Adam Burakowski, Aleksander Gubrynowicz, Paweł Ukielski – „1989. Jesień Narodów” – recenzja i ocena
Adam Burakowski, Aleksander Gubrynowicz, Paweł Ukielski – „1989. Jesień Narodów” – recenzja i ocena
Ale nawet jeżeli przełamanie granicy pomiędzy oboma państwami niemieckimi do jakiego doszło 9 listopada 1989 r. uważane jest na Zachodzie za najważniejszy symbol końca komunizmu, to czy jest nim w istocie? Przeczytawszy blisko siedemset stron trojga polskich badaczy można przedstawić wiele innych propozycji. Książka opublikowana w pomnikowej ceramowskiej serii Państwowego Instytutu Wydawniczego robi niezwykłe wrażenie: zbiera wydarzenia ostatniego roku istnienia „imperium zewnętrznego” w sześciu krajach Europy Środkowej. Niemiecka Republika Demokratyczna, Polska, Czechosłowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria – bardzo różne dynamiki wydarzeń i zupełnie różne tradycje polityczne, a jednak trójka autorów bardzo sprawnie kreśli paralele i pokazuje podobieństwa, niekiedy nieoczywiste.
Sześć głównych rozdziałów to sześć przypadków przedstawiających poszczególne państwa. Zdecydowanie najwięcej dowiemy się o Polsce, wyraźnie najmniej: o Bułgarii. Szkoda chyba, że autorzy nie zdecydowali się na uzgodnienie jednego, wspólnego kwestionariusza badawczego. Można wyobrazić sobie sytuację, w której poznamy każdorazowo te same elementy: budowę systemu komunistycznego, cechy specyficzne (narodowe?) komunistycznej ideologii, a następnie rozsypywanie się struktur reżimu oraz wszystko to co wydarzyło się po 1989. W przypadku Polski autorzy przestawili ogromny rozdział, w którym wyjątkowo rozbudowane są elementy poświęcone III Rzeczpospolitej – w przypadku innych krajów są one wyraźnie mniejsze. To zaskakujące, ostatecznie polscy czytelnicy mają lepszą orientację w wydarzeniach krajowych. Ale nie zmienia to faktu, że mnogość faktów i interpretacji dotyczących innych krajów są godne uznania.
„1989. Jesień Narodów” przynosi wiele tez, które mogą zabrzmieć dla polskiego czytelnika odkrywczo. Okazuje się że to nie Polska, ale Niemiecka Republika Demokratyczna doświadczyła największego spadku produkcji i jednocześnie jakości życia w całej dawnej „wspólnocie socjalistycznej”. Rozwód elit czeskich i słowackich nie jawił się wszystkim obywatelom Czechosłowacji (czy może raczej: Czecho-Słowacji) jako dobre rozwiązanie; nie brakowało takich grup które domagały się utrzymania jedności kraju. Węgry okazują się – choć czy z dzisiejszej perspektywy może to dziwić? – krajem który przyjął co prawda demokratyczne standardy, ale okazały się one dość powierzchownie zinternalizowane. Z kolei Bułgaria wydaje się krajem, który nigdy nie rozliczył się z własną komunistyczną przeszłością – i chyba też nie bardzo widzi w tym jakikolwiek problem.
Każda z opowieści o dawnych państwach bloku niesie ze sobą coś nowego i interesującego, zwłaszcza dla tych czytelników, którzy nie zajmują się historią akademicko. Inspirująco i świeżo zabrzmią charakterystyki przywódców komunistycznych. Wśród nich głupcy i niegodziwcy być może dominowali, ale z pewnością nie brakowało postaci nieszablonowych, jak bułgarski przywódca Żiwkow czy Słowak na praskim Hradzie: Husak. Każdy z nich na swój sposób próbował utrzymać się przy władzy, choć łączyło ich przede wszystkim silne dążenie do utrzymania stabilności systemu politycznego. Stabilność, w połączeniu z dobrą łącznością z centralą systemu w Moskwie: oto co miało gwarantować sukces. Zwłaszcza relacja z Kremlem są cennym polem obserwacji w tej książce, o czym przekonuje tocząca się na naszych oczach wojna na Ukrainie.
Gdy dostrzec, że polityka Michaiła Gorbaczowa, przywódcy ZSRR od wiosny 1985 r., obliczona była na ucieczkę do przodu, można lepiej zrozumieć, dlaczego koniec komunizmu był szokiem. Otóż był szokiem, bo mocarstwo atomowe dobrowolnie zdecydowało się pójść w kierunku demokratyzacji. Zamiast przełamywać trudności siłowo – i to tak trudności wewnętrzne, jak i zewnętrzne – odwołało się do konsultacji, dyskusji, kooperacji. W momencie gdy najpierw czołgi, potem armaty, aż wreszcie także karabiny AK-47 powędrowały do lamusa, przyszłość bloku była przesądzona. Czy tak być musiało? Raz jeszcze wypada powiedzieć: niesprowokowana inwazja rosyjska na niepodległą Ukrainę wyraźnie pokazuje, że nie.
Czy naukowcy będą zadowoleni z tej książki? Trudno powiedzieć. Najbardziej może ci, którzy rzadko wyściubiają nos poza problematykę polską. Ale ci, którzy prześledzą uważnie bibliografię z pewnością zobaczą, że wiele z powoływanych tam książek trąci już myszką. Z drugiej strony, przy posusze książek pokazujących historię Europy Środkowej i rzutującej ją na szersze, ogólnoeuropejskie dzieje, książka trzech warszawskich badaczy pozostaje warta lektury. Zwłaszcza, że wydaje się ona bardziej aktualna niż ktokolwiek mógł przewidywać w chwili jej premiery.