Anthony Bale – „Przewodnik średniowiecznego obieżyświata” – recenzja i ocena
Anthony Bale – „Przewodnik średniowiecznego obieżyświata” – recenzja i ocena
Anthony Bale jest brytyjskim mediewistą, profesorem Uniwersytetu Cambridge, który – jak sam pisze w przedmowie –„badając historię i kulturę średniowiecznych podróży, spędził wiele lat w towarzystwie ówczesnych podróżników”. W konsekwencji dla recenzowanej książki z pewnością nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że badacz niemal ożywia przeszłość i tym samym przenosi Czytelnika do minionych wieków. Skupia się na latach 1300-1500. Późne średniowiecze było czasem rozkwitu różnorakich sposobów (i kierunków) podróży, które „stały się dogłębnie powiązane z czytaniem i pisaniem”. Zaowocowało to bogatym materiałem źródłowym w postaci licznych tzw. ars apodemica – poradników dla podróżnych.
Tytułowy „obieżyświat” wywodzi się z Europy Zachodniej, ale w ostatnich rozdziałach opuszcza Stary Kontynent i rusza w kierunku Etiopii, Indii, Mongolii i Chin. Choć w tekście podróżnicy nieustanie się wymieniają, to zmiany te nie przeszkadzają w lekturze tego swoistego „travel booka”. Z Niemiec przemieszczamy się w kierunku Włoch, a stamtąd na Cypr i dalej do Konstantynopola. W kolejnym kroku przeskakujemy do Ziemi Świętej i Persji. Zanim na ostatnich stronach przewodnika dotrzemy „na Antypody i na koniec świata” przeczytamy między innymi na temat kursów wymiany walut i wizyty w średniowiecznym kantorze oraz otrzymamy porady, jak przebyć pustynię i uzyskać w trakcie podróży odpust. Dowiemy się również, co jadano pod panowaniem Mongołów oraz, jak znaleźć Źródło Młodości i wyspę Amazonek.
Autor zaznacza, że dominującą cechą średniowiecznych wędrowców było nieustanne „oscylowanie między prawdą i fikcją”. Przykładem takiej literatury są choćby niezwykle popularne, dostępne również w polskim tłumaczeniu, „Podróże Jana z Mandeville”, który żył w połowie XIV wieku i prawdopodobnie nigdy nie opuścił klasztornej biblioteki.
Od stuleci niezmienna jest towarzysząca wędrowcom potrzeba koloryzowania i upiększenia własnych opowieści. Pierwszy przywołany przez autora przykład dotyczy jednego z najstarszych znanych globusów, który w 1491 roku został stworzony w Norymberdze z inspiracji Martina Behaima. Model niemieckiego nawigatora w służbie portugalskiej nie tylko wyolbrzymiał jego dokonania jako podróżnika, ale również upowszechniał takie nieprawdziwe informacje, jak ludzie z psimi głowami zamieszkujący Wyspy Nukurańskie (?), czy też ludzie chodzący wyłącznie nago na Cejlonie.
Drugi rozdział książki przenosi nas do Anglii, z której w 1350 roku na pielgrzymkę do Rzymu wyruszyła niejaka pani Beatrice Luttrell… Brytyjski badacz przywołuje w swojej książce przeszło osiemdziesiąt podróżniczych historii z późnego średniowiecza, z których dwie są powiązane z Polską. Mowa o Benedykcie Polaku, który w gościł w stolicy imperium mongolskiego oraz błogosławionej Dorocie z Mątowów, która wraz z mężem pielgrzymowała do Akwizgranu i Rzymu.
Mimo iż nie jest to pierwsza na rynku wydawniczym praca poświęcona podróżom sprzed stuleci, to książka Bale’a wyróżnia się na tle pozostałych wyjątkowym znawstwem źródeł, rozmachem w narracji oraz przyjętą formułą, w ramach której Czytelnik czuje się jakby faktycznie trzymał w dłoniach przewodnik. I rzeczywiście otrzymujemy szereg uniwersalnych, aktualnych od dziesiątków lat, rad na temat podróżowania. Takich jak konieczność wystrzegania się hipopotamów w Indiach, posiadania przewodnika nad Bosforem, spróbowania lokalnych potraw w Abisynii, czy też przykaz zachowywania się jak miejscowy podczas pobytu na terenie Mongolii.
Wszystkie wymienione cechy „Przewodnika” sprawiają, że można go śmiało polecić nie tylko miłośnikom średniowiecza i podróżowania. Książka stanowi jedyny w swoim rodzaju wehikuł czasu – przenosi Czytelnika do czasów, kiedy mieszkańcy Europy nie pędzili za pieniądzem wpatrzeni w ekrany swoich smartfonów. Zachęcam do lektury!