Agnieszka Dobkiewicz – „Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła” – recenzja i ocena
Agnieszka Dobkiewicz – „Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła” – recenzja i ocena
Obóz koncentracyjny Gross-Rosen został założony niecały rok po wybuchu II wojny światowej na Dolnym Śląsku, na terenie, który wówczas wchodził w obszar III Rzeszy. W ciągu pięciu lat istnienia obóz rozrósł się i obejmował około sto podobozów i filii nie tylko w Niemczech, ale też na Śląsku oraz w Czechach. Dokładna ich liczba jest trudna do ustalenia, ze względu na małą ilość dokumentacji, którą Niemcy konsekwentnie niszczyli pod koniec wojny. Dzieje obozu wciąż stanowią przedmiot badań i temat publikacji, których autorzy starają się o zachowanie w pamięci ludzkiej koszmaru, jakiego doświadczyli więźniowie i więźniarki.
Taki cel przyświecał Agnieszce Dobkiewicz, dziennikarce, która w swoich publikacjach skupia się na regionie Dolnego Śląska, promując jego historię, także poprzez Fundację Idea. W wydawnictwie „Znak” ukazała się także jej poprzednia książka „Mała Norymberga. Historie katów z Gross-Rosen”. Zdecydowała się kontynuować temat obozu, zmieniając jednak perspektywę i skupiając się na ofiarach, a nie oprawcach, czego owocem jest jej najnowsza książka zatytułowana „Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła”.
Pozycja przedstawia losy sześciu kobiet: Ruth Eldar, Felice Schragenheim, Feli Szeps, Gerdy Weissmann Klein, Alizy Besser oraz Haliny Elczewskiej. Każda z nich trafiła do Gross-Rosen na różnym etapie zarówno wojny, jak i swojego życia, niektóre z nich były jeszcze nastolatkami, inne młodymi mężatkami. Przebywały także w różnych filiach, nie spotkały się nigdy i właściwie łączył je tylko fakt, że były więźniarkami tego samego obozu. Ta różnorodność wybranych przez autorkę losów była zamierzona, ponieważ chciała ukazać bohaterki książki jako odrębne jednostki, z których każda ma swoją własną historię i doświadczenia. Przed rozdziałami umieszczono krótkie biogramy, zawierające najważniejsze informacje na temat ich życia, te suche fakty zostają jednak potem rozwinięte w niezwykle emocjonujące i przejmujące opowieści. Główny nacisk położony jest oczywiście na doświadczenia obozowe, pełne niewyobrażalnych cierpień, bardzo dosadnie i obrazowo opisanych w książce.
Wiele miejsca poświęcono także przeszłości bohaterek, ich życiu przed uwięzieniem, co sprawia, że stają się czymś więcej niż tylko przykładami bestialskiego traktowania więźniarek, są pełnokrwistymi postaciami i jako takie mamy je postrzegać. Niestety nie wszystkie z sześciu kobiet doczekały się szczęśliwego zakończenia i uwolnienia, te jednak, które przeżyły, bardzo różnie podchodziły do przebytej traumy, niektóre nie chciały o niej mówić, inne wręcz przeciwnie – poświęciły ogromną część swojego życia na pielęgnowanie pamięci o ocalałych.
Agnieszka Dobkiewicz wykorzystała rozmaite źródła, materiały archiwalne, szczególnie te z Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Yad Vashem w Jerozolimie, opracowania i publikacje, w tym książek jednej z bohaterek, Ruth Eldar, a także fragmenty dzienników, wspomnień, przeprowadzone przez siebie wywiady z rodzinami i znajomymi, aby jak najrzetelniej przedstawić każdą z historii. Z pewnością udało jej się oddać indywidualizm każdej bohaterki, nadać im głębię i sprawić, że czytelnik poczuje z nimi emocjonalną więź. Empatyczne i pełne wrażliwości podejście do tematu wzbogaciło książkę, która poza tym jest bardzo dobrze opracowana historycznie, autorka weryfikuje i prostuje wypowiedzi bohaterów, dążąc do wiernego ukazania historii. Nie można także nie wspomnieć o archiwalnych fotografiach, które jeszcze lepiej pozwalają poznać bohaterki, związać się z nimi i czasem wręcz poczuć ich cierpienie.
„Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła” to niewątpliwie książka o dużym ładunku emocjonalnym, nie ma tutaj chłodnego przedstawiania faktów, historie mają poruszyć czytelnika, sprawić, żeby przejął się losem tych konkretnych sześciu opisanych kobiet. Nie jest to łatwa lektura, ale na pewno niezwykle potrzebna, aby pamięć nie tylko o nich, ale o wszystkich, którzy przeżyli koszmar obozów, przetrwała. Zdecydowanie polecam!