„Spadochroniarze Armii Krajowej - Cichociemni”. Pomocnik Historyczny „Polityki” - recenzja i ocena
Na 163 stronach znajdziemy szereg artykułów popularnonaukowych. Kręgosłup wydawnictwa stanowią teksty prezentujące wybrane sylwetki cichociemnych (6 obszernych artykułów i 11 krótkich notek biograficznych). Nie zabrakło sylwetek najsławniejszych cichociemnych – Jana Piwnika, Bolesława Kontryma, Elżbiety Zawackiej. Przedstawiono także postacie mniej znane, takie jak Adam Borys czy Leonard Zub-Zdanowicz (postać znana zwłaszcza sympatykom obozu narodowego). Wydawnictwo uzupełniają teksty opisujące najsłynniejsze akcje z udziałem cichociemnych, m.in. ataki na więzienia w Pińsku i Mińsku, oraz artykuły przedstawiające poszczególne zagadnienia związane z ich działalnością, m.in. szkolenie, pierwsze kroki w kraju, działalność w Podziemiu.
Dobór autorów zaproszonych do współpracy przez „Politykę” budzi uznanie. W wielu wypadkach są to badacze posiadający w swoim dorobku prace dotyczące działalności cichociemnych, służb specjalnych czy polskiego podziemia (m.in. Marek Jedynak, Krzysztof Tochman, Jacek Tebinka, Janusz Marszalec). Równie istotny jest styl pisarski autorów – poza wysoką wartością merytoryczną, teksty czyta się z przyjemnością. Dotyczy to zwłaszcza artykułu prezentującego sylwetkę Elżbiety Zawackiej czy tekstu dotyczącego szkolenia kadr AK w kraju przez cichociemnych.
Artykuły uszeregowano chronologicznie. Czytelnik napotka zatem najpierw teksty przedstawiające przedwojenną generację z której wywodzili się cichociemni, a następnie działalność tych ostatnich w konspiracji. Następnie analizowany jest okres powojenny – represje z jakimi spotykali się skoczkowie AK w PRL oraz gorzki smak emigracji. Sporo miejsca poświęcono również teraźniejszości. W tej części „Pomocnika”, autorzy podejmowali temat miejsca cichociemnych w kulturze masowej (ciekawy tekst Patrycji Chimowskiej), oraz w tradycji Sił Zbrojnych RP (spadochroniarze AK są patronami jednostki specjalnej GROM). Ukoronowaniem wydawnictwa jest ciekawy wywiad oraz teksty poświęcone Aleksandrowi Tarnowskiemu „Upłazowi”, ostatniemu żyjącemu cichociemnemu.
Pozytywnie oceniam część „Pomocnika” opisującej powojenne losy cichociemnych oraz miejsce w naszej świadomości historycznej spadochroniarzy AK. Jedyna słabość tej części polega na niemal całkowitym pominięciu wykorzystywania ich jako tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa` PRL. Tylko Marek Jedynak wspomina o tym w biogramie Alfreda Paczkowskiego (str. 107). Tymczasem z prac Krzysztofa Tochmana – zresztą jednego z autorów „Pomocnika” – wiemy, że kilku byłych cichociemnych zostało do tej współpracy zwerbowanych. Nie chodzi tutaj o szukanie taniej sensacji, ale podkreślenie faktu, że całe środowisko było penetrowane przez służby PRL.
Wysoko oceniam artykuł Jacka Tebinki o kształtowaniu brytyjskiej koncepcji wykorzystania ruchu oporu. Nie są to wprawdzie zagadnienia nieznane, jednak w polskiej publicystyce historycznej,zazwyczaj przedstawia się te relacje w sposób bilateralny (Brytyjczycy-Polacy lub Anglosasi-Polacy). Tutaj polska jest przedstawiona jako jeden z członków obozu alianckiego. Ocena współpracy Polaków z Brytyjczykami jest zdystansowana. Tebinka jest daleki od oskarżania sojuszników o zdradę czy wykorzystywanie polskiego podziemia do realizacji brytyjskich interesów. Umieszczenie takiego tekstu w „Pomocniku” uważam za strzał w dziesiątkę.
W wydawnictwie znalazły się także artykuły w mojej ocenie zbędne. Przykładowo, choć akcja „Most” III była bardzo ważna dla naszego podziemia, jednak aktywność cichociemnych nie była w niej pierwszoplanowa. Podobnie było w wypadku operacji „Ostra Brama”. Cichociemni brali udział w akcji Burza niemal na wszystkich szczeblach organizacyjnych AK Dlaczego zatem opisywać walki o Wilno, nie opisując walk o Lwów, Warszawę - w których brało udział kilkudziesięciu cichociemnych?
Szata graficzna jest bardzo porządna i spójna, co zresztą nie dziwi, zważywszy, że jest to wydawnictwo sygnowane przez „Politykę”. W wydawnictwie znajdziemy wiele zdjęć i grafik w przemyślany sposób wkomponowanych w teksty. Obok zdjęć niepublikowanych znajdziemy również te znane (zwłaszcza z prac Jędrzeja Tucholskiego), jednak tym razem w wydrukowane w lepszej jakości. Oprócz tego znajdziemy w „Pomocniku” również mapy. Choć stosunkowo nieliczne (jest ich raptem 9), zostały one wykonane z dużą dbałością o szczegóły.
A teraz kilka moich refleksji wokół lektury „Pomocnika”. Autorzy w przeważającej mierze zdecydowali się stworzyć narrację skupiając się wyłącznie na osiągnięć cichociemnych w walce o suwerenność RP. Nie jest to nic zdrożnego, jednak może prowadzić do niepotrzebnych uproszczeń czy przemilczeń. Czytelnik może np. odnieść wrażenie, że gdyby nie upór przyszłych cichociemnych, Macieja Kalenkiewicza i Jana Górskiego, nie nawiązano by łączności lotniczej z okupowaną Polską, co oczywiście jest przesadą. W zamieszczonym w „Pomocniku” kalendarium nie wspomniano nawet o dobrze znanym rozkazie gen. Sikorskiego z listopada 1939 r. nakazującym nawiązanie łączności lotniczej z krajem. Szkoda, ponieważ jest to świetna cezura pozwalająca rozpocząć prowadzenie narracji. Na obronę redaktorów „Pomocnika” można stwierdzić, że prezentowana przez nich narracja jest głęboko utrwalona w świadomości historycznej czytelników, a także badaczy polskiego podziemia.
Inna refleksja dotyczy kurierów MSW, nazywanych „kociakami” od nazwiska Ministra Stanisława Kota. Szkoda, że autorzy nie poświęcili im choćby jednego, nawet krótkiego tekstu. Ich obecność w zrzutach jest ledwie zaznaczona w kilku artykułach. W „Pomocniku” umieszczono wykaz polskich skoczków zrzuconym nad okupowaną Europą (str. 17) oraz kadry instruktorskiej szkolącej skoczków AK (str. 92–93). Można było rozważyć wstawienie podobnej tabelki z wykazem wszystkich delegatów MSW zrzuconych do Polski. Niewyrobiony czytelnik może odnieść wrażenie, że do Polski zrzucono tylko 316 skoczków (liczba ta przewija się wielokrotnie w poszczególnych tekstach). Tymczasem w rzeczywistości było ich 345, o czym nie wspomniał żaden z autorów.
Czy mamy do czynienia z wydawnictwem idealnym? Z pewnością nie. Wydawcy nie ustrzegli się drobnych błędów. Dotyczą one głównie tych części publikacji, które zostały przygotowane przez dziennikarzy „Polityki”. Dla przykładu na zdjęciach przedstawiających zrzutową broń Stena Mk. II podpisano jako Stena Mk. III (str. 114). W zestawieniu tym pominięto też szereg modeli broni, zrzutowej (m.in. ukm MG-34, pistolet maszynowy Thompson, karabin Enfield, pistolet Colt wz. 1911). Brak tam również rewolweru Smith-Wesson kal..45, choć stanowił podstawową zrzutową broń krótką, przekazywaną w tysiącach egzemplarzy. Za błąd uważam też nie zwrócenie szerszej uwagi na środki pieniężne przerzucane drogą lotniczą. W końcu niekonsekwencje dotyczą pomysłowej mapki zrzutów dokonanych nad Polską (str. 72). Na mapie - jako zrzutowiska – widnieją także niemal wszystkie lądowiska dla samolotów przygotowane przez AK. Problem w tym, że samoloty lądowały tylko na dwóch z nich.
Takie błędy troszkę irytują, jednak będzie zdolny je dostrzec tylko ktoś, kto interesuje się DWS. Przeciętny zjadacz chleba, który chciałby się dowiedzieć co nieco o cichociemnych, nawet ich nie zauważy.
W tym roku z pewnością natkniemy się jeszcze na wiele książek i artykułów poświęconych cichociemnym. Jak na tym tle plasuje się „Pomocnik”? Na pewno korzystnie wyróżnia się z wydawnictw, które się dotąd ukazały. Jestem przekonany, że „Pomocnik” poświęcony spadochroniarzom AK jest wart swojej ceny.