Ars amandi: życie seksualne jasiów
Świat mężczyzn sprzed stu lat rządził się trochę innymi prawami niż ten znany nam dzisiaj. Wizyta w domu publicznym czy zdrada małżeńska – były to zachowania nieraz moralnie akceptowalne. Co więcej, stan pewnej rozwiązłości seksualnej był też swoistym spadkiem po okresie I wojny światowej. Nie dziwi więc, że już wstępujący do wojska młodzieńcy często mieli do seksu dość liberalne podejście, a nawet jeśli czuli wewnętrzny opór przed spotkaniem z prostytutką, to trudne doświadczenia bojowe i namowy kolegów były w stanie ich złamać. Wojna była wielką traumą, a jednym ze sposobów na jej łagodzenie był właśnie seks. Pozostawieni sami sobie na długie miesiące czy lata walczący zaczynali odczuwać frustrację, niespełnioną potrzebę miłości, bliskości drugiego człowieka. W głowie krążyła też zawsze świadomość, że jedna zbłąkana kula czy nieszczęśliwy wybuch mogły przerwać życie żołnierza, któremu nie będzie nigdy dane doświadczyć bliskości żony. Między innymi dlatego dowódcy przymykali oko na złe prowadzenie się swoich podwładnych.
Okazji do nawiązania bliższej znajomości z drugą płcią nie brakowało. Były oczywiście domy publiczne, które choć cieszyły się popularnością, to jednak nie spotykano ich aż tak powszechnie poza większymi miastami. O wiele częściej prostytutkami zostawały zwykłe kobiety – chłopki czy mieszkanki miast, które w ten sposób chciały łatwo zarobić stosunkowo spore pieniądze bądź po prostu były zmuszone zdobyć jakoś środki na przetrwanie. Zwracano się też oczywiście do takich, które nie szukały zarobku…
We wspomnieniach niewiele można przeczytać o gwałtach (co wcale nie dziwi), jednak z pewnością się zdarzały. Ważnym pytaniem, choć raczej bez jasnej odpowiedzi, pozostanie: na jaką skalę? Gwałt jednak nie był preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej. Wśród żołnierzy funkcjonował nawet pewien etos zdobywania kobiety. Źle było, gdy taka dama ulegała zbyt łatwo bądź bezceremonialnie stawiała sprawę: seks za pieniądze. Romantyczny ideał stanowiła sytuacja, gdy kobieta po pewnych oporach dawała się w końcu namówić na współżycie. I wbrew pozorom znajdowały się niewiasty, które nie protestowały przeciw byciu zdobywaną.
Wojna zabierała ze wsi i miast mężczyzn, a kobiety odczuwały ich brak. Pokutowała tutaj też spuścizna I wojny światowej – część napotykanych przez siły polskie kobiet sypiała już wcześniej z żołnierzami armii zaborczych. Być może istniejąca sytuacja była też w jakimś stopniu wyrazem znanego demografii trendu do kompensacji strat w ludziach po wielkich konfliktach zbrojnych. Zdarzały się i takie panie, które same szukały znajomości z wojskowymi w celach rozrywkowych, a chwilowy związek z wojakiem postrzegany był przez nie jako niezwykle romantyczny. Jednak były też pary, które faktycznie zakochiwały się w sobie, a nawet brały śluby. Kobiety wzdychały do mężczyzn, a mężczyźni do kobiet i nie był to tylko wyraz cielesnych potrzeb. Wielu ludziom brakowało po prostu szczerej miłości i bliskości, o które tak ciężko w warunkach wojennych.
Niezależnie od powodów i motywacji zjawisko powszechnego, przygodnego seksu wśród jasiów był faktem – ze wszystkimi tego konsekwencjami. Najpoważniejszą okazywały się często występujące choroby weneryczne, przy czym zazwyczaj nie pochodziły one od zawodowych prostytutek. Te zobowiązane były przez prawo do regularnego badania się i posiadania odpowiednich dokumentów, potwierdzających dobry stan ich zdrowia.
Nieleczona choroba weneryczna nie tylko ograniczała wartość bojową żołnierza, ale i mogła skutecznie wyeliminować go z działań na czas, dość długiego zazwyczaj, leczenia. Znajdowali się więc również chętni do celowego zarażenia, byleby uniknąć służby. Co bardziej zdesperowani potrafili wcierać sobie sprzedawane niekiedy zarażone wydzieliny w oczy, co mogło skończyć się nawet całkowitą ślepotą. Starano się możliwie przeciwdziałać temu problemowi. Duży nacisk kładziono na uświadamianie i profilaktykę wśród walczących. Nie można było liczyć w tej materii na rozdawnictwo prezerwatyw, jakie miało miejsce w armiach Prus czy Austro-Węgier. Oddziaływano więc na żołnierzy głównie poprzez prasę, pogadanki i odczyty o chorobach wenerycznych. Z jednego z takich artykułów można było wyczytać objawy, jakie występują przy zarażeniu syfilisem, wrzodem miękkim oraz rzeżączką. W dalszej części tekstu wyliczono rzeczy, które można zrobić, aby uchronić siebie i innych przed zarażeniem.
Ten tekst jest fragmentem poniższej książki. Kup i wspieraj nasz portal!
Polecamy e-book Mateusza Balcerkiewicza – „Wojna Jasia. Polski żołnierz w walce z bolszewikami”
Znamienne, że nawet jego autor nie bardzo wierzył w dobre prowadzenie się żołnierzy. W punkcie pierwszym pisał co prawda: Żyj moralnie i w zupełnej czystości aż do zawarcia małżeństwa, jednak zaraz w punkcie drugim dodawał: Obowiązkiem twoim wobec władzy wojskowej i dla dobra kraju jest wskazać osobę, od której się zaraziłeś, oraz podać jej dokładny adres i dalej w punkcie czwartym Nie obcuj płciowo w stanie nietrzeźwym, ani z osobą nietrzeźwą. Zalecenie z punktu pierwszego wypisane zostało więc raczej pro forma. Oprócz tego radzono przed stosunkiem legitymować i zapisywać dane napotkanej osoby, aby w razie zarażenia łatwo móc do niej dotrzeć (wskazywane kobiety wysyłano na przymusowe leczenie), nie sypiać w jednym łóżku czy legowisku z nieznanymi ludźmi, nie dotykać brudnymi rękami ust, oczu i części płciowych, nie całować w usta, nie używać cudzych chusteczek (wówczas materiałowych, wielokrotnego użytku) i ręczników, nie palić znalezionych niedopałków, nie ślinić ołówków i palców przy odwracaniu kartek bądź liczeniu pieniędzy, nie pić z cudzych lub wspólnych naczyń, a w restauracjach wymagać porządnie wymytych tychże czy wreszcie nie kąpać się w wannie z raz użytą już wodą.
Z powyższego opisu wynika, że sporo kwestii dziś dla nas oczywistych należało żołnierzom wyjaśnić i wielokrotnie wpajać do głowy, gdyż artykuły i ostrzeżenia podobnej treści można było spotkać dość często. Zalecane postępowanie w wypadu podejrzenia zarażenia po stosunku wyglądało następująco: należało wtedy oddać mocz, dokładnie umyć części płciowe roztworem sublimatu, przy pomocy zakrapiacza wpuścić do cewki moczowej kilka kropli protargolu i trzymać w niej przez 3 minuty, natrzeć członka 30-procentową maścią kalomelową, a następnie dokładnie umyć ręce wodą i mydłem. Jeśli narząd płciowy został w czasie stosunku skaleczony, to pechowiec nie mógł już uniknąć lekarza. Zarażony miał lekarski zakaz stosunków do momentu pełnego wyleczenia, co jednak trudno było wyegzekwować nawet od trochę wyższych szarżą i inteligentniejszych żołnierzy. Przykładem niech będzie poeta Władysław Broniewski, który dość dokładnie opisywał miłosne przygody w swoim pamiętniku.
Dla mnie Zocha jest jeszcze dotąd taka sama – ilekroć jestem w Szyrwintach, zawsze znajdzie taką chwilę, abyśmy mogli się wycałować do woli. Jest tak subtelna, że mimo iż niejednokrotnie już oddawała mi się, nigdy bezpośrednio nie było o tym między nami mowy. We mnie ceni ona, nie wiem czy słusznie, także ową subtelność, a zwłaszcza mój epikurejski sposób brania życia. Może uda mi się niedługo wybrać do Wilna, to znów pohulamy.
Władysław Broniewski o znajomości ze swoją kochanką, 1 października 1919 r.
Próbowano też w pewien sposób zapanować nad sytuacją z poziomu prawnego, wprowadzając ewidencję wojskowych zarażonych chorobami wenerycznymi. Wyciąg z niej miał towarzyszyć nieszczęśliwemu żołnierzowi w przypadku jego przenosin do innego oddziału. Świadomość zagrożenia była raczej znikoma, choć lepiej pasuje tu stwierdzenie, że jasie słyszeli o ryzyku, ale je ignorowali. Możliwość poczęcia dziecka wskutek przygodnego seksu dla zmieniających miejsca pobytu i stosunkowo anonimowych w grupie żołnierzy również nie była dostatecznym „straszakiem”.
Co ciekawe, ludzie ci wcale nie byli pozbawieni sumienia czy świadomości tego, co robią. Z dzienników zarówno Jerzego Konrada Maciejewskiego, jak i Władysława Broniewskiego, którzy dużo i chętnie piszą o swoich perypetiach erotycznych, przebija nieustannie pragnienie głębszej relacji z kobietą. Broniewski, pomimo licznych przelotnych romansów, wciąż tęsknił do spotkania z wymarzoną kobietą, dla której mógłby żyć. Maciejewski natomiast w swoich zapiskach podkreślał nienormalność, zwyrodnienie sytuacji, w której on i jego koledzy się znajdowali, oraz miał nadzieję wrócić po wojnie do uczciwszego życia. Pojawiało się więc u żołnierzy długofalowe dążenie w relacjach z kobietami do „czegoś więcej” niż tylko stosunki płciowe, a często praktykowany przygodny seks i ogólna większa rozwiązłość mogły być w zamierzeniu tylko tymczasowym stanem, który po wojnie miał ustąpić choć trochę bardziej moralnemu życiu.