Żyjemy w czasach pomieszania pojęć
Prawo i Sprawiedliwość wygrało ostatnie wybory parlamentarne, zdobywając w nich zdolność do samodzielnego rządzenia. Władzę przejmie partia prawicowa, konserwatywna i wyraźnie odwołująca się w swoim programie do kategorii „porządku” oraz wspólnoty narodowej. Tymczasem część mainstremowych mediów o profilu lewicowo-liberalnym obwieszcza koniec demokracji, nadchodzącą dyktaturę i czas chaosu. Dyskurs ten zdaje się mówić: przenosimy się do lat 20. i 30., gdy w Europie rozkwitały autorytaryzmy. Czytając te teksty i lamenty dochodzi się do wniosku, że wystarczy dobrze się wsłuchać, by usłyszeć stukot podkutych butów NSDAP maszerującej, by ukatrupić Republikę Weimarską.
Drugą falę „historycznych etykietek” wywołała partia Razem, która choć zajęła ostatnie miejsce w wyścigu komitetów ogólnopolskich, to odniosła sukces, a na finiszu kampanii stała się sensacją, w szybkim tempie zbierającą zainteresowanie mediów i wyborców. Partia ta wieloma punktami swojego programu, zwłaszcza gospodarczego, odstaje od mainstreamu politycznego, jednak w ogólnej linii trzyma się mieszanki socjaldemokratycznych idei zachodnioeuropejskich i skandynawskich z pierwszej połowy XX wieku i postulatów nowolewicowych ruchów wyrosłych na gruncie ostatniego kryzysu ekonomicznego. Tymczasem w dyskursie nazywa się ową partię komunistami (lub kryptokomunistami), bolszewikami, trockistami no i oczywiście lewakami. To ostatnie określenie, oznaczające pierwotnie skrajnie lewicowe ugrupowania (lub frakcje w obrębie partii komunistycznych), takie jak niemiecka RAF czy europejscy maoiści, w ostatnim czasie robi dużą karierę jako obuch na każdego, kto nie wyznaje prawicowego światopoglądu.
Hitler, bolszewicy, faszyzm, skrajne lewactwo – to etykietki, które co i raz komuś się przyczepia z pełną premedytacją. Etykietującym wydaje się, że wiedzą co to oznacza, że „mówią jak jest”. Niestety, nie zastanawiają się nad tym, z czym pierwotnie związane jest określenie, którym okładają swojego przeciwnika politycznego. Nie widzą tego, że rzeczywistość, zarówno historyczna, jak i współczesna, jest bardziej złożona, a bogactwo myśli politycznych to coś więcej nie tylko podział na „swoich” i „obcych”.
Historia XX wieku to czas prostego dzielenia się na dwa obozy. W latach 30. faszyzm miał walczyć z komunizmem, a po wojnie świat miał kręcić się wokół sporu USA i obozu demokracji i kapitalizmu z ZSRR i postępową ludzkością. W pewnych sytuacjach wyostrzone podziały są potrzebne. Często jednak prowadzą do uproszczenia rzeczywistości i stawiania sytuacji w sposób zerojedynkowy – my albo oni.
Dlaczego o tym piszę? Nie mam zamiaru narzucać komukolwiek swojej wizji świata. Nie lubię jednak, gdy z historii robi się szmatę, którą można lać ludzi myślących w inny sposób. Wolałbym, byśmy z przeszłości czerpali to, co w niej dobre. Niestety, po raz kolejny potwierdza się moja obawa, że znamy historyczne pudełka, a nie wiemy, co się w nich kryje...
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.