Andrzej Leon Sowa – „Historia polityczna Polski 1944-1991” – recenzja i ocena
Krakowskie Wydawnictwo Literackie zasłużyło się już wielce dla polskiej historiografii. Dość wspomnieć o syntezach dziejów Polski pióra profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisława Szczura, Mariusza Markiewicza czy Andrzeja Chwalby. „Historia polityczna Polski” autorstwa Andrzeja Leona Sowy nie jest jednak kolejnym tomem z serii tych uznanych monografii, ale jak zaznacza autor, pewną autorską wizją historii. Co więcej, książka Sowy już w założeniu ogranicza się jedynie do dziejów politycznych naszego kraju co w znacznym stopniu zawęża jej zakres.
Czy nowa synteza jest potrzebna?
W polskiej historiografii istnieje już kilka syntez dziejów Polski. Najczęściej wznawiana jest chyba Najnowsza historia Polski, Wojciecha Roszkowskiego, publikowana kilkakrotnie jeszcze w drugim obiegu wydawniczym pod pseudonimem Andrzej Albert. Uznanie zyskały także publikacje Andrzeja Paczkowskiego „Pół wieku dziejów Polski 1939-1989” oraz Andrzeja Friszkego „Polska. Losy Państwa i Narodu 1939-1989”. Warto wspomnieć także o syntezach Antoniego Czubińskiego oraz Jerzego Eislera. Czy w takiej sytuacji nowa synteza dziejów politycznych Polski jest w ogóle potrzebna? Okazuje się, że tak.
Ilość opracowań na temat historii Polski, jakie pojawiły się na rynku wydawniczym w ostatniej dekadzie jest doprawdy imponująca. Sowa ma tego świadomość – w jego bibliografii znaleźć można wiele książek wydanych w ostatnich latach. Dzieło pogłębiania wiedzy o ostatnich dziesięcioleciach historii Polski dźwiga na sobie w znacznym stopniu Instytut Pamięci Narodowej. Dość wspomnieć w tym momencie o seriach publikacji poświęconych podziemiu niepodległościowemu po II wojnie światowej czy też dziejom opozycji demokratycznej po 1976 r.
Trzeba przyznać, że spośród wszystkich syntez poświęconych stricte historii politycznej, praca Sowy jest najbardziej wnikliwa i najbardziej obszerna. Dzięki skupieniu się właśnie na dziejach politycznych, krakowski historyk śledzi ewolucję systemu władzy komunistycznej, od jej narodzin, aż po jego załamanie się i upadek. Przez cały opisywany okres od 1944 r. w narracji przewijają się trzy zasadnicze wątki: komuniści, opozycja polityczna wobec nich oraz Kościół katolicki. Sowa nie szczędzi zresztą surowych ocen Kościołowi, co wydaje się relatywną nowością w najnowszej historiografii poświęconej dziejom PRL.
Inną cechą charakterystyczną książki Andrzeja Leona Sowy jest nastawienie, które można by określić jako „historię rozumiejącą”, skupiającą się raczej na ustaleniu motywów określonego postępowania aktorów historii, aniżeli na surowych ocenach moralnych. I tak czytelnik może dostrzec przyczyny fascynacji Polaków nie tylko Gomułką czy Gierkiem, ale także generałem Jaruzelskim w połowie lat 80. Szczególnie to ostatnie zjawisko jest raczej wstydliwie podejmowane w dyskusjach historycznych – Sowa od niego nie ucieka. Tego rodzaju synteza dziejów PRL stanowi novum i bardzo dobrze, że się pojawiła.
Łyżka dziegciu
Moim zdaniem wobec autora można skierować jeden zasadniczy zarzut. Otóż Sowa zrezygnował z przedstawiania dziejów emigracji polskiej na Zachodzie, argumentując, że jeszcze w latach 50. straciła ona realny wpływ na politykę polską. W ten sposób autor poszedł na przekór tradycji, która w syntezach dziejów Polski XIX wieku nigdy nie rezygnowała z relacjonowania dziejów wychodźstwa. Można zresztą odnieść wrażenie, że za wszelką cenę chciał przedstawić nowy punkt widzenia i dlatego zrezygnował z zarysowania dziejów emigracji. O ile dla lat pięćdziesiątych strata będzie, być może, relatywnie niewielka, o tyle pisanie historii opozycji demokratycznej po 1976 r. bez szerszego zarysowania wsparcia jakie otrzymała ona od ugrupowań emigracyjnych jest już wyraźnie niepełne. W tym kontekście razi np. niewielka ilość miejsca poświęcona paryskiej „Kulturze”. Tym dziwniejsze jest, że Sowa nie stroni od przedstawiania historii Radia Wolna Europa, którego nie uznaje za część polityki emigracyjnej. W tym wypadku wybór dokonany przez autora jest więc w niemałej mierze arbitralny i, niestety, jednak nietrafny. W końcu czy można wyrzucić działalność polskich emigrantów poza nawias politycznej historii Polski?
Kilka łyżek miodu
Powyższe zastrzeżenie jest zauważalnym minusem, ale w żadnej mierze nie dyskwalifikuje pracy Andrzeja Leona Sowy. Wydaje mi się ona bowiem książką dla każdego. Z jednej strony jest napisana potoczystym językiem, a wartka narracja powoduje, że czyta się ją jak dobry kryminał. Sądzę, że przypadnie do gustu osobom nie zainteresowanym naukowo historią PRL. Z drugiej strony, Sowa nie stroni od ciekawych wtrąceń i powoływania się na źródła będące w obiegu od niedawna, wśród których poczesne miejsce zajmują m.in. „Dzienniki polityczne” Mieczysława F. Rakowskiego. To stamtąd zaczerpnął autor anegdotę o artykule na temat Tadeusza Kura jednego z antysemickich publicystów, który został cofnięty przez cenzurę w redagowanej przez Rakowskiego „Polityce” w 1968 r. Tytuł owego tekstu miał brzmieć: „Kur wie lepiej”.
Sowa wyjątkowo skrupulatnie opisał w swojej książce proces transformacji ustrojowej w latach 1989-1991, co stanowi cenne uzupełnienie klasycznie pojmowanego okresu PRL. Poszedł tutaj w pewnej mierze za pracami Antoniego Dudka, który silnie akcentował miękkie i płynne przejście z systemu wojskowej dyktatury gen. Jaruzelskiego w demokrację parlamentarną III RP. Nie ze wszystkimi cezurami przyjętymi przez Sowę można się łatwo zgodzić – protesty może wzbudzić choćby umieszczenie w jednym rozdziale okresu 1959-1980. Jednak wszystkie decyzje podjęte w książce przez Andrzeja Leona Sowę mają merytoryczne podstawy – można się z nimi nie zgadzać, ale nie sposób uznać je apriorycznie za niesłuszne.
Podsumowanie
Książka Andrzeja Leona Sowy sprawiła mi wiele frajdy. Jest aktualnie syntezą dziejów Polski w najlepszym stopniu oddającą aktualny stan badań. Wyważone sądy w niej zawarte budzą szacunek i mogą stanowić prawdziwy przykład uprawiania historii sine ira et studio, co w szczególności w odniesieniu do dwudziestego stulecia, nie jest sprawą łatwą. Gdyby nie pominięcie spraw emigracyjnych, z czystym sumieniem recenzowanej książce wystawiłbym najwyższą możliwą notę. Wystawiam nieco niższą, ale i tak serdecznie zapraszam do lektury. Warto.