Agnieszka Lewandowska-Kąkol – „Dziewczyny z konspiry” – recenzja i ocena
Na kartach książki poznajemy cały wachlarz kobiecych sylwetek, które łączy jedno – wszystkie były postaciami z demokratycznej opozycji. Odgrywane przez nich role były różne. Niektóre zajmowały się organizacją pomocy, drukiem i kolportażem, inne przewoziły dokumenty, pomagały w wyciągnięciu zza krat uwięzionych osób. Wszystkie te funkcje, z pozoru błahe i nieznaczące, łączyła ogromna odpowiedzialność i skłonność do bezinteresownych poświęceń.
Bohaterki książki Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol w żadnej mierze nie są postaciami słabymi. Dźwigały one na swoich barkach ważne funkcje i wszystkie podejmowały się wyzwań z pełną świadomością tego, jakie konsekwencje mogą ponieść:
„Od początku miałam świadomość – mówiła Ewa Andrzejewska – że trzeba będzie ponieść konsekwencje.” Ceną za aktywność w walce z władzą było ryzyko rewizji, przesłuchań i zatrzymania.
Książce bardzo dobrze przysłużył się styl zaproponowany przez autorkę. Rodzinne tragedie i ludzkie dylematy potrafi ona ubrać w język pełen emocji, jednocześnie jednak nie popadając w skrajności:
Wyprowadzili ją z sali i kazali czekać w jakimś biurowym pomieszczeniu. Przed chwilą, żegnając si ęz mamą, łykała łzy, by nie popłynęły jej po twarzy. Nie miała serca przyznać się przed staruszką, że ciężko jej na duszy. Mama i tak miała już za sobą wiele tragicznych przeżyć, a wciąż życie nie szczędziło jej stresów.
Prosta, ale pełna cennych szczegółów narracja, jest dużym atutem książki. Dzięki językowi autorki publikację czyta się bardzo szybko i z przyjemnością, niemal nie zauważając przewracanych kolejno stronic. Język jest na tyle plastyczny, że książkę momentami czyta się niemal jak fikcję literacką. Wystarczy jednak chwila zatrzymania, by uzmysłowić sobie, że wszystkie opisane historie wydarzyły się naprawdę.
Potem rozległ się mocny, drażniący dzwonek i trzech po cywilnemu ubranych mężczyzn znalazło się w ich przedpokoju. Małgorzata i Henryk byli już w piżamach, gdyż właśnie mieli położyć się spać. Przybysze od razu chcieli zabierać Henryka. Ten jednak stwierdził, że nie ruszy się z domu bez funkcjonariusza mundurowego. Szybko sprowadzili osiłka w mundurze bełkoczącego coś pod nosem. Henryk, nie kryjąc, że jest pracownikiem funkcyjnym Zarządu Regionu, chciał zawiadomić kolegów o tym, co się u niego dzieje. Gdy jednak wziął słuchawkę do ręki, wyrwano mu ją i cały aparat z trzaskiem wylądował na podłodze.
Bohaterkami wszystkich opowieści są aktywne działaczki opozycji demokratycznej. Różna była cena, jaką poniosły za życiowe wybory. Niektórym z nich udało się pogodzić konspiracyjną działalność z utrzymaniem domu i rodziny, inne z kolei zapłaciły wysoką cenę. Nie brakowało takich, które przeżyły rozpad małżeństwa lub nie odnalazły się w realiach wolnej Polski. Z punktu widzenia historyka ważne jest to, że niektóre z sylwetek pojawiają się po raz pierwszy w historii książkowych publikacji.
Książkę zdobi szereg czarno-białych fotografii, pochodzących częściowo z prywatnych zbiorów bohaterek. Materiały te doskonale oddają klimat opisywanych wydarzeń. Nie brakuje wśród nich również bardziej osobistych zdjęć. Część z nich prawdopodobnie publikowanych jest po raz pierwszy, co znów docenią historycy zajmujących się stylem życia opozycjonistów.
Książka pełna jest, niekiedy zaskakujących, smaczków z biografii działaczek konspiracyjnych. W moim przekonaniu stanowi ona doskonały obraz opozycyjnej rzeczywistości, pozbawiony patosu i kombatanckiej legendy. Ze względu na dużą ilość szczegółowych opisów postaci, zachowań i wydarzeń, na pewno warto ją przeczytać. Nie zastąpi ona ogólnych opracowań i publikacji dotyczących tego okresu, ale znakomicie – i niezwykle barwnie – je uzupełni.