Bez Października ’56 nie zrozumiemy PRL
Na Węgrzech coraz więcej mówi się o przypadającej w tym roku 55. rocznicy rewolucji z 1956 r., która stanowi ważny punkt odniesienia w opowieści o historii najnowszej naszych bratanków. Rok temu uczciliśmy masakrę na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., w czerwcu wspominaliśmy wydarzenia z Poznania w 1956 r. i Radomia, Ursusa oraz Płocka w 1976 r. We wrześniu przypomnieliśmy o rocznicy powstania Komitetu Obrony Robotników, zaś 13 grudnia rozpocznie się nowa debata dotycząca stanu wojennego. Historyk zajmujący się dziejami PRL-u ze zrozumieniem pokiwałby głową i pochwalił odnotowanie tak ważnych wydarzeń. Po chwili doszedłby jednak do wniosku, że czegoś w tym wyliczeniu zabrakło.
W październiku 1956 r. Polska Rzeczpospolita Ludowa trzęsła się w posadach i to bynajmniej nie z powodu krwawych starć ulicznych i konfliktu represyjnych władz komunistycznych ze społeczeństwem/ narodem. Przez cały kraj przelewały się wiece i manifestacje, w Warszawie wrzało m.in. w fabryce FSO na Żeraniu i na wyższych uczelniach. W wielu miejscach dochodziło wręcz do jawnych wystąpień antysystemowych czy antyradzieckich. Aparat państwowo-represyjny reagował na to wszystko ociężale i bez przekonania.
Proces ten był uwieńczeniem tzw. odwilży postalinowskiej, której początki widać było już w 1954 r. Cały ciąg zdarzeń (powolne zmiany w kulturze, ucieczka i audycje Józefa Światły w RWE, „Poemat dla dorosłych” Ważyka, rozliczenia na szczycie aparatu bezpieczeństwa, intensywny rozwój prasy z tygodnikiem „Po Prostu” na czele, XX Zjazd PZPR z tajnym referatem Chruszczowa, amnestia dla AK-owców) prowadził do autentycznego wybuchu. Poznański Czerwiec był kolejnym etapem w polskim roku 1956 – nie będąc jego kulminacją, jeszcze bardziej rozbudził nastroje społeczne i wywołał ferment prowadzący do wielkiej zmiany.
Największe natężenie społecznej aktywności zanotowano w czasie trwania VIII Plenum KC PZPR (19–21 października), które wyniosło do władzy Władysława Gomułkę. 24 października na placu Defilad odbył się wiec, w którym według szacunków wzięło udział prawie pół miliona ludzi. Obecni wiwatowali na cześć towarzysza „Wiesława” – nowego I sekretarza, który był uosobieniem zmiany, demokratyzacji i narodowej suwerenności. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza mając w pamięci późniejszy wizerunek Gomułki – nudnego, ascetycznego starca, mówiącego w specyficzny, dość prosty sposób, który w grudniu 1970 r. kazał strzelać do manifestujących robotników z Wybrzeża. W 1956 r. były ślusarz stał się jednak autentycznym bohaterem zbiorowej wyobraźni.
Dni październikowe stały się jednym z kluczowych doświadczeń dla całego pokolenia Polaków. Dla zwykłych ludzi to, co się wydarzyło, było pewną obietnicą sprawiedliwości i poprawy własnego losu. Dla partyjnej (lewicowej) inteligencji była to szansa na polską drogę do socjalizmu. Dla ludzi, których stalinizm marginalizował (byłych AK-owców, działaczy katolickich), otworzyła się droga do powrotu do społecznej aktywności, a w dalszej perspektywie poszerzenia indywidualnej wolności. Kilka miesięcy wcześniej stalinizm się rozsypał, a komuniści szukali innej formuły legitymizującej budowany przez nich system polityczny. Po Październiku społeczeństwo zawarło z partią nową umowę społeczną. System ten przetrwał (z jednym poważnym wstrząsem w latach 1968–1970) aż do rewolucji solidarnościowej rozpoczętej w sierpniu 1980 r.
Oczywiście, była i inna strona tych wydarzeń, chociażby konflikt między różnymi frakcjami w obrębie PZPR. Sam Gomułka zdradził Październik – na swój sposób dogadał się z ZSRR, rozgonił partyjnych rewizjonistów i powiedział społeczeństwu: „Koniec z wiecowaniem”. Jednak po Październiku 1956 r. Polska Rzeczpospolita Ludowa nie była już taka sama. Można to tylko porównywać do karnawału Solidarności i jego głębokich śladów odciśniętych na rzeczywistości PRL.
Czy fenomen ten funkcjonuje w jakikolwiek sposób w świadomości historycznej Polaków? Czy hasło „polski rok 1956” mówi im cokolwiek? Intuicyjnie wiedzą, że wtedy stało się coś ważnego – mówi się na przykład, że po 1956 roku coś się zmieniło. Kojarzą tajny referat Chruszczowa, wiedzą o tym, co wydarzyło się w czerwcu w Poznaniu. Wielki ruch o charakterze narodowym i demokratycznym wypadł jednak z popularnej narracji o PRL. Dlaczego?
Odpowiedzi szukać należy bez wątpienia w rewolucji Solidarności – 16 miesiącach karnawału wolności. W latach 1980–1981 w polskiej pamięci zbiorowej nastąpiła gwałtowna przemiana, której ślady są widoczne do dzisiaj. To m.in. wtedy spopularyzowana została narracja tzw. polskich miesięcy – Czerwca ’56, Marca ’68, Grudnia ’70, Czerwca ’76 i Sierpnia ’80 (wkrótce uzupełnionych o Grudzień ’81). Jest to opowieść heroiczna, akcentująca stały konflikt między władzą a społeczeństwem. Październik ‘56, zdradzony przez Gomułkę i przyjęty przez partię, był raczej smutnym memento, symbolem zmiany nieudanej.
Polski rok 1956, którego zwieńczeniem są wydarzenia z drugiej połowy października, jest kluczem do zupełnie innego rozumienia historii PRL. Każdy historyk zgodzi się, że jest to jedna z najważniejszych cezur polskich dziejów najnowszych. Jak to zwykle bywa, między wiedzą historyczną a pamięcią zbiorową różnica jest znaczna. Czy słusznie?
Zobacz też:
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.
Korekta: Bożena Pierga