Wojciech Drewniak – „Historia bez cenzury” – recenzja i ocena
Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Wojciech Drewniak w swojej debiutanckiej książce „Historia bez cenzury”. To rodzaj popularnonaukowej opowieści, przeznaczonej głownie dla młodych czytelników, chociaż nie tylko. A wszystko zaczęło się od krótkich filmików o tematyce historycznej, które autor tworzył i tworzy nadal na swoim kanale na portalu youtube. Z popularności internetowej zrodził się pomysł napisania książki. I moim zdaniem, był to strzał w dziesiątkę. O ile bowiem program jest nieco przegadany, chociaż okraszony zabawną animacją, to w książce styl opowieści autora wypada znacznie lepiej. Od razu widać, że Drewniak to nie tylko ktoś, kto zna historię – to pasjonat.
O czym jest książka? Wbrew tytułowi, nie jest to tylko opis skandali seksualnych, chociaż, jak zaznacza sam autor we wstępie, tak na prawdę „tylko trzy rzeczy pociągały ludzi: seks, pieniądze i przemoc. To one decydowały o losach świata”. Przedstawia więc dziesięć dosyć obszernych biogramów władców Polski, od Bolesława Chrobrego poczynając, a na Józefie Piłsudskim kończąc. Ten ostatni, co prawda królem nie był, ale umieszczony został w książce za swoje wielkie zasługi dla Polski i za to, że też pochowano go na Wawelu, wśród innych władców.
Gdyby skupić się jedynie na treści, książka rzeczywiście nie prezentuje niczego odkrywczego. Odwrotnie, autor podaje głównie znane fakty, przedstawia najważniejsze dokonania w dziedzinie polityki wewnętrznej i zagranicznej swoich bohaterów, pisze o sojuszach, wojnach i gospodarce. Wszystko to uzupełnia informacjami o życiu prywatnym, małżeństwach, przygodach miłosnych, obyczajach. Obok wiadomości encyklopedycznych, dostajemy też sporo ciekawostek. Jak na przykład to, że: Jagiełło nie znosił jabłek, ale za to bardzo dbał o higienę, a Stefan Batory zawsze nosił nakrycie głowy, bo był łysy. Są tu też daty – chociaż nie za wiele – jak i cytaty z kronik. Na końcu dostajemy też indeks bohaterów, których imiona czy nazwiska zostały wymienione w książce, wraz z króciutkimi informacjami, „kto był kim”.
To, co wyróżnia tę książkę spośród wielu innych, to przed wszystkim poczucie humoru, prosty język i styl opowiadania. Autor ze swadą posługuje się bowiem językiem, jakim mówi współczesna młodzież, używa nawet jej określeń.
O wyprawie biskupa Wojciecha do Prusów pisze tak:
Biedak starał się mówić w swoim języku, za to głośno i wyraźnie, ale poganie po krótkiej naradzie postanowili odpowiedzieć mu językiem ciała. A konkretnie: wpierdolem. Biedny Wojtek dostał wiosłem po plecach tak, że podobno mu różaniec z ręki wypadł i musiał uciekać, ale przynajmniej zdał sobie sprawę, że można by zainwestować w jakąś pomoc lingwistyczną.
O zjeździe gnieźnieńskim
Otton prawie padł z wrażenia, kiedy przyjechał do Gniezna. Miasto było tak odpicowane, że Las Vegas to przy nim wiocha. Cesarz pokornie pomodlił się przy grobie męczennika, a później…Ruszyli w balet – żarcia w opór, alkoholu jeszcze więcej, a z każdą godziną język Ottona coraz bardziej się rozwiązywał.
O tym, co działo się po bitwie pod Grunwaldem:
O tym, że po zwycięstwie pod Grunwaldem nasi rycerze znaleźli wozy z kajdanami przeznaczonymi dla Polaków, bo Krzyżacy byli tak pewni zwycięstwa, wie chyba każdy. Ale umówmy się nie tylko kajdany były na tych wozach. Znaleziono też ogromne ilości beczek wina. Nic, tylko chlać! Nie. Nie z Jagiełłą. Król już na wstępie zepsuł balet, bo kazał zniszczyć wszystkie beczki, a strumień wylewanego wina osiągnął ponoć rozmiar małej rzeki.
To tylko kilka fragmentów, ale doskonale pokazują one styl tej opowieści. Owszem, książka zawiera kilka wulgaryzmów, ale umówmy się: czy dzisiejsza młodzież, nawet dorośli, nie używają takich słów? Hipokryzją ze strony autora byłoby udawanie, że tak nie jest. Owszem, nie wszystkim się to musi podobać, nie wszystkim taki język i sposób patrzenia na historię, przypadnie do gustu. Sam autor powiedział w jednym z wywiadów, że jego podejście do historii i sposób jej opowiadania, ma swoich zwolenników, ale i przeciwników, zwłaszcza, wśród co bardziej nobliwych historyków i wykładowców, przyzwyczajonych do tradycyjnego sposobu narracji.
Jeżeli jednak ktoś chciałby poczytać o historii nieco inaczej – książka powinna mu się spodobać. Powinna się spodobać zarówno tym, którzy bardzo dobrze znają historii, jak i tym, którzy maja z nią rzadko do czynienia. Najbardziej zaś powinna zainteresować ludzi z poczuciem humoru. To, bowiem książka dla wszystkich tych, którzy potrafią z dystansem patrzeć na otaczający nas świat, także na przeszłość. Świetnie nadaje się też na prezent dla kogoś, kto zaczyna dopiero swoją przygodę z historią. Przeczytawszy tę książkę zrozumie, że przeszłość jest pełna niespodzianek, o których nigdy nie mówiło się w szkole. A bohaterowie z kart podręczników byli żywymi ludźmi, miewali śmiesznostki i wady, co wcale nie umniejsza ich zasługom, sprawia tylko, że lepiej ich rozumiemy.
Jeżeli w książce czegoś brakuje, to ilustracji. Myślę też, że jak na książkę skierowaną głównie do ludzi młodych, mimo wszystko jest tam za dużo szczegółowych faktów, tak jakby autor z dydaktycznym zacięciem chciał powiedzieć jak najwięcej o swoich bohaterach.
Stanowczo odradzam ją osobom, które o historii myślą, piszą i mówią tylko przez wielkie H. Zresztą sam autor na okładce zawarł ostrzeżenie, że czyta się tę książkę na własna odpowiedzialność, bo „zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci oraz kontrowersyjne skróty myślowe…”
W mojej ocenie warta jest przeczytania. Dawno się tak nie śmiałam, czytając książkę historyczną.