Anthony Kemp-Welch: Nie chcę powiedzieć, że wszyscy Polacy byli antykomunistami
Michael Morys-Twarowski: Po raz pierwszy przyjechał pan do Polski w 1971 roku. Co było złe, można wymienić bez problemu. A co dobrego działo się wówczas w naszym kraju?
Anthony Kemp-Welch: Był to czas nadziei i otwarcia Polski gierkowskiej na Zachód, technologię oraz… kredyty. To również czas propagandowych sukcesów, jak na przykład odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie czy budowa Dworca Centralnego. W styczniu odbyło się spotkanie z Gierkiem w Stoczni Gdańskiej. Padło słynne pytanie „Pomożecie?” i odpowiedź „Pomożemy”, której później żałowano.
Wtedy nie zajmował się pan przeszłością Polski, dzisiaj prowadzi zajęcia poświęcone tej tematyce. Czy polska historia interesuje brytyjskich studentów?
W 1971 roku mało kto słyszał o Polsce. Dzisiaj to się zmieniło: wielu moich studentów przyjeżdża do Polski, zwiedza muzea, smakuje piwa... [śmiech].
Czy widzi pan różnice między polską a brytyjską – czy szerzej: anglosaską – historiografią?
Polska literatura, z którą mam do czynienia, jest bardziej naukowa, przez co skierowana jest do wąskiej grupy odbiorców. Trudno odbierać mnie jako historyka dziejów Polski, bo zajmuję się także tematyką sowiecką i stosunkami międzynarodowymi.
Czy w Polsce utrzymują się stereotypy związane z komunizmem?
Słyszę, że na lata siedemdziesiąte patrzy się jak na okres wolności. Z jednej strony słusznie, gdyż liczba więźniów politycznych była niewielka. Z drugiej jednak, dekada ta doprowadziła do największego kryzysu ekonomicznego w powojennej Polsce. W efekcie w 1989 roku środki finansowe kraju były na wyczerpaniu.
A czy stereotypem nie jest przekonanie, że wszyscy Polacy byli przeciwni komunizmowi? Pisze Pan w książce, że kiedy Stanisław Pyjas był zastraszany „studenci zachowali się z godnością, składając doniesienie do prokuratury i żądając ścigania autorów anonimowych pogróżek”. Tymczasem inni studenci donosili na Pyjasa…
Warto podkreślić, że sprawa śmierci Pyjasa nigdy nie została ostatecznie wyjaśniona. Co do zachowania studentów, wiele wspomnień wskazuje, że niezależny ruch studencki powstał w wyniku doświadczenia, jakim była śmierć Pyjasa. Nie chcę powiedzieć, że poza nomenklaturą i ich rodzinami (a więc poza ośmioma procentami ludności), wszyscy Polacy byli antykomunistami. Ciekawie wyglądało to w pierwszym roku funkcjonowania stanu wojennego, kiedy powstało Centrum Badania Opinii Społecznej. Pierwszym pytaniem jakie zadał CBOS było: „Czy jesteś za stanem wojennym?”. Mamy tu do czynienia z czymś interesującym. Mniej więcej dwadzieścia pięć procent respondentów było przeciw, dwadzieścia pięć procent za, a pozostali sytuowali się gdzieś pomiędzy. Ma to związek z tym, że sam stan wojenny był kojarzony nie z partią, lecz z armią, którą uznawano za byt niezależny – wśród osób internowanych znalazł się przecież także Gierek.
W swojej książce wskazuje Pan, że w grudniu 1981 roku Wojciech Jaruzelski prosił ZSRR o pomoc wojskową. Tymczasem znaczna część opinii publicznej w Polsce wierzy, że było na odwrót – stan wojenny wprowadzono, by uniknąć radzieckiej interwencji. Dlaczego tak się dzieje?
Moim zdaniem założenie, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by uniknąć sowieckiej inwazji, jest nieprawdziwe. Dwa dni wcześniej dzwonił dwukrotnie do Moskwy z prośbą o wsparcie militarne, gdyby przewrót się nie udał. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. Nie musimy wierzyć do końca żadnej ze stron. Jestem przekonany, że gdyby przewrót Jaruzelskiego się nie udał, doszłoby do sowieckiej interwencji i Związek Radziecki był na taką możliwość przygotowany. Jeżeli Jaruzelski wiedziałby o tym, nie pracowałby tak wytrwale nad swoim planem. Mark Kremer, historyk z Uniwersytetu Harvarda, wskazuje, że Jaruzelski zmienił swoją wersję wydarzeń dopiero w latach dziewięćdziesiątych.
Czy to nie ironia losu, że pierwszym prezydentem III RP został człowiek, który wprowadził stan wojenny?
Został wybrany przewagą tylko jednego głosu, ponieważ część parlamentarzystów „Solidarności” była nieobecna z powodu przeziębienia. Znamy też umowę „Wasz prezydent, nasz premier”. Konstytucja została napisana w taki sposób, że prezydent nie miał tak dużych uprawnień, jak na przykład we Francji. Jeśli chodzi o moją opinię o Jaruzelskim, to wprowadzenie stanu wojennego i współpraca z Rosją, wraz z innymi, wcześniejszymi wydarzeniami z historii Polski, układają się w pewną prawidłowość. W mojej książce używam na to określenia „Targowica”.
Mówiąc o latach osiemdziesiątych, warto jednak pamiętać, że doktryna Breżniewa nie została porzucona w 1981 roku. Badania Marka Kramera wykazały, że była aktualna do sierpnia 1988 roku. Kiedy Gorbaczow i Szewardnadze twierdzą w swoich wspomnieniach, że oddali władzę w 1985 roku, piszą nieprawdę.
Jakie są największe luki w historiografii dotyczącej okresu komunizmu w Polsce?
Myślę, że największą z nich jest historia chłopów, choć dużo już zrobił w tej materii Dariusz Jarosz. Głównym problemem jest tutaj brak źródeł pisanych – rolnicy takich zazwyczaj nie pozostawiali. Jarosz pisał o tym, jak wieś opierała się kolektywizacji, ale musiał to robić głównie w oparciu o źródła partyjne i policyjne.
Inna luka, właśnie wypełniania, to działalność Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, czy też bardziej ogólnie: losy dwustu tysięcy Polaków zesłanych do obozów pracy. Nie był to gułag, osoby przebywały w nich z reguły dwa lata. Wiele z nich żyje i historycy próbują do nich dotrzeć. Zajmująca się tym tematem Anna Machcewicz mówi, że nawet po tylu latach rozmówcy często boją się o tym opowiadać.
Pewne trudności sprawia historykom zagadnienie społecznego poparcia dla stalinizmu. Nie każdy był w tym systemie ofiarą – byli też ludzie, którzy odnieśli sukces. Chłopi stawali się robotnikami, wstępowali do partii, dzięki czemu osiągali awans społeczny i byli za to wdzięczni. W zachodniej historiografii przedstawia się stalinizm jako okres kilku szalonych komunistów, a tymczasem rzeczywistość była bardziej złożona.
Dlaczego symbolem upadku komunizmu jest zburzenie muru berlińskiego, a nie któreś z wydarzeń z historii Polski?
Naturą współczesnych mediów jest przekaz wizualny. Bardzo łatwo jest zapamiętać mur, który się rozpada. Cudem 1989 roku było to, że wiele wydarzeń mogło zakończyć się przemocą, lecz tak się nie stało. Tym, co zapoczątkowało ten bezkrwawy proces upadku komunizmu, była pokojowa zmiana polskiej władzy z komunistycznej na niekomunistyczną.
Redakcja: Roman Sidorski
Korekta: Agnieszka Kowalska