Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów - recenzja i ocena Gorola

opublikowano: 2016-05-14, 14:19
wolna licencja
Cóż Zagłębiak, taki jak ja, może rzec o wystawie dotyczącej historii Górnego Śląska? Wedle stereotypu powinienem zmieszać ją z błotem, ale nie mogę tego zrobić. Po pierwsze nie lubię stereotypów, a po drugie „Światło historii” to ekspozycja więcej niż dobra. Jest wspaniała.
reklama
Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów
nasza ocena:
10/10

Zobacz także: „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów” – recenzja wystawy stałej Muzeum Śląskiego

Zwiedzanie zaczynam, wedle wszelkich przypuszczeń, od tematyki kopalnianej. Ktoś powie: nudno, przewidywalnie. Tradycja górnicza jest przecież bardzo mocno eksploatowana w tym regionie. Mnie nie może to jednak razić, bo także po drugiej stronie Brynicy, w Zagłębiu Dąbrowskim, kopalni było bez liku. Zresztą zagadnienie podano całkiem interesująco: powitał mnie napis „Kopalnia Katowice” i wielki ekran, na którym zapętlono film przedstawiający górników wracających z szychty. Co ważne, obecny kompleks Muzeum Śląskiego mieści się właśnie na terenie byłej kopalni, dlatego też postanowiono zacząć w ten sposób.

Mimo wszystko obawiałem się nieco, że będę miał do czynienia z czymś odtwórczym. Rozplanowanie przestrzenne wystawy nie pozwala od razu ogarnąć wzrokiem całości czy nawet kilku sal. Przeszedłem więc korytarzem do kolejnej lokacji... a tam replika cieszyńskiej rotundy! Oczywiście w pomniejszeniu, ale i tak przykuwa wzrok i robi wrażenie. Ciekawym pomysłem było urządzenie „biblioteki” przy jednej ze ścian. Pomiędzy dekoracjami w postaci regałów umieszczono kilka interaktywnych ekranów, na których można znaleźć informacje o dziejach regionu na przestrzeni kilkudziesięciu wieków. Całość „przeklikuje” się niczym księgę, co wydawało się dosyć interesującym efektem. Co oprócz tego? Znaleziska archeologiczne, np. wyroby krzemienne pochodzące z okresu paleolitu czy kości mamuta, wszystkie rozmieszczone w gablotkach.

Fot. Paweł Czechowski

W tym momencie wiedziałem już, że mam do czynienia z czymś nietuzinkowym. Ogromnym plusem był fakt, że wystawa nie skupiała się wyłącznie na Katowicach, Bytomiu czy Chorzowie, ale też na odleglejszych terenach – takich, na których nie bywam zbyt często. Z zainteresowaniem ruszyłem w dalsze zwiedzanie. W kolejnym pomieszczeniu, wedle chronologii, przeniosłem się już do wieku XVII. I następna niespodzianka: ta część ekspozycji wygląda na żywcem wyjętą ze szlacheckiego dworku. Bogato zdobione ściany oraz sufit cieszą oko, a centralnym punktem jest podświetlony szkic przedstawiający pierwszą maszynę parową, który umieszczono na szkle. Na prawo od niego znajduje się kolejny ciekawy element. We wnęce mieszczącej się za zdobionymi drzwiami znowu pojawia się duży ekran, na którym wyświetla się krótka scenka: szlachecki ród pozuje w ogrodzie, niby do portretu. Poruszają się nieznacznie i subtelnie, ale na pewno wzbudzą ciekawość u niejednego zwiedzającego.

Fot. Paweł Czechowski

Doszedłem w końcu do okresu, który na zawsze zdefiniował już region. Arystokracja zostaje płynnie zastąpiona przez przemysłowców, wkraczam w industrializację. Umiejętnie podświetlony fragment podłogi wygląda tutaj dokładnie jak struga roztopionego żelaza. Nie zostałem jednak zbombardowany wyłącznie widokiem maszyn i techniki. Wszędzie wokół codzienność, stosunki towarzyskie. Na tle fototapety prezentującej dawne życie kawiarniane ustawiono stoliczki, przy których posadzono figury ludzi w strojach z epoki, calutkie w bieli. To miejsce, w którym także goście mogą przysiąść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Co poza tym? Piorunujące wrażenie zrobił na mnie niby-pokoik wyglądający jak kapliczka. To, co mnie do niego przygnało, to chóralny śpiew dobywający się z głośników, cichy i klimatyczny. Wszystkie ściany zapełnione są otwartymi modlitewnikami, rozstawiono także klęczniki. Potem wszedłem do izby z prawdziwie śląskiego familoka. Na kaflowym piecu czekały już garnki, a na stole piękna porcelana. Wszędzie wokół stare meble, a w bliskim sąsiedztwie dostrzegłem ołtarzyk, poświęcony górniczym orkiestrom.

reklama

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Fot. Paweł Czechowski

A potem... wojna! Karabiny mausera, pikelhauby, fragmenty umundurowania. Pruska szkoła wojskowa to dla mnie egzotyka (w końcu inny zabór), ale nie sposób obojętnie przejść obok tego tematu. W końcu przebrnąłem przez wojenne zmagania, nie zrobiło się jednak spokojniej, bo oto nastał czas plebiscytów i powstań śląskich. I tutaj warto wspomnieć o niezwykle istotnej cesze wystawy, być może najważniejszej koncepcji przyświecającej Muzeum Śląskiemu przy jej tworzeniu. „Światło historii” miesza ze sobą wszystkie wątki narodowościowe – łączy pamięć o Polakach, Niemcach i Ślązakach, „ludziach stąd”. Mógłbym być Zagłębiakiem, Ślązakiem albo i Japończykiem, zawsze jednak miałbym wrażenie, że nie oglądam treści opartych tylko o jedną wersję historii narodowej. To dlatego, gdy wszedłem do galerii plakatów propagandowych z okresu plebiscytów, miałem okazję ujrzeć napisy polskie i niemieckie obok siebie. To dlatego w części poświęconej drugiej wojnie światowej widziałem działy poświęcone i śląskiej AK, i Wehrmachtowi. To dlatego w końcu na dobre 20 minut oderwałem się od reszty świata i w zaciemnionej niszy na uboczu oglądałem unikatowe, międzywojenne kroniki. Tutaj Polacy wchodzą na Zaolzie, tam niemiecka armia maszeruje głównymi ulicami Bytomia. Nie pominięto oczywiście Tragedii Górnośląskiej – obozów, deportacji...

Im bliżej czasów współczesnych, czyli wyjścia, tym bardziej zacierały się dla mnie różnice kulturowe, bo w końcu PRL ujednolicał wiele aspektów życia hanysów i goroli. Mimo to znowu czułem się zaintrygowany eksponatami. Przykład? Dokładnie odtworzone pokoje z mieszkania w bloku – rodziców i nastolatka. Ze wszystkimi możliwymi detalami, proporczykami drużyn piłkarskich, starymi książkami. W mieszkaniu mojej babci był podobny „skansen”, który został po moim tacie i wujkach. Déjà vu, które w tym momencie odczułem, będzie chyba najlepszym komplementem. W podobnych klimatach została utrzymana fototapeta na jednej z pobliskich ścian: blokowisko z wielkiej płyty. Gdy podszedłem bliżej, okazało się, że nie dość, że mogę zajrzeć w okna bloku, to jeszcze w środku coś się dzieje! Na tle swojskich meblościanek mąż kłóci się z żoną, rodzina je wspólny obiad... To oczywiście małe hologramy. Dosyć łatwo je przeoczyć, ale gdy już się na nie trafi, przywołują uśmiech na ustach.

Na koniec chwila zadumy, bo oto docieramy do „Solidarności” i stanu wojennego. Kolejna trauma, z którą wystawa obchodzi się bardzo dobrze, to tragedia z Kopalni „Wujek”. Pięknym podsumowaniem tej części jest ceglany murek, na którym umieszczono obrys Polski i dziewięć podświetlonych cegiełek, symbolizujących zabitych górników i części kraju, z których pochodzili. Potem klimat robi się nieco lżejszy, ale dalej jest dosyć poruszająco. Tuż przed wyjściem ściany zostały obwieszone zdjęciami z albumów rodzinnych. Widzimy całe pokolenia Ślązaków w trakcie rodzinnych uroczystości i w prozie codziennego życia. Z głośników leci „Sen o Victorii” Dżemu.

Fot. Paweł Czechowski

Gdy milkną ostatnie nuty, wychodzę z obszaru wystawy, znowu jestem w 2016 roku. Co mogę w tym momencie rzec o „Świetle historii”? To wspaniała, dobrze rozplanowana przestrzennie wystawa. Jest tu i wielka polityka, i codzienne życie. Wszędzie słychać dźwięki zakładów przemysłowych czy wypełnionej ludźmi kawiarni. Nawet podłoga się zmienia i czasem stąpamy po drewnianych klepkach familoka, a czasem po ulicznym bruku. Jest ciekawie i nietypowo, a opisanie wszystkich aspektów w jednym tekście jest dla mnie niemożliwe. Zaufajcie więc ocenie Zagłębiaka z Sosnowca, którego oczarowała wystawa o Górnym Śląsku. Zresztą nie tylko ja dałem się zauroczyć. Zwiedzających były tłumy. Znudzonych twarzy nie zauważyłem.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone