Bohdan Urbankowski – „Czerwona msza” – recenzja i ocena
Książka Urbankowskiego to przede wszystkim rozliczenie się ze smutną przeszłością wielu postaci należących do obecnej elity III Rzeczypospolitej. Fakty przedstawiane w Czerwonej mszy mogą być dla wielu szokujące – przynajmniej dla osób nieinteresujących się wnikliwie losami polskiej inteligencji w czasie i po II wojnie światowej. Duża jej część aktywnie wspierała komunizm i z pewnością przyczyniła się do szybszego opanowania Polski przez Sowietów oraz do wyeliminowania intelektualnej niezależności. Co więcej, autor przedstawia także ludzi, którzy zachowali się inaczej. Zamiast wsparcia komunizmu wybrali oni emigrację, a zamiast zaszczytów często czekało ich zapomnienie.
Co najbardziej bulwersuje
Najbardziej zasmucająca jest skala kolaboracji polskiej inteligencji (przede wszystkim lewicowej) ze Związkiem Radzieckim. Coś, co było niemożliwe w przypadku III Rzeszy, okazało się dopuszczalne wobec wschodniego okupanta. Urbankowski pokazuje, w jaki sposób władze komunistyczne wykorzystywały znanych artystów i twórców do ugruntowania sowieckiego systemu.
Co charakterystyczne, nie do pomyślenia jest, by Polak sławił w swoich dziełach Wehrmacht, Hitlera lub SS, było to zaś możliwe w latach 1939–1956 w odniesieniu do Armii Czerwonej, Stalina czy też Urzędu Bezpieczeństwa. Powstał szereg dzieł wychwalających sowieckie wojska, ustrój ZSRR czy nawet – co najgorsze – aparat represji. Warto w tym miejscu wymienić choćby kilka osób prezentujących w swoich utworach tego typu nastawienie, jak np. Wisława Szymborska opiewająca Lenina i Stalina, Stanisław Jerzy Lec, Leon Pasternak atakujący dotychczasową polską kulturę czy Leon Kowalski piszący wiersze poświęcone pracownikom UB.
Twórczość poetów miała za zadanie nie tylko wychwalać nowe władze, ale też zohydzić wszystko, co związane z dawną Polską. Atakowano całą polską tradycję, a ze szczególną siłą to, co związane z II RP. Propagandowe działa wymierzono w pamięć o polskim wrześniu, powstaniu warszawskim, partyzantce niepodległościowej czy w powojenną emigrację. Celem było zniszczenie polskiej kultury i zastąpienie jej sowiecką. By zamiar ten zrealizować, promowano alternatywne wydarzenia i osoby. Starano się stworzyć m.in. mit bitwy pod Lenino czy zwycięskiego pochodu Armii Ludowej. Na mężów stanu kreowano takie osoby jak Bolesław Bierut czy Konstanty Rokossowski.
Co więcej, robiono to wedle określonego planu. Do osób odpowiedzialnych za jego opracowywanie należeli Jakub Berman, Jerzy Borejsza czy Adam Schaff, zajmujący się kulturą wysoką (a także wyrzucaniem filozofów z pracy na uniwersytecie – choćby prof. Kotarbińskiego). Jak pisze Urbankowski, pisarze prosowieccy w zrujnowanej Warszawie mieli mieszkania i wille z zainstalowanym telefonem – ci mniej znani po to, by odbierać dyrektywy od towarzyszy zajmujących się kulturą, ci bardziej znani, by otrzymywać zaproszenia na różne komunistyczne imprezy.
Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że kolaborujący twórcy nie robili tego bynajmniej dla idei. Otrzymywali za to regularne wynagrodzenia i nagrody finansowe. Jak pisze Urbankowski, nie sprzedali się wcale drogo. Julian Tuwim za willę, a kilku innych za mieszkania w Warszawie. Dodatkowo za utwory realizujące sowiecką misję otrzymywali gratyfikacje finansowe i nagrody państwowe.
Można było inaczej
Twórcom wspierającym reżim autor przeciwstawia osoby, które znalazły się po przeciwnej stronie barykady, a więc tych pisarzy, którzy wyrażali swoją solidarność z terroryzowanym narodem. Byli to nie tylko szeroko później znani literaci jak Zbigniew Herbert, ale też twórcy, o których dzisiaj prawie nikt nie pamięta, związani chociażby z partyzantką niepodległościową. Niestety, dziś ich głos jest słabo słyszalny, za to doskonale widoczni są ci, którzy częstokroć szkalowali polskie podziemie.
Miłosz
Postać to niezwykle skomplikowana, a Urbankowski poświęca jej duży fragment książki, w pełni oddając złożoność postawy poety. Można powiedzieć, że Miłosz był człowiekiem pełnym paradoksów. Z jednej strony wspomnieć należy godne zachowanie pisarza w czasie wojny, z drugiej kilkuletnią służbę na garnuszku sowietów (w roli attaché kulturalnego PRL w ambasadach w Waszyngtonie i w Paryżu). Pracę dla nich porzucił jednak poeta w 1951 roku, za co był brutalnie atakowany m.in. przez Słonimskiego. W swoim niewątpliwie wybitnym dziele Zniewolony umysł przeprowadził rozliczenie z komunistyczną przeszłością swoją i innych pisarzy. Niemniej książka Miłosza oprócz wielu zalet posiada także wiele przemilczeń, które szczegółowo wylicza Urbankowski. Wśród nich trzeba wymienić niedostrzeganie tragedii sowieckich łagrów, powstania antysowieckiego czy morderstw sądowych. Co jeszcze dziwniejsze, poeta nie zauważył, iż Polską rządzili jedynie namiestnicy sowieccy i kraj był w pełni zależny od Moskwy. Widać także pogardę Miłosza dla wszystkiego, co prawicowe, i głębokie zapatrzenie w to, co „postępowe”.
Inne spojrzenia
Temat stosunku inteligencji do komunizmu był analizowany z różnych punktów widzenia w kilku publikacjach. Postawy twórców wobec tego systemu analizował m.in. Jacek Trznadel w w czasie rozmów z pisarzami przedstawionymi w Hańbie domowej . Autor pokazuje ciekawe spojrzenie na ten temat, gdyż jego interlokutorzy sami przedstawiają własne doświadczenia i opisują zachowanie swoich kolegów po fachu. Wśród rozmówców są zarówno tacy, którzy współpracowali z komunistycznym system, jak i tacy, którzy oparli się presji władz i nie podjęli współdziałania. Autor i niektórzy twórcy surowo oceniają kolaborację z sowieckim okupantem i PRL-em, inni, zamiast wyjaśniać, poddają się rytualnej samokrytyce i starają się przerzucać winę na swoich kolegów literatów. Równie surowy w ocenach jest w swoich książkach Stanisław Murzański.
Zupełnie inne spojrzenie prezentuje Marci Shore. Przedstawia ona współpracę z komunizmem jako rodzaj fascynacji, „choroby” bądź krótkiego epizodu w życiu poszczególnych literatów. Jej książka pełna jest błędów dotyczących historii Polski tego okresu (niekiedy rażących), a jej głównym celem jest wybielenie kolaborantów. Co więcej, autorka stara się to robić nawet wobec tak odrażających postaci jak Berman i Borejsza. Jedyną zaletą książki jest wykorzystanie relacji i wspomnień niektórych kolaborujących pisarzy – jak pisze o tym Urbankowski, bez nich książka Shore po prostu nie istnieje.
Podobne spojrzenie prezentuje praca Lawina i kamienie Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Tak jak w przypadku Kawioru i popiołu, zasadniczym celem książki była rehabilitacja stalinowskich twórców i działaczy kulturalnych, a autorki nie wykazały jakiegokolwiek krytycyzmu wobec ich postawy. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że w trend ten wpisują się również nie tak dawno wydane biografie Kapuścinskiego i Miłosza, których bohaterowie zostają całkowicie rozgrzeszeni, a ich współpraca z komunizmem oceniona jako pozbawiona większego znaczenia.
Dlaczego książka Urbankowskiego jest tak ważna
Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze, Urbankowski odsłania fakty niefunkcjonujące w powszechnej świadomości. Po drugie, pokazuje, że nie trzeba było iść drogą, którą poszli kolaborujący z Sowietami. Po trzecie, udowadnia, że konieczne jest całościowe spojrzenie na osoby, które aspirują do miana autorytetów. Nie liczy się bowiem tylko wybitność twórcy, ale też jego postawa życiowa, szczególnie w chwilach ciężkich dla Polaków. Po lekturze książki Urbankowskiego można stwierdzić, że bardzo wielu literatów nie zdało egzaminu w trudnym dla kraju momencie historii. Autor przeciwstawia im pisarzy, którzy wyszli z tego testu obronną ręką.
Książka Urbankowskiego jest pozycją niezwykłą. Wręcz poraża liczbą faktów i ogromną wiedzą autora. Jest to lektura niezbędna dla każdego, kto chce poznać historię sowietyzmu w Polsce. Informacje podawane przez autora są dla wielu wstrząsające, stąd spotkał się on z wieloma atakami na siebie i swoją książkę, w których celuje „Gazeta Wyborcza”. Promuje ona przy tym inne prace dotyczące tej samej tematyki, które nie mogą się jednak w żadnym stopniu równać z Czerwoną Mszą. Są pełne błędów i napisane zostały pod z góry założoną tezę (jak książka M. Shore [Kawior i popiół]).
Dla wielu środowisk, związanych z szeroko pojętą prawicą, książka Urbankowskiego jest więc pozycją niezbędną dla poznania polskiej historii. Jej zapowiedzi i recenzje ukazały się m.in. na portalach „Niezależna.pl” i „Fronda.pl”. Pozytywnie pisali też o nowym wydaniu prof. Andrzej Nowak i Rafał Ziemkiewicz.
Redakcja: Roman Sidorski
Korekta: Agnieszka Kowalska