Zamach w Paryżu: historia się nie skończyła. Warto ją wciąż poznawać

opublikowano: 2015-11-14, 08:17
wolna licencja
Wydarzenia takie jak jednoczesne zamachy terrorystyczne w Paryżu należą do kategorii „historia dzieje się na naszych oczach”. Ta straszna tragedia pokazuje również, jak ważne w naszym myśleniu o świecie powinno być patrzenie w przeszłość.
reklama

Mój redakcyjny kolega Przemysław Mrówka lubi powtarzać, że kłamstwem jest rzekomy koniec historii po upadku komunizmu. Choć uważam, że udowadnianie (i naigrywanie się) po raz setny z tego, że Francis Fukuyama nie miał racji jest zbyteczne, to w obliczu takiej tragedii nie da się powiedzieć niczego innego – koło nas przejeżdża wielki walec historii, który zostawi po sobie wiele zniszczeń i zapewne wiele zmian.

(fot. MarianSigler, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

W Paryżu doszło do serii zamachów terrorystycznych, w których zginęło co najmniej 140 osób. Sprawcami są islamiści. Atak niedługo po jego dokonaniu interpretuje się jako odwet za zaangażowanie Francji w bombardowania w Syrii. Między Calais a Marsylią wprowadzono stan wyjątkowy. Cały kraj żyje w strachu.

W Polsce już widać, że obok smutku, przerażenia ogromem tragedii i współczuciem dla ofiar i ich rodzin zaczyna się festiwal medialnego „gadania”. Jedni będą odtwarzać znane schematy i przeciągać żałobę do kolejnego popkulturowego eventu. W obliczu „wielkiej narracji” prezydent Hollande zostanie mianowany mężem stanu dzielnie stawiającym czoła złu – chociaż kolejny krwawy zamach na terenie Francji w ciągu ostatnich miesięcy jest kompromitacją władz państwowych, których fundamentem nad Sekwaną jest właśnie prezydent.

Inni skupią się na swoim „a nie mówiłem” i wyciąganiu przeciwieństwa teorii Fukuyamy, czyli Samuela Huntingtona i jego „zderzenie cywilizacji”. Co bardziej bezczelni wykorzystają to do rozgrywek w dyskusji o migrantach czy ataku na wrogów politycznych. Będą mówić, że koniecznie trzeba dać odpór i z muzułmanami rozmawiać tylko za pośrednictwem policyjnej pałki (albo czegoś bardziej zabójczego). Nie wezmą pod uwagę tego, że generalizowanie i jednoznaczne sądy o dużej populacji na podstawie działań jej radykalnego odłamu nie mają w sobie nic z rzetelnej analizy, za to budowanie wizji „wojny cywilizacji” jest również głównym celem islamistów.

Warto w tym szaleństwie czasem spojrzeć w przeszłość. To ona może pomóc zrozumieć, dlaczego do tej tragedii doszło. I nie chodzi tu tylko o rzeczy „bieżące”: słabe rządy francuskiej lewicy, sprawy międzynarodowe czy wielki kryzys migracyjny. „Problem z muzułmanami” we Francji ma charakter strukturalny i posiada ponad półwieczną historię. Wynika z sytuacji dużej (ok. 10% całej populacji) społeczności muzułmańskiej, która powstała najpierw w czasach wojny w Algierii spośród Algierczyków związanych z metropolią, następnie zaś została zasilona falą imigrantów północnoafrykańskich przyjmowanych do pracy, i to raczej gorzej płatnej. W wyniku tych procesów powstały duże skupiska migrantów, zamieszkujących gorsze dzielnice i doświadczających stopniowej gettoizacji. Jest tu więc wszystkiego po trochu – i kolonialne dziedzictwo, i sprowadzający tanią siłę roboczą kapitalizm, i błędna polityka migracyjna, a potem społeczna (socjalna), i wreszcie istnienie barier, które utrwalają podziały na „lepszych” i „gorszych”. I jest to zapewne porównywalna wina rządzących na zmianę gaullistów jak i socjalistów. To właśnie z tego wynika bieda, która rodzi frustrację i gniew, stający się doskonałą pożywką dla islamskich radykałów, którzy od dłuższego czasu co jakiś czas atakują Francję z ukrycia. Po raz kolejny widzimy, że takie wydarzenia są splotem bardzo różnych okoliczności i przyczyn, nie zaś prostymi, jednowymiarowymi zjawiskami.

Tak zwana „wielka historia”, rozumiana jako ciąg gwałtownych i mających swoje konsekwencje zdarzeń, nie daje nam spokoju. Zapowiada się na to, że jeszcze długo dawać go nam nie będzie. By zrozumieć to zjawisko warto poznawać świat i procesy, których doświadcza. A bez poznania przeszłości jest to niemożliwe.

Szkoda tylko, że ten wielki walec wciąż pochłania nowe istnienia ludzkie. Dlatego w tej chwili najważniejsze jest powiedzenie jednego: cześć pamięci ofiar!

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone