Benedykt Zientara - „Bolesław Wysoki. Tułacz, repatriant, malkontent” – recenzja i ocena
Artykuł Bolesław Wysoki. Tułacz, repatriant, malkontent ukazał się po raz pierwszy w 1971 roku na łamach prestiżowego „Przeglądu Historycznego”. Krąg czytelników naukowych czasopism historycznych równa się w zasadzie kręgowi potencjalnych autorów zamieszczanych tam artykułów. Krótko mówiąc: naukowcy dla naukowców.
Autor był też naukowcem, naukowcem wybitnym. Z nazwiskiem Benedykta Zientary (1928-1983) zetknął się każdy miłośnik średniowiecza w Polsce. Studenci historii znają jego podręcznik Historię powszechną średniowiecza. Zajmował się tak odległymi od siebie zagadnienia jak handel zbożem na Pomorzu Zachodnim, procesy narodowotwórcze w Europie od czasów karolińskich, hutnictwo żelazne w Małopolsce czy historia Śląska w XII-XIII w. Jedną z ważniejszych książek w jego dorobku jest monografia Henryk Brodaty i jego czasy, wydana po raz pierwszy w 1975 roku. Artykuł, którego bohaterem był Bolesław Wysoki, ojciec Henryka, stanowi swego rodzaju wprowadzeniem do tej książki.
Można powiedzieć, że o Bolesławie Wysokim nie da się pisać nudno i nieciekawie. Najstarszy wnuk Bolesława Krzywoustego urodził się w 1127 roku. Już jako osiemnastolatek dowodził polskimi wojskami na Rusi, wspierając teścia, księcia kijowskiego. W 1146 roku, kiedy władza jego ojca w Polsce się załamała, musiał z całą rodziną szukać schronienia w Niemczech. Bolesław Wysoki prowadził aktywne życie rycerza. Przypuszczalnie wziął udział w drugiej wyprawie krzyżowej, a z całą pewnością walczył we Włoszech pod sztandarami swojego kuzyna, cesarza Fryderyka Rudobrodego. W 1163 roku wrócił do Polski jako książę śląski. Jeszcze dwa razy tracił swoją dzielnicę i tyleż razy ją odzyskiwał, za każdym razem okrojoną o kolejny fragment. Przyczynił się do jej rozwoju gospodarczego i zmarł w 1201 roku, mając 74 lata – czyli wiek, jak na owe czasy, sędziwy.
Tyle, że Zientara pisze interesująco nie tylko o rycerskich przygodach swojego bohatera czy jego przepychankach ze stryjami, braćmi i synem. Wciągają nawet fragmenty o polityce gospodarczej Bolesława Wysokiego. Bardzo ważne są też uwagi poświęcone narodowości księcia. „Na wstępie trzeba podkreślić, że do całego środowiska europejskich dynastów i władców terytorialnych nie dadzą się zastosować żadne bezwzględne kryteria przynależności narodowej, zwłaszcza zaś kryteria stosowane w XIX i XX wieku” – pisze Zientara. Dzięki temu, po pierwsze unika wciągnięcia w zazwyczaj bezowocne spory polskich i niemieckich historyków. Dość powiedzieć, że zdarzali się eksperci, którzy mierzyli „procentowo” zawartość krwi niemieckiej, płynącej w żyłach Piastów. Po drugie, odpowiada, jak to było naprawdę ze świadomością narodową Bolesława Wysokiego.
Książka zawiera „bonus” w postaci wstępu (s. 7-31) pióra Andrzeja Jureczki, historyka z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Jureczko przedstawia biogram Benedykta Zientary i jego osiągnięcia naukowe. Zwraca też uwagę, że artykuł o Bolesławie Wysokim, mimo upływu kilkudziesięciu lat, „nie zestarzał się”. Praktycznie wszystkie ustalenia zostały przyjęte w literaturze historycznej. Wyjątkiem jest teza o drugiej żonie bohatera książki, którą w rzeczywistości była bliżej nieznana Krystyna, a nie Adelajda z Sulzbach, szwagierka niemieckiego króla Konrada III. Zresztą w książce Henryk Brodaty i jego czasy, czyli cztery lata po ukazaniu się tekstu o Bolesławie Wysokim, sam Zientara uznał potrzebę poprawki.
Oczywiście byłoby lepiej, gdyby książkę zaopatrzyć w ilustracje, indeks nazw geograficznych i tablicę genealogiczną.
Bolesław Wysoki. Tułacz, repatriant, malkontent to przykład świetnego pisarstwa historycznego. Bardzo dobrze, że po prawie czterdziestu latach trafił do szerszego grona czytelników.