Blokada Leningradu: najdłuższe oblężenie nowoczesnej Europy
Piter to jedno z ważniejszych rosyjskich miast. Choć stosunkowo młode, założono je bowiem w 1703 roku, było świadkiem większości ważnych wydarzeń rosyjskiej historii. Widać to choćby po zmieniających się nazwach. Założone jako Sankt Petersburg miało być oknem na świat Imperium Rosyjskiego, jego wizytówką dla Europy Zachodniej. W samej niemiecko brzmiącej nazwie słychać było, ku jakiemu ośrodkowi cywilizacyjnemu skłaniał się Piotr I, budując to miasto i czyniąc je stolicą.
Gdy wybuchła I wojna światowa, a Niemcy bałtyccy znaleźli się, razem z resztą Niemców, w niełasce carów, zaistniała potrzeba mocniejszego zaakcentowania panslawizmu, Sankt Petersburg stał się więc Piotrogrodem. Kilka lat później rozpoczął się pucz, który przeszedł do historii jako Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa. Zmiótł on imperium carów, dając podstawy pod nowe imperium, Piotrogrodowi zaś nową nazwę. Leningrad, jeden z rewolucyjnych symboli, miasto Lenina, Pałacu Zimowego, Kronsztadu i „Aurory”, a do tego potężny port i silny ośrodek produkcyjny. Kiedy 22 czerwca 1941 roku niemieckie czołgi ruszyły na wschód, wiadomym było, że do Leningradu po raz kolejny zawita wojna.
„Żadnych sentymentów”
Na Leningrad nacierała Grupa Armii „Północ” feldmarszałka Wilhelma von Leeba. 30 lipca 1941 roku otrzymał on rozkaz zdobycia miasta. Jego szybkie dotychczas postępy uległy spowolnieniu. Wehrmacht grzązł w trudnym terenie: podmokłym, bagnistym i gęsto porośniętym. Mimo to Grupa Armii „Północ” konsekwentnie zbliżała się do miasta i 8 sierpnia otrzymała rozkaz przystąpienia do oblężenia. Armia Czerwona podejmowała rozpaczliwe i bezsensowne próby powstrzymania ataku Niemców. Tysiącami rzucano do kontrataków niewyszkolonych i nieuzbrojonych (często nawet bez karabinów, nie wspominając nawet o środkach zwalczania wojsk pancernych) leningradczyków, pozbawionych zaopatrzenia, mundurów czy choćby środków opatrunkowych. Szacuje się, że wśród tych „ochotników” zginęło 70 000 osób, co nie powstrzymało marszu Wehrmachtu nawet o jeden dzień.
1 września Leningrad znalazł się w zasięgu ostrzału ciężkiej artylerii. Zaczęło się bombardowanie miasta, a oddziały niemieckie odcinały kolejne linie zaopatrzeniowe. Stalin wpadł w gniew i doszukiwał się działania zdrajców, żądając od NKWD wykrycia sabotażystów, którzy musieli, w jego mniemaniu, stać za niemieckimi sukcesami. W mieście narastał terror – sowiecka bezpieka aresztowała kolejnych obywateli, nierzadko tylko za niemiecko brzmiące nazwiska. Nie dało to jednak żadnych rezultatów i 8 września 20. Dywizja Zmotoryzowana zajęła twierdzę Szlisselburg, odcinając Leningrad. Rozpoczęło się oblężenie.
W mieście znajdowało się w tym momencie pół miliona żołnierzy oraz dwa i pół miliona cywilów. Ich losem nie przejmował się Hitler, który rozkazał „wziąć” miasto głodem i bombardowaniami, pozostałości zaś zburzyć, ani Stalin, rozkazujący strzelać do cywilów, którzy poddawali się Niemcom lub byli przez nich używani jako parlamentariusze. Jeszcze bardziej radykalny był nowy dowódca obrony Leningradu Gieorgij Żukow, który zastąpił na stanowisku marszałka Klimenta Woroszyłowa. Groził on śmiercią rodzinom żołnierzy, którzy chcieliby się poddać, im samym zaś rozstrzelaniem po powrocie z niewoli. Od początku było więc jasne, że żadna ze stron nie będzie dbać o życie mieszkańców Leningradu.
Tego samego dnia Luftwaffe zbombardowała magazyny żywnościowe. Ponieważ nikt z sowieckich dowódców nie zadbał o rozśrodkowanie tej żywności, z dymem poszły półroczne zapasy dla całego Leningradu. Nie przygotowano także rezerwy opału na nadchodzącą zimę, ani nie ewakuowano cywili, skazując ich na śmierć z głodu i wyziębienia.
Głód, chłód i artyleria
Do 24 września von Leeb próbował zdobyć Leningrad. Piechota raz po raz szturmowała sowieckie umocnienia, trwały intensywne bombardowania lotnicze i artyleryjskie. Dzięki wsparciu Floty Bałtyckiej udało się wytrzymać te szturmy, sowiecka flota służyła zarówno wsparciem ognia baterii okrętowych, jak i piechoty morskiej. Okazało się, że Grupa Armii „Północ” nie dysponuje wystarczającymi siłami, by przełamać obronę, więc wraz z nadejściem chłodów obie strony okopały się, aktywność na froncie ograniczając do sporadycznej wymiany ognia artyleryjskiego.
Wytworzyła się sytuacja, która nie rokowała na szybkie rozwiązanie. Z jednej strony załoga odciętego Leningradu była osłabiona głodem i trudnymi warunkami pogodowymi, co utrudniało skuteczną obronę. Z drugiej strony Grupa Armii „Północ”, mająca za zadanie tę obronę przełamać, dostawała coraz mniej zaopatrzenia, zaś jej siły były uszczuplane o oddziały wysyłane do walk pod Moskwą.
Najbardziej poszkodowani byli nieewakuowani cywile. Głód zbierał śmiertelne żniwo, wycieńczeni ludzie nie byli w stanie pracować czy nawet stać w kolejkach po żywność. Tym, którzy zasłabli, wyrywano kartki na chleb, często zaś także same bochenki. Nawiasem mówiąc, z chlebem miały one tylko wspólną nazwę, trudno bowiem za pieczywo uznać coś, do wypieku czego używano, między innymi, sprasowanych wytłoków bawełnianych.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Pod koniec listopada 1941 roku lód na Ładodze zgrubiał na tyle, że umożliwił uruchomienie trasy konwojowej, zwanej „drogą życia”, którą do Leningradu szło zaopatrzenie, w drugą stronę zaś ewakuowana ludność. Uciec udało się jednak stosunkowo niewielu cywilom, na których nikt na drugim brzegu jeziora nie czekał. Nie oferowano im ani żywności, ani pomocy lekarskiej, większość więc umarła, tyle, że już nie w Leningradzie. W samym mieście zaś dochodziło do przypadków kanibalizmu.
Drugim zagrożeniem była hipotermia. W Leningradzie brakowało opału, rozbierano więc zabytkowe drewniane budynki, palono meble i książki. Temperatura w styczniu 1942 roku spadała nawet do -40°C. Pozbawieni opału, niedożywieni, nie mający ciepłych ubrań leningradczycy często zasypiali wieczorami, by nigdy już się nie obudzić.
W obliczu tych czynników, niemieckie bombardowania były czymś wręcz pomijalnym. Pozbawione dużej części swej artylerii oraz amunicji oddziały Grupy Armii „Północ” musiały ograniczyć swoją aktywność do minimum. Nie udało im się nawet przerwać linii zaopatrzeniowych na Ładodze, wysyłano bowiem tylko nieliczne patrole narciarzy, sporadycznie zaś bombowce. Początek 1942 roku przekonał obrońców, że Leningrad nie upadnie. Chyba, że umrze z głodu.
Jak nie mróz, to komary. A na dodatek Armia Czerwona
Morale oblegających Leningrad było poważnie nadszarpnięte niepowodzeniami. Wygłodzone, zniszczone miasto dalej się trzymało, Grupa Armii „Północ” nie dysponowała bowiem siłami zdolnymi przełamać jego obronę. Nadeszły roztopy, po nich zaś lato, które okolice miasta zamieniło w trzęsawiska, na których aż roiło się od komarów. Niemcom dokuczały zarówno insekty i wysoka temperatura jak i braki zaopatrzenia, Leningrad zaś przystąpił do szykowania się na kolejną zimę. Masowo sadzono jarzyny, uprzątnięto miasto, by nie dopuścić do wybuchu epidemii. Na dnie jeziora Ładoga ułożono rurociąg paliwowy, wznowiono także ewakuację ludności.
9 sierpnia miało miejsce historyczne wydarzenie, które wprawdzie nie miało najmniejszego znaczenia wojskowego, ale znacznie podniosło morale: w mieście wykonano skomponowaną przez Dymitra Szostakowicza VII Symfonię „Leningradzką”. Koncert, transmitowany do wielu krajów, bardzo podniósł obrońców na duchu.
19 sierpnia 1942 roku Armia Czerwona przeprowadziła tzw. operację siniawską. Było to uderzenie uprzedzające, wywiad doniósł bowiem o szykowanej przez Niemców operacji „Nordlicht”, w której 18 i 11 Armia pod dowództwem Ericha von Mansteina miały przełamać obronę Leningradu. Z powodu kontrofensywy sowieckiej, mimo poważnych strat atakujących (40 000 poległych), „Nordlicht” nie doszło do skutku.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Oswobodzenie
Z biegiem czasu oblężenie stawało się coraz bardziej umowne. Do Leningradu zaopatrzenie płynęło szerokim strumieniem, zaś oddziały niemieckie nękały ciągłe braki zaopatrzenia oraz (na przemian) mróz i upały oraz uciążliwe komary i inne insekty pochodzące spod leningradzkich bagien. Problemem były także sowieckie oddziały partyzanckie, które dezorganizowały zaplecze oddziałów von Küchlera (przejął od dowództwo Grupy Armii „Północ” 17 stycznia 1942 roku). Odpór dawała także sowiecka artyleria, zarówno lądowa, jak i morska z okrętów Floty Bałtyckiej.
Pierwszy wyłom w liniach oblegających powstał na początku 1943 roku. 12 stycznia, w wyniku operacji „Iskra”, połączone siły frontów Leningradzkiego i Wołchowskiego otworzyły drogę lądową do miasta. Ponieważ znajdowała się ona w zasięgu niemieckiej artylerii, idące nią transporty ponosiły poważne straty, jednak była to kolejna szczelina w pierścieniu. Mimo to, na koniec oblężenia przyszło czekać jeszcze rok.
14 stycznia 1944 roku fronty Leningradzki, Wołchowski oraz 2 Front Nadbałtycki przystąpiły do zniesienia blokady. Po zmasowanym ostrzale artyleryjskim, prowadzonym przez 21 600 dział oraz 1500 wyrzutni rakietowych, wojska ruszyły z dwóch stron: jedno natarcie od wschodu, z terenu Wzgórz Pułkowskich na południowo-zachodnim skraju Leningradu, drugie zaś z przyczółku w okolicach Oranienbaum na bałtyckim wybrzeżu, gdzie od połowy listopada 1943 roku ukradkiem przerzucano siły 2 Armii Uderzeniowej. Grupa Armii „Północ”, nie mogąc odeprzeć tej ofensywy, zaczęła się wycofywać, zachowując jednak porządek i ostrzeliwując nieprzyjaciół. 23 stycznia na Leningrad spadł ostatni pocisk artyleryjski, 27 stycznia zaś oblężenie zostało przerwane, co zakończyło najdłuższe wówczas oblężenie nowoczesnej Europy.
Po bitwie
Szacuje się, że straty poniesione po stronie niemieckiej podczas oblężenia sięgnęły około 400 000 żołnierzy. Po stronie sowieckiej było to około miliona żołnierzy i drugie tyle cywilów. Dla Związku Sowieckiego Leningrad oznaczał hekatombę, zaś miasto i przesmyk stały się cmentarzyskiem. Co znamienne, duża część ofiar zmarła nie wskutek ostrzału, lecz z głodu i wyziębienia. Dlaczego tak się stało? Podaje się dwie odpowiedzi, które w pewnym stopniu się zazębiają.
Po pierwsze, jak twierdzi Beevor, Stalin nienawidził Leningradu. Uważał go za miasto zbyt otwarte na Zachód, gdzie mogą niebezpiecznie narastać tendencje antykomunistyczne. Prawdopodobnie nie zapomniał także drugiego buntu w Kronsztadzie, gdy marynarze Floty Bałtyckiej zbuntowali się przeciw władzy rad. To jednak za mało, by skazać miasto na zagładę, nawet dla tak krwawego despoty jak Stalin.
Drugim powodem była konsekwencja dyktatora. Cofające się od momentu rozpoczęcia operacji „Barbarossa” oddziały Armii Czerwonej stosowały taktykę spalonej ziemi. Niszczono wszystko, co tylko się dało, nierzadko skazując na śmierć pozostałą na miejscu ludność cywilną. Z dymem puszczano zboże, domy, wybijano trzodę chlewną i bydło, demontowano tyle maszyn, ile zdołano. Nie zostawiano nic, obojętnie – we wsiach czy w miastach. Dla Leningradu nie zrobiono wyjątku. Stalin był tak owładnięty myślą, by niczego nie zostawić Wehrmachtowi i nie ułatwiać mu zadania ani na jotę, że bez mrugnięcia okiem był gotów poświęcić wszystko dla zwycięstwa. Był gotów uczynić to nawet, jeśli miało to oznaczać zagłodzenie swoich obywateli.
Bibliografia:
- Beevor Antony, Druga Wojna Światowa, Znak, Kraków 2013.
- Reid Anna, Leningrad: tragedia oblężonego miasta 1941-1944, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.
- Sołonin Mark, Nic dobrego na wojnie, Rebis, Poznań 2011.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Zobacz też:
- 1941: rok improwizacji;
- Bitwa na Łuku Kurskim – rozstrzygnięcie na wschodnim froncie;
- Stalingrad – wojna szczurów
Redakcja: Tomasz Leszkowicz
Redakcja: Jakub Jagodziński