Anna Fifield – „Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una” – recenzja i ocena
Anna Fifield – „Wielki Następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una” – recenzja i ocena
Anna Fifield to dziennikarka z Nowej Zelandii, pracowała dla szanowanych tytułów prasowych jak „Financial Times”, aktualnie jest szefową biura „The Washington Post” w Pekinie. W latach poprzednich pełniła podobną rolę w Bejrucie i Seulu. W swojej pracy zawodowej szczególnie interesuje się Koreą Północną, do której wielokrotnie udawało jej się wjechać. Fifield udało się także dotrzeć do uciekinierów z Północy, na temat których pisała reportaże. Jest także autorytetem w kwestii rodziny Kimów, jak i w ogóle historii państwa i ustroju Korei Północnej.
Książka, którą przyszło mi recenzować ukazała się na początku 2020 roku nakładem wydawnictwa Sine Qua Non. Autorka przypomina w niej początki funkcjonowania władzy w Korei Północnej począwszy od Kim Ir Sena, przez wojnę koreańską i krzepnięcie totalitarnego reżimu. Rozprawia się także z mitami dotyczącymi „Wiecznego Przywódcy”, jak na przykład zrodzenie cały dynastii Kimów na legendarnej górze Pektu. Anna Fiefield kreśli dzieciństwo małego Kim Dzong Una, odtwarza przebieg jego edukacji w Szwajcarii. Z relacji świadków dorastania „księcia”, do których dotarła dziennikarka wyłania się obraz rozpieszczonego i aroganckiego, ale także samotnego i pozbawionego obecności rówieśników chłopca. Niezwykle ciekawe są okoliczności wyznaczenia Una na następcę ojca. Był on przecież najmłodszym z synów Kim Dzong Ila, ale jego przewagę stanowiła matka, „faworyta” I sekretarza Ko Yong Hui. To jej sprawstwu autorka książki przypisuje odsunięcie od rodzinnych spraw, a w konsekwencji wygnanie i śmierć najstarszego z braci, Kim Dzong Nama.
Przejęcie władzy w państwie przez Kim Dzong Una nastąpiło u schyłku 2011 roku. Jednak już w latach poprzednich ojciec stopniowo włączał młodszego z Kimów w tajniki władzy. Już w 2009 roku Un dołączył do kierownictwa Partii Pracy Korei. Rok później otrzymał od ojca stopień generalski. Wszystko to było połączone z nachalną propagandą państwową, wynoszącą przyszłego wodza do rangi geniusza, światłego ekonomisty i wybitnego stratega wojskowego. Młody, 27-letni wówczas „Wielki Następca” nie był w ogóle znany na arenie międzynarodowej. Budził sensację, a eksperci od spraw azjatyckich sądzili, że nie poradzi sobie z utrzymaniem pogrążonego w biedzie kraju i jego obywateli silną ręką. Jeszcze większą niespodzianką był fakt, że nie dość, że Kim rządzi po dziś dzień, to jeszcze udało mu się władzę wzmocnić.
W pierwszych latach sprawowania urzędu Najwyższego Przywódcy nakazał uszczelnienie granic, czym właściwie zahamował ucieczkę obywateli do Chin i Korei Południowej. Od ponad 70 lat reżim komunistyczny trwa, wmawiając obywatelom, że żyją w samowystarczalnym, socjalistycznym raju. Nawet jeśli oznacza to w istocie przemoc, biedę i nepotyzm. Koreańczycy z Północy są jeszcze bardziej zastraszani i inwigilowani pod rządami Una, a natarczywa, budząca śmiech i politowanie w wolnym świecie propaganda utwierdza ich w przekonaniu o wybitności swojego wodza. W drodze do jedynowładztwa Kim nie wahał się nawet poświęcić swojego wszechwładnego wuja Jong Song Taeka, którego w 2013 roku stracono.
Niemniej jednak, oprócz przysłowiowego kija, Kim dał także poddanym marchewkę. Otworzył częściowo państwo na gospodarkę rynkową, bardziej przedsiębiorczym obywatelom państwo zezwala na inwestycje i otwieranie firm, import niektórych towarów. Pod rządami „Wielkiego Następcy” stolica Korei Północnej Pjongjang wyraźnie pięknieje, budowane są nowoczesne osiedla, oddawane do użytku są boiska, parki i inne tego typu obiekty. Kim Dzong Un potrafi także złagodzić wizerunek, do czego wykorzystywane są siostra i piękna żona. Do rangi symbolu urosły pokazowe mecze koszykówki (którą wódz uwielbia) z udziałem gwiazdy ligi NBA lat 90. – Dennisa Rodmana.
Najważniejszy jednak powód, przez który reżim Kima jest na czołówkach światowych mediów, to uzyskanie przez Koreę Północną dostępu do bomby jądrowej. Udane testy z tą bronią wzbudziły wyraźne zaniepokojenie Stanów Zjednoczonych, Japonii oraz, co oczywiste Koreańczyków z Południa. W dłuższej perspektywie posłużyło to Kimowi do wyjścia z izolacji dyplomatycznej. Nagle okazało się, że o rozmowy z tym despotą zabiegają już nie tylko przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej, ale także prezydenci Korei Południowej oraz USA. W ostatnich miesiącach Najwyższy Przywódca wykazał się elastycznością w polityce międzynarodowej, a to umiejętność, której brakowało jego ojcu i dziadkowi.
Książka Anny Fifield posiada szereg zalet, które sprawiają, że można ją polecić właściwie każdemu. Fakt, że autorka jest dziennikarką sprawia, że potrafi pisać bez naukowego zadęcia, ciekawie dla czytelnika. Wspomniane już doświadczenie i obycie z nieprzystępnym światem Korei Północnej tylko dodaje książce atrakcyjności. Z publikacji wyłania się skrajnie pesymistyczny obraz życia w totalitarnym państwie. Relacje Fifield z rozmów z uciekinierami z „komunistycznego raju” odsłaniają wizerunek reżimu i jego brutalność, nepotyzm, indoktrynację właściwie od przedszkola. Kunszt autorki polega na tym, że jej przekaz jednocześnie obrzydza reżim i jego przywódcę, z drugiej zaś strony to pustelnicze, zamknięte na zewnętrzny świat państwo intryguje i ciekawi. Publikacja jest zatem kopalnią wiedzy nie tylko o samym Kim Dzong Unie. On sam zaś jawi się jako całkiem sprawny, choć brutalny polityk. Jest dosyć elastyczny, potrafi ocieplać swój wizerunek oraz łagodzić natrętną propagandę. Książkę polecam każdemu, kogo interesuje Korea Północna i jej historia.
Książka „Wielki następca” jest dosyć duża objętościowo, co dla niektórych czytelników może stanowić problem. Niemniej treść książki jest na tyle atrakcyjna, że wynagrodzi podjęty trud.