Anna Matwiejewa – „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” – recenzja i ocena
Anna Matwiejewa – „Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” – recenzja i ocena
Sześćdziesiąt jeden lat temu grupa doświadczonych turystów pod kierownictwem Igora Diatłowa zaginęła na przełęczy pod górą Chołatczachl (1079 m n.p.m.). Była mroźna zima, temperatura wynosiła kilkanaście stopni poniżej zera, szlak wyprawy przebiegał kilkadziesiąt kilometrów od ludzkich siedzib. Ciała znaleziono w nienaturalnych pozach, u kilku osób zidentyfikowano liczne złamania, jedna z ofiar nie miała języka, wykryto ślady promieniowania, namiot został rozcięty… Mimo wielu wątpliwości, sprawę szybko zamknięto. W ostatnich latach, już po upadku Związku Sowieckiego i odtajnieniu w 2009 roku dokumentów ze śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg), śledczy i dziennikarze „przypomnieli” opinii publicznej tajemniczą śmierć tzw. diatłowców. Recenzowana powieść była jedną z pierwszych.
Twórczość urodzonej w Swierdłowsku Anny Matwiejewej krytycy nazywają „uralskim realizmem magicznym”. W „Przełęczy Diatłowa” teraźniejszość miesza się z przeszłością, prawda z fikcją literacką, a życie prywatne narratorki (autorki?) z historią dziewięciorga. Pisarka cytuje dokumenty i ekspertyzy ze śledztwa, dzienniki turystów oraz lokalną prasę. Przytaczane w całości lub we fragmentach źródła zajmują znaczną część książki i pomagają czytelnikowi uporządkować wiedzę na temat niewyjaśnionych okoliczności śmierci grupy młodych ludzi.
Do stworzenia tekstu niezbędne było zgromadzenie i przeanalizowanie dziesiątków materiałów. Na kartach powieści możemy śledzić proces rekonstrukcji wypadków oraz dochodzenia do prawdy. Narracja prowadzi do punktu kulminacyjnego, jakim wydaje się być przedstawienie szesnastu hipotez dotyczących wydarzeń z zimy 1959 roku. Jedne są bardziej prawdopodobne (testy nowej broni lub satelity kosmicznej), inne wręcz przeciwnie (karły z Arktyki lub strażnicy grobowca Ariów). Do końca nie można również wykluczyć przyczyn naturalnych i ludzkich błędów, które mogły doprowadzić do zamarznięcia członków ekipy studenta Diatłowa. Jak jednak dla tej wersji wytłumaczyć choćby znalezione ślady substancji radioaktywnych na ubraniach, czy też złamania żeber i pęknięcia czaszki?
Wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Żadna z opisywanych teorii nie jest w pełni przekonująca. Czytelnik zachęcany jest do samodzielnego myślenia i oddzielenia prawdy od bezwartościowych koncepcji, takich jak przybycie na przełęcz „niezidentyfikowanego obiektu latającego”, atak niedźwiedzia lub szwadronu śmierci poszukującego zbiegłych więźniów. Warto jednak zaznaczyć, że Matwiejewa niczego nie wyolbrzymia i domniemaną ingerencję UFO traktuje z przymrużeniem oka.
Powieść ma charakter dokumentacyjny. Zresztą podczas lektury z łatwością oddzielimy fikcję od literatury faktu – wszystkie przytaczane dokumenty zostały oznaczone kursywą. Przystępny styl, dobre tłumaczenie oraz przykuwający uwagę „klimat” tekstu sprawiają, że „Przełęcz Diatłowa” jest świetną i jednocześnie niewymagającą propozycją na przeniesienie się w czasie i przestrzeni na kilka zimowych wieczorów. Zachęcam do lektury i poznania tajemnicy dziewięciorga.