Aleksander Krawczuk – „Neron” – recenzja i ocena
Aleksander Krawczuk – „Neron” – recenzja i ocena
Epicharis, wyzwolenica. Juliusz Montanus, wpływowy senator. Anonimowa niewolnica Oktawii, pierwszej małżonki Nerona. Wspólnym mianownikiem tych trojga okazała się śmierć z winy człowieka, który w wieku siedemnastu lat stanął na czele państwowej nawy cesarskiego Rzymu. Pierwsza, brutalnie torturowana wskutek swojego zamieszania w spisek Pizona, bezlitośnie udręczona, popełniła samobójstwo, wieszając się na przepasce w lektyce, którą niesiono ją na dalsze męki. Montanus, zmuszony do samobójstwa po tym, jak dzielnie bronił honoru swojej żony, zaczepionej przez bandę – jak uważał – wyrostków, w istocie – kompanów nocnej eskapady cesarza, z nim samym na czele (wdowę zaproszono później na Palatyn). Nieznanego imienia pokojówka, zmuszana do zeznań przeciwko Oktawii, wykrzyczała tylko w twarz Tygellinowi, że wargi sromowe jej pani są czystsze niż usta prefekta pretorianów (Tacyt, Annales, XIV, 60).
Tak przynajmniej relacjonują obyczaje dworu Nerona autorzy antycznych źródeł: Tacyt, Swetoniusz, Kasjusz Dion. Fundamentalny problem wiarygodności tych przekazów, nieweryfikowalnych przecież i niewątpliwie opartych na jednym, wspólnym źródle (w chwili śmierci Nerona Tacyt to trzynastolatek, Swetoniusz przyszedł na świat w „roku czterech cezarów”), nie jest kwestią w dziełach popularyzatorskich, takich jak „Neron” Krawczuka. Autor przekazuje tradycyjny, wyłaniający się z „senatorskiego dziejopisarstwa” obraz Nerona Klaudiusza Cezara Druzusa Germanika – bo tak brzmiały jego pełne personalia po adopcji przez cesarza Klaudiusza – nie stawiając problemu wartości materiału źródłowego. Dylemat to nierozstrzygalny – potwierdzenie tych relacji jest niemożliwe (podobnie jak ich negacja), bez źródeł zaś pozostajemy ślepi jak Polifemos po spotkaniu z Odysem.
Dzieło prof. Krawczuka, napisane przez trzydziestoparolatka, kipi imponującą erudycją Autora, który ze znawstwem wprowadza czytelnika w arkana rzymskiego świata. Badacz kreśli wizerunek swojego bohatera na panoramicznym tle rodowych meandrów julijsko-klaudyjskiej „dynastii” i wpisanej w istotę jej funkcjonowania, brutalnej rywalizacji o władzę. Narrację o dojrzewającym i nabierającym artystycznych umiejętności władcy przerywają wieści wojenne z Brytanii, Armenii i Judei. To przecież właśnie panowanie Nerona kojarzono później z wielkim powstaniem Icenów pod wodzą dzielnej Boudiki, rywalizacją o Armenię z partyjskim Wologezesem, wreszcie – wybuchem wielkiego powstania, którego tragedię tak przejmująco oddał Józef Flawiusz w „Wojnie żydowskiej”. Pierwszym skojarzeniem u wielu osób będzie wszakże z pewnością wielki pożar Rzymu w 64 roku (chyba nie z rozkazu cesarza), katastrofa, skądinąd, przedstawiona tu bardzo zwięźle.
Otrzymujemy w ogólnych aspektach zgodny z dzisiejszą wiedzą naukową, pomimo upływu z górą półwiecza, obraz wnuka wielkiego Germanika, syna Agryppiny Młodszej, którego los, bez udziału woli samego zainteresowanego, wywindował zbyt wysoko. Tak właśnie przedstawia to Krawczuk – wadliwy system wyniósł do władzy chłopca, którego bardziej niż skomplikowane sprawy państwowe pasjonował śpiew, gra na kitarze, taniec, hellenistyczna kultura. Początkiem równi pochyłej jego rządów była niewątpliwie śmierć prefekta pretorianów Sekstusa Afraniusza Burrusa w 62 roku i niezwłoczne odejście Lucjusza Anneusza Seneki – pozbawiony rozważnych mentorów młodzieniec rządził dalej tak, jak potrafił. Zmiażdżyły go siły, których nie pojmował i do których nijak nie umiał znaleźć politycznego klucza. Pozostaje przykładem jednostki, brutalnie wprzęgniętej w bezlitosne tryby dziejowej machiny. Właśnie jako ambiwalentnych talentów śpiewak i woźnica kompromitował swoją funkcję, nie dostrzegając w porę, jaki stosunek do jego swawoli wyraża arystokratyczne i wojskowe otoczenie.
Krawczuk portretuje przybranego syna Klaudiusza właśnie jako człowieka. Unika kategorycznych ocen i prostego moralizatorstwa, nie trawestuje współczesnych kategorii etycznych dwa tysiąclecia wstecz. Starszym już czytelnikom, wychowanym na „Quo vadis” (powieści wśród dzisiejszej młodzieży coraz mniej popularnej), przychodzi zatem zweryfikować tradycyjny obraz potwora. Nie oznacza to wybielania – wszystkie zbrodnie Nerona, mającego na sumieniu życie matki, pierwszej żony i przybranego brata, relacjonowane są z pedantyczną skrupulatnością.
Niemało przy tym uproszczeń, trudnych do uniknięcia w dziele popularyzatorskim, sięgających, zresztą, poza meritum tej biografii. Zgodnie z przekazami antycznymi, Klaudiusz nie wie o spisku, którego finałem było ostrze miecza Kasjusza Cherei w ciele Kaliguli. Tymczasem, brak reakcji pretorianów, kiedy w drzwiach wyjściowych teatru, zamiast Kaliguli, widząc Klaudiusza, pośmiewisko cesarskiego domu, a także: Waleriusza Azjatyka i Marka Winicjusza (innego niż ten sienkiewiczowski), pozwolili im przejść przez korytarz, rodzi pole dla silnie zróżnicowanych hipotez. Czy Klaudiusz wiedział o sprzysiężeniu? Czy faktycznie celem wszystkich spiskowców było wymordowanie całej rodziny panującej?
Kaligula zresztą, przedstawiony jest zgodnie z tradycją, jako szaleniec. Tym określeniem Autor posługuje się kilkukrotnie. Źródłowy obraz syna wielkiego Germanika pozostawia tymczasem ową kwestię otwartą. Psychopatyczna osobowość czy inne schorzenie? Czytelnik pozostaje ze zbanalizowanym obrazem „szaleńca”.
Usunięcie z padołu łez i niegodnych ambicji Walerii Messaliny, ekstrawaganckiej małżonki Klaudiusza, także przedstawione jest w sposób typowy, zgodny z uproszczoną interpretacją przekazów. Messalina to zatem rozpustnica, która staje w konkury z kobietami pracującymi. Tymczasem, czy aby ów „ślub” Messaliny i Gajusza Sylliusza, ceremonia, jaka beznadziejnie przesądziła jej los, to aby nie obrzęd bachiczny, który nie miał nic wspólnego z domniemanymi planami małżeńskimi tych dwojga?
Podobnie stereotypowo wypada uwaga o „rządach wyzwoleńców” w czasach Klaudiusza. Z dostępnych już sześć dekad temu źródeł epigraficznych wyłania się inny obraz stryja Kaliguli – dalekowzrocznego reformatora, o jakim już w 1949 roku pisał Ludwik Piotrowicz w pracy „Cesarz Klaudiusz w świetle nowych źródeł i badań”.
Omawianą pozycję warto zatem traktować raczej jako zaproszenie do dalszych poszukiwań, nie zaś – wyczerpującą odpowiedź na mrowie nasuwających się pytań. Celem tej i dziesiątek innych, popularyzatorskich prac krakowskiego historyka było przecież umożliwić odbiorcy rozpoczęcie przygody z odległymi czasami, gdy rzymską supremację uznawały ludy całego basenu Morza Śródziemnego, a w Wiecznym Mieście niewątpliwie istniał już chrześcijański zbór. Stąd brak sposobności, by stawiać odbiorcę przed problemami natury źródłowej.
Styl Autora, nowy w czasach pierwszego wydania, także i dzisiaj zachowuje powiew świeżości, pozwalający oddać nastrój epoki. Lekko ironiczny, pozwala ukazać kluczowe dramatis personae jako istoty z krwi i kości, bez zbędnego fryzowania.
Recenzowane, szóste już wydanie „Nerona” to właściwie przedruk treści obecnej w poprzednich edycjach. Porównuję udostępniony do recenzji egzemplarz z Wydaniem IV, z 1984 roku. Zmienił się dobór ilustracji. Oprócz wizerunków cesarzy, pojawiły się fotografie posągów Germanika, Antonii (córki Klaudiusza), Agryppiny Młodszej czy pretorianów. Zabrakło natomiast, obecnych w Wydaniu IV, Korbulona czy Brytannika. Poważnym utrudnieniem dla początkującego adepta dziejów Imperium Romanum będzie konieczność samodzielnego poszukiwania informacji o wybranej postaci, kiedy akurat najdzie go ochota przypomnienia sobie wybranej z setek zaprezentowanych przez Autora historii. Wydawnictwo, nie wiedzieć, dlaczego, nie zdecydowało się bowiem na wprowadzenie indeksu osobowego, o geograficznym nie wspominając. Byłby to przecież cenny atut nowego wydania.
„Jako nestor historyków polskich serdecznie pozdrawiam Czytelników. Dedykując im po pół wieku nowe wydanie Nerona, zachęcam do refleksji nad przemijalnością form ustrojowych, żądzą władzy i niewyciąganiem wniosków z nauki historii. Veritas semper certa est. Kto prawdy szuka, czyta Krawczuka” – taką dedykację dla czytelników umieścił Autor. Sięgnięcie po dowolną pozycję prof. Krawczuka, po „Nerona” także, zapewnia miłe chwile z rodziną Juliuszy i Klaudiuszy – bez konieczności skorzystania z usług praegustatora. To właśnie największa zasługa Autora – rozbudzenie historycznej ciekawości i żądzy poznania u bez mała setek tysięcy czytelników na przestrzeni blisko sześciu już dziesięcioleci.