Bitwa pod Azincourt. Minęło niemal 600 lat a kontrowersje na jej temat nie milkną
Azincourt w kulturze
Temat bitwy przewijał się wielokrotnie w malarstwie. Wątek walk angielsko-francuskich podczas wojny stuletniej włączył do swojej sztuki również Szekspir (sztuka Henryk V). Zmaganiom zbrojnym pod Azincourt poświęcono także kilka filmów (m.in. Henryk V Laurence’a Oliviera z 1944 roku i Henryk V Kennetha Brannagha z 1989 roku). Mało tego, producent filmowy, Michael Hirst zapowiedział, że pracuje właśnie nad stworzeniem nowego filmu, w całości poświęconego omawianej bitwie. Budżet całego przedsięwzięcia wyniesie ok. 30 mln funtów. Premierę filmu zaplanowano na 2011 rok. Hirst, twórca serialu Dynastia Tudorów, postanowił zekranizować powieść historyczną Pieśń Łuków. Azincourt autorstwa Bernarda Cornwella. Bohaterem filmu będzie Nicholas Hook, młodzieniec walczący jako łucznik w szeregach armii angielskiej we Francji. Jednakże powstanie filmu nie zakończy, będących dalekim echem wydarzeń spod Azincourt, wzajemnych oskarżeń, które śmiało nazwać można bitwą... na argumenty.
Długie łuki czy padający deszcz? Bitwa wciąż trwa...
Dla Anglików – Agincourt. Dla Francuzów tylko i wyłącznie – Azincourt. Rozbieżność w kwestii właściwego nazewnictwa to tylko jedna, wydawać by się mogło – najbardziej błaha, przyczyna sporu angielsko-francuskiego (ze względu na fakt, że bitwa miała miejsce na terytorium Francji będziemy stosować francuską nomenklaturę). Po uwzględnieniu argumentów wysuwanych przez obie strony, zauważymy, że wspomniany spór przybiera na sile. W ujęciu Anglików Azincourt to przede wszystkim doskonały przykład zmierzchu ery ciężkozbrojnego rycerstwa (którego początek datować należy co najmniej na XIV wiek) oraz symbol wielkiego zwycięstwa niewielkiej liczebnie armii, możliwego dzięki niesamowitej skuteczności tzw. długich łuków (ang. longbows). Z kolei dla Francuzów, nie dostrzegających tak wielkiego znaczenia bitwy, poniesiona porażka była w znacznej mierze uwarunkowana przez niesprzyjające warunki pogodowe. Ponadto Azincourt to symbol angielskiego okrucieństwa na francuskich jeńcach wojennych.
Według tradycyjnej angielskiej wersji, armia Henryka V licząca zaledwie 6 tys. ludzi, mimo zmęczenia długotrwałym marszem, zdecydowanie pokonała lepiej uzbrojoną armię francuską króla Karola VI (podczas bitwy dowodził nią konetabl Karol d’Albret), której liczebność była co najmniej sześciokrotnie wyższa. Wersję o tak dużej liczebności wojsk francuskich przez długi czas uważano za mocno przesadzoną. Zresztą nie wytrzymała ona konfrontacji z faktami. W 2005 roku prof. Anne Curry przeprowadziła badania, z których jasno wynika, że pod Azincourt Anglicy w sile 9 tys. zbrojnych zmierzyli się niewiele liczebniejszą, bo 12 tys. armią francuską.
Po drugiej stronie barykady stoją Francuzi. W 2008 roku Christophe Gilliot, dyrektor muzeum w Azincourt stwierdził, że Anglicy dokonali masakry sporej liczby nieuzbrojonych więźniów francuskich, co, jego zdaniem, należy zakwalifikować jako zbrodnię wojenną. Wypowiedź Gilliot’a wywołała sporo kontrowersji. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż decyzje dotyczące stracenia więźniów były wówczas czymś normalnym i wpisywały się w realia średniowiecznych wojen. Ponadto, zdaniem strony angielskiej, brak jest wystarczającej podstawy źródłowej aby z całą pewnością stwierdzić, że masakra jeńców francuskich rzeczywiście miała miejsce.
Według Francuzów wynik bitwy był tylko z pozoru klęską, gdyż, paradoksalnie, przegrana pod Azincourt obnażyła zacofanie armii francuskiej i dała asumpt do przeprowadzenia jej reformy. Przede wszystkim zainwestowano w rozwój artylerii polowej, której skuteczność, z biegiem lat, dała Francuzom wiele powodów do dumy. W ujęciu strony francuskiej znaczenie bitwy pod Azincourt ogranicza się, jak widać, do cennej nauki, jaką zdołano z niej wynieść.
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Garść faktów
Bitwa pod Azincourt była trzecim wielkim zwycięstwem Anglików nad Francuzami podczas wojny stuletniej (po bitwie pod Crécy w 1346 roku oraz bitwie pod Poitiers w 1356 roku). W trakcie walk pod Azincourt Francuzi powielili dawne błędy. W centrum swego ugrupowania ustawiono kuszników i część spieszonej jazdy, natomiast na skrzydłach ciężką jazdę. Podobnie swą armię rozmieścili Anglicy, z tym wyjątkiem, że łuczników znajdujących się w centrum wyposażono dodatkowo w ostre pale o długości 2 metrów, służące do wbicia w ziemie w razie ataku wrogiej jazdy. Korzystając z nieuwagi Francuzów angielscy łucznicy podeszli do nich na odległość strzału z łuku, po czym wbili pale w ziemię i rozpoczęli regularny ostrzał. W tym czasie wróg rzucił do ataku swą jazdę, której atak, w wyniku rozmaitych czynników (które są głównym tematem sporu angielsko-francuskiego) załamał się na angielskiej piechocie. Klęska Francuzów była od tej pory jedynie kwestią czasu, a dopełniło ją zdecydowane natarcie oddziałów angielskich. Podsumowując należy stwierdzić, że Anglicy wykrwawili nieprzyjaciela. Bitwę pod Azincourt można porównać do wcześniejszych batalii. Zastosowanie taktyki defensywnej pod Azincourt dało ten sam efekt, co użycie łuczników do ataku w bitwie pod Crécy.
Warto wspomnieć, że najnowsze badania rzuciły zupełnie nowe światło na rolę jaką, w omawianej bitwie, odegrała pogoda. Jesienią 1415 roku w północnej Francji odnotowano bardzo niskie temperatury powietrza i częste opady deszczu. Kiedy armia angielska natrafiła na opór Francuzów, wydawało się, że szansę na ich pokonanie są iluzoryczne. Sytuacja wojsk dowodzonych przez Henryka V była wręcz beznadziejna: wyczerpanie długim marszem, głód, choroby (m.in. dyzenteria), przewaga liczebna wroga. Na domiar złego, 24 października, a więc w przededniu bitwy, silna ulewa przekształciła pole bitwy w bagno. Po przejściu do ataku konie dosiadane przez francuskie rycerstwo szybko ugrzęzły w podmokłym terenie. W tym wypadku nad wyraz częste bywały przypadki zderzeń, poślizgów na błocie oraz zrzuceń ciężkozbrojnych rycerzy francuskich. Wszystko wymienione trudności sprawiły, że możliwość manewrowania francuskiej jazdy spadła do minimum. Zmasowany ostrzał łuczników angielskich przyczynił się do dezorientacji w szeregach wroga. Rycerze francuscy, pozbawieni swych koni, uciekali w panice w stronę własnej piechoty, która, nie do końca odróżniając ich od wroga, wycelowała w nich swe kusze.
Trwająca w latach 1337-1453 wojna stuletnia jest typowym przykładem różnic między oboma stronami konfliktu w kwestii prowadzenia działań zbrojnych zarówno na szczeblu strategicznym jak i taktycznym. Nie należy również zapominać o rozbieżności na tle używanego uzbrojenia. Podczas gdy we Francji trzon armii wciąż stanowiła ciężkozbrojna jazda, po stronie angielskiej główna rola przypadła piechocie, zwłaszcza doskonale wyszkolonym łucznikom (warto pamiętać, że nauka strzelania z łuku była długotrwała), wyposażonym w długie łuki. Należały one do tzw. typu łuków prostych (zwanych też zachodnimi). Produkowano je z trwałego, a zarazem elastycznego drewna cisowego. Ich długość wynosiła ok. 1,80 m, a siła naciągu - ok. 80 funtów (cięciwę naciągano za pomocą dwóch palców: wskazującego i serdecznego). Dobrze wyszkolony łucznik wypuszczał 12 strzał na minutę. Ich maksymalna donośność sięgała 300 metrów (Więcej na ten temat m.in. w: C. Bartlett, English Longbowman 1330-1515, Osprey-Oxford 1999; T. Newark, Medieval warfare, London 1979).
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Źródła:
- B. Macintyre, The English and French will never agree about Agincourt, 14-X-2009,
- B. Hoyle, Battle of Agincourt gets The Tudors’ treatment from Michael Hirst, 14-X-2009,
- P. Simons, Weather eye: The battle of Agincourt could have been very different, 18-X-2009,
Zobacz też:
Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz