Agnieszka Janiszewska – „Aż po horyzont” (tom I i II) – recenzja i ocena
Agnieszka Janiszewska – „Aż po horyzont” (tom I i II) – recenzja i ocena
Autorka recenzowanej książki, Agnieszka Janiszewska, jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego i nauczycielką historii w jednym z liceów ogólnokształcących. W jej dorobku znajduje się m.in. kilka powieści, m.in. „Szepty i tajemnice” oraz „Podróż do Carcassonne”, które były dobrze przyjęte przez czytelników.
Akcja jej najnowszej książki „Aż po horyzont” jest raczej leniwa, wiele dzieje się między wierszami. Na początku przenosimy się do Warszawy lat siedemdziesiątych. Główna bohaterka, Weronika Piontkowska, samotnie wychowuje dwóch synów. Gdy nadarza się sposobność, powraca w rodzinne strony. Nie znajdzie tam jednak dawnej beztroski i sielskiej atmosfery, a stalinowski cień padający na ukochany Jaktorów oraz przeszłość jej ojca. Nie będę w tym miejscu zdradzać szczegółów fabuły, bo mogłoby to popsuć jej odbiór i przyjemność z lektury.
Autorka spokojnie wprowadza swoich bohaterów, unika dramatycznych zwrotów akcji, sensacyjnych rozwiązań fabularnych i zawrotnego tempa. Jesteśmy przyzwyczajeni do powieści, które oddziaływają na czytelnika szeregiem spektakularnych opisów wydarzeń, a także konstrukcją bohaterów przeżywających niewiarygodne przygody, i których doświadczeniami w prawdziwym życiu można obdzielić kilka osób. Na tym tle historia opisana przez Agnieszkę Janiszewską jawi się jako zdrowa i potrzebna odtrutka. Jej bohaterowie są przede wszystkim realni.
Nie oznacza to bynajmniej, że skreślone przez autorkę postacie są mdłe i nijakie. Główny akcent położony jest tutaj na przeżycia i przemyślenia, co sprawia, że ich historia może zaintrygować, zaś przeżywane rozterki wydają się autentyczne.
Przeplatają się tutaj dwa segmenty czasowe. Janiszewska nie koncentruje się na detalu w opowiadaniu o przeszłości, co może być wadą. Czytelnik przyzwyczajony do szczegółowego opisu przedmiotów, politycznego tła, a nawet mentalności nie będzie usatysfakcjonowany. Historia jest tutaj tłem dla ukazania relacji, dodajmy: stosunkowo głębokim. Nie znajdziemy opisu szarego Żoliborza, jak również dworu w Jaktorowie ukazującego jego niezwykły klimat poprzez elementy – rozumiemy sentymentalny związek głównej bohaterki z gniazdem rodzinnym, ale nie trudno go odnaleźć właśnie w drobiazgach, które budują wspomnienia. Tę warstwę trzeba pozostawić wyobraźni czytelnika.
Podobnie jak w poprzednich powieściach autorka skupia się na dylemacie, a nie na przemianie bohaterów. Jej opowieść ukazuje raczej skutki zaniechań oraz ignorowania wagi codziennych spraw. Zaprzeczenie lub wyparcie ze świadomości problemów nie sprawi, że tak po prostu znikną.
Można powiedzieć, że „Aż po horyzont” Agnieszki Janiszewskiej to przede wszystkim dobra powieść na wakacje. Nie jest to jednak optymistyczna historia z jednoznacznie pozytywnym zakończeniem. Trzeba jednocześnie podkreślić, że spokojny rytm, nutka nostalgii i rodzinnego dramatu stanowią dobre połączenie. Wspomniana już konstrukcja powieści sprawia, że nie musimy pochłonąć książki w jeden wieczór, a lekturę można zdecydowanie rozłożyć na kilka dni.