Aron Shneyer – „Dwa oblicza zdrady” – recenzja i ocena
Szczegółowe opisywanie treści tej książki mija się z celem. W obszernym materiale przegotowanym specjalnie na potrzeby „Histmaga” pisze o niej sam autor, Aron Shneyer. Ograniczmy się więc do minimum. „Dwa oblicza zdrady” to jak gdyby relacja z pewnej niezwykłej znajomości, którą autor zawarł z będącym już niemal na łożu śmierci emerytowanym gruzińskim filmowcem. Jego rozmówca – w książce występujący wyłącznie pod pseudonimem – opisał karty swej przeszłości, o których nie raczyli wspomnieć autorzy oficjalnej encyklopedii gruzińskich animatorów... Bohater książki miał bowiem być doskonale wyszkolonym i zakamuflowanym szpiegiem, który został na kilka lat przed II wojną światową w przebiegły sposób przerzucony do Niemiec. Udając zdrajcę (gotowego służyć nowej ojczyźnie z powodu zesłania pozostającej w Rosji rodziny do łagrów) wkupił się w łaski SS, zostając szanowanym oficerem, odpowiedzialnym podczas wojny między innymi za zaopatrzenie zakładów przemysłu zbrojeniowego. Jak sam twierdzi, nigdy nie dał się skusić propagandzie czy to Niemców czy zachodnich aliantów. Wciąż wiernie służył bolszewickiej ojczyźnie... choć w żadnym razie nie przeszkadzało mu to dowodzić oddziałem niemieckich czołgów na linii frontu!
Historia Agenta wciąga, nieustannie intryguje i trzyma w napięciu. Postać nacechowanego wątpliwej próby moralnością szpiega, ale też jego ironiczny sposób przedstawiania radzieckich realiów czy zasad pracy w wywiadzie, skutecznie przykuwają uwagę czytelnika. To realista i koniunkturalista, a zarazem człowiek, który nie wstydzi się przyznać do własnych występków, dokonywanych dla większej sprawy. To w końcu człowiek pozbawiony złudzeń co do prawdziwej wartości komunistycznego raju... Słowem postać nieszablonowa i jakże odmienna od autorów przeróżnych radzieckich wspomnień wojennych.
Zalet jest znacznie więcej – poczynając od niezwykle wartkiej narracji, po bardzo dobre tłumaczenie będące dziełem Barbary Leszczuk. Zbliżając się do ostatnich stron książki można odnieść wrażenie, że to niemal wzorcowy wywiad-rzeka (wzorcowy oczywiście w kategorii publikacji popularnych, pozbawionych naukowego aparatu). Gdy jednak docieramy do końcowego rozdziału... zostajemy zmuszeni do przetarcia oczu ze zdumienia.
Nie chcę zdradzać czytelnikom całej tajemnicy, aby nie niszczyć przyjemności z lektury. Wszelako materiały do których autor dotarł po pierwszym wydaniu książki sprawiły, że pod znakiem zapytania należałoby postawić wszystko, co się w niej zawarło. Czy Agent rzeczywiście był pracownikiem NKWD, czy zwykłym łgarzem? Czy mógł zostać przerzucony do Hiszpanii w połowie lat 30., jeśli zachowały się dokumenty świadczące, że przebywał w Rosji przez kolejne pół dekady? Czy można wierzyć zapewnieniom, że po wojnie spotkały go najwyższe honory, jeśli wciąż żyją świadkowie, którzy pod koniec lat 40. siedzieli z nim w jednym obozie? Obozie – skonkretyzujmy – stworzonym przez władze radzieckie dla przetrzymywania własnych oficerów, którzy mogli zostać skażeni burżuazyjnym światopoglądem.
***
Pytań ciśnie się na usta znacznie więcej, a zamykając książkę nie sposób przestać o niej myśleć. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu niczym dobra powieść. Jednocześnie zaskakuje swoim zakończeniem, które zmusza do... zwątpienia we wszystko co przeczytaliśmy. Trudno powiedzieć, czym są „Dwa oblicza zdrady” i ile jest w nich historycznej prawdy. Czy to historia agenta z krwi i kości, czy raczej bajka zmyślona przez wieloletniego więźnia, o wymarzonym życiu, którego nigdy nie było? Nie wiem. Nie mam natomiast wątpliwości, że warto ją przeczytać.