Berlingowcy w przededniu walk o przyczółek czerniakowski
Ten tekst jest fragmentem książki Szymona Nowaka „Czerniaków 1944”.
Berlingowcami powszechnie nazywano żołnierzy dowodzonych przez gen. Zygmunta Berlinga, należących do 1 DP im. Tadeusza Kościuszki, a później do I Korpusu i 1. Armii Wojska Polskiego w ZSRS. Żołnierz 3. DP Tadeusz Targoński wspominał: „Początkowo, gdy powstańcy i ludność Czerniakowa potocznie nazywała nas »berlingowcami«, a szczególnie gdy wymawiane było to słowo przez niektórych z odcieniem drwiny i jakiejś pogardy – strasznie nas to drażniło. Byliśmy przecież armią prostych ludzi, a nie jakichś graczy politycznych, których w większości z nas okrutny los pozbawił stron ojczystych i zagnał na niegościnny Wschód – w »posiołki« bezkresnej tajgi syberyjskiej, w »auły« bezwodnych stepów kazachstańskich i w podziemia prymitywnych kopalń Dalekiej Północy, czy też do stalinowskich więzień i łagrów – a główną i jedyną naszą winą było to, że nas urodziła Matka-Polka, więc to stanowisko warszawiaków było ze wszech miar niesprawiedliwe i krzywdzące. Nie my przecież decydowaliśmy, kiedy będziemy mogli przyjść z pomocą swoim walczącym rodakom”.
Walcząca na przyczółku czerniakowskim 3. Dywizja Piechoty im. Romualda Traugutta powstała pod koniec 1943 roku – rozkazem nr 095 gen. Berlinga z 27 grudnia – w obozie sieleckim nad Oką. Jej dowódcą został gen. bryg. Stanisław Galicki, oficer sowiecki polskiego pochodzenia. Pułkami dowodzili: 7. pp – mjr Stanisław Russijan, 8. pp – ppłk Konstanty Karasiewicz, 9. pp – mjr Franciszek Mierzwiński (szefem sztabu 9. pp był mjr Stanisław Łatyszonek), 3. pułk artylerii lekkiej – ppłk Karol Łosicki. W skład 3. DP wchodziły ponadto: samodzielny zmotoryzowany dywizjon artylerii przeciwpancernej (w maju 1944 roku przeformowany na samodzielny dywizjon artylerii samobieżnej z działami SU-76), samodzielny batalion saperów, samodzielny batalion medyczno-sanitarny, samodzielny batalion szkolny, samodzielna kompania zwiadu, samodzielna kompania łączności, samodzielna kompania chemiczna, pododdziały i służby kwatermistrzowskie i administracyjne.
Liczebność dywizji została określona etatem 04/525 i powinna wynosić 11416 ludzi, ale według stanu na 10 września 1944 roku faktycznie liczyła 9442 oficerów i żołnierzy. Niższe od etatowego było też uzbrojenie: 11 haubic 122 mm, 34 armaty 76 mm, 30 armat 45 mm, 24 moździerze 120 mm, 84 moździerze 82 mm, 58 moździerzy 50 mm, 13 dział samobieżnych SU-76, sześć samochodów pancernych BA-64, 244 rusznice ppanc., 186 ckm, 468 rkm, 6302 karabinów i 2356 pistoletów maszynowych. Oprócz tego na stanie dywizji znajdowało się 252 pojazdów (samochodów, traktorów lub ciągników), 808 koni i 60 radiostacji.
Żołnierze 3. DP wywodzili się z różnych środowisk:
– Polaków, którzy w czasie wojny znaleźli się pod okupacją sowiecką, często ofiar deportacji, więźniów łagrów, Sybiraków;
– części kadry oficerskiej i podoficerskiej oddelegowanej z szeregów Armii Czerwonej;
– Polaków mieszkających na świeżo wyzwolonych spod okupacji niemieckiej ziemiach zabużańskich, zmobilizowanych i wcielonych do armii Berlinga;
– żołnierzy polskich oddziałów partyzanckich, m.in. ze Zgrupowania „Garda” 27. Wołyńskiej DP AK, których wcielono do armii Berlinga;
– byłych żołnierzy Wehrmachtu: Ślązaków, Wielkopolan, Pomorzan, Kaszubów i innych, którzy dostali się do sowieckiej niewoli i przebywali w obozach jenieckich. Był to jedyny przypadek wcielenia ponadtysiącosobowej grupy jeńców narodowości polskiej do wojska gen. Berlinga.
Chrzest bojowy oddziałów artyleryjskich 3. DP nastąpił w drugiej połowie lipca 1944 roku, kiedy to oddziały tej dywizji wspierały natarcie sowieckiej 69. Armii nad Turią i Bugiem. Później jako odwód armii trauguttowcy uczestniczyli także pośrednio w walkach pod Dęblinem i Puławami. Jednak próby forsowania Wisły w tym rejonie nie były udane, a płytkie przyczółki zostały szybko zlikwidowane przez Niemców. Już wtedy okazało się, że desant przez dużą rzekę niesie za sobą ogromne trudności – że ważne jest nie tylko doświadczenie bojowe żołnierzy, ale też przygotowanie logistyczne całej operacji, zwłaszcza zabezpieczenie sprzętu przeprawowego. Wówczas wyszła też na jaw indolencja dowódcy 1. AWP, jeśli chodzi o tego typu akcje. Generał Berling nie radził sobie z przygotowaniem i przeprowadzeniem operacji desantowych. A walki pod Dęblinem i Puławami oraz późniejsze na przyczółku czerniakowskim, były tego doskonałym potwierdzeniem.
9 sierpnia 1944 roku oddziały 3. DP przeprawiły się na przyczółek warecko-magnuszewski, przejmując rejon obrony od dywizji sowieckich: 27. i 78. Prowadziły tam walki obronno-zaczepne. A w piątą rocznicę napaści niemieckiej na Polskę 1 września wzmocniona kompania 9. pp i wzmocniony pluton 7. pp przeprowadziły rozpoznanie bojem na północnym brzegu Pilicy, niszcząc kompanię 1132. Brygady Grenadierów i biorąc do niewoli pięciu jeńców, w tym dowódcę kompanii w stopniu kapitana. Straty własne wyniosły dwóch zabitych i 46 rannych. 12 września dywizja przekazała swoje linie obrony sowieckiej 82. DP i rozpoczęła forsowny marsz w kierunku Warszawy.
Na początku września 1. Front Białoruski wyszedł nad Narew i uchwycił przyczółki. Dało to możliwość wznowienia operacji zaczepnych na przedpolu Warszawy. Tak też się stało i 10 września jednostki 47. i 70. Armii (a wśród nich kościuszkowcy z 1. DP) uderzyły na Pragę i po kilku dniach intensywnych walk, rankiem 15 września wyzwoliły prawobrzeżną część Warszawy.
Zajęcie Pragi i wyjście nad Wisłę ponownie postawiło przed sowiecką Stawką zagadnienie pomocy powstańczej Warszawy. Pomimo upływu miesiąca powstanie, wbrew oczekiwaniom Stalina, nadal trwało. Sowiecki dyktator znalazł się pod rosnącą presją aliantów zachodnich, którzy zagrozili wstrzymaniem dostaw dla ZSRS w ramach programu Lend-Lease, ale podjął ograniczone działania dopiero pod koniec pierwszej dekady września, kiedy powstanie już dogorywało. Zastanawiający jest również fakt, że zbiegło się to w czasie z rozpoczęciem wstępnych rozmów kapitulacyjnych przedstawicieli AK w Warszawie z Niemcami. Większość historyków uważa, że Stalin zezwolił na pomoc Warszawie tylko po to, aby przedłużyć walkę powstańców i w ten sposób rękoma Niemców jeszcze mocniej wykrwawić siły Armii Krajowej. Dając namiastkę wsparcia, podtrzymywał złudne nadzieje Polaków. Kryła się za tym też wyrachowana kalkulacja na ocieplenie swojego (i ZSRS) wizerunku w elitach politycznych i społeczeństwach mocarstw zachodnich.
Dopiero 10 września ruszyła operacja praska. Tego samego dnia sowiecki dyktator zezwolił na lądowania na terytorium ZSRS alianckich samolotów ze zrzutami dla polskiej stolicy. 12 września 1. Armia WP otrzymała rozkaz przegrupowania się w kierunku Warszawy, a następnego dnia sowiecki przywódca telefonicznie wydał rozkaz marsz. Rokossowskiemu, by ten udzielił powstańcom wszelkiej możliwej pomocy. Od tamtej pory samoloty sowieckie zapewniły osłonę powietrzną nad Warszawą oraz zaczęły dokonywać zrzutów broni, amunicji i zaopatrzenia. Polskie Radio z „wyzwolonego” Lublina podało 13 września w świat odezwę PKWN skierowaną do powstańców i mieszkańców Warszawy. W odezwie była mowa o tym, że czas wyzwolenia „bohaterskiej stolicy” jest już bliski, że kościuszkowcy wdarli się na Pragę. Rozemocjonowanym głosem spiker podawał: „Odsiecz nadchodzi! Wytrwajcie w walce!”, „Wytężcie wszystkie swe siły! Wytrwajcie!”.