Bitwa o Midway: punkt zwrotny w wojnie na Pacyfiku
Ten tekst jest fragmentem książki Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii”.
Mimo nieudanej próby opanowania Port Moresby, admirał Yamamoto uruchomił przygotowania do ataku na Midway i Aleuty. Kryptolodzy Joe Rocheforta z ośrodka Hypo przechwycili ogromną liczbę depesz wysyłanych z jego dowództwa do podległych jednostek, nakazujących wykonanie operacji. Mimo braków w kodach i niemożności odczytania najważniejszych części depesz, nieomylny szósty zmysł Rocheforta podpowiedział mu, że głównym celem jest Midway, zaś Aleuty jedynie dywersją.
W depeszach główny cel ataku oznaczony był kryptonimem AF. Nie wszyscy zgadzali się z Rochefortem, że AF oznacza Midway. Admirał King uważał, że chodzi o Hawaje. Armia podejrzewała nawet, że o Kalifornię. Rochefort zaproponował więc wysłanie dezinformacji. Polecił nadać drogą radiową otwartym tekstem wiadomość o awarii instalacji do odsalania wody morskiej. Podstęp zadziałał. Rochefort wspominał:
W ciągu 24 czy 36 godzin nasz odpowiednik w Japonii, Grupa Wywiadu Łączności Owada wystała do admirała Yamamoto wiadomość o braku słodkiej wody na AF. To zdołało prze konać nawet największych niedowiarków.
Po otrzymaniu tej wiadomości oraz dokładnego wykazu sił, jakich Japończycy mieli zamiar użyć w tej bitwie, Nimitz uznał, że jego trzy lotniskowce i lotnictwo USAAF z Midway powinny wystarczyć do zadania Japończykom poważnych strat i pokrzyżowania ich planów. Rozkazał więc Jackowi Fletcherowi na Yorktownie ruszać z maksymalną prędkością, do której zdolny był uszkodzony okręt, do Pearl Harbor na remont. Enterprise i Hornet, które właśnie wróciły z rajdu na Tokio, zostały przygotowane do powtórnego wyjścia w morze, podobnie jak wszystkie dostępne w bazie okręty – łącznie osiem krążowników i czternaście niszczycieli.
Chory Halsey został zastąpiony przez admirała Raymonda Spruance’a.
Poza tym Nimitz polecił Englishowi przygotować do walki wszystkie dostępne okręty podwodne. English, jego szef sztabu Gin Styer i oficer operacyjny Edward Keith Walker przedstawili następujący plan operacji:
Jeden zespół okrętów podwodnych miał zostać rozmieszczony w zasłonie o kształcie wachlarza wokół Midway, na południowy zachód, zachód, północny zachód i północ od wyspy, w promieniu 150 do 200 Mm. Jego zadaniem była obrona Midway przed inwazją i atakowanie dużych okrętów wojennych wroga, jeśliby pojawiły się w rejonach patrolowania. Drugi, mniej liczny zespół miał zostać rozmieszczony pomiędzy Midway a Hawajami, by przechwytywać, meldować i atakować wszelkie zespoły lub okręty japońskie, które mogłyby przedrzeć się w kierunku Hawajów. Trzeci zespół miał pozostawać w rezerwie na północ od Oahu, by atakować siły wroga, które przedarłyby się w pobliże Pearl Harbor.
English rozporządzał łącznie trzydziestoma okrętami, ale dwa z nich były w remoncie, pięć wypłynęło na patrole na początku maja, jedenaście znajdowało się na dalekich patrolach lub z nich wracało. W Pearl Harbor było zaledwie dwanaście okrętów zdolnych do wyjścia w morze.
Cztery z pięciu okrętów wyruszających na patrole zawrócono i skierowano w rejon Midway. Dziewięć z jedenastu patrolujących okrętów odwołano i polecono im, by w miarę posiadanych zapasów paliwa i torped przemieściły się w rejony patrolowe wokół Midway. Dwanaście okrętów dostępnych w Pearl Harbor zatankowano, uzbrojono i wysłano w morze.
3 czerwca w skład Sił Obronnych Midway wchodziło dwanaście okrętów podwodnych. Jeden z nich zajmował pozycję o 700 Mm na zachód od wyspy. Dziewięć formowało wachlarzowatą zasłonę od południowego zachodu po północ Midway. Dwa pozostałe zajmowały pozycje wewnątrz 150-milowego promienia strefy obronnej, stanowiąc odwód, który można było skierować na najbardziej zagrożony odcinek.
Zespół hawajski składał się z siedmiu okrętów z Pearl Harbor, podzielonych na dwie grupy. Trzy okręty: Plunger White’a, Narwhal Wilkinsa i Trigger Lewisa zajmowały pozycje 600 Mm od Hawajów, pomiędzy Midway a archipelagiem Pozostałe cztery, Growler Gilmore’a, Finback Hulla, Pike Newa i Tarpon Wallace’a, rozmieszczono 300 Mm na północ od Hawajów. Jeszcze dalej na zachód od Midway pozostawała reszta okrętów powracających z patroli: Greenling Brutona, Drum Rice’a, Pollack Moseleya, Tuna De Tara, Pompano Parksa i podążający z Australii Porpoise McKnighta. Okręt-baza Pelias, szykujący się do rejsu po zaopatrzenie do San Francisco, by potem podążyć do Fremantle, został wysłany w drogę natychmiast, żeby opuścił Pearl Harbor przed spodziewanymi bombardowaniami. Pozostał tam natomiast drugi okręt-baza Fulton.
3 czerwca o 9.00 samolot patrolowy z Midway odnalazł japońskie siły inwazyjne o 700 Mm na zachód od wyspy, w pobliżu rejonu patrolowania Cuttlefisha. Bombowce B-17, bazujące na Midway, dokonały tego samego dnia po południu nalotu na wykryte okręty i statki, ale nie osiągnęły żadnego trafienia. 4 czerwca rankiem siły inwazyjne zostały zaatakowane przez lotnictwo torpedowe piechoty morskiej, startujące z wyspy.
Wkrótce po tym nalocie Hottel na Cuttlefishu napotkał jednostkę, którą rozpoznał jako zbiornikowiec i zameldował o tym Englishowi. Ten był zdania, że zbiornikowiec może być częścią floty inwazyjnej, więc rozkazał Hottelowi śledzić go, raportując o pozycji. Hottel był zaniepokojony tym zadaniem. Jego wachtowi sygnalizowali pojawienie się samolotu. Zbliżał się świt. Nie było mowy o śledzeniu zbiornikowca w dzień na powierzchni. Jakikolwiek samolot, swój czy obcy, bez różnicy, za atakowałby go bez wahania. U znał w końcu, że wypełnił swoje główne zadanie. Wykrył wroga i zameldował jego pozycję. W panujących warunkach nie było możliwości wyprzedzenia go i zaatakowania bez narażanie się na wykrycie. Cuttlefish zanurzył się i stracił kontakt z nieprzyjacielem.
Kiedy się to działo, 4 czerwca o świcie, japoński zespół uderzeniowy złożony z 4 Dywizjonu Lotniskowców (Akagi i Kaga) oraz 2 DL (Soryu i Hiryu), uczestniczących w ataku na Pearl Harbor, niepostrzeżenie osiągnął wyznaczone pozycje 150 Mm na północny zachód od Midway i wysłał w powietrze swoje samoloty. W tym samym czasie z wyspy poderwały się samoloty amerykańskie, poszukując japońskich okrętów. O 6.35 samoloty japońskie zaatakowały Midway. Dokładnie pół godziny później samoloty z Midway odnalazły i zaatakowały japońskie lotniskowce. Żadna ze stron nie zadała przeciwnikowi decydujących strat.
Japończycy mieli na pokładach rezerwowe samoloty uzbrojone w torpedy.
Ponieważ nie było żadnych meldunków o wykryciu sił amerykańskich, zdecydowano się przezbroić je w bomby i użyć do przeprowadzenia powtórnego nalotu na Midway. To właśnie w trakcie tej pracy lotniskowce zostały zaatakowane przez B-17 i bombowce nurkujące piechoty morskiej z Midway. Nalot wyrządził znikome straty, ale spowodował sporo zamieszania. Co gorsza, nadszedł meldunek o wykryciu na północnym wschodzie amerykańskich lotniskowców. Ta wiadomość spowodowała kolejną zmianę planów i ponowne, pośpieszne przezbrajanie samolotów w torpedy.
Tymczasem wszystkie trzy amerykańskie lotniskowce wysłały w powietrze samoloty, mające zaatakować lotniskowce japońskie. Bombowce nurkujące i myśliwce z Hometa zgubiły drogę, skręcając na południe, i nigdy nie odnalazły celu. Pozbawione ich osłony bombowce torpedowe pozostały jednak na właściwym kursie i wraz z samolotami z Yorktowna i Enterprise o 9.28 zaatakowały japońskie lotniskowce. Z czterdziestu jeden maszyn torpedowych biorących udział w tym ataku Japończycy zestrzelili trzydzieści pięć. Ani jedna torpeda nie trafiła. Lotnicze torpedy miały wszystkie wady torped Mark XIV i jeszcze kilka własnych.
Japończycy świętowali. Ich zespół uderzeniowy zdawał się niepokonany.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii”.
Odparli wszystkie ataki Amerykanów, przetrzymując naloty ciężkich bombowców i bombowców nurkujących piechoty morskiej z Midway oraz bombowców torpedowych z wyspy i z amerykańskich lotniskowców. Pełni optymizmu zabrali się ze zdwojoną energią do przygotowania uderzenia przeciw amerykańskim lotniskowcom, by przypieczętować największe zwycięstwo Cesarskiej Marynarki Wojennej.
I wtedy uderzył grom. O 10.24 bombowce nurkujące z Yorktowna i Enterprise ruszyły na zespół uderzeniowy, atakując Akagi, Kagę i Soryu. Czwarty lotnisko wiec japoński, Hiryu, płynął w oddaleniu, na północ od pozostałych. Jasper Holmes potem napisał:
W ciągu trzech minut największe japońskie zwycięstwo zamieniło się w największą japońską klęskę.
Bomby nurkowców uderzyły w pokłady wszystkich trzech japońskich lotni skowców, powodując niedające się opanować pożary.
Hiryu, trzymający się na uboczu, nie został trafiony; wysłał swoje samoloty do ataku na lotniskowce amerykańskie. Odnalazły one tylko Yorktowna i unieruchomiły go dwiema celnymi bombami. W drugim nalocie kilka godzin później samoloty torpedowe z Hiryu przebiły się przez gęsty ogień przeciwlotniczy, który strącił połowę z nich, i zdołały zrzucić cztery torpedy, z których dwie trafiły. Widząc szalejące pożary i rosnący przechył, dowódca wydał rozkaz opuszczenia okrętu. Niemal w tej samej chwili bombowce nurkujące z Enterprise i Horneta odnalazły i zaatakowały Hiryu, trafiając go czterema bombami. W krótkim czasie okręt zamienił się w płonący wrak.
W bitwie brało też udział szesnaście japońskich okrętów podwodnych, po dzielonych na dwie grupy. Dziesięć rozmieszczono na północny wschód od Midway, a cztery pomiędzy Midway i Pearl Harbor, na południe od sektorów wyznaczonych przez Englisha trzem jego okrętom. Z różnych powodów japońskie okręty podwodne przybyły na miejsce zdarzeń z opóźnieniem, tracąc szansę na przechwycenie amerykańskich lotniskowców.
Rochefort i ludzie z Hypo śledzili japońskie okręty podwodne, namierzając je radionamiernikami i przechwytując depesze. Wiadomości te przekazywali Englishowi, a on z kolei swoim okrętom. 4 czerwca, w najgorętszym dniu bitwy, English przesłał informację o japońskim okręcie-bazie, który miał obsługiwać okręty podwodne 700 Mm na zachód od Midway. W ciągu następnych trzech dni English czterokrotnie wysyłał do swoich podwładnych dalsze informacje na temat działań Japończyków.
Znajomość pozycji japońskich okrętów podwodnych pozwoliła Nimitzowi na posunięcie, które w innych warunkach byłoby ryzykowne, wręcz lekkomyślne. Po opuszczeniu Yorktowna załoga została uratowana przez krążowniki i niszczyciele z jego grupy bojowej. Setki rozbitków sparaliżowały zdolność bojową okrętów. 4 czerwca po południu Nimitz wysłał okręt-bazę Fulton, by zabrał ich z pokładów, pozwalając okrętom dalej uczestniczyć w bitwie. Fulton, ostrzeżony o pozycjach japońskich okrętów podwodnych, 8 czerwca zawinął do Pearl Harbor z 2025 rozbitkami na pokładzie.
Mimo wysiłków kryptologów i namierzania okrętów podwodnych, jeden z nich, I-168, odniósł jednak sukces. Wyruszył z Japonii w ślad za innymi, opóźniony przez przeciągający się remont. Poruszając się głównie na własną rękę, jego dowódca utrzymywał ścisłą ciszę radiową. 5 czerwca przed świtem pod szedł do brzegów Midway i ostrzeliwał wyspę z działa – do momentu, aż odpędził go amerykański niszczyciel. Tego samego wieczoru odebrał wiadomość o uszkodzonym lotniskowcu Yorktown i jego przybliżoną pozycją. Pośpieszył w wyznaczonym kierunku.
6 czerwca o świcie I-168 odnalazł Yorktowna. Pożary szalejące na pokładzie lotniskowca zostały opanowane i holownik Vireo próbował go dociągnąć do Pearl Harbor. Przy burcie lotniskowca cumował niszczyciel Hammann, który zasilał ekipy remontowe energią elektryczną. I-168 wyszedł na pozycję do strzału, celując w oba pokrywające się okręty wachlarzem czterech torped. Jedna z nich trafiła niszczyciel, który przełamał się i natychmiast zatonął. Dwie torpedy trafiły w lotniskowiec, co w połączeniu z dotychczas odniesionymi uszkodzeniami spowodowało jego zatonięcie. Pozostałe niszczyciele zaciekle kontratakowały i zadały I-168 poważne uszkodzenia, ale ostatecznie udało mu się wycofać i po wrócić do Japonii. Jego dowódca został okrzyknięty bohaterem narodowym za zatopienie największego jak dotąd celu.
Amerykańskie okręty podwodne wyróżniły się w bitwie o Midway głównie sianiem zamętu i pomyłkami.
4 czerwca o 5.45 samoloty z Midway wykryły i zameldowały pozycję japońskich lotniskowców. Od tej pory w powietrzu krzyżowały się dziesiątki meldunków o pozycjach, odległościach, prędkościach i kursach japońskich okrętów. O 7.15 English powiadomił swoje okręty o nawiązaniu kontaktu z lotniskowca mi, podając im namiar i odległość od Midway. Część z dowódców odebrała tę wiadomość i z własnej inicjatywy wyruszyła w kierunku wroga. Aż cztery godziny minęły jednak, zanim English rozkazał dziewięciu ze swoich dwunastu okrętów wokół Midway (poza wysuniętym daleko Cuttlefishem i trzymanymi w re zerwie Cachalotem i Flying Fish) atakować. Było to tuż po ataku bombowców nurkujących z lotniskowców i wiele godzin po ataku samolotów z Midway.
Najbliżej raportowanej pozycji lotniskowców znajdowały się rozmieszczone na północ i północny zachód od wyspy Gudgeon Lyona, Nautilus Brockmana i nowy Grouper Clarena Emmetta Duke’a.
Duke odebrał depeszę Englisha o wykryciu lotniskowców z godziny 7.15.
Skierował się ku wskazanej w depeszy pozycji i o 7.26 ogłosił alarm bojowy. Pięć minut później na horyzoncie dostrzegł pięć samolotów, jak mu się wydawało – startujących z lotniskowca. Zanurzył się i ruszył w tamtym kierunku, ale (jak później napisał w raporcie) został odgoniony przez przeciwnika. O 7.51 samolot ostrzelał jego peryskop. Wkrótce potem pojawił się niszczyciel, który przez kilka godzin atakował go bombami głębinowymi. Duke próbował się pozbyć prześladowcy, odpalając według wskazań hydrolokatora dwie torpedy, ale obie chybiły. Duke siedział więc pod wodą, a cenny czas uciekał. O 11.40 chyłkiem wy szedł na peryskopową, żeby rozpoznać sytuację. Zobaczył kolumny dymu i uznał, że pochodzą z dwóch płonących lotniskowców. Zanurzył się ponownie i skierował w ich stronę. O 13.14 usłyszał kilka silnych eksplozji. Obawiając się, że eksploduje jeden z lotniskowców ponad nim, który tonąc może zatopić i jego, raz jeszcze zszedł głęboko i usunął się na bok.
Wkrótce potem Grouper o mało nie zatonął, jednak nie z powodu działań przeciwnika, lecz własnego pecha. Ponownie zaatakowany na peryskopowej przez samolot, Duke wydał rozkaz szybkiego zanurzenia, ale oficer zanurzeniowy stracił kontrolę nad okrętem, który nabrał ostrego trymu na dziób i poszedł w dół jak kamień. Oficerowie i marynarze ze wszystkich sił starali się go zatrzymać, ale wskazówka głębokościomierza nieubłaganie posuwała się naprzód. Na 70 metrach przekroczyła głębokość graniczną i szła dalej: 100 metrów, 120, 150 – już znacznie poniżej obliczeniowej. Okręt udało się wyhamować dopiero na 180 metrach, znacznie głębiej, niż zszedł jakikolwiek amerykański okręt podwodny. Duke szybko wrócił na głębokość bezpieczną, czyli około 30 metrów.
Nie wytrzymały pokrywy rufowych aparatów torpedowych, przez które nabrali mnóstwo wody, „na pokładzie przybyło siwych włosów”, jak wspominał potem Duke, ale poza tym wszystko było w porządku. Dowódca jego dywizjonu, Willard Merrill Downes, ocenił Duke’a:
Z raportu jasno wynika, że utracono wiele doskonałych okazji do zadania poważnych strat nieprzyjacielowi. Dowódca okrętu w wielu przypadkach wolał wykonywać uniki niż atakować. Szkoda, że całkiem świeży okręt musiał przechodzić swój chrzest ogniowy w warunkach tak poważnych zmagań, jak bitwa o Midway. Moim zdaniem to właśnie brak doświadczenia bojowego i nieszczęśliwy przypadek utraty panowania nad okrętem wpłynęły na decyzje dowódcy w czasie tego patrolu.
English podzielił tę opinię:
Należy żałować, że atak na dwa płonące lotniskowce [pod Midway] nie został doprowadzony do końca. Trudno mi uwierzyć w sto bomb głębinowych zrzuconych na Groupera rankiem 4 czerwca i kolejnych sześćdziesiąt-siedemdziesiąt po południu tego dnia.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii”.
Także Hap Lyon na Gudgeonie znajdował się niedaleko od podanej w depeszy z 7.15 pozycji japońskich lotniskowców. Natychmiast wykonał zwrot na południe i ruszył tam po powierzchni.
Dusty Domin, który był wówczas zastępcą Lyona, wspomina, że „Hap nie pękał, ale za to był ślepy jak nietoperz”. O 8.42 w dzienniku zapisano, że na horyzoncie pokazały się dwa „maszty jak pagody”, wskazujące na obecność dwóch pancerników. Kto je wypatrzył, Lyon czy Domin, nie jest jasne. Domin wspomina, że zauważył je i wskazał dowódcy, a ten odparł, że nic nie widzi. W raporcie Lyon napisał jednak, że „dowódca okrętu osobiście wypatrzył te jednostki”, ale po namyśle odrzucił kontakt jako wątpliwy. Pisał samokrytycznie dalej:
Dowódca okrętu od wielu lat ma wady wzroku, które pogarszają się z patrolu na patrol, i w chwili obecnej ma problemy z rozpoznaniem przyjaciół z trzydziestu kroków. W tej sytuacji podejrzliwie traktuje wszelkie kontakty wzrokowe nawiązane przez niego samego, jeśli w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby je zweryfikować.
Lyon skierował Gudgeona na te dwa „wątpliwe” kontakty i pozostał na powierzchni. Domin, który dorobił się już reputacji jednego z najodważniejszych oficerów broni podwodnej, wspominał potem:
Prawdę mówiąc, nalegałem na Hapa, żeby się zanurzył. Boże, powietrze wokół roiło się przecież od samolotów! Trzeba znać granicę pomiędzy odwagą i bezmyślnością. To było wyraźne przekroczenie tej granicy.
Lyon w końcu zanurzył się, ale pozostał na peryskopowej i nadal zbliżał się całą naprzód. Utrzymywał kurs przez 45 minut, ale kiedy podniósł peryskop, pancerników nigdzie nie było. W powietrzu widać było japońskie samoloty, więc pozostał na osiągniętej pozycji, podejrzewając, że być może trafił na punkt, w którym lotniskowce miały przyjmować je na pokłady. Czekał dwie godziny, lecz lotniskowce nie pojawiły się. W raporcie napisał:
Dowódca okrętu doszedł do wniosku, że powinien zmienić pozycję na lepszą, ale nie miał pojęcia, na jaką.
Pozostał w miejscu do 16.00, wciąż z nadzieją na ujrzenie japońskich lotniskowców. O zmroku podniósł nad wodę kiosk z anteną w nadziei, że może English będzie miał jakieś nowe instrukcje. Zamiast tego doczekał się jedynie ataku z powietrza i do dziś nie wiadomo, czy była to maszyna japońska, czy amerykańska. Gudgeon zanurzył się i na tym skończył się jego udział w bitwie.
Brockman na Nautilusie przechwycił już pierwszy meldunek o wykryciu lotniskowców, nadany przez samolot o 5.44. Jeśli był ścisły, japońskie okręty znajdowały się na północnej granicy jego sektora patrolowego. Pozostając w zanurzeniu, skierował tam swój nieruchawy okręt.
O 7.55 zapisał w dzienniku, że na horyzoncie pojawiły się maszty. W czasie obserwacji jego peryskop został ostrzelany z lotu koszącego przez japoński samolot. O 8.00 maszty zamieniły się w grupę czterech okrętów: pancernik, krążownik i dwa „lekkie krążowniki”. Szły w szyku torowym za pierwszymi dwoma okrętami. Owe „krążowniki” były zapewne niszczycielami – wielu dowódców okrętów podwodnych na początku wojny myliło te dwie klasy. Zanim jednak Brockman zdążył zająć pozycję do strzału, jeden z „krążowników” ruszył na niego, rzucając dwadzieścia bomb głębinowych i zaganiając Nautilusa w głębinę. Dwadzieścia cztery minuty później Brockman był z powrotem na peryskopowej, znów obserwując swoje cele.
Takiego obrazu jak wtedy nie widziałem w peryskopie w czasach pokoju. Wszędzie wokół przemykały z dużą prędkością okręty, szerokim łukiem obchodząc pozycję wykrytego okrętu podwodnego. Odległość do nich przekraczała 2700 metrów. Krążownik przeszedł nad nami i oddalał się za rufę. Pancernik był z naszej lewej burty, z całej prawoburtowej artylerii średniej i lekkiej grzał do naszego peryskopu. Po masztach wspinały się i spadały flagi kodu sygnałowego, reflektory oświetlały peryskop.
Mimo tego pandemonium Brockman spokojnie odpalił dwie torpedy wycelowane do pancernika, który po oddaniu kilku salw z dużą prędkością wykony wał unik. Jedna chybiła, druga nie chciała opuścić wyrzutni.
Znowu kontratakowały niszczyciele, zajadle pingując. Nautilus zszedł na pięćdziesiąt metrów, a wokół zaczęły się rozrywać bomby głębinowe. Kiedy Japończyk skończył atak, Brockman ponownie wyszedł na peryskopową, ku swe mu zdumieniu widząc japoński lotniskowiec na kursie zbieżnym ze swoim. W czasie zajmowania pozycji do strzału niszczyciel znowu zaatakował. Brockman wystrzelił do niego torpedę, zmuszając do zejścia z kursu, ale ta zwłoka była krótsza, niż się spodziewał i wkrótce niszczyciel przewalił się nad okrętem, zrzucając osiem bomb głębinowych. Nautilus zszedł głębiej. Po zakończeniu kontrataku ponownie wysunął peryskop. Morze wokół było całkiem puste.
Pół godziny później, o 10.29, Brockman zauważył cztery „wielkie chmury dymu” nad horyzontem. Pięć minut wcześniej bomby nurkowców amerykańskiej marynarki wojennej trafiły Akagi, Kogę i Soryu. W tym samym czasie Brockman odebrał wiadomość o uszkodzeniu lotniskowca. Wykonał zwrot w kierunku dymu, który – jak oceniał – był oddalony o 10 do 11 Mm. O 11.45 wyraźnie widział dym, dobywający się z lotniskowca płonącego około 8 Mm od niego. Popłynął w jego kierunku z prędkością 3-4 węzłów. Lotniskowiec zdawał się tkwić bez ruchu.
W miarę zbliżania się zastępca Brockmana, Roy Stanley „Ensign” Benson, i inni mogli się dobrze przypatrzyć przez peryskop płonącemu okrętowi. Porównując sylwetkę ze zdjęciami japońskich okrętów, którymi oklejona była gródź centrali, zdecydowali w końcu, że mają przed sobą Soryu. Pożary na pokładzie zdawały się zmniejszać, jakby drużyny ratownicze je opanowywały. W pobliżu kręciły się dwa „krążowniki” (być może niszczyciele), a załoga szalupy przewoziła na jeden z nich końcówkę holu.
Brockman w ciągu sześciu minut pomiędzy 13.59 a 14.05 odpalił cztery starannie wycelowane torpedy. Trzy zadziałały, czwarta znowu, jak w poprzedniej salwie, nie wyszła z wyrzutni. Brockman pozostał przy peryskopie, obserwował rezultaty ataku i dyktował do dziennika pokładowego:
Czerwone płomienie pojawiły się na okręcie od dziobu do śródokręcia [...]. Wielu ludzi opuszcza okręt, wyskakując za burtę.
Wszystkich pięciu oficerów po kolei obserwowało przez peryskop wydarzenia na trafi onym lotniskowcu, aż w końcu niszczyciele raz jeszcze ruszyły do kontrataku. Brockman, który po zatopieniu – jak mu się wydawało – uszkodzonego lotniskowca miał już dość wrażeń, zszedł na sto metrów i tam bezpiecznie przeczekał japońskie ataki. Pisał w raporcie:
Dowódca okrętu jest przekonany, że w tej chwili lotniskowiec został już zniszczony przez pożar i wewnętrzne eksplozje, choć nie widział chwili zatonięcia.
Dokonania Brockmana w dniu 4 czerwca, jego upór i zaciętość w atakowaniu przeważającego wroga zasługiwały na pochwałę; otrzymał za nie Krzyż Marynarki Wojennej. Przyznano mu zasługę zatopienia Soryu, ale nie znalazło to potwierdzenia w powojennych badaniach. Po porównaniu czasu i pozycji w dziennikach okrętowych okazało się bowiem, że w rzeczywistości celem torped Nautilusa był nie Soryu, lecz Koga. Potwierdzili to także ocaleni rozbitkowie z Kogi. Trzech z nich niezależnie zeznało, że w trakcie akcji ratowniczej, około 14.10 – a więc w czasie, kiedy strzelał Brockman – lotniskowiec został ostrzelany trzema torpeda mi przez okręt podwodny. Dwie z nich chybiły, a trzecia trafiła w śródokręcie z taką siłą, że rozleciała się i jej zbiornik powietrza, unoszący się na wodzie, posłużył kilku rozbitkom z Kogi jako tratwa ratunkowa. Rozbitkowie z Soryu nie mówili nic o torpedach z okrętu podwodnego.
Osiem pozostałych okrętów patrolujących tego dnia wokół Midway było za daleko od miejsca zdarzeń, by uderzyć na wroga.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Claya Blaira „Ciche zwycięstwo. Amerykańska wojna podwodna przeciwko Japonii”.
Grenadier Lenta patrolował sektor na południe od sektora Nautilusa. Około 6.15 odebrał meldunek o wykryciu lotniskowców. Po szybkich obliczeniach Lent doszedł do wniosku, że „zespół uderzeniowy był już za nimi”. O 8.37 wynurzył się i ruszył do Midway, ,,mając nadzieję na przechwycenie wycofujących się jednostek przeciwnika”. O 8.55 samolot zapędził go pod wodę. Kilka minut później wynurzył się i ruszył dalej. Na południe od Grenadiera, jeszcze dalej od lotniskowców, Olsen na Graylingu miał jeszcze mniejsze szanse na dotarcie do nich. Pozostał więc na miejscu, krążąc jedynie po okolicy w nadziei, że coś nawinie mu się pod wyrzutnie. Wkrótce jednak sam o mało nie padł ofiarą ataku samolotów amerykańskich.
7 czerwca formacja dwunastu B-17 z Midway zaskoczyła Graylinga na po wierzchni. Piloci Latających Fortec – same żółtodzioby – rozpoznali go jako... wycofujący się japoński krążownik (!). Olsen podał właściwy sygnał rozpoznawczy, mimo to prowadzący klucz trzech B-17 zrzucił serię dwudziestu czterystapięćdziesięciokilogramowych bomb. Grayling wykonał alarmowe zanurzenie, a młodzi piloci wysłali na Midway tryumfalną depeszę, donosząc o japońskim krążowniku, który trafiony ich bombami zatonął w piętnaście sekund.
Jeszcze bardziej na południe od Graylinga cztery okręty – Gato Myersa, Trout Fenno, Dolphin Ruttera i Tambor Murphy’ego – musiały obejść się smakiem. Próbowały wychodząc na powierzchnię wziąć udział w bitwie, ale samoloty obu stron obrzucały je bombami i ostrzeliwały z broni maszynowej, zmuszając do zanurzenia. Żaden nie odniósł uszkodzeń, ale też żaden nie zdążył zbliżyć się do przeciwnika na odległość strzału.
Po bitwie 4 czerwca na wodach na zachód od Midway pozostawała wielka japońska armada inwazyjna: pancerniki zespołu wsparcia ogniowego, lekkie lotniskowce, które miały wspierać z powietrza lądowanie, krążowniki i niszczy ciele oraz dziesiątki transportowców z wojskiem i sprzętem. Nimitz sądził, że po klęsce głównych sił Japończycy nie będą więcej próbować wysadzić desantu, ale pewności mieć nie mógł.
5 czerwca o 2.15 dziewięćdziesiąt mil morskich na zachód od Midway John Murphy na Tamborze wypatrzył grupę okrętów. W ciemnościach żaden z oficerów (w tym młody Spruance) nie potrafił ich rozpoznać. Murphy wysłał do Englisha mało precyzyjny meldunek, donosząc o obecności „wielu niezidentyfikowanych jednostek”, nawet nie podając ich kursu.
Depesza ta doprowadziła w konsekwencji do największego błędu w bitwie o Midway. Admirał Spruance uznał jednostki za japońskie siły desantowe, z czego wywnioskował, że mimo klęski sił głównych, Japończycy chcą jednak przeprowadzić inwazję. Lotniskowce przesunięto na północ od Midway, by mogły zaatakować po świcie. Z kolei Bob English rozkazał swoim okrętom pod wodnym wycofać się do pięciomilowej strefy wokół wyspy i za wszelką cenę za dać jak największe straty desantującemu przeciwnikowi. Ściągnął także na pomoc trzy z okrętów patrolujących między Midway a Hawajami – Triggera, Plungera i Narwhala.
W rzeczywistości Yamamoto zrezygnował z inwazji i wydał swoim siłom rozkaz wycofania się dalej w morze i przegrupowania do odwrotu. ,,Wiele niezidentyfikowanych jednostek”, które wypatrzył Murphy, okazało się czterema krążownikami i dwoma niszczycielami, które wracały spod Midway. Czterdzieści minut po meldunku Murphy’ego Yamamoto odwołał inwazję i zawrócił okręty do sił głównych. W czasie wykonywania tego manewru wachtowy na którejś z jednostek japońskich wypatrzył Tambora i ogłosił alarm. Okręty zaczęły wykonywać uniki i wówczas doszło do kolizji między dwoma bliźniaczymi krążownikami, Magami i Mikuma. Magami wyszedł z niej z poważnie uszko dzonym dziobem, a na Mikumie uszkodzony został zbiornik paliwa i odtąd okręt ciągnął za sobą smugę oleju. Pozostałe krążowniki wycofały się na północny zachód, a uszkodzone okręty i niszczyciele z prędkością 17 węzłów podążały nadal tym samym zachodnim kursem.
Murphy obserwował to wszystko, nie odpalając ani jednej torpedy. Jak mówił później, obawiał się, że mogą to być siły własne, które miały się znajdować w tym rejonie. Jednak o 4.12, kiedy widzialność poprawiła się, rozpoznał okręty jako japońskie i dostrzegł uszkodzenia krążownika Magami. O świcie Tambor zanurzył się, ale nadal nie mógł zająć pozycji do ataku. Około 6.00 wysłał kolejny meldunek sytuacyjny, tym razem poprawnie określając śledzoną grupę jako dwa krążowniki typu Magami w eskorcie dwóch niszczycieli na zachodnim kursie.
Między pierwszym a drugim meldunkiem Tambora upłynęły cztery cenne godziny. Przez ten czas oczekujący inwazji Spruance przesunął swoje siły o niemal 100 Mm na północny wschód od Midway, a okręty podwodne wycofały się na pozycje wewnątrz pięciomilowego pasa ostatecznej obrony przeciw desantowej. W tym samym czasie główne siły Yamamoto przesunęły się około 100 Mm na zachód i z każdą godziną były dalej od wyspy. Minęły jeszcze dwie lub trzy godziny, nim startujące z Midway samoloty upewniły się, że w pobliżu nie ma żadnych sił szykujących się do inwazji, a przeciwnie, wszystkie napo tkane jednostki rwały ile sił w maszynach ku Japonii.
Meldunek Murphy’ego spowodował, że zamiast ścigać zdezorganizowane go wroga, siły amerykańskie pośpieszyły w kierunku przeciwnym. Samoloty zatopiły okaleczony krążownik Mikuma, Magami odniósł ciężkie uszkodzenia. Główne siły japońskie zdołały się jednak wycofać nieatakowane pod osłonę samolotów startujących z Wake. Amerykańskie lotniskowce, goniące resztkami paliwa i świadome wielkiej koncentracji nieprzyjacielskiego lotnictwa na Wake, przerwały pościg. Szansa na decydujące zwycięstwo i wykorzystanie wygranej w bitwie o Midway została bezpowrotnie zaprzepaszczona.
[…]
I tak zakończyła się bitwa, którą później nazwano „niewiarygodnym zwycięstwem”. Yamamoto po raz pierwszy poniósł klęskę. Udało mu się wciągnąć Nimitza w walną bitwę, ale to Amerykanie zwyciężyli, nie on. Zwycięstwo to w dużej mierze było zasługą Rocheforta i jego ludzi z ośrodka Hypo.
Po latach Nimitz przy współpracy profesora E.B. Pottera z Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych napisał książkę Great Sea War. Znajdujemy tam następujący passus dotyczący tej bitwy:
Midway była w gruncie rzeczy tryumfem wywiadu... Ponieważ Amerykanie mogli przechwytywać i odczytywać japońskie szyfrówki, rozpoznanie planów przeciwnika było niemal pełne. Wiadomości dostępne Nimitzowi wskazywały główne kierunki uderzeń, cele operacji, przybliżony skład zespołów dokonujących poszczególnych uderzeń, trasy podejść na podstawę wyjściową do ataku oraz jego przybliżoną datę. To dzięki tym wiadomościom stało się możliwe amerykańskie zwycięstwo.
Tak było w rzeczywistości. Po bitwie ośrodek Hypo świętował przez trzy dni, ponosząc straty w ludziach nie mniejsze niż dywizjony torpedowe, szturmujące japońskie lotniskowce. Nawet Joe Rochefort, znany z umiarkowania w piciu, nie raz spadał w tych dniach pod stół.
W odróżnieniu od kryptologów, podwodniacy nie mieli czego świętować.
Tylko dwa czy trzy okręty zdołały wystrzelić torpedy, żaden nic samodzielnie nie zatopił. W dodatku jeden z nich wysłał meldunek, który pozbawił Spruance’a szansy na skuteczny pościg za Japończykami i być może zatopienia kilku dużych okrętów japońskich. Dowódcy oskarżali o to niepowodzenie błędny plan Englisha, English zaś – nieudolnych dowódców okrętów.