Stephen Halbrook - „Szwajcaria i naziści” - recenzja i ocena
W 2003 r. na polskim rynku wydawniczym pojawiła się pozycja tego samego autora o tytule Cel – Szwajcaria, opisująca cichą wojnę pomiędzy Abwehrą i szwajcarskim wywiadem. Recenzowana aktualnie nie jest kontynuacją poprzedniczki, co raczej jej dopełnieniem, albo nawet przedstawieniem całego problemu od zupełnie innej strony.
Autor podzielił książkę na cztery części, wzajemnie się uzupełniające. Każda z nich omawia jeden z głównych, wybranych przez Halbrooka problemów. Możemy w takim wypadku śledzić wysiłki władz szwajcarskiej konfederacji wpierw na polu m.in. walki wywiadów – co jest w pewnym stopniu streszczeniem poprzedniej pozycji. Jest to jednak preludium, albowiem na dalszych kartach widzimy nie tylko analizy i działania niemieckiego wywiadu, lecz także swoistą walkę propagandową, na wielu polach.
Komukolwiek Szwajcar kojarzy się z poważnym i zapracowanym człowiekiem, po przeczytaniu tej części będzie musiał nieco zmienić zdanie. Otóż okazuje się, że potomkowie Wilhelma Tella wykazywali się niesamowitym wprost poczuciem humoru w sytuacji zagrożenia praktycznie ze wszystkich stron – co nawet zmuszało czasem ambasadę III Rzeszy do interweniowania w kwestii satyrycznych komentarzy na temat samego Fuehrera. Walka propagandowa toczyła się również na linii dziesiątej muzy – Szwajcarzy, mimo braku środków i doświadczenia, produkowali dużą ilość filmów informacyjno-propagandowych, mających stępić ostrze artystów ze stajni Josepha Goebbelsa.
W części drugiej Halbrook skupia się na kwestiach przygotowań armii szwajcarskiej do ewentualnej obrony. Mające na początku poważne braki w nowoczesnym uzbrojeniu, wyposażeniu czy organizacji - nie wspominając o doświadczeniu - wojska szwajcarskie były silne, zwarte i gotowe. Sztab Generalny, z góry zakładając utratę znacznej części terytorium, przygotował się do odwrotu w stronę osławionej Reduty – systemu obronnego w górach. Co ciekawe każdy Szwajcar zdawał sobie sprawę, że to jedyna rozsądna droga oporu i nie miał absolutnie nic przeciwko wycofaniu się ani niszczeniu całej infrastruktury. Słabością tego rozdziało jest jednak zbyt ogólne i pobieżne potraktowanie kwestii stanu przygotowania szwajcarskiej armii do ewentualnej wojny
Skąd to wiemy? Ponieważ Autor korzysta nie tylko z państwowych i uczelnianych archiwów z oficjalnymi dokumentami szwajcarskimi – Halbrook dotarł do wielu świadków, ba nawet uczestników ówczesnych wydarzeń, przeprowadzając z nimi liczne wywiady. Jeśli było to niemożliwe, opierał się na zachowanych relacjach, listach czy pamiętnikach zwykłych Szwajcarów, żyjących w tych niezwykłych czasach.
I właśnie im poświęcony jest trzeci rozdział – zwykłym mieszkańcom, miast, wiosek, dolin, gór i czego tam jeszcze u Helwetów nie brakuje. Jest to obraz niby neutralnego, ale jednocześnie niespokojnego i oblężonego kraju. Jest to cały obraz wojny z punktu widzenia zwykłego obywatela, niby żyjącego z dnia na dzień, lecz jednocześnie czujnie spoglądającego na granicę, gdzie czai się lekko nieobliczalny sąsiad. Przedstawia on również zachowanie się szwajcarskiego społeczeństwa i jego „odpowiedź”: na okrucieństwa, jakich Europie dostarczała polityka III Rzeszy.
Czwarta część to powrót do wojny wywiadów. Mamy nakreślony obraz sytuacji kraju Helwetów, zagrożenia wywiadowcze, sposoby działania obcej agentury i jej zwalczania,. Jednocześnie zapoznajemy się z dość mało znanym faktem, a mianowicie z cichą, dyskretną, acz nieocenioną pomocą udzielaną alianckiemu wywiadowi, głównie amerykańskiemu.
I tu nasuwa się pytanie – czy Szwajcaria była równie neutralna, jak w czasie wielkiego pogotowia I wojny światowej, czy może była takim mało widocznym i cichym „aliantem”? W końcu z jakiegoś powodu musiał narodzić się apokryf o słynnej wymianie korespondencji pomiędzy szwajcarską baterią przeciwlotniczą a załogą amerykańskiego samolotu. A jak on brzmiał? Zerknij drogi Czytelniku do recenzowanej pozycji.