Andrzej Walicki – „PRL i skok do neoliberalizmu”, t. 1: „Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit” – recenzja i ocena
Andrzej Walicki – „PRL i skok do neoliberalizmu”, t. 1: „Jaruzelski, Solidarność, zdrada elit” – recenzja i ocena
Zmarły w 2020 r. Andrzej Walicki był jednym z czołowych polskich humanistów drugiej połowy XX i początku XXI stulecia. Wywodzący się z warszawskiej szkoły historii idei, długoletni profesor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Australijskiego Uniwersytetu Narodowego w Canberze i Uniwersytetu Notre Dame w USA, pozostawił po sobie imponującą liczbę publikacji z zakresu polskiej i rosyjskiej filozofii i myśli politycznej, dziejów liberalizmu, marksizmu i nacjonalizmu. Jego książki i artykuły były tłumaczone na wiele języków. A dowodem uznania dla jego działalności stało się przyznanie mu w 1998 r. najważniejszej europejskiej nagrody humanistycznej – Nagrody im. Eugeniusza Balzana.
Książkę PRL i skok do królestwa neoliberalizmu należy traktować jako ideowo-polityczny testament tego wybitnego badacza. Jej tytuł nawiązuje do jednego z jego sztandarowych dzieł, książki Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii. Publikacja składa się z 25 tekstów o różnej formie i objętości. Są wśród nich artykuły naukowe, krótkie teksty polemiczne, listy, notatki i recenzje. Większość z nich ukazała się już drukiem, a tekstów premierowych jest zaledwie kilka, przy czym najstarsze pochodzą z 1981 r., a najnowsze z 2019 r. Całość tomu dopełnia słowo wstępne napisane przez żonę zmarłego autora prof. Joannę Schiller-Walicką, wprowadzający artykuł autorstwa dr. Jarosława Dobrzańskiego, nota edytorska oraz indeks.
Fakt, że publikacja ma w dużej mierze charakter wtórny, nie obniża jej wartości. Zamieszczenie artykułów rozproszonych po różnych książkach i czasopismach pozwala czytelnikowi na gruntowne poznanie poglądów Walickiego na szereg węzłowych problemów najnowszej historii Polski. Mimo nieuniknionych powtórzeń (nie tak jednak rażących jak w wydanej dwa lata wcześniej O Rosji inaczej) lekturę PRL i skoku do neoliberalizmu ułatwia wartki styl i dobra redakcja tekstu.
Pierwsza część książki, nosząca tytuł „Spór o totalitaryzm”, stanowi oryginalną interpretację przemian ustrojowych, które zaszły w Polsce po 1956 r. Nawiązując do dorobku czołowych teoretyków totalitaryzmu, Walicki doszedł do wniosku, że w 1956 r. rozpoczął się proces stopniowej detotalitaryzacji PRL, który nabrał szczególnego tempa w latach 70. i 80. XX w. Co więcej, stawia on tezę, że rządząca krajem PZPR nie była już wtedy partią komunistyczną w klasycznym rozumieniu tego słowa, gdyż po Październiku ’56 porzuciła ideowe pryncypia, przekształcając się z czasem w bezideową partię władzy. Walicki podkreślał też, że powstanie i rozwój opozycji politycznej w latach 70. było kolejnym dowodem na definitywne odejście PRL od totalitaryzmu. Totalitarny lewiatan nie pozwoliłby bowiem na pojawienie się takiej opozycji lub zdusiłby ją w zarodku.
Walicki z dystansem podchodził do demokratycznej opozycji w PRL, gdyż uważał, że obrała ona błędną strategię i zamiast zmieniać system komunistyczny powoli i od środka, postawiła na jego negację, wywieranie stałej presji zewnętrznej i tworzenie przyczółków alternatywnego społeczeństwa (vide „nowy ewolucjonizm” Adama Michnika). Wynikało to po części z jego osobistej niechęci do aktywnego angażowania się w politykę. Z jednej strony postawa klerka dawała mu możliwość swobodnej i owocnej działalności naukowej, z drugiej jednak – publicystyczny temperament i skłonność do polemik nie pozwalały całkowicie odciąć się od bieżących wydarzeń. Jego krytycy zarzucali mu, nie bez racji, że w swojej ocenie PRL wciąż odwoływał się do czasów stalinizmu. Z perspektywy historyka idei, a zarazem osoby urodzonej w 1930 r., było to zrozumiałe. Problem polega na tym, że dla ludzi urodzonych po II wojnie światowej, którzy wszak stanowili siłę napędową opozycji z lat 70. i 80., odwołania te były nieprzekonujące, nie porównywali oni bowiem swego położenia z latami 50., których zresztą nie pamiętali, lecz z sytuacją panującą współcześnie w krajach zachodnich. Chcieli radykalnych zmian tu i teraz, a nie rozłożonej na lata mozolnej pracy u podstaw.
W części drugiej, zatytułowanej „Pożegnanie z PRL. Pierwsze oceny”, znaleźć można rozważania Walickiego na temat sytuacji społeczno-politycznej Polski w latach 80. Autor stawia ciekawą tezę, że stosunek polskiego społeczeństwa (a przynajmniej najbardziej świadomej jego części) do niesuwerennej państwowości PRL miał charakter dość dwuznaczny. Z jednej strony narzekano na polityczną zależność PRL od wschodniego sąsiada i towarzyszące jej typowe dla „realnego socjalizmu” ekonomiczne, gospodarcze i społeczne absurdy, a z drugiej – zdawano sobie sprawę, że mimo wszystkich swoich ułomności państwowość PRL stanowi swego rodzaju tarczę (a może raczej parasolkę) chroniącą Polaków przed pełną sowietyzacją. Podobnego zdania był Stefan Kisielewski. Pogląd ten daleki jest od opinii tych byłych opozycjonistów, którzy nawet po 1989 r. twierdzili, że PRL aż do ostatnich swoich dni była totalitarną dyktaturą. Daleko też odbiegają od niego wypowiedzi niektórych współczesnych polityków i publicystów, którzy twierdzą, że lata 1945–1989 to wyłącznie sowiecka okupacja i „czarna dziura” w historii Polski. Tezy Walickiego doskonale współgrają natomiast z poglądami badającego społeczne dzieje PRL Henryka Słabka.
Trzecia część książki, „«Solidarność» jako robotnicze rozliczenie z obietnic PRL”, poświęcona została działalności oraz ewolucji NSZZ „Solidarność”. W artykule W stronę przeciętności Walicki zwraca uwagę, że wielomilionowy związek siłą rzeczy dostosowywał się do oczekiwań i aspiracji tworzących go mas zwykłych ludzi, ci zaś nazbyt często utożsamiali wolność z równością. Egalitaryzm i kolektywizm cechujące ruch solidarnościowy bardzo go niepokoiły. Podobnie jak inni liberałowie krytykujący „Solidarność”, dostrzegał też wewnętrzne sprzeczności zawarte w jej programie gospodarczym. Zwracał np. uwagę, że w praktyce nigdy nie da się połączyć postulatu pełnego zatrudnienia z postulatem samodzielności przedsiębiorstw, pozwalającym im na zwalnianie zbędnych pracowników.
Solidarnościowa rewolucja lat 80. była dla Walickiego ruchem typowo rewindykacyjnym, który nie tyle chciał obalać panujący nad Wisłą „realny socjalizm”, lecz go odnowić. Oczami wyobraźni dostrzegał nawet niebezpieczeństwo zastąpienia przez owładniętą egalitarnym zapałem „Solidarność” bezideowego ustroju późnego PRL (który za Zbigniewem Brzezińskim określał jako „postkomunistyczny autorytaryzm”) nie mniej opresyjną demokratyczną tyranią większości. Widać tu zresztą wyraźne nawiązanie do Jacoba Talmona i sformułowanego przez niego pojęcia „demokracji totalitarnej”. Z punktu widzenia lewicującego liberała, za jakiego uważał się Walicki, wizja ta była zdecydowanie gorsza od chwiejącego się reżimu gen. Jaruzelskiego, który szukając wyjścia z kryzysu, zaczynał już nawet sięgać po kapitalistyczne rozwiązania gospodarcze. Autor Spotkań z Miłoszem przekonywał, że partia komunistyczna, która świadomie decyduje się na reformy rynkowe i prywatyzację, mimowolnie odchodzi od komunizmu. Tak też działo się w Polsce pod rządami ostatniego pezetpeerowskiego premiera – Mieczysława Rakowskiego (tzw. ustawy Wilczka).
Podobnie jak Mirosław Dzielski, Walicki spoglądał na PZPR bez uprzedzeń. Partia nie była dla niego monolitem. Przekonywał, że nie należy walczyć z nią za wszelką cenę i wszelkimi sposobami. Był przeciwnikiem bojkotu władz PRL przez ludzi kultury w okresie stanu wojennego. Doceniał natomiast rolę partyjnych „liberałów”, a za takich uważał np. środowisko związane z tygodnikiem „Polityka”. Można jednak odnieść wrażenie, że w stosunku do „Solidarności” był niekiedy dużo bardziej krytyczny niż wobec PZPR. Dowodził tego choćby fakt, że na partyjnych „liberałów” zwracał większą uwagę niż na tych związkowców, którzy dążyli do porozumienia z władzami PRL.
Czwarta część książki, zatytułowana „Generał Wojciech Jaruzelski”, zawiera teksty dotyczące stanu wojennego. Wiele stwierdzeń Walickiego może wywoływać sprzeciw, a nawet oburzenie, zwłaszcza ze strony byłych działaczy podziemia z lat 80. czy osób represjonowanych w PRL. Nie można mu jednak odmówić konsekwencji w głoszeniu mało popularnych poglądów. Autor Zniewolonego umysłu po latach uważał stan wojenny za ratunek Polski przed niechybną interwencją sowiecką. Starał się zrozumieć motywacje gen. Jaruzelskiego, stwierdzając, że w wyjątkowych sytuacjach mąż stanu nie powinien kierować się emocjami ani nawet wolą narodu, lecz chłodną kalkulacją. Nie uznawał też stanu wojennego za przejaw powrotu do praktyk totalitarnych. Wręcz przeciwnie, uważał, że wysłanie wojska przeciwko własnemu narodowi dowodziło, że władze PRL znalazły się w rozpaczliwej sytuacji, która w niczym nie przypominała tej z początku lat 50., kiedy komuniści mieli do swojej dyspozycji nie tylko cały aparat przemocy, lecz również możliwość wywierania na obywateli ogromnej presji ideologicznej. O ile w kwestii możliwości wkroczenia w 1981 r. do Polski wojsk sowieckich historycy nadal toczą spory, których rozstrzygnięcia nie ułatwia ograniczony dostęp do moskiewskich archiwów, o tyle na temat ideologicznego bankructwa PZPR w latach 80. nie sposób nie przyznać Walickiemu całkowitej racji.
Walicki nie oszczędzał też współczesnej „Solidarności”, a może raczej tego, co z niej zostało po 1989 r. W wielu kwestiach podzielał on poglądy krytycznych wobec solidarnościowej mitologii autorów (Lech Mażewski, David Ost). W niepublikowanym wcześniej artykule pod znamiennym tytułem Dlaczego „post-Solidarność” jako formacja polityczna musi zniknąć napisał z nieskrywaną goryczą: „Szczególnie odrzucające było w moich oczach to, że nadal kultywowano mit «S» jako znak rozpoznawczy, mający legitymizować przywództwo nowej elity, jednocześnie probiznesowej, a więc nie robotniczej. Było to bowiem nie nostalgicznym wspomnieniem o dawnym robotniczo-inteligenckim sojuszu, ale z gruntu nieszczerą manipulacją, podszywaniem się pod egalitarne ideały, w które dawno przestano wierzyć”. Podobnie jak Bronisław Łagowski, Walicki pozytywnie oceniał natomiast porozumienia „Okrągłego Stołu”, będąc zarazem krytykiem lustracji i „dekomunizacji”, które uważał za dowód małoduszności postsolidarnościowej elity politycznej i temat zastępczy wobec innych, w istocie dużo ważniejszych, problemów współczesnej Polski.
Na zakończenie warto zauważyć, że Walicki niezwykle trafnie scharakteryzował istotę polskiej odmiany komunizmu i nawiązując do tytułu książki Leszka Kołakowskiego (Pochwała niekonsekwencji) stwierdził: „Trudno zaprzeczyć, że cała prawie historia PRL składała się z takich niekonsekwencji. Dzięki nim totalitaryzm był tu łagodniejszy, a proces detotalitaryzacji szybszy i głębszy niż w innych krajach (wyłączając ekonomikę, w której notoryczny brak konsekwencji musiał okazać się zgubny). Surowi krytycy PRL-owskiej przeszłości nie powinni o tym zapominać”. Nie wolno też o tym zapominać historykom. Bez względu na to, czy pisma Andrzeja Walickiego staną się dla nich intelektualną inspiracją, czy pretekstem do polemik, zasługują one na uważną i krytyczną lekturę, pokazują bowiem, czym dla części polskiej inteligencji była Polska Ludowa, a także jak można pisać o niej w sposób wolny od schematów.