Agnieszka Frączek – „Nie krokodyluj! O drodze Ludwika Zamenhofa do języka esperanto” – recenzja i ocena
Agnieszka Frączek – „Nie krokodyluj! O drodze Ludwika Zamenhofa do języka esperanto” – recenzja i ocena
Publikacja Agnieszki Frączek jest opowieścią przeznaczoną głównie dla młodszych czytelników. Ale powinna również zainteresować starszych czytelników – a to ze względu na formę. Od pierwszych stron książka wciąga efektownym językiem oraz przyciąga nietuzinkowymi ilustracjami autorstwa Joanny Rusinek. Badaczka przenosi nas w czasie i odmalowuje wielobarwne obrazy Białegostoku oraz Warszawy na przełomie XIX i XX wieku. Nie jest to jednak nic zaskakującego, gdyż mamy do czynienia z pozycją uznanej językoznawczyni, popularyzatorki wiedzy o języku ojczystym, a także autorką wielu docenianych opowiadań i wierszy dla dzieci, takich jak: „Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą” czy też „Toruńskie pierniki”. Nie może dziwić, że została uhonorowana prestiżowym tytułem Ambasadora Polszczyzny Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej.
Pisząc o życiu i twórczości autora języka esperanto przenosimy się do Guberni Grodzieńskiej w Imperium Rosyjskim. Ludwik urodził się 15 grudnia 1859 roku w Białymstoku. Pochodził z żydowskiej rodziny, w której mówiło się w jidisz, ale także po rosyjsku i polsku. Miał dziesięcioro rodzeństwa. Wychowywał się w wielojęzycznym mieście. To ono go ukształtowało, to tu wraz z siostrą Sarą zaczął opracowywać język mający pogodzić wszystkich mieszkańców. Najpierw napisał sztukę „Wieża Babel czyli tragedia białostocka w pięciu aktach”. W roli głównej wystąpili tu właśnie białostoczanie.
Akcja została osadzona w czasach współczesnych niespełna dziesięcioletniemu autorowi. Możemy obserwować jak „podczas sprzeczek na targowisku, pewnie z braku słów, sprzedawcy wymachują rękoma, wygrażają sobie pięściami, robią groźne miny, nawet tupią i podskakują”. Zgodnie z zamysłem Frączek młody Ludwik w takich okolicznościach docieka, co może być przyczyną sporów. Czy jest nią właśnie ta różnorodność? Zrozumiał, że musi odnaleźć lub stworzyć wspólny język do pogodzenia wszystkich białostoczan: Polaków, Żydów, Rosjan, Niemców, Białorusinów i Tatarów.
Jak pisze autorka, mały Ludwik zasypywał kolegów licznymi zagadkami – fraszkami ze słowami zadomowionymi w innych językach. Czytelnik może w ten sposób wyobrazić sobie, jak wyglądać mogły pierwsze lekcje lingwe uniwersala. Jak zatem powstawał język esperanto? Ludwik Zamenhof, jak podaje Agnieszka Frączek, czerpał głównie z języków romańskich i germańskich. Wybierał słowa znane i rozumiane wielu narodom. A potem doklejał do nich przyrostki. Kiedy zaś sam wymyślał wyrazy, starał się, by były możliwie krótkie i jednocześnie proste. Badaczka twierdzi, że obfitość dźwięków, rozmaitość języków i bezlik słów na ulicach ówczesnego Białegostoku zachwycały przyszłego okulistę.
Ważną rolę w tekście odgrywają teksty poboczne, które są prezentowane równolegle do głównej narracji. Dotyczą choćby wymierania języków na świecie, języków indoeuropejskich i szyfrowania. Z ich lektury dowiadujemy się, że co dwa tygodnie ginie na świecie jeden język. I choć używa się jeszcze około siedmiu tysięcy języków (i wielu dialektów), to część z nich funkcjonuje wyłącznie w formie mówionej. Niektórymi z nich posługuje się tylko kilka rodzin, innymi – zaledwie dwie lub trzy osoby.
Nadto na uwagę młodego Czytelnika zasługują pobudzające wyobraźnię liczne przekomarzania Ludwika z ojcem Markiem w kwestii nauki nowego języka. Po lekturze opowiadania możemy sobie wyobrazić, że to właśnie tak mógł wyglądać proces dochodzenia Zamenhofa do uniwersalnej komunikacji. Zapewne dla pisarki – jako językoznawczyni – bohater jest bliski jej sercu. Z pewnością warto lepiej poznać tę postać. Polecam uwadze, nie tylko najmłodszym!