„Bo królom był równy…”. Sprowadzenie prochów Juliusza Słowackiego do Polski
Idea i próby jej urzeczywistnienia
Pomysł sprowadzenia prochów Juliusza Słowackiego do Polski w debacie publicznej był obecny już w okresie zaborów. W owym czasie uroczystości rocznicowe (podobnie jak właśnie pogrzeby) pełniły istotną rolę w podtrzymywaniu nastrojów patriotycznych, krzewieniu wartości rodzimej tradycji oraz stanowiły ważny element narodotwórczy. Korzystając ze względnej autonomii w ramach monarchii austro-węgierskiej, rolę pierwszoplanową odgrywał w tym Kraków. Dawna stolica Królestwa Polskiego była postrzegana jako „szacowna skarbnica narodowych pamiątek i złota księga polskiej historii”. Niegdysiejsza siedziba władcy nieistniejącego już państwa była nie tylko symbolem wielkiej przeszłości, ale również odgrywała rolę miasta-protoplasty – „polskiego Rzymu” – czy też miasta dającego sygnał do zjednoczenia: „polskiego Piemontu”. Temu też miały służyć krakowskie uroczystości funeralne w XIX wieku, m.in. powtórny pogrzeb Kazimierza Wielkiego w 1869 roku oraz uroczyste sprowadzenie zwłok Adama Mickiewicza w 1890 roku.
Właśnie na kanwie powtórnego pogrzebu autora Dziadów zrodził się pomysł sprowadzenia do kraju prochów Juliusza Słowackiego. Pierwsze próby zostały powzięte już w 1894 roku przez studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego zrzeszonych w „Czytelni Akademickiej”. Inicjatywa została mocno poparta przez liberalne pismo „Nowa Reforma”. Jednakże w skutek oporu decydentów politycznych oraz zmian w samej „Czytelni” pomysł umarł śmiercią naturalną. Kolejne podobne inicjatywy miały miejsce w roku 1896, 1904 oraz 1909. Spośród nich na największą uwagę zasługuje ostatnia data, gdyż wtedy to przypadała setna rocznica urodzin poety.
Temat sprowadzenia prochów autora Kordiana powrócił wówczas do dyskusji publicznych. Na wiecu Komitetu Powszechnego Obywatelskiego Obchodu Jubileuszu Juliusza Słowackiego w Krakowie w kwietniu 1909 roku kwestię pochówka poruszył poeta Lucjan Rydel. Postulował, aby prochy Juliusz Słowackiego złożyć w „podziemiach katedry wawelskiej, jako narodowym pamiątek kościele, pragnąć w ten sposób trumnę poety stawić przed oczy całemu narodowi obok szczątków królów i bohaterów”. W tej sprawie zwrócono się do biskupa krakowskiego kardynała Jana Puzyna. Odpowiedź duchownego była odmowna. Wobec tego proponowano alternatywne miejsca, m.in. katedrę św. Jana w Warszawie czy też pewną jaskinię w Tatrach (pomysł Henryka Sienkiewicza).
Najważniejsza jednak była debata prasowa jaka wybuchła w następstwie decyzji duchownego. Najmocniej kardynała krytykowała „Nowa Droga” oraz socjalistyczny „Naprzód”. Wskazywano, że całe polskie społeczeństwo domaga się „pochówka wawelskiego” Wieszcza, zaś to właśnie społeczeństwo jest depozytariuszem pamięci skrytej w tamtejszych kryptach. Dla socjalistów decyzja kardynała stała się potężnym orężem do walki z klerykalizmem, będącej jednym z głównych ich postulatów. W artykule o ironicznym tytule Brawo! Kniaziu kardynale! czytamy:
[…] uzyskaliśmy mimowolnego współpracownika [w walce z klerykalizmem - P.M.], dostaliśmy wodza klerykałów, który występuje z otwartą przyłbicą! Wszystkie stronnictwa polskie, cała świadoma Polska wyraziła swoją wolę by zwłoki Słowackiego umieścić na Wawelu […] pochować obok Mickiewicza i Kościuszki. Tylko kardynał, kniaź Puzyna tego nie chce. […] Najklerykalniej usposobieni Polacy muszą wobec tego, tak jaskrawego przejawu woli kardynalskiej zawahać się i zapytać z kim iść: z klerykalizmem, czy z polskością? A ci, którym niewiele już brakowało do wyzwolenia się z pęt ciemnoty, może łatwiej przejrzą w takiej chwili…
Ataki na kardynała przybrały na silę miesiąc później, w następstwie protestów młodzieży, które miały miejsce pod siedzibą biskupa krakowskiego, brutalnie stłumionych przez policję. „Nowa Reforma” informowała: „Szarża policji konnej wywołała szaloną panikę. Tłum, gnieciony ze wszystkich stron, rzucił się do ucieczki. Konni policjanci galopowali po Plantach, najeżdżając uciekających, okrzyki zgrozy i jęki rozległy się naokół”.
Patrząc na debatę toczącą się w owym czasie widać dwie zasadnicze osie sporu. Z jednej strony miał on charakter generacyjny – młodzi gorąco popierający idee oraz starsze pokolenia, raczej sceptyczne, a niekiedy wręcz wrogo nastawione wobec tego pomysłu. Z drugiej strony dyskusja na ten temat stała się polem walki ideowej, również w kwestii stosunku do władz zaborczych. Na przeciw siebie stanął obóz lewicowo-postępowy oraz obóz konserwatywny, ze stańczykami na czele.
Obchody jubileuszu narodzin Juliusza Słowackiego okazały się wielkim sukcesem. Jednakże kwestia sprowadzenia zwłok poety do kraju została w sposób znaczący wyciszona. Wydarzenia I wojny światowej sprawiły, że większość funduszy zebranych na ten cel uległa dewaluacji bądź została przekazana na rzecz działań zbrojnych polskich oddziałów. Dopiero niepodległość Polski otworzyła nowe możliwości przed inicjatorami pomysłu i działaczami społecznymi. Wtedy to, dzięki inicjatywie krakowskiego Związku Zawodowego Literatów Polskich, kwestia pochówka poety „weszła w stadjum realizacji i nareszcie spełniony został obowiązek narodu względem prochów jednego z największych synów wyzwolonej ziemi”.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Komitet w cieniu zamachu majowego
Faza realizacji rozpoczęła się symbolicznie, 5 kwietnia 1924 roku w Teatrze Starym im. Juliusz Słowackiego. W trakcie wieczoru poświęconego poecie, z desek sceny teatru wezwano do urzeczywistnienia idei, która od lat była obecna w społeczeństwie. W tym celu utworzono Tymczasowy Komitet Organizacyjny, który zwrócił się o poparcie do najwyższych władz państwowych. Bezskutecznie – prośba skierowana do marszałka Macieja Rataja pozostała bez odpowiedzi. Wobec nieuchronnego widma kolejnego niepowodzenia, całej inicjatywie niespodziewanie z pomocą przyszła wielka polityka, a dokładniej zamach majowy w 1926 roku. Sam zaś Komitet otrzymał wsparcie oraz patronat ze strony najważniejszej osoby w ówczesnej Rzeczypospolitej.
Józef Piłsudski, bo o nim mowa, postanowił wykorzystać sprowadzenie prochów Słowackiego do pojednania podzielonego po zamachu majowym społeczeństwa polskiego. Warto podkreślić, że wybór był nieprzypadkowy. Po pierwsze, jak wspominała żona Marszałka Aleksandra Piłsudska, to właśnie „Słowacki pozostał mu ze wszystkich poetów najdroższy, do końca życia”. Z drugiej strony urzeczywistnienie idei, które mimo prób od dekad nie mogło mieć miejsca, miało pokazać sprawczość oraz zerwanie ze swoistym imposybilizmem. Szczególnie ważne było zaangażowanie Piłsudskiego w przekonanie kardynała Adama Jerzego Sapiehy do zgody na „wawelski pochówek” (aczkolwiek duchowny podkreślił, że czyni to pierwszy i ostatni raz). Maria-Jehanne Wielopolska w artykule o znamiennym tytule Wola na łamach „Wiadomości Literackich” pisała:
Nagle – bez hałasu, bez fanfar komitetowych, bez zbiórek ulicznych, padło oznajmienie: Słowacki wraca do Ojczyzny. Zaledwie się ludzie mieli czas zorientować, zaledwie zakasali w Polsce rękawy do walnej debaty: czy, jak, kiedy – powtórzył się znak tajemny, i oto poeta ekshumowany, już płynie ku rodzinnym wybrzeżom, już jedzie, i to w chwale bezspornej, wprost na Wawel. Czyja wola była tak silna? Czyj rozkaz wewnętrzny zmagnetyzował cały naród? Od jakiegoś czasu Polska tak nawykła, że wola czyjaś przemożna, tajna a znana każdemu, bierze za łeb wszystkie jej sprawy, wszystkie resorty jej życia zewnętrznego i duchowego, że nawet nie zwrócono uwagi na ów fakt dokonany z piorunującą energią. Przeczytano bez uwagi wielkiej, że Piłsudski wysłał list odręczny do biskupa Sapiehy o miejsce na Wawelu […].
Ostatnia podróż
Powrót Słowackiego rozpoczął się 14 czerwca 1927 roku na paryskim cmentarzu Montmartre. Kierujący pracami ekshumacyjnymi konsul generalny Karol Poznański wspominał, że podczas prac zebranych ogarnęło przerażenie, gdyż grabarze nie mogli odnaleźć trumny z ciałem. Okazało się jednak, że z upływem czasu uległa ona zniszczeniu, toteż szczątki znajdowały się bezpośrednio w ziemi:
Przyniesiono prześcieradło […] Grabarze wyjęli z grobu i ułożyli na prześcieradle czaszkę Słowackiego; była nienaruszona, miała wszystkie zęby […] na czaszce czupryna nienaruszona, dawała się zdejmować jak peruka. […] Wszystko, co pozostało po Słowackim, można było zawinąć w jedną serwetkę.
Następnie prochy przewieziono do polskiego kościoła, w którym odbyło się nabożeństwo żałobne. Po nim kondukt udał się, przez centrum Paryża, do polskiej ambasady, gdzie nastąpiło wystawienie trumny dla publiczności. Następnego dnia w porcie w Cherbourgu trumna została przeniesiona na okręt transportowy ORP „Wilja”, zaś po oficjalnym pożegnaniu przez admiralicję francuską oraz prefekta miasta, jednostka wraz ze szczątkami Juliusza Słowackiego wypłynęła w podróż do ojczyzny. Wartę honorową pełnili dwaj poeci: Jan Lechoń oraz Artur Oppman (Or-Ot).
Do Gdyni statek przybył 20 czerwca. Honor powitania Króla-Ducha na polskiej ziemi przypadł ministrowi wyznań religijnych i oświecenia publicznego Gustawowi Dobruckiemu. U stóp katafalku odprawiono egzekwie zakończone odśpiewaniem Boże coś Polskę. Podopieczni domu dziecka w Wejherowie – dzieci polskie z Syberii – odśpiewały pieśni religijne oraz Testament Słowackiego. Pokład ORP „Wilja” przez cztery godziny był udostępniony dla obywateli. Wieczorem trumna została przeniesiona na torpedowiec „Mazur”, na pokładzie którego przybyła do portu w Wolnym Mieście Gdańsku. Z uwagi na dominację ludności niemieckiej w mieście, widowisko było symboliczną demonstracją obecności oraz siły Rzeczypospolitej, która przez zachodnich sąsiadów była przedstawiane jako „państwo sezonowe”. Na Westerplatte trumna ze szczątkami została przeniesiona na... statek wiślany „Mickiewicz”, na którym następnego dnia (21 czerwca) nad ranem popłynęła w górę Wisły, kierując się do Warszawy.
Zgodnie z wytycznymi statek z prochami poety zatrzymał się w paru miastach leżących wzdłuż Wisły, m.in. w Grudziądzu, Toruniu, Włocławku, Płocku i Wyszogrodzie, gdzie miały miejsce dokładnie przygotowane uroczystości żałobne z przedstawicielami władz państwowych i lokalnych, wojska, duchowieństwa oraz różnych organizacji społecznych.
Polecamy e-book Kamila Kartasińskiego pt. „Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”:
Warszawa
26 czerwca „Mickiewicz" przycumował do przystani wiślanej przy Moście Poniatowskiego w Warszawie. Trumnę witali przedstawiciele władz państwowych, Sejmu, literaci i dziennikarze. Obecna była również pierwsza dama, Michalina Mościcka, oraz zastępca szefa kancelarii Prezydenta. Oczywiście nie zabrakło też mieszkańców stolicy. Prasa, jak również świadkowie owych wydarzeń, podkreślili ciszę jaka zapanowała na przystani w chwili cumowania parowca. Na stojący na brzegu olbrzymi (w kształcie czteropoziomowej piramidy) rydwan żałobny trumnę ponieśli reprezentanci literatury polskiej, m.in. Leopold Staff, Jarosław Iwaszkiewicz i Adolf Nowaczyński. Po mowie seniora piśmiennictwa Zenona Przesmyckiego, przy dźwiękach marsza żałobnego kondukt wyruszył w stronę Starego Miasta. Przy wieżach Mostu Poniatowskiego (specjalnie ozdobionych w polskie barwy, białe orły oraz zielone girlandy) kondukt połączył się z olbrzymim pochodem. Na Placu Zamkowym w imieniu narodu polskiego mowę wygłosił prezydent Ignacy Mościcki. Po przemówieniu głowy państwa trumna została wystawiona w archikatedrze św. Jana na widok publiczny. Po jednej stronie warte honorową pełnili wojskowi, zaś po drugiej literaci.
Józef Wiśniowski, autor sprawozdania z całości uroczystości, zanotował:
Następnie katedrę zamknięto celem uporządkowania w niej ogromnej ilości wieńców, a o godzinie 9.30 otworzono prawą boczną nawę dla ludności, która okrążywszy katafalk, wychodziła potem nawą lewą. Do późnej nocy płynęły nieskończone fale publiczności do archikatedry, by złożyć hołd u trumny, zawierającej popioły wielkiego poety i w ciągu niej ponad sto tysięcy osób przesunęło się przez świątynię.
Nazajutrz w archikatedrze odbyło się nabożeństwo żałobne odprawione przez kardynała Aleksandra Kakowskiego w asyście biskupa polowego Stanisława Galla i wyższego duchowieństwa, w którym udział wziął m.in. prezydent Mościcki. Po mszy trumna została odprowadzona na Dworzec Główny, gdzie czekał pociąg specjalny, który miał przetransportować szczątki poety do Krakowa. Po ceremonii na dworcu kolejowym trumna, wraz z delegacjami dziennikarzy i pisarzy oraz przedstawicielami władz państwowych i organizacji społecznych, wyruszyła w drogę. Pociąg zatrzymał się w Skierniewicach, Koluszkach, Piotrkowie Trybunalskim, Radomsku, Częstochowie, Zawierciu, Sosnowcu i Katowicach. Mijając inne większe stacje zwalniał bieg, by umożliwić mieszkańcom uczczenie powrotu Słowackiego do Ojczyzny.
Kraków
Na prochy poety, które do dawnej stolicy Rzeczypospolitej przybyły o 20.50, czekały tłumy. Przy stopniach przygotowanego katafalku, w imieniu Obywatelskiego Komitetu Sprowadzania Zwłok Juliusza Słowackiego do Kraju przemówił jego sekretarz Józef Wiśniowski, prezydent Krakowa Karol Rolle oraz przedstawiciel młodzieży akademickiej Józef Mikołajtys. Po oficjalnym powitaniu Wieszcza pochód wyruszył w stronę Barbakanu. W nocy z 27 na 28 czerwca tłumy miały możliwość oddania hołdu oraz pożegnania Słowackiego. Tak opisywano potem te chwile:
Przez całą noc we wzorowym porządku i namaszczonem skupieniu przesuwały się przez Barbakan niezliczone rzesze ludności. Aż do świtu przyległe do Barbakanu ulice roiły się od tłumów, które ustawiały się w szereg, czekają swojej kolei dotarcia przed trumnę wieszcze. Coraz to wąż ten ruchomy posuwał się z wolna naprzód, przechodził od ulicy Florjańskiej przez zamieniony na kaplicę bastjon, a po krótkiem zatrzymaniu się u stóp sarkofagu, wysuwał się na zewnątrz od strony ulicy Basztowej w niezmąconym porządku. Wypływający z wnętrza okrążali Barbakan, kierują się plantami w stronę uli Sławkowskiej i Szpitalnej, gdzie zatrzymywał wszystkich wspaniały widok iluminowanego bogato elektrycznie i ozdobionego olbrzymią rzeźbą wieszcza, teatru miejskiego, imieniu jego od r. 1909 z czcią poświęconego.
Rankiem została odprawiona msza święta. Przed wyruszeniem „formalnie: orszaku pogrzebowego, faktycznie, zaś: tryumfalnego” na Wawel, przemówił przedstawiciel emigracji francuskiej, syn powstańca styczniowego profesor Edward Pożerski, który podkreślił smutek jaki zapanował wśród tamtejszej Polonii z powodu „opuszczenie” jej przez Wieszcz. Jednakże równocześnie wyrażał on głęboką radość i wzruszenie, że poeta wrócił do Ojczyzny i zostanie pochowany w najdostojniejszym miejscu. Profesor przywiózł ze sobą urnę z ziemią z paryskiego grobu Słowackiego, która miała zostać pochowana wraz z jego szczątkami. Kondukt stanowił swoistą namiastkę całej Rzeczypospolitej – szły w nim wszystkie ziemie wchodzące w jej skład, stany, klasy i warstwy społeczne, związki zawodowe, organizacje społeczne i polityczne. Nie zabrakło przedstawicieli władz państwowych oraz duchownych różnych wyznań. Najważniejszym momentem konduktu była chwila, gdy zatrzymał się on przed akademickim kościołem św. Anny, w którym matka poety, w dniu jego śmierci, ufundowała tablicę pamiątkową.
Histmag potrzebuje Twojej pomocy! Wesprzyj naszą działalność już dziś!
Bo królom był równy…
W okolicach południa kondukt dotarł na dziedziniec wawelski. W tym miejscu rozegrała się najważniejsza scena całego widowiska, gdyż wziął w niej udział dotychczas nieobecny aktor, dzięki któremu całość mogła się w ogóle odbyć – marszałek Józef Piłsudski, pełniący wówczas funkcję szefa rządu. Jego pojawienie się miało wymiar na wskroś dramaturgiczny – przez wiele dni pozostawał za kulisami, z tego też powodu jego obecność do ostatniej chwili poddawana była w wątpliwość.
Trumna ze szczątkami Juliusza Słowackiego został ustawiona na małym podeście na dziedzicu, zaś wokół niej stali najważniejsi dostojnicy państwowi oraz duchowi, z arcybiskupem ks. Adamem Jerzym Sapiehą. Piłsudski stanął na udekorowanym krużganku, zaś za nim stanęli najwyżsi rangą wojskowi oraz członkowie rządu. Gdy wszystko było gotowe, premier rozpoczął swoje przemówienie.
Pierwsze zdania mowy Marszałka można streścić: „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. W chwili ostatecznej umiera człowiek, a wraz z nim pamięć. Żyjemy i umieramy, zazwyczaj nie pozostawiając nic po sobie – czasem tylko wspomnienia. Jednakże bardzo rzadko „prawda życia ludzkiego daje nam i inne zjawiska. Są ludzie i są prace ludzkie tak silne i tak potężne, że śmierć przezwyciężają”. Właśnie taką osobą był Słowacki, którego szczątki „świadczą o prawdzie, że w proch się obrócisz”. Jednakże „Słowacki, jako żywa prawda życia, jest między nami”. Przemówienie (przez wielu uznawanego za najlepsze z wygłoszonych przez Piłsudskiego) zakończyło się wezwaniem do oficerów stojących przy trumnie: „W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę do krypty królewskiej, bo królom był równy”.
Przyglądając się fotografiom, chwila ta jest na wskroś wymowną sceną. Wszyscy zebrani stoją na dziedzińcu, w centralnym punkcie znajduje się trumna, zaś piętro wyżej znajduje się przemawiający Józef Piłsudski. Wszyscy słuchają z uniesionymi w jego stronę głowami. Marszałek zaś jakby przemawiał nie do nich, lecz do samego Słowackiego (nad którym również, w pewien sposób, górował). Z uwagi na dokładne wyreżyserowanie całości uroczystości, również ten moment nie był przypadkowy.
Po przemówieniu nastąpiła kościelna część pogrzebu, którą celebrował kardynał Sapieha. Do krypty zostały wniesiono wieńce, zaś w niszy postawiono urnę z krzemieniecką ziemią z grobu matki, a u podnóża sarkofagu urny z ziemią z grobu ojca poety w Wilnie wraz z francuską ziemią z Montmartre. Po uroczystości trumna w asyście Piłsudskiego, postępującego bezpośrednią za nią, została wniesiona do podziemi. Spoczęła tam obok sarkofagu Adama Mickiewicza. Złożeniu szczątków poety towarzyszył dźwięki królewskiego dzwonu Zygmunt oraz salwa wystrzałów armatnich.
Co oczywiste, nie tylko w miastach, które były na trasie ostatniej podróży poety, miały miejsce uroczystości upamiętniające Słowackiego. Jak Rzeczypospolita długa i szeroka, odbywały się organizowane przez władze lokalne oraz oddolne inicjatywy społeczne różnego rodzaju imprezy. Ponadto zgodnie z zarządzeniem władz państwowych, w szkołach w całej Polsce odbyły się akademie poświęcone poecie. Podobne wydarzenia aranżowano również za granicą, m.in. na Litwie, w Czechosłowacji, Rumunii i Szwajcarii oraz w Wiedniu.
Na sam koniec warto wspomnieć o kwestii pogrzebu samego Piłsudskiego. Jego biograf Andrzej Garlicki zastanawiał się, czy w czerwcu 1927 roku słuchającym mowy Marszałka „nie przychodziło na myśl, że mówi do nich ten, który w przyszłości spocznie wśród królów? Czy on sam, już wówczas na wawelskim dziedzińcu, myślał, że zajmie miejsce w wawelskiej krypcie?”. Jest to kwestia intrygująca, gdyż faktycznie w 1935 roku Piłsudski został pochowany na Wawelu, na co zgodę wyraził kardynał Sapieha, który osiem lat wcześniej stanowczo zaznaczył, że pochówek Słowackiego jest wyjątkowy i w przyszłości nie wyrazi zgody na podobne prośby. Ponadto porównując pogrzeby z roku 1927 oraz 1935 zauważalny jest szereg podobieństw.
W tym miejscu warto zadać pytanie: czy współpracownicy Piłsudskiego po jego śmierci nie wykorzystali scenariusza obchodów z 1927 roku podczas opracowywania przebiegu pogrzebu Marszałka? Tym samym stworzone zostałoby kolejne, po sprowadzeniu szczątków Słowackiego, symboliczne kontinuum pomiędzy poetą oraz całym romantyzmem a osobą Piłsudskiego. Niestety w źródłach nie odnajdujemy żadnych wzmianek na ten temat. Jednakże można domniemywać, że w 1935 roku decydenci polityczni mieli w pamięci uroczystości z roku 1927 oraz entuzjazm i masowy udział społeczeństwa, które to uroczystości stanowiły punkt wyjścia i swoisty szkielet scenariusza przygotowań pogrzebu Marszałka.
Bibliografia:
- Artwińska Anna, Wielka inscenizacja. O jubileuszach Słowackiego w dwudziestoleciu i PRL [w:] Jaki Słowacki? Studia i szkice w dwusetną rocznicę urodzin poety, pod red. Ewy Grzędy i Mariana Ursela, Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, Wrocław 2012, s. 320-321.
- Bo królom był równy… Przemówienie Józefa Piłsudskiego przy składaniu prochów Słowackiego do grobów wawelskich 28 czerwca 1927 roku, oprac. J. Axer, OBTA/Ośrodek Myśli Politycznej, Warszawa-Kraków 2002.
- Daszyk Krzysztof Karol, Między hołdem uwielbienia a programowym dystansem. O krakowskich obchodach setnej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, z. 137, 2010, s. 97-122.
- Daszyk Krzysztof Karol, „Niech wróci mogiła…” Ideowo-polityczne spory o wawelski grób Juliusza Słowackiego, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Kraków 2010.
- Garlicki Andrzej, Józef Piłsudski 1867-1935, Czytelnik, Warszawa 1990.
- Rymkiewicz Jarosław Marek, Słowacki. Encyklopedia, Sic!, Warszawa 2004.
- Wiśniowski Józef, Pochód na Wawel. Pamiątka pogrzebu Juliusza Słowackiego (14-28 czerwca 1927 r.), Komitet Sprowadzenia Zwłok Juliusza Słowackiego do Kraju, Kraków 1927.