Andrzej Z. Makowiecki – „Warszawskie kawiarnie literackie” – recenzja i ocena
Andrzej Makowiecki jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Teatralnej. Osoby zainteresowane literaturoznawstwem mogły zapoznać się z jego pracami dotyczącymi okresu Młodej Polski i Dwudziestolecia Międzywojennego: Młodopolski portret artysty, Tadeusz Boy-Żeleński czy Wokół modernizmu. W swej najnowszej książę autor próbuje oddać charakter kawiarni literackich i dąży do przedstawienia specyficznego zjawiska kulturowego i socjologicznego, jakim były. Celowo używam czasu przeszłego, ponieważ autor lokuje kawiarnię literacką w okresie czasowym od ostatnich lat XIX w. aż do schyłku XX wieku. Uważa natomiast, że w XXI w. nie można już mówić o tej instytucji.
Andrzej Zdzisław Makowiecki opisuje lokale takie jak „Pod Kopciuszkiem” czy „Honoratka”, popularne w dobie romantyzmu, następnie zabiera czytelnika w podróż do kawiarni młodopolskich: „Miki” i „Udziałowej”. Pozwala doświadczyć wyjątkowej atmosfery, w jakiej „Pod Picadorem” formował się Skamander oraz wpuszcza na chwilę do „legendarnej kuźni bon motów” – „Ziemiańskiej”. Swą opowieść kończy na kawiarni PIW-u i Czytelnika, opuszczonej w latach dziewięćdziesiątych przez Irenę Szymańską i Tadeusza Konwickiego. Czyni to w sposób rzetelny, często oddając głos naocznym świadkom wydarzeń, będącym wybitnymi postaciami świata literatury i sztuki. Czytelnik książki może zapoznać się m.in. z relacjami Tadeusza Żeleńskiego-Boya, Jarosława Iwaszkiewicza czy Witolda Gombrowicza. Odbiorcy zainteresowani literaturą z pewnością docenią relację Jarosława Iwaszkiewicza, tak wspominającego tak ważny moment jak pierwszy wieczór „Picadora”:
Nadszedł wieczór 29 listopada. Kawiarnia była przepełniona. Wszedłem bardzo zażenowany, przywitałem się z Raabem i starałem się ukryć gdzieś z boku, ale Serafinowicz wyciągnął mnie z ukrycia i zmusił do zajęcia miejsca przy ogólnym stoliku artystycznym, gdzie oprócz już znanych mi osób znajdowała się również „jedynaczka Picadora”, pani Maria Morska. Konferansjerkę występów objęli malarze: Kamil Witkowski i Aleksander Świdziński. Pełne pysznego humoru ich przemówienia zdobyły sobie od razu całą salę. Nastrój ocieplił się i publiczność z uwagą słuchała pierwszej części wieczoru, poświęconej poezji poważnej. Czytał swoje wiersze Tuwim, Raabe i Słonimski. Ja przeczytałem z bijącym sercem parę oktostychów, wśród których znajdował się Maj, ulubiony później wiersz w „Picadorze”.
Autor książki nie pozostawia materiałów wspomnieniowych bez komentarza, poprawia i precyzuje zawarte w nich informacje, przede wszystkim chronologiczne i topograficzne. Poddaje również ocenie opisywane wydarzenia; stwierdza na przykład, że przenosiny poetów z kawiarni „Pod Picadorem” do Hotelu Europejskiego były złym pomysłem. Próbuje również wyciągać syntetyczne wnioski ze swoich rozważań, przedstawiając niepowtarzalne rysy charakterystyczne dla każdej kawiarni literackiej.
Czasami zdarza się, że bardzo dokładne wyliczanie nazwisk wszystkich obecnych osób staje się nieco nużące. Autor stara się jednak ubarwić swój wywód opowieściami o zabawnych wydarzeniach, w których brali udział literaci. Przywołuje wspomnienia Józefa Brodzkiego dotyczące gry „w pamiętanie”, której z upodobaniem oddawali się pisarze: Żeromski bawił się przy tym znakomicie i czasami prawie się wstydził, gdy mu podpowiadano... z tego, co sam napisał. Osobną grupę stanowią anegdoty z udziałem Franca Fiszera:
(...) Fiszer miał poznać jednego ze słynnych biegaczy odnoszącego sukcesy olimpijskie (inni relacjonujący to spotkanie wskazują na Janusza Kusocińskiego) i zapytawszy sąsiada o rodzaj zajęcia pana, do którego wszyscy odnoszą się z widocznym szacunkiem, otrzymał odpowiedź, że pan ów „biega”. Zdumiony odpowiedzią Fiszer zapytał: „A w którą stronę?”.
Zaletą książki jest również wielość i różnorodność przywołanych źródeł: czytelnik może zapoznać się z odezwami Skamandrytów kierowanymi do publiczności oraz z wierszami poetów goszczących w kawiarniach. Taka strategia narracyjna jest uwarunkowana zamiarem autora: nie chciał, by jego opowieść stała się nudnym dziełem naukowym. Andrzejowi Makowieckiemu z pewnością udało się osiągnąć ten cel. Sprzyja temu również obrazowy język oraz żywy, przeplatany dygresjami styl opowiadania. Nie sposób jednak nie dostrzec, że autor zakłada szeroką orientację historycznoliteracką czytelnika. W książce brak przypisów wyjaśniających, kim były poszczególne postaci i jakim dorobkiem mogą się pochwalić. Dotyczy to także osób mniej znanych niż Bolesław Leśmian czy piątka poetów tworzących grupę Skamander. Czytelnik posiadający niewielką wiedzę historycznoliteracką może to odebrać jako przeszkodę w momencie obcowania z pracą Warszawskie kawiarnie literackie.
Mimo że w książce znajduje się kilka ilustracji oraz fotografii (jedna z nich przedstawia Henryka Tomaszewskiego i Stanisława Toepfera w kawiarni PIW-u), dobrym pomysłem byłoby zamieszczenie większej ilości źródeł ikonograficznych. Pozwoliłoby to czytelnikowi w mniejszym stopniu opierać się na własnych wyobrażeniach, tym bardziej, że opisy wnętrz kawiarni oraz dekoracji pokrywających ich ściany zajmują wiele miejsca. Wspomniane braki nie są jednak na tyle poważne, by w znaczący sposób wpłynęły na ocenę książki.
Warszawskie kawiarnie literackie to pozycja obowiązkowa dla osób zainteresowanych życiem literackim końca XIX oraz XX wieku. Można ją również polecić tym, którzy w niekonwencjonalny sposób pragną poszerzyć swoją wiedzę historycznoliteracką. Książka Andrzeja Makowieckiego pozwala poznać prawa, jakie żądzą życiem literackim, oraz – dzięki wszystkim anegdotom i relacjom głównych bohaterów pracy – zobaczyć wybitnych twórców w gronie przyjaciół i publiczności. A po lekturze książki zostaje już tylko udać się na spacer po stolicy śladem dawnych kawiarni i bywających w niej twórców.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska