Bronisław Pieracki: ONR, Ukraińcy i śmierć ministra
Bronisław Pieracki był weteranem Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, a po zamachu majowym, który wyniósł do władzy zwolenników Pierwszego Marszałka Polski, znalazł się on w grupie jego najbardziej wpływowych współpracowników. Od końca lat 20. pełnił rozmaite odpowiedzialne funkcje polityczne: posła na sejm, wiceministra spraw wewnętrznych, wicepremiera, zaś w końcu w 1931 r. został ministrem spraw wewnętrznych, funkcję tę pełniąc w kolejnych rządach aż do czerwca 1934 r. Zaliczał się do grupy pułkowników, w przeważającej mierze opowiadających się za rządami twardej ręki. Symbolicznym dowodem autorytarnych sympatii Pierackiego był nadany mu przydomek „Bronito Pieratini”, nawiązujący do przywódcy faszystowskich Włoch Benito Mussoliniego.
Czy sam Pieracki był faszystą? Takie stwierdzenie byłoby nadużyciem. Chociaż opowiadał się za dynamicznym zwalczaniem komunizmu oraz politycznego ekstremizmu wśród mniejszości narodowych, był również rzecznikiem ograniczonego dialogu. Bezpośrednią przyczyną śmierci Pierackiego stały się jego próby uregulowania konfliktu polsko-ukraińskiego. Projektując dialog polityczny, szef MSW dopuszczał możliwość uznania postulatów umiarkowanych grup mniejszościowych, natomiast absolutnie wykluczał prowadzenie rozmów z grupami radykalnie nacjonalistycznymi. W ten sposób Pieracki stał się jednym z głównych przeciwników Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, założonej w końcu lat 20. w Wiedniu i reprezentującej integralny nacjonalizm ukraiński. To właśnie należący do OUN Hryhorij Maciejko popołudniu 15 czerwca 1934 r. trzykrotnie strzelił z rewolweru do Pierackiego.
Poglądy samego Pierackiego bywały określane jako prawicowe, wiele wskazywało też na próby szukania porozumienia pomiędzy nim a pokoleniem młodych polskich nacjonalistów. Spełzły one na niczym, a zbliżenie polityczne między grupami młodej endecji i sanacji stało się możliwe dopiero w 1937 r., dzięki Adamowi Kocowi i Bolesławowi Piaseckiemu. Tymczasem Pieracki nie miał szczęścia ani do ukraińskich, ani do polskich nacjonalistów. 10 czerwca 1934 r., na pięć dni przed zamachem, została podjęta decyzja o delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego. Organizacja ta, wyrosła z tradycji Narodowej Demokracji, reprezentowała nieznany wcześniej rodzaj polskiego nacjonalizmu. Skupiona w niej młodzież z entuzjazmem wzorowała się na monopartiach faszystowskich, które przejęły władze we Włoszech i Niemczech. Głosząc skrajny nacjonalizm i antysemityzm organizowała masowe pochody (m.in. 3 maja 1934 r.), a bojówki ONR budziły grozę na ulicach stolicy. Chociaż wpływy tej organizacji, powołanej do życia zaledwie w kwietniu 1934 r. ograniczały się przede wszystkim do stolicy, władze sanacyjne uważnie się jej przyglądały. Podobieństwo umundurowanych bojówek do działalności hitlerowskiego Sturmabteilung czy włoskich squadristi (protoplastów Czarnych Koszul) kazało obawiać się prób dokonania zamachu stanu. Niemniej ważny był fakt, że w Warszawie rozpętała się prawdziwa uliczna wojna, w której lumpenproletariat oraz korporanci wyposażeni w sękate kije walczyli ze skupionymi w Polskiej Partii Socjalistycznej robotnikami z Woli i młodzieżą żydowską z Muranowa.
Władze nie mogły tolerować rosnącego chaosu w stolicy. Ponieważ Obóz Narodowo-Radykalny był ugrupowaniem stosunkowo najsłabszym, najmniej licznym oraz najbardziej butnym, podjęta została decyzja o jego delegalizacji. Dodatkowo skonfiskowany został nakład „Sztafety”, poczytnego, lecz napastliwego i stojącego na niskim poziomie czołowego tytułu prasowego ONR. 14 czerwca w tej ostatniej sprawie miał do Pierackiego zadzwonić Jan Mosdorf, lider Obozu. Ponieważ jednak minister był zajęty, urzędnicy poradzili Mosdorfowi, aby zadzwonił następnego dnia. Mosdorf odparł wówczas: „jutro będzie już za późno” i, wściekły, rozłączył się. Następnego dnia Pieracki już nie żył.
Trzeba przyznać, że ONR miał pecha. Zabójstwo Pierackiego przypominało zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza, zamordowanego przez prawicowego fanatyka Eligiusza Niewiadomskiego. Powstawało pytanie: dlaczego i tym razem mordercą nie mógł być prawicowiec? Sanacja skutecznie zadbała o to, aby rozniecić wzburzenie społeczeństwa. Krótko po śmierci Pierackiego aresztowani zostali liderzy Obozu, na czele z Henrykiem Rossmanem oraz Bolesławem Piaseckim, którzy niebawem mieli stworzyć rozłamowe ONR-ABC i ONR-Falangę. Ofiarą wzburzonego tłumu padła też drukarnia „Gazety Warszawskiej”. Kilkudziesięcioosobowy tłum zgromadzony na ulicy Zgoda doszczętnie zdemolował miejsce druku największej gazety związanej ze Stronnictwem Narodowym. Co ciekawe, Stronnictwo darzyło Obóz Narodowo-Radykalny niechęcią graniczącą wrogością. Była to jednak największa partia opozycyjna wobec sanacji, skierowanie społecznego oburzenia na SN było więc zręcznym działaniem ze strony władz.
Tym zręczniejszym, że dość szybko okazało się, że wszystkie tropy wskazują na Ukraińców. Było już jednak za późno, aby się cofnąć. Jeszcze w czerwcu 1934 r. premier Leon Kozłowski powołał do życia „obóz odosobnienia” w Berezie Kartuskiej, a wśród jego pierwszych więźniów znaleźli się liderzy ONR. Zabójca Bronisława Pierackiego, Hryhorij Maciejko, dożył swych lat na emigracji w Argentynie…