Aleksandra Ziółkowska-Boehm - „Lepszy dzień nie przyszedł już” – recenzja i ocena
Aleksandra Ziółkowska-Boehm dysponuje piórem wielce doświadczonym. I tematykę Kresów w swych dziełach niemało dotąd eksploatowała. Nic to jednak dziwnego, skoro pierwsze poważne literackie kroki stawiała jako asystentka Melchiora Wańkowicza, wielkiego i cenionego piewcy wschodnich prowincji. Mało tego, wątki tu rozwijane znajdują tło i dopełnienie w książkach wcześniej wydanych. Nie jest to tedy pierwszyzna, a wszystkie trzy opowieści rzucają nas natychmiast na głęboką wodę.
Arkadia i katastrofa
Wkraczamy bowiem w żywą kulturę Kresów, w sieć miasteczek, koneksji rodzinnych, świat bujnej przyrody, poznajemy nawet właściwości gleby – nieomal wciągamy tamtejsze powietrze. Ale też wyczuwamy kruchość tej Arkadii (opowieści snute z perspektywy aposteriorycznej zyskują napięcie zapowiadające przyszłe nieszczęścia). Dalej zaś niemal bezpośrednio przeżywamy wraz z narratorami doświadczenia okrutnej historii XX wieku.
Ziółkowska-Boehm w przemożnej mierze oddaje głos swoim rozmówcom – intensywność przeżyć, intensywność biografii przemawia sama przez się. Zewnętrzny komentarz staje się zbędny. Czas przedwojenny był czasem ich dzieciństwa. Sprawia to, iż schemat narracji jest raczej podobny. U zarania dzieciństwo na Kresach. Wiążą się z nim zawsze niezwykłe, barwne i uczuciowe wspomnienia dotyczące tamtejszych zwyczajów, stylu życia, zapierającej dech w piersiach przyrody. Temu wszystkiemu kładzie kres nadejście wojny. Jedni z bohaterów tracą wielopokoleniowy majątek, wielu ląduje na Syberii czy w Tajdze, w nieludzkich warunkach rodem z „Innego świata”. Jeszcze inni trafiają do partyzantki (rewelacyjny wątek o Hubalczykach). Wszyscy nieomal po wojnie poniewierali się po świecie i – dla nich – „lepszy dzień nie nadszedł już”.
Bogactwo indywidualnego losu
Opowieści i relacje zostały zredagowane w sposób klarowny i potoczysty (uzupełnienia lub głosy poboczne przeniesione zostały do przypisów). Tekst posiada szereg wzbogaceń w postaci materiału fotograficznego, kserokopii listów, pocztówek, dokumentów. Są one wszechobecne i współtworzą intelektualny sukces tej książki. Autorka, pozyskując te materiały, osiąga główny cel gatunku. Zapis przeszłości, i tak bardzo bezpośredni i namacalny, zdobywa jeszcze większy stopień naoczności: widzimy tak pełny obraz bohaterów, jak jest to tylko możliwe przy zastosowaniu środków historycznych.
Co ponadto czyni tę książkę cenną i wartą przeczytania? Jest to lektura dająca paradygmatyczne przykłady polskich losów w trakcie II wojny światowej. Jest to kolejna cegiełka, która wypełnia suche daty obiektywnej historii najnowszej, nadaje jej ciężkość – a wszystko za sprawą subiektywnej perspektywy pojedynczych ludzi, którzy tkwili w samym sercu wydarzeń historycznych. Dodam na koniec, iż opowieść tytułowa stanowi prawdziwy majstersztyk: minimalizm i prostota narracji oszałamiają i czyniąca bezbronnym. Polecam lekturę!
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska