostki rdzennie hiszpańskie, ale też tajemnicza „Brygada Międzynarodowa”. Brian Crozier zaufał być może rzetelności kolegi i w swojej publikacji o Franco. A Biographical History z roku 1967 uznał, że zdobycie Cabezy zakończyło się „rzezią jej obrońców”. Na tę absurdalną nadinterpretację zwrócił uwagę już w roku 1977 cytowany przeze mnie wyżej Herbert Southworth.
Zresztą wystarczy przeczytać odrobinę dłuższy fragment pracy Hugh Thomasa, by przekonać się, że słowa o „całkowitej rzezi” były nawet u niego niczym innym, jak tylko chwilową, literacką przesadą. W innym miejscu zapewnia bowiem, że większość obrońców sanktuarium wcale nie zginęła ani nie została zamordowana, lecz bezpiecznie opuściła mury zdobytej przez republikanów twierdzy. A w kolejnych wydaniach pracy całkowicie wycofał się ze swoich słów o „rzezi”. Jeżeli ktoś nie wierzy ani Thomasowi ani Southworthowi, to rozwiać jego wątpliwości powinno zdanie historyków związanych z reżimem frankistowskim. Nawet oni nie notują w swoich pracach niczego takiego, jak opisywana przez Leszka Szymowskiego rzeź obrońców sanktuarium Matki Boskiej z Cabezy. Komu jak komu, ale im nie zależałoby raczej na ukrywaniu zbrodni swoich śmiertelnych wrogów.
Na koniec pozostaje jeszcze pytanie, jakim cudem powiązano z tymi zdarzeniami dąbrowszczaków. Wertując internetowe archiwa, najstarszą wzmiankę na ten temat znaleźć można na portalu… Okręgu Lubelskiego Młodzieży Wszechpolskiej we wpisie z roku 2006. W artykule poświęconym rocznicy hiszpańskiej wojny domowej przeczytać tam możemy:
Aż 5000 Polaków znalazło się w Brygadach Międzynarodowych w batalionie im. Dąbrowskiego. Przeszło tysiąc z nich rozstrzelało NKWD.,,Polska” brygada uczestniczyła w szturmie sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza w Sierra Morena. Po jego zdobyciu dokonano rzezi powstańców! Ci jednak zdołali ukryć figurkę Matki Boskiej, co uchroniło ją przed niechybną profanacją.
Pod artykułem wymienione są źródła na których opierał się autor. Całe opracowanie wygląda więc całkiem profesjonalnie, lecz niestety pozbawione jest przypisów i nie wiadomo dokładnie, skąd wzięła się opowieść o owej rzezi powstańców i cudownym ocaleniu figurki Matki Boskiej. Podobnie, jak nie sposób dojść źródła informacji o tysiącu dąbrowszczaków rozstrzelanych przez NKWD.
Echo tekstu z portalu Młodzieży Wszechpolskiej można znaleźć na stronie pomniki-hanby.pl, stworzonym przez Wielkopolski Klub Gazety Polskiej. Z wpisu datowanego na rok 2008 dowiemy się, że „dąbrowszczacy wspierali skierowany przeciwko duchowieństwu rewolucyjny terror, w wyniku którego zamordowano około 6 tysięcy księży katolickich. Sami Polacy brali udział między innymi w pacyfikacji Sanktuarium Matki Boskiej La Cabaza w Sierra Morena”. A więc nie tylko powstańcy, ale też i księża ucierpieli zapewne z rąk dąbrowszczaków.
Szukając dalszych informacji, trafiamy na forum traditia.pl, gdzie we wpisie z 4 stycznia 2009 r. dowiadujemy się, że:
w sanktuarium znalazło się 250 żandarmów, setka falangistów i przeszło tysiąc osób cywilnych, w tym wiele kobiet i dzieci, którzy schronili się tam przed prześladowaniami. Sanktuarium padło po dziewięciu miesiącach oblężenia przez 20 000 szturmujących je rewolucjonistów. W szturmie udział brali polscy dąbrowszczacy z XIII Brygady Międzynarodowej przy wsparciu 21 czołgów i artylerii oraz lotnictwa. Zajęcie sanktuarium zakończyło się powszechną rzezią obrońców. Cudowną figurę Matki Bożej obrońcy ukryli przed czerwonymi, do dziś jej nie odnaleziono. Aktualna figura została wykonana w 1944 roku. Bohaterski dowódca kapitan Cortez został pochowany w Sanktuarium, ciężko ranny umarł na drugi dzień po zdobyciu Sanktuarium przez Komunistyczne Brygady Międzynarodowe.
W roku 2010 inne forum przekonuje nas, że „XII Brygada Międzynarodowa uczestniczyła w ataku na Sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza w Sierra Morena, gdzie Polacy odznaczyli się wyjątkową brutalnością, dokonując rzezi ludności cywilnej i duchowieństwa”.
Brzmi strasznie, prawda? Ale prawdziwy ogrom zbrodni odkrywa dopiero portal patriota.pl w roku 2012. Okazuje się, że w sanktuarium „zamordowano ok. tysiąca osób – głównie kobiet i dzieci, a także licznych duchownych”. Minęło kilka lat i tysiąc dąbrowszczaków zamordowanych przez NKWD zamieniło się jakimś cudem w tysiąc niewinnych osób zamordowanych przez dąbrowszczaków.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Jednak to nie wszechpolacy jako pierwsi wysłali dąbrowszczaków pod Cabezę. Z dużym trudem udało mi się zidentyfikować prawdopodobne źródło tych niestworzonych historii. Jest nim książka Marka Jana Chodakiewicza, amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia, pt. Zagrabiona pamięć, wydana w roku 1997. Czytamy w niej, co następuje:
Srogi los spotkał obrońców sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza (Santa Maria de la Cabeza) w Sierra Morena. Obroną dowodził kapitan Santiago Cortes. Miał w sanktuarium 250 żandarmów z Guardia Civil, 100 falangistów i 1000 cywilów, w tym wiele kobiet i dzieci. Szturmowało ich 20 000 rewolucjonistów, a wśród nich XIII „polska” Brygada Międzynarodowa. Sanktuarium padło po dziewięciu miesiącach oblężenia 1 maja 1937 roku. „Powszechna rzeź [jeńców] trwała przez jakiś czas”, lakonicznie skomentował Thomas. Obrońcom udało się ukryć figurę Matki Boskiej, co uchroniło ją od profanacji (M. Chodakiewicz, Zagrabiona pamięć…, s. 54).
Jak widzimy, Chodakiewicz powołuje się wprost na Thomasa, mimo iż sam Thomas ze swych słów o „rzezi” obrońców sanktuarium wycofał się jakieś 20 lat wcześniej. Natomiast wstawka o XIII „polskiej” Brygadzie Międzynarodowej jest już fantazją własną pana Chodakiewicza, bowiem Hugh Thomas w swojej pracy nic o Polakach nie wspomina. Absurd całego oskarżenia powiększa fakt, że o ile nie zagina nam się czasoprzestrzeń, to „polska” XIII Brygada Międzynarodowa zwyczajnie nie miała fizycznej możliwości wzięcia udziału w działaniach pod sanktuarium. Oddział imienia Jarosława Dąbrowskiego przybrał bowiem miano XIII Brygady dopiero 8 sierpnia 1937 roku, a w czasie szturmu Cabezy był jeszcze ledwie batalionem. Dodam, że autor książki nie kryje swoich prawicowych poglądów, które, jak widać, mają odrobinę zgubny wpływ na jego rzetelność naukową.
Niestety oskarżenia Marka Jana Chodakiewicza brzmieć muszą na pierwszy rzut oka dość przekonująco, skoro w roku 2013 udało im się trafić nawet na łamy Histmaga, do artykułu autorstwa Roberta Tomasza Tomczaka, który pisze: „Wartość bojowa polskich brygad jest określana jako dość dobra, ale jeśli skupić się na ogólnej charakterystyce tych formacji, obraz wydaje się bardziej mroczny. Niestety, Polacy w składzie XIII Brygady Międzynarodowej brali udział w niechlubnej rzezi w Sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza w górach Sierra Morena, jaka miała miejsce w maju 1937 roku”.
Nieprawdziwy argument za „dekomunizacją”
A teraz czas na coś naprawdę zatrważającego – w ten spektakl fanatyzmu i niewiedzy, grany głównie przez środowiska prawicowe, włączyli się w końcu również przedstawiciele państwowej instytucji, odpowiedzialnej za edukację historyczną. Oto 9 czerwca 2017 r. na antenie Radia Olsztyn, w audycji, w której wzięli udział dwaj pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, Karol Sacewicz i Sebastian Nowakowski, pada pytanie, czy są aby twarde dowody na to, że zbrodnie wojenne popełniali w Hiszpanii właśnie żołnierze polskiego pochodzenia. „Tak, zdecydowanie tak!” – odpowiadają pracownicy IPN. „Zostały one udokumentowane w pracy historyka hiszpańskiego Antonio Montero Moreno. Tutaj jako przykład należy podać właśnie między innymi maj 1937 roku, gdzie XIII Brygada uczestniczyła w niesławnej rzezi w Sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza”. Chyba nie zaskoczę nikogo, jeżeli napiszę, że w rzeczywistości w żadnej z prac Montero Moreno nie ma słowa ani o „niesławnej rzezi w Sanktuarium Matki Boskiej z Cabeza”, ani o udziale w niej Polaków. Wypowiedź pracowników IPN odebrać można tylko jako dramatyczną i bezmyślną próbę znalezienia argumentów na rzecz zasądzonej przez nich „dekomunizacji” dąbrowszczaków.
Po rzeczonej audycji na IPN sypią się gromy ze strony środowisk kontestujących politykę państwowych historyków. W końcu tylko gdański oddział tej instytucji ma odwagę napisać na swoim facebookowym profilu, że autorzy pomówień „nie podtrzymują już swojego stanowiska w tej konkretnej kwestii”. Niestety ich wcześniejsze słowa zdążyły już trafić do tysięcy odbiorców dzięki państwowemu radiu.
Krótkie facebookowe sprostowanie nie miało wielkiego zasięgu i być może nie zdołał go przeczytać Leszek Szymowski, autor artykułu w „Uważam Rze. Historia”. Bo gdyby je przeczytał, być może kilka razy zastanowiłby się nad publikacją swoich własnych kłamstw o „rzezi” sanktuarium Matki Boskiej z Cabezy. A tak, nie tylko powielił fantastyczne historie opowiedziane kiedyś przez Hugh Thomasa i Marka Jana Chodakiewicza, ale jeszcze ile do nich dodał od siebie!
Komentowana sprawa jest przerażającym przykładem tego, jak rodzi się i rozpowszechnia kłamstwo historyczne. Wystarczy kilka źle zinterpretowanych słów i odpowiedni poziom fanatyzmu u osób, które je czytają, by stworzyć chwytliwą historię wyimaginowanej zbrodni. Niestety dzisiaj kłamstwa, raz kiedyś przez kogoś rzucone, znajdują żyzną glebę w czeluściach internetu i zamiast zostać zdemaskowane, trafiają w końcu na łamy ogólnopolskiej prasy i powtarzane są przez pracowników państwowego instytutu historycznego. Takie są efekty traktowania historii nie jako obiektu badań, a jako narzędzia walki propagandowej.
Bibliografia
- Ajzner Seweryn, Madryt-Saragossa, Książka i Wiedza, Warszawa 1961.
- Alpert Michael, The Republican Army in the Spanish Civil War 1936-1939, Cambridge University Press, New York 2007.
- Asedio al Santuario de la Virgen de la Cabeza [w:] grandesbatallas.es, dostęp: 15 sierpnia 2017 roku.
- Beevor Anthony, The Battle for Spain. The Spanish Civil War 1936-1939, Penguin Books, London 2006.
- Bron Michał, Polacy w wojnie hiszpańskiej (1936-1939), Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1963.
- Chodakiewicz Marek, Zagrabiona pamięć: Wojna w Hiszpanii 1936-39, Fronda, Warszawa 1997.
- Historja Virgen de la Cabeza, „Dąbrowszczak”, 11.05.1937.
- Montero Moreno Antonio, Historia de la persecucion religiosa en Espana 1936-1939, Biblioteca de Autores Cristianos, Madrid 1961.
- Payne Stanley, The Spanish Civil War, Cambridge University Press, Cambridge 2012.
- Southworth Herbert, Conspiracy and the Spanish Civil War, Routledge, London 2002.
- Southworth Herbert, Guernica, Guernica. A Study of Journalism, Diplomacy, Propaganda and History, University of California Press, Berkeley 1977.
- Thomas Hugh, The Spanish Civil War, Harper & Brothers, New York 1961.
- Wyszczelski Lech, Dąbrowszczacy, Książka i Wiedza, Warszawa 1986.
- Zdobycie klasztoru w Cabeza, „Robotnik”, 04.05.1937.
- Z pomocą republikańskiej Hiszpanii 1936-1939, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1976.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz