Bartłomiej Kluska – „PESEL w PRL. Informacja czy inwigilacja” – recenzja i ocena
Bartłomiej Kluska – „PESEL w PRL. Informacja czy inwigilacja” – recenzja i ocena
Nawet jeśli system PESEL dawno porzucił swoje pierwotne założenia – inwigilacyjne wobec obywatela – to przecież niniejsza jego historia, już w samym tytule przypomina nam jak cienka jest granica pomiędzy informacją a inwigilacją.
Historia technologii komputerowych to, siłą rzeczy, stosunkowo młoda dziedzina. Niewielu też można znaleźć autorów, którzy konsekwentnie koncentrowaliby się na tej tematyce. Jednym z nich jest dr Bartłomiej Kluska, który konsekwentnie zgłębia kolejne tematy, każdorazowo sięgając głębiej, i rozwijając swój warsztat. Jego pierwsza książka była po prostu luźną kolekcją dziennikarskich tekstów o ogólnej historii gier komputerowych („Dawno temu w grach”). Następna, pisana z Mariuszem Rozwadowskim, stanowiła nadal dziennikarską i lekką, ale już bardziej konsekwentną historię branży gier komputerowych w Polsce („Bajty polskie”). Potem przyszedł czas na już bardziej naukową, choć niestety ułomną warsztatowo historię przemysłu komputerowego w PRL (recenzowane na tych łamach „Automaty liczą”).
Jednocześnie autor rozpoczął studia doktoranckie, podejmując głębsze badania historyczne już bynajmniej nie jako dziennikarz, ale jako prawdziwy historyk. „PESEL” stanowi więc w dorobku Kluski przełomową pozycję: tym razem mamy do czynienia z pełnoprawną pracą naukową, stanowiącą książkowe wydanie pracy doktorskiej Kluski. Pracy doktorskiej, nota bene, pozytywnie zrecenzowanej m.in. przez prof. dra hab. Antoniego Dudka, co nie jest byle jakim wyróżnieniem. Jest to więc znaczący krok do przodu dla autora, a dla czytelnika, swoista gwarancja, że mamy tu do czynienia z dziełem spójnym i gruntownie opracowanym naukowo.
Książka składa się z trzech głównych części. Najpierw autor opisuje kontekst historyczny w którym wymyślano system PESEL oraz jego pierwotne założenia – zaiste, ambitne, gdyż informatycy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej snuli marzenia o stworzeniu całej sieci powiązanych systemów informatycznych, które pozwalałyby państwu na świadomą kontrolę każdego aspektu życia i gospodarki kraju. Następnie omówiona zostaje długa i żmudna droga do wdrożenia systemu. Tu mamy historię, w której naprzemiennie napotykamy porażki i sukcesy, gdzie krok do przodu w jednym aspekcie często oznacza krok do tyłu w innym miejscu. Wreszcie, trzecia część książki omawia życie PESEL-u po wdrożeniu. W tym miejscu dowiadujemy się chociażby o ogromnym wysiłku administracyjnym jakim było wpisanie populacji całego kraju do ewidencji – wysiłku, do którego zaprzęgnięto nawet więźniów w zakładach karnych. W tym miejscu zastaje nas również przełom dziejowy, jako że PESEL zaczął raczkować jeszcze pod rządami komunistycznymi, ale na poważnie zaczął funkcjonować dopiero w III RP.
Cała historia jest na swój sposób dwoista: raz mamy tu do czynienia z mroczną relacją o złowrogim spisku służb specjalnych, chwilę potem zaś napotykamy elementy farsy, przeszkody i bariery niemal śmieszne w swojej istocie – co nie jest zresztą czymś nowym, gdyż chyba każda historia technologii w PRL-u będzie zawierać elementy farsy z racji na fundamentalną niekompatybilność zbiurokratyzowanego komunistycznego reżimu z realnym rozwojem technologicznym. Nie tylko jednak niewydolność państwa, niezdolnego do poradzenia sobie z czymś, co samo uznało jako sprawę najwyższej wagi, jest tutaj elementem farsy. Takim elementem bywają również sukcesy. Kluska omawia tu bowiem WEKTOR, jeden z siostrzanych systemów powstających obok PESEL-u w ramach szeroko zakrojonego planu budowy scentralizowanego systemu informacji o całym społeczeństwie i państwie. W przeciwieństwie do PESEL-u, WEKTOR, który miał gromadzić informacje o przebiegu publicznych inwestycji, okazał się możliwy do implementacji w całym swoim zakresie, po czym… (został po cichu skasowany, właśnie dlatego że działał.(System, który gromadził tak ważne informacje w ręku jednego ministra, który widziałby jak na dłoni nie tylko całą niewydolność państwowych inwestycji, ale, co gorsza, mógłby wskazać winnych – musiał zniknąć, bo stanowił zbyt wielkie zagrożenie dla zbyt wielu.
Takie właśnie historie opowiada książka „PESEL”. Doceniając jakość tej książki – jest ona niewątpliwie pozycją dobrze napisaną, dobrze udokumentowaną i wartościową (pomimo pewnych braków) pozycję naukową – należy jednak zaznaczyć, że zasięg tej książki będzie zawsze ograniczony ze względu na jej tematykę. Tak, mamy tu do czynienia z ciekawą pozycję wypełniającą istotną lukę historiograficzną, opisującą kulisy powstawania ważnego i do dzisiaj używanego systemu administracji państwowej – ale ostatecznie, jest to właśnie historia systemu administracji państwowej. To zaś oznacza, iż, z całą sympatią dla wysiłków autora, niewielkie jest grono tych, których ta pozycja zainteresuje.
Dobrze jednak, że takie prace powstają. Nawet jeśli grono odbiorców „PESEL-u” będzie nieliczne, dla zainteresowanych będzie to istotny przyczynek do dalszych badań. Końcowe zaś partie pracy, dotykające już III RP, pokazują też jak wiele jeszcze pozostało do przemyślenia w kontekście tak zwanej transformacji systemowej. Autor przedstawia nam bowiem sytuację, w której system, stworzony jako element aparatu represji, zostaje przejęty przez nową, „demokratyczną” administrację praktycznie bez dyskusji i debaty. Owszem, koniec końców, PESEL w swojej finalnej formie nie jest systemem represyjnym, a informacje w nim zgromadzone bledną w porównaniu z tym, czego można się dowiedzieć o większości z nas zaglądając po prostu na konto na Facebooku. Ale jeżeli w latach 90. PESEL przeszedł do nowego ustroju bez choćby chwili zastanowienia – to jakie jeszcze elementy PRL-u pozostały z nami, nie na skutek debaty i świadomej akceptacji społeczeństwa, ale właśnie dlatego, że żadnej debaty nie było?