Zamach w Paryżu: historia się nie skończyła. Warto ją wciąż poznawać
Mój redakcyjny kolega Przemysław Mrówka lubi powtarzać, że kłamstwem jest rzekomy koniec historii po upadku komunizmu. Choć uważam, że udowadnianie (i naigrywanie się) po raz setny z tego, że Francis Fukuyama nie miał racji jest zbyteczne, to w obliczu takiej tragedii nie da się powiedzieć niczego innego – koło nas przejeżdża wielki walec historii, który zostawi po sobie wiele zniszczeń i zapewne wiele zmian.
W Paryżu doszło do serii zamachów terrorystycznych, w których zginęło co najmniej 140 osób. Sprawcami są islamiści. Atak niedługo po jego dokonaniu interpretuje się jako odwet za zaangażowanie Francji w bombardowania w Syrii. Między Calais a Marsylią wprowadzono stan wyjątkowy. Cały kraj żyje w strachu.
W Polsce już widać, że obok smutku, przerażenia ogromem tragedii i współczuciem dla ofiar i ich rodzin zaczyna się festiwal medialnego „gadania”. Jedni będą odtwarzać znane schematy i przeciągać żałobę do kolejnego popkulturowego eventu. W obliczu „wielkiej narracji” prezydent Hollande zostanie mianowany mężem stanu dzielnie stawiającym czoła złu – chociaż kolejny krwawy zamach na terenie Francji w ciągu ostatnich miesięcy jest kompromitacją władz państwowych, których fundamentem nad Sekwaną jest właśnie prezydent.
Inni skupią się na swoim „a nie mówiłem” i wyciąganiu przeciwieństwa teorii Fukuyamy, czyli Samuela Huntingtona i jego „zderzenie cywilizacji”. Co bardziej bezczelni wykorzystają to do rozgrywek w dyskusji o migrantach czy ataku na wrogów politycznych. Będą mówić, że koniecznie trzeba dać odpór i z muzułmanami rozmawiać tylko za pośrednictwem policyjnej pałki (albo czegoś bardziej zabójczego). Nie wezmą pod uwagę tego, że generalizowanie i jednoznaczne sądy o dużej populacji na podstawie działań jej radykalnego odłamu nie mają w sobie nic z rzetelnej analizy, za to budowanie wizji „wojny cywilizacji” jest również głównym celem islamistów.
Warto w tym szaleństwie czasem spojrzeć w przeszłość. To ona może pomóc zrozumieć, dlaczego do tej tragedii doszło. I nie chodzi tu tylko o rzeczy „bieżące”: słabe rządy francuskiej lewicy, sprawy międzynarodowe czy wielki kryzys migracyjny. „Problem z muzułmanami” we Francji ma charakter strukturalny i posiada ponad półwieczną historię. Wynika z sytuacji dużej (ok. 10% całej populacji) społeczności muzułmańskiej, która powstała najpierw w czasach wojny w Algierii spośród Algierczyków związanych z metropolią, następnie zaś została zasilona falą imigrantów północnoafrykańskich przyjmowanych do pracy, i to raczej gorzej płatnej. W wyniku tych procesów powstały duże skupiska migrantów, zamieszkujących gorsze dzielnice i doświadczających stopniowej gettoizacji. Jest tu więc wszystkiego po trochu – i kolonialne dziedzictwo, i sprowadzający tanią siłę roboczą kapitalizm, i błędna polityka migracyjna, a potem społeczna (socjalna), i wreszcie istnienie barier, które utrwalają podziały na „lepszych” i „gorszych”. I jest to zapewne porównywalna wina rządzących na zmianę gaullistów jak i socjalistów. To właśnie z tego wynika bieda, która rodzi frustrację i gniew, stający się doskonałą pożywką dla islamskich radykałów, którzy od dłuższego czasu co jakiś czas atakują Francję z ukrycia. Po raz kolejny widzimy, że takie wydarzenia są splotem bardzo różnych okoliczności i przyczyn, nie zaś prostymi, jednowymiarowymi zjawiskami.
Tak zwana „wielka historia”, rozumiana jako ciąg gwałtownych i mających swoje konsekwencje zdarzeń, nie daje nam spokoju. Zapowiada się na to, że jeszcze długo dawać go nam nie będzie. By zrozumieć to zjawisko warto poznawać świat i procesy, których doświadcza. A bez poznania przeszłości jest to niemożliwe.
Szkoda tylko, że ten wielki walec wciąż pochłania nowe istnienia ludzkie. Dlatego w tej chwili najważniejsze jest powiedzenie jednego: cześć pamięci ofiar!
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.