Bogdan S. Zemanek - „Tajwańska tożsamość narodowa w publicystyce politycznej” – recenzja i ocena
Czy Tajwan należy do Chin, czy też Chiny do Tajwanu? Pytanie postawiono w latach 1949-1950, kiedy Mao Zedong proklamował powstanie Chińskiej Republiki Ludowej, a Chaing Kai-shek wycofał się ze swoimi zwolennikami na Tajwan. Do dziś nie padła odpowiedź. Chiny zgłaszają pretensje do Tajwanu, który faktycznie jest niepodległym państwem. Wprawdzie w 1971 r. został usunięty z Organizacji Narodów Zjednoczonych, lecz ONZ nie jest od zaprowadzania sprawiedliwości na świecie. Tajwanu nie uznaje też większość państw na świecie, które jednocześnie utrzymują z nim ożywione kontakty gospodarcze.
Krótko mówiąc, sytuacja międzynarodowa Tajwanu jest poprana. Struktura etniczna wyspy też nie jest prosta do ogarnięcia. Mieszkają tu osiadłe od stuleci chińskie grupy Minnam i Hakka oraz Waishbengreni, czyli urzędnicy i żołnierze przybyli tu w 1950 roku oraz ich potomkowie. Do tego dochodzi niezbyt liczna grupa aborygenów, mieszkających na Tajwanie „od zawsze”, czyli innymi słowy od jakiś 5 tysięcy lat. Wszystkie grupy etniczne muszą się ze sobą jakoś dogadać. Kwestia języka urzędowego wciąż wzbudza żywe dyskusje. Na to wszystko nachodzą podziały polityczne. I jeszcze ten naród tajwański. Istnieje czy nie?
Bogdan S. Zemanek, kierownik Instytutu Konfucjusza w Krakowie, prowadzi nas za rękę przez meandry tajwańskiej rzeczywistości. Spacer to ciekawy, bo spotykamy japońskich piratów, holenderskich kolonizatorów, króla Koxingę i powstańców wymordowanych w czasie Incydentu 28 lutego. Prawie na samym końcu wędrówki dowiadujemy się, jak widzą naród tajwański dwa tytuły prasowe: chińskojęzyczny „Ziyou Shibao” i anglojęzyczny „Taipei Times”. I co z tego wynika.
Książkę Zemanka czyta się dobrze. Autor wie, o czym chce napisać, i potrafi uzasadnić, dlaczego o pewnych rzeczach nie pisze. Polecam każdemu, kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o Tajwanie.
Na koniec o rzeczy świętej dla historyków, a mianowicie o przypisach. Przypisy rzeczowe są skonstruowane tradycyjnie, „po niemiecku” - chciałoby się rzec. [Autor tego tekstu pierwotnie napisał informację o „niemieckich przypisach” w przypisie do tej recenzji, czego osobiście nie znoszę – ŁG]. Za to przypisy bibliograficzne wplecione są w tekst, czego nie cierpię. Autor z wykształcenia jest psychologiem i etnologiem [Zemanek 2009], co wszystko wyjaśnia w tej materii.