Był znany w Polsce powszechnie, ale tylko z głosu. Wspomnienie w 100. rocznicę urodzin Juliusza Slaskiego, dziennikarza, antropologa, alpinisty

opublikowano: 2020-04-17, 10:20
wolna licencja
Przez 36 lat wszyscy w Polsce, którzy w latach komunizmu słuchali „wrogich” polskojęzycznych rozgłośni Głos Ameryki i Radio Wolna Europa, znali jego głos. Ale tylko głos, bo nazwisko było utajnione. Występował niemal codziennie, aż do śmierci w 1990 r. – w pierwszej (od 1954 r.) jako „Jan Zaleski”, w drugiej równolegle (od 1974 r.) jako „Hubert Grzymała”.
reklama
Juliusz Slaski w Oxfordzie przed 1950 (domena publiczna)

Od dziecięcego „Rekordu” do... Radia Wolna Europa

Urodził się 15 kwietnia 1920 r. koło Kazimierzy Wielkiej, w rodzinie ziemiańskiej herbu Grzymała – stąd jeden z jego radiowych pseudonimów. Mimo, że jego rodzina od pokoleń zajmowała się rolnictwem to zainteresował się dziennikarstwem. I to bardzo wcześnie – już jako 12 letnie dziecko wydawał własną gazetkę „Rekord. Najświeższe wiadomości”, która – jak możemy dziś stwierdzić oglądając zachowane numery – redagowana była bardzo fachowo. Ujawnił wtedy też przyszłe zainteresowania sportem, bo najwięcej miejsca poświęcał w niej działowi sportowemu. W pierwszym numerze jego „Rekordu” (z 1932 r.) dział ten zaczynał słowami: „Wczoraj nastąpiło uroczyste otwarcie Olimpiady”. Zapewne nie przypuszczał wtedy, że po latach będzie relacjonować igrzyska olimpijskie, m.in. w Rzymie (1960 r.), Grenoble (1968 r.), Monachium (1972 r.), jako specjalny wysłannik bardzo znanych rozgłośni.

W 1937 r. rozpoczął w Warszawie studia. Studiował równocześnie prawo na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego w Warszawie i dziennikarstwo w Wyższej Szkole Dziennikarskiej. Naukę przerwała wojna. Studia prawnicze kontynuował w latach 1941-1943 na Uniwersytecie w Grenoble, gdzie w lipcu 1943 r. uzyskał dyplom. Do dziennikarstwa powrócił po wojnie i po kilku latach to ono stało się jego profesją. Zaczynał w polskiej prasie emigracyjnej wydawanej w Londynie, publikował głównie na łamach tygodnika „Wiadomości” oraz „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”. Zamieszczał tam liczne artykuły, reportaże i informacje prasowe, przeważnie na tematy polskie, oraz sprawozdania sportowe. Szybko stał się członkiem Związku Dziennikarzy R. P. w Londynie. Przez pewien czas w 1953 r. był również asystentem programowym w Polskiej Sekcji BBC.

W lipcu 1954 r. opuścił Londyn i przeniósł się do Monachium, bo dostał pracę w tamtejszym oddziale Głosu Ameryki. Pracował dla tej rozgłośni niemal do śmierci, przez pewien czas kierując tym oddziałem, a następnie, po jego zlikwidowaniu, jako europejski korespondent.

Niezależnie od tego, przez ostatnie 16 lat życia był korespondentem rozgłośni Radio Wolna Europa. Był w niej jednym z redaktorów i współautorem wielu programów, w tym tak sztandarowych jak „Panorama dnia”, „Panorama tygodnia” czy „Komentarz kulturalny”. Zdaniem jednego z jego wieloletnich radiowych kolegów: „był [on] klasycznym wprost wzorem dziennikarza, który wszędzie szuka jakiegoś wartego uczestniczenia w nim wydarzenia, przeżycia, spotkania, rozmowy. Można go było spotkać wszędzie, gdzie się coś działo. [...]. Był prawdziwym, dociekliwym, trochę narwanym, ale rzeczywiście dziennikarzem z krwi i kości”. Inny z kolei wieloletni radiowy kolega też z RWE, stwierdzał że Juliusz Slaski to był „swego rodzaju dziwak, sportowiec o niebywałej sile fizycznej, [który] miał mózg jak komputer. Był chodzącą encyklopedią: znał wszystkich, był wszędzie”. Nic więc dziwnego, że jego komentarze, zwłaszcza sportowe, były wyjątkowo kompetentne, gdyś znał on osobiście wiele z omawianych w audycjach dyscyplin sportowych. Dlatego też – jak wspominali go koledzy – bardzo „był zawsze zaangażowany, zainteresowany tym, o czym mówił słuchaczom”.

reklama

Gdy widział temat dla radia, robił wszystko by go zrealizować, niekiedy nawet łamiąc pewne reguły. Ale to właśnie dzięki takiej postawie właśnie on pierwszym dziennikarzem, który przeprowadził wywiad ze świeżo wybranym papieżem-Polakiem. W czasie audiencji, jeszcze przed inauguracją pontyfikatu, stanął, tak, że mógł zadać pytanie Karolowi Wojtyle, gdy ten przechodził obok.

Do Londynu i „Nature” z Polski przez Pireneje...

Po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 r. opuścił Polskę. Wraz ze znanym botanikiem, profesorem Kazimierzem Rouppertem, przedarł się wtedy z Polski na Węgry do Budapesztu. Na pewnym odcinku pełnił nawet rolę przewodnika, bo znał dobrze okolice Pienin, gdyż uczył się tam przez kilka lat w Szkole Pracy Harcerskiej „Dworek Cisowy” w Sromowcach Wyżnych i często po tamtej okolicy wędrował, nawet – mimo wieku – samotnie. Przez kilka miesięcy pobytu na Węgrzech pracował w PCK zajmując się pomocą polskim uchodźcom w obozach i nauką języka węgierskiego.

W marcu 1940 r. został przerzucony do Wojska Polskiego we Francji. Tam, po krótkim przeszkoleniu w Bressuire, zaczął brać udział w walkach z Niemcami, jako motocyklowy zwiadowca. Szybko dowódcy stwierdzili, że Slaski to „bardzo odważny kawalerzysta” (we francuskim rozkazie:„cavalier tres courageux”) i za dokonania został wtedy uhonorowany francuskim Krzyżem Wojennym - „Croix de guerre avec palme". 16 czerwca w bitwie pod Port-sur-Saône (pn.-wsch. Francja), został ciężko ranny w nogę i wpadł w ręce Niemców. Trafił na leczenie do szpitala w Besançon (niedaleko granicy ze Szwajcarią). Ukrywał poprawę zdrowia tak dobrze, że niemiecka komisja uznała go za inwalidę. On tymczasem, dzięki systematycznie prowadzonym ćwiczeniom rehabilitacyjnym odzyskał sprawność i korzystając z pomocy pielęgniarek, uciekł ze szpitala a następnie przedostał się w listopadzie 1940 r. do Francji Vichy, czyli do nieokupowanej przez Niemców części tego kraju.

reklama

Tam w Grenoble ukończył studia prawnicze uzyskując dyplom i gdy mieli wkroczyć Niemcy, ruszył w dalszą drogę. Postanowił przedostać się do Hiszpanii przez Pireneje. Zapewne już przy pokonywaniu granicy został aresztowany przez Hiszpanów i umieszczony przez nich w więzieniu w miejscowości Figueres, położonej w pn.-wsch. Hiszpanii, blisko granicy z Francją, a następnie przewieziono go do znanego obozu koncentracyjnego w Miranda de Ebro, miejscowości leżącej w pn. części Hiszpanii. Z obozu został zwolniony po trzech miesiącach, dzięki staraniom PCK, w styczniu 1944 r. Później przedostał się do Gibraltaru, skąd w transporcie wojskowym został przewieziony do Wielkiej Brytanii, gdzie został skierowany do I Korpusu Wojska Polskiego w Kinghorn koło Edynburga. Marzył o lotnictwie, lecz z powodu słabego wzroku, jego wniosek został odrzucony i odkomenderowano go na uniwersytet.

Podjął naukę na Uniwersytecie Oxfordzkim – w Balliol College, gdzie studiował politykę, ekonomię, antropologię i etnografię. Po złożeniu tam, w lipcu 1947 r., egzaminów dyplomowych i uzyskaniu tytułu, pracował jako asystent naukowy na Wydziale Antropologii Uniwersytetu w Londynie. W 1950 r. wraz z zespołem naukowców różnych dziedzin wziął udział w kilkutygodniowej wyprawie badawczej do Afryki, w ramach której prowadził badania etnograficzne. Ich rezultaty opublikował w pracy wznawianej kilkukrotnie, do dziś. Następnie pracował w International African Institute w Londynie, gdzie m.in. opracowywał liczne recenzje do naukowego kwartalnika „African Abstracts" wydawanego przez ten Instytut. Prace etnograficzne publikował wtedy w wydawnictwach angielskich, jego teksty pojawiły się m.in. w sławnym naukowym czasopiśmie „Nature”.

Ostatnim epizodem jego naukowej kariery był udział w naukowej jachtowej wyprawie naokoło świata, która miała badać magnetyzm ziemi na oceanach. Wyprawa wyruszyła na jachcie „Princess Waimai” w listopadzie 1953 r., ale jakieś problemy sprawiły, że dotarła tylko do... Wysp Kanaryjskich.

Od wioślarskich regat Oxford-Cambridge na Tamizie po wspinaczki w Himalajach

W okresie studiów uprawiał różne sporty, m.in. łucznictwo i boks. Jako doskonały wioślarz wziął udział w oxfordzkiej „ósemce” startującej w słynnych corocznych wioślarskich regatach Oxford – Cambridge rozgrywanych na Tamizie regularnie od 1856 r. a zwanych The Boat Race, albo University Boat Race lub Oxford and Cambridge Boat Race. Bardzo możliwe że uczestniczył w tych najstarszych i najbardziej znanych regatach na świecie jako pierwszy Polak.

reklama

Później uprawiał różne dyscypliny sportowe, startował m.in. w zawodach samochodowych, saneczkarskich, balonowych, ale jego prawdziwą pasją stały się góry. Spędzał w nich każdy wolny czas. Był zapalonym narciarzem i bardzo aktywnym alpinistą. W następnych latach dokonał setek wejść w Alpach zarówno latem, jak i zimą, przy czym starał się odwiedzać różne masywy, z tak że z czasem okazało się, iż był we wszystkich jakie są w całych Alpach, począwszy od Austrii i (wówczas) Jugosławii, poprzez Włochy, Szwajcarię i Niemcy, po Francję. Niedługo przed śmiercią zorientował się. że do kompletnego zestawu najwyższych alpejskich szczytów, takich przekraczających 4000 m (a jest ich około setki) brakuje mu wejścia na zaledwie 2 lub 3 wierzchołki, przy czym - trzeba to podkreślić - nie bawił się w kolekcjonowanie takich wejść.

Poza Europą, wspinał się również w górach Afryki, obu Ameryk i Azji, a trzeba przy tym pamiętać że w latach 1960 i 1970 r., wszystkie takie wyprawy były wielokroć trudniejszymi przedsięwzięciami niż organizowane obecnie. Zmieniło się wszystko, począwszy od ubiorów i sprzętu górskiego, aż po środki łączności. Stąd to co dziś bywa powszechnie zdobywane i nie wydaje się zbyt trudne, wówczas bywało wyjątkową zdobyczą. Wspinał się m.in. w Atlasie Wysokim gdzie dokonał narciarskich wejść na kilka szczytów czterotysięcznych (m.in. na Tubkal 4167 m, Ras n’Ouanoukrim 4089 m, Timesguida 4089 m, Akioud 4030 m), w górach Semen znajdujących się w Etiopii, m.in. na Ras Daszan (4550 m) i Buahit (4437 m); był na szczycie Kilimandżaro. W Meksyku wyszedł m.in. na Popocatépetl (5452 m), Iztaccihuad (5286 m) i Pico de Orizaba (5636 m); a w Ekwadorze: na Illiniza Sur (5248 m), Cotopaxi (5897 m) i Chimborazo (6263 m). W Chile był blisko wejścia na Aconcaguę (6960 m), ale musiał je przerwać ze względu na załamania się pogody. W Iranie był na Demawendzie (5610 m) a w Turcji na sławnym Araracie (5137 m). Jego wejście w Himalajach na Imja Tse (szczyt znany wśród zachodnich wspinaczy jako Island Peak – 6189 m) było pierwszym polskim wejściem na ten szczyt i jednym z pierwszych polskich dokonań górskich w Himalajach.

Mimo wieku, miał ukończonych 70 lat, cały czasu uprawiał wspinaczkę i wykorzystywał każdą okazję by być w Alpach, niestety często przy tym szarżując. Bywało iż wprost ze studia radiowego jechał wiele godzin samochodem, by iść w góry. Zginął 15 lipca 1990 r. we włoskiej części Alp Kotyjskich, gdy – już po zdobyciu szczytu Monte Viso (3841 m) – w zejściu trawersował stromy, wypełniony twardym lodem żleb, poślizgnął się i poleciał 300 metrów. Poniósł śmierć na miejscu.

Jego ciało wróciło do Polski, po ponad 50 latach od opuszczenia przez niego kraju. Pochowany został na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie. Kilka lat temu został zaliczony do Polskiego Panteonu Narodowego, którym to mianem bywa określany pomnikowy Polski Słownik Biograficzny gdzie zamieszczono jego biogram.

Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”

Jakub Jędrzejski
„Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
160
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-31-0

W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!

reklama
Komentarze
o autorze
Wojciech W. Wiśniewski

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone